— Oczywiscie — i powiedzialem cos sam do siebie, a Bennie zapytal:

— Co mowisz?

— Przepraszam cie, Bernardo. To bylo takie powiedzenie w moim ojczystym jezyku. Mozna je mniej wiecej przetlumaczyc: Tam dom moj, gdzie serce moje.

— A jaki to byl jezyk?

— Tagalog. Moj rodzinny jezyk.

— A nie mowia po angielsku tam, skad pochodzisz?

— Mowia, naturalnie. W urzedach, w szkolach i tak dalej. Tylko w domach mowimy starym jezykiem. Tradycja. Rozumiesz.

— Tak. Rozumiem. Ale gdzie ty…

Z megafonow rozlegla sie melodia Meadowland. Bennie wyszczerzyl zeby w usmiechu.

— Lece na randke ze swoim statkiem! Uwazaj na siebie, bracie! Do zobaczenia!

— Miej sie na bacznosci przed Pluskwo-Pajeczakami! — Odwrocilem sie i czytalem dalej nazwy statkow…

I wtedy rozlegl sie najslodszy w swiecie glos: …na slawe imienia, na slawe mienia Rodgera Younga!

Chwycilem swoj worek i pognalem. Tam dom twoj, gdzie serce twoje.

Spieszylem do domu.

Rozdzial czternasty

Czyz jestem strozem brata mego?

— Genesis, IV: 9

Jak sie wam wydaje? Gdyby jakis czlowiek mial sto owiec, a jedna z nich zablakalaby sie, czyz nie zostawi dziewiecdziesieciu dziewieciu i nie pojdzie w gory i nie bedzie szukal tej, ktora sie zablakala?

— Mateusz, XVIII: 12

W imie Boga, Zbawcy Milosiernego… ten, kto ocali zycie jednemu, to jakby ocalil zycie wszystkim ludziom.

— Koran, sura V, 32

— Juz czas. — Moj najmlodszy oficer, kadet-podporucznik stal pod drzwiami. Byl okropnie mlody i zupelnie niedoswiadczony.

— Dobrze, Jimmie. — Bylem juz w pancerzu. Poszlismy na tyl statku do kanalu odpalajacego. Idac, mowilem: — Pamietaj, Jimmie. Trzymaj sie mnie, ale nie wchodz mi w droge i nie oszczedzaj amunicji. Gdybym przypadkiem wysiadl, ty jestes szefem, ale jak bedziesz madry, to dasz sierzantowi wolna reke.

— Tak jest.

Gdy przyszlismy, sierzant wydal komende: — Bacznosc! — i zasalutowal. Ja rowniez i powiedzialem: — Spocznij!

Przeszedlem potem przed frontem pierwszego pododdzialu, a Jimmie zrobil przeglad drugiego. Potem i ja skontrolowalem drugi pododdzial, sprawdzajac wszystkie szczegoly. U kazdego. Nic nie znalazlem. Nigdy to sie nie zdarza, bo sierzant jest bardzo skrupulatny. Ale to dobrze wplywa na ludzi, jesli ich stary sam wszystkiego doglada, poza tym — to moj obowiazek.

Stanalem przed oddzialem.

— Nastepne polowanie na Pluskwo-Pajeczaki, chlopcy. Jak wiecie, to bedzie troche inne. Poniewaz trzymaja naszych jencow, nie mozemy zrzucic bomby nowa na Klendathu. Wyladujemy wiec sami, opanujemy teren i utrzymamy go. Rakiety nie przybeda, by nas ewakuowac, dostarcza nam tylko amunicje i racje zywnosciowe. Jesli dostaniecie sie do niewoli — nie zalamywac sie. Cala jednostka stoi za wami, jest za wami cala Federacja, wyzwolimy was. Chlopcy ze Swamp Fox i Montgomery tez na to licza. Ci, ktorzy przezyli, czekaja, wiedzac, ze sie zjawimy. I nie zawioda sie — wyzwolimy ich.

Przyjrzalem im sie uwaznie.

— Nie zapominajcie, ze pomoc moze nadejsc zewszad, statki kraza wokol i nad nami. My musimy tylko wypelniac swoje zadanie.

Jeszcze jedno — dodalem. — Otrzymalem list od kapitana Jelala. Donosi, ze jego nowe nogi sprawuja sie doskonale. Prosil rowniez, aby powiedziec wam, ze o was pamieta… ze oczekuje, iz okryjecie sie slawa. Ja takze tego oczekuje. Piec minut dla Padre.

I znowu zaczelo mna trzasc. Poczulem ulge, gdy moglem znow wydac komende: — Bacznosc! — I potem: — Sekcja… prawa burta i lewa burta… gotowi do zrzutu!

Czulem sie jeszcze wzglednie dobrze, gdy sprawdzalem, jak obsadzaja kapsuly po jednej stronie, a Jimmie i sierzant sprawdzali po drugiej.

Potem zamknelismy Jimmiego w centralnej kapsule.

Jednak gdy tylko jego twarz zniknela, znow mnie chwycilo.

Sierzant polozyl reke na moim oslonietym pancerzem ramieniu.

— To tak jak na cwiczeniach, synu.

— Wiem, ojcze. — I natychmiast przestalem sie trzasc. — To tylko to czekanie.

— Rozumiem. Cztery minuty. Juz zapisac?

— Zaraz, ojcze. — Uscisnalem go pospiesznie.

Zaloga zapieczetowala nas. Drgawki jakos nie wrocily. Moglem zameldowac: — Sterownia! Bycze Karki Rico… gotowi do katapultowania!

— Trzydziesci jeden sekund, poruczniku. — I jeszcze dorzucila: — Powodzenia, chlopcy. Tym razem sie uda!

— Tak jest, pani komandor.

— Cos wam zagram, poki czekacie — i wlaczyla: Na wieczna chwale piechoty…

Вы читаете Kawaleria kosmosu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату