ochrzczeni i dostawali chrzescijanskie imiona, gdy tylko poznali angielski dostatecznie, by nauczyc ich modlitwy. Zakazywal im praktykowania czarnej magii — nie pozwalal nawet na zabicie kurczecia, a co dopiero na zamiane tego niewinnego aktu w skladanie ofiary jakiemus ohydnemu bostwu. We wszystkim Cavil Planter sluzyl Panu jak najlepiej potrafil.
I jaka nagrode otrzymal ten nieszczesny czlowiek za swoja prawowiernosc? Jego zone Dolores dreczyly straszliwe bole, przeguby zas i palce miala pokrzywione jak staruszka. Juz w wieku dwudziestu pieciu lat prawie kazdej nocy zasypiala z placzem, az wreszcie Cavil nie mogl zniesc przebywania z nia w jednym pokoju.
Probowal jej pomoc. Oklady z zimnej wody, kompresy z goracej, proszki i wywary — wiecej, niz mogl sobie pozwolic, wydawal na tych szarlatanow-doktorow z dyplomami Uniwersytetu w Camelot. Przez jego dom przewinela sie nieskonczona parada kaznodziejow z ich wiecznymi modlitwami i ksiezy z magicznymi inkantacjami. A wszystko to calkiem na nic. Co noc lezal w poscieli i sluchal jej placzu, potem szlochu, az ten szloch zmienial sie w rownomierny oddech z cichym jekiem przy wydechu, niby delikatna smuzka cierpienia.
Doprowadzalo to Cavila do szalu rozpaczy i litosci. Mial wrazenie, ze nie spal juz od miesiecy. Praca przez caly dzien, a potem cala noc modlow o ulge w cierpieniu — jesli nie dla niej, to przynajmniej dla niego.
Dopiero sama Dolores ofiarowala mu spokoj nocami.
— Musisz pracowac za dnia, Cavilu, a nie mozesz, jesli nie sypiasz. Nie potrafie milczec, a ty nie mozesz zniesc moich jekow. Prosze cie, spij w innym pokoju.
Cavil chcial przy niej zostac mimo wszystko.
— Jestem twoim mezem i moje miejsce jest tutaj — oswiadczyl, ale ona nie ustapila.
— Idz — powiedziala. A nawet podniosla glos. — Idz!
Odszedl wiec, zawstydzony wlasna ulga. Te noc przespal spokojnie: pelne piec godzin do samego switu. Spal dobrze po raz pierwszy od miesiecy, moze lat… I wstal rano zzerany wyrzutami sumienia, poniewaz opuscil swoja zone.
Po pewnym czasie przyzwyczail sie do spania samotnie. Zone odwiedzal czesto, rankami i wieczorami. Razem jedli posilki: Cavil na krzesle, z talerzem na malym stoliku obok lozka, Dolores na lezaco. Jej dlonie spoczywaly na koldrze nieruchomo jak martwe kraby, a czarna kobieta ostroznie podawala jej jedzenie lyzeczka prosto do ust.
Nawet sypiajac w innym pokoju, Cavil nie uwolnil sie od cierpien. Nie bedzie mial dzieci: synow, ktorych moglby wychowac na dziedzicow plantacji, ani corek, ktorym wyprawilby wspaniale wesela. Sala balowa na dole… Kiedy pierwszy raz wprowadzil Dolores do pieknego domu, ktory dla niej zbudowal, powiedzial:
— Nasze corki spotkaja swych ukochanych w tej sali. Tu pierwszy raz zetkna sie ich dlonie, jak nasze sie zetknely w domu twojego ojca.
Teraz Dolores nie ogladala tej sali. Schodzila na dol tylko w niedziele, zeby pojechac do kosciola. I po zakupie nowych niewolnikow, zeby dopilnowac ich chrztu.
Wszyscy patrzyli na nich wtedy i podziwiali oboje za odwage i wiernosc w obliczu przeciwienstw losu. Ale podziw sasiadow niewielkim byl pocieszeniem, gdy Cavil spogladal na ruiny swych marzen. Wszystko, o co sie modlil… Zupelnie jakby Pan spisal liste jego prosb, po czym na marginesie kazdej linii wypisal „nie, nie, nie”.
Rozczarowania moglyby zniechecic kogos slabszej wiary. Ale Cavil Planter byl czlowiekiem poboznym, czlowiekiem prawym. Kiedy tylko przez glowe przemknela mu mysl, ze Bog zle go traktuje, zatrzymywal sie natychmiast, wyjmowal z kieszeni maly psalterz i glosnym szeptem czytal slowa medrca.
Panie, do Ciebie sie uciekam; Sklon ku mnie ucho Badz dla mnie skala mocna.
Koncentrowal sie. Zwatpienie i zal znikaly szybko. Pan nie opuszczal Cavila Plantera nawet w nieszczesciach.
Az do owego ranka, gdy czytajac Genesis, Cavil trafil na dwa pierwsze wersy rozdzialu 16.
Saraj, zona Abrama, nie urodzila mu jednak potomka. Miala zas niewolnice Egipcjanke, imieniem Hagar. Rzekla wiec Saraj do Abrama: „Poniewaz Pan zamknal mi lono, abym nie rodzila, zbliz sie do mojej niewolnicy; moze z niej bede miala dzieci”.
Wtedy wlasnie przyszla mu do glowy pewna mysl. Abram byl czlowiekiem poboznym, i ja tez taki jestem. Zona Abrama nie rodzila mu dzieci, i moja tez nie ma nadziei. W ich domu byla niewolnica z Afryki i w moim sa takie kobiety. Dlaczego nie mialbym postapic jak Abram i nie splodzic dziecka z jedna z nich?
I ledwie o tym pomyslal, wstrzasnal sie ze zgrozy. Slyszal plotki o Bialych: Hiszpanach, Francuzach, Portugalczykach na porosnietych dzungla wyspach, ktorzy otwarcie zyja z czarnymi kobietami. Zaprawde, byli najnizsi ze wszystkich stworzen, podobni do tych, co grzesza ze zwierzetami. A zreszta, jak dziecko czarnej kobiety mogloby zostac jego nastepca? Mieszancowi latwiej by przyszlo latac, niz odziedziczyc plantacje w Appalachee. Cavil po prostu przestal o tym myslec.
Ale kiedy zasiadl z zona do sniadania, mysl powrocila. Zdal sobie sprawe, ze obserwuje czarna niewolnice, ktora karmila Dolores. Tak jak Hagar, i ta kobieta byla przeciez Egipcjanka. Zauwazyl, jak gietko skreca cialo, przenoszac lyzke z talerza do ust zony. A kiedy sie pochyla, zeby przytknac kubek do ust chorej, jej piersi opadaja i napinaja bluzke. Delikatne palce ocieraja z warg Dolores krople napoju i okruchy. Wyobrazil sobie, ze to jego te palce dotykaja i zadrzal — lekko, a jednak mial wrazenie, ze nastapilo trzesienie ziemi.
Niemal bez slowa wybiegl z pokoju. Przed domem scisnal w dloniach psalterz.
Obmyj mnie zupelnie z mojej winy i oczysc mnie z grzechu mojego!
…Uznaje bowiem moja nieprawosc, a grzech moj jest zawsze przede mna.
Ale zanim jeszcze wypowiedzial te slowa do konca, podniosl glowe i zobaczyl robotnice, ktore myly sie w korycie. Byla wsrod nich mloda dziewczyna, kupiona ledwie pare dni temu. Niewysoka, ale dal za nia szescset dolarow, bo prawdopodobnie nadawala sie do rozrodu. Swiezo zeszla ze statku i nie nauczyla sie jeszcze chrzescijanskiej skromnosci. Stala tam naga jak waz i, pochylona nad korytem, oblewala woda glowe i szyje.
Cavil znieruchomial, zapatrzony. To, co w sypialni zony bylo ledwie przelotna mysla o grzechu, teraz zmienilo sie w trans pozadania. Nigdy jeszcze nie widzial czegos tak pelnego gracji, jak te ocierajace sie o siebie niebieskoczarne uda, tak pociagajacego, jak jej drzenie, gdy woda splywala po skorze.
Czy to byla odpowiedz na jego goracy psalm? Czy Pan mowil mu w ten sposob, ze w istocie jest z nim wlasnie tak jak z Abramem?
Ale rownie dobrze mogly to byc czary. Kto wie, co potrafia ci Czarni prosto z Afryki? Wie, ze sie jej przygladam, i kusi mnie. To naprawde dzieci Szatana, skoro budza we mnie takie grzeszne mysli.
Oderwal spojrzenie od nowej dziewczyny i zaglebil sie w Pismie. Tyle ze strony jakos sie przewrocily — a moze to on sam je przewrocil? Zobaczyl wersy Piesni Salomona.
Piersi twe jak dwoje kozlat, blizniat gazeli, co pasa sie posrod lilii.
— Wspomoz mnie, Boze — wyszeptal. — Zdejmij ze mnie ten czar.
Codziennie powtarzal te sama modlitwe, a jednak codziennie sie przekonywal, ze z pozadaniem spoglada na swoje niewolnice. A zwlaszcza na niedawno kupiona dziewczyne. Dlaczego Bog nie chce go wysluchac? Czyz nie jest czlowiekiem prawym? Czyz nie jest dobry dla zony? Czyz nie sklada dziesieciny, nie daje na tace? Czyz nie traktuje dobrze swoich niewolnikow i koni? Dlaczego Pan Bog w Niebiosach nie chroni go przed tym czarnym zakleciem?
A jednak nawet slowa modlitwy ukladaly sie w grzeszne obrazy. Panie, wybacz mi, ze wyobrazam sobie, jak ta nowa niewolnica staje w drzwiach mojej sypialni placzac, wychlostana przez nadzorce. Wybacz, ze widze, jak ukladam ja w moim wlasnym lozu, jak unosze jej sukienke, by posmarowac rany mascia tak silna, ze slady na jej udach i posladkach znikaja w oczach, jak ona smieje sie, porusza wolno w poscieli, spoglada na mnie przez ramie, odwraca sie z usmiechem, wyciaga do mnie reke i… Panie, wybacz mi, zbaw mnie!
I kiedy tak sie dzialo, nie mogl zrozumiec, dlaczego takie mysli przychodza do niego w czasie modlitwy. Moze jestem pobozny jak Abram; moze to Pan zsyla na mnie te zadze. Czy pierwszy raz nie pomyslalem o tym, kiedy czytalem Pismo? Pan moze czynic cuda… A gdybym wszedl w te nowa dziewczyne, ona poczela, a Pan