Na prawo od monitora masz okienko. Taki prostokat w scianie. Jak otworzysz, zobaczysz tace.
Ariadna
Dzieki, juz znalazlam.
Romeo-y-Cohiba
To co mamy przekrecic? Organizm mowil…
Ariadna
Organizm robil nas w konia, Romeo. Sory.
Nutscracker
Spokojnie, na razie cos zjedzmy. Smacznego.
IsoldA
Wrocilam. Jestescie?
Romeo-y-Cohiba
Jestem. Wszystko w porzadku? Nic ci sie nie stalo?
IsoldA
W porzadku.
Romeo-y-Cohiba
Martwilem sie o ciebie.
IsoldA
Przeciez wyszlam tylko na chwilke. Gdzie reszta?
Romeo-y-Cohiba
Jedza. Jestesmy sami.
IsoldA
A ty co masz za drzwiami?
Romeo-y-Cohiba
Labirynt z rowniutko przycietego zywoplotu, wyzszego ode mnie. Na ziemi wydeptana sciezka.
IsoldA
Za moimi jest park. Na wprost aleja, po bokach krzaki, a nad nimi gdzieniegdzie wierzcholki drzew.
Romeo-y-Cohiba
Ja mam raczej cos w rodzaju korytarza miedzy krzakami, na aleje to nie wyglada. Masa zakretow, nic nie widac, same liscie. Jakby ktos wystrzygl kombajnem waskie przejscie w zaroslach.
IsoldA
A jaki kolor ma ziemia?
Romeo-y-Cohiba
Bezowy.
IsoldA
U mnie tez! Musimy byc niedaleko siebie!
Romeo-y-Cohiba
Co jeszcze widzialas?
IsoldA
Nie zapuszczalam sie daleko, tam jest mnostwo alej, i ciagle rozwidlaja sie i zakrecaja. Wcale sie nie balam. Wrecz odwrotnie, bardzo sympatycznie to wszystko wyglada. Labirynt jest dosc skomplikowany, ale nie da sie w nim zabladzic.
Romeo-y-Cohiba
Dlaczego?
IsoldA
Dlatego, ze na kazdym rozwidleniu wisi mapa. A na mapie kolko: Jestes tutaj.
Romeo-y-Cohiba
Dobrze pomyslane. A nie widzialas kolka: Tutaj jest Minotaur?
IsoldA
Nie.
Romeo-y-Cohiba
Zartowalem. Spotkalas kogos?
IsoldA
Nie. Ale pare razy wydawalo mi sie, ze ktos jest za zakretem.
Romeo-y-Cohiba
Widzialas cos podobnego do tego, o czym opowiadala Ariadna?
IsoldA
Tak, wlasciwie tak. Chociaz niezupelnie. Raz wypatrzylam nad krzakami jakies dachy, ale daleko. Poza tym widzialam fontanny z roznymi rzezbami.
Romeo-y-Cohiba
Jak ta, o ktorej mowila Ariadna?
IsoldA
Nie wiem. Minelam kilka rozwidlen i na kazdym byla taka mala… jakby to… no, mala oaza. Drzewa i fontanna za spizowymi zwierzetami. Najpierw zajac i zolw. Siedzialy naprzeciwko siebie z glowami zadartymi do nieba. Mialy otwarte pyski i z pyskow tryskaly w gore cienkie, dlugie strumienie. Szczerze mowiac, troche to glupio wygladalo, jakby pluly w sufit, tylko za slabo, i w rezultacie wszystko z powrotem lalo im sie na lby. Na innym rozgalezieniu byla fontanna z lisem i krukiem. Kruk siedzial wysoko na drzewie, taki wypasiony, prawie jak orzel. Biegla do niego zamaskowana galeziami rura. Lis przysiadl na tylnych lapach i jakby staral sie dosiegnac tego kruka strumieniem tryskajacym mu z gardla, ale byl za nisko. A kruk mial zadarte skrzydla i otwarty dziob, i z dzioba tez lala sie woda, jakby rzygal na lisa.