postacie. Ostatni delikwent z trudem lapiac rownowage, przemierzyl trawnik i gruchnal Sliwie pod nogi. Ten podniosl go zyczliwie.
– Oho, magister Markiewicz, witam witam. Alez pana przyspieszyli!
– Z chamami prozna mowa. Jak papugi powtarzaja slogany za Wielkim Elektrykiem i zaden argument do nich nie dociera. Stosuja przemoc fizyczna, panowie swiadkami.
– Mala probka rzadow autorytarnych – skomentowal Rak – kto osmiela sie miec wlasne zdanie, tego za morde i won. Piesc zamiast argumentow.
– Pozwole sobie zauwazyc – rzekl Piotr – iz forsowany dzis przez pewne sily model pozorowanej demokracji zostal j opisany okolo roku czterechsetnego przed nasza era przez? greckiego skrybe, Arystofanesa, w komedii „Rycerze'. Dwadziescia cztery wieki temu! Owczesnym samozwancom, podajacym sie za emanacje ludu, poeta nie szczedzi dosadnych okreslen. Jaki jest ow „demos'?
On wszystko widzi. Jedna stoi noga
w Pylos, a druga na ludowym wiecu.
A w taki sposob rozkraczywszy lapy
kuper rodzony dzierzy nad Zametnia,
rece w Wydzierni, a mysl w Zlodziejgrodzie.
Pod koniec utworu Arystofanesowi, ktory zapewne wnikliwie' obserwowal szalbierstwa owczesnego rezimu, wyrywa sie krzyk rozpaczy: O niecna i plugawa gebo, odeta od krzyku! Jak dlugi i szeroki swiat jest caly, wszystkie wiece, procesy, celnie, trybunaly, bezwstydu twego pelne!
– Nihil novi sub sole – stwierdzil filozoficznie Hiacynt. – Starozytnym pisarzom nie mozna odmowic bystrosci umyslu i odwagi cywilnej. Dobry wzor dla tych polskich autorow, ktorzy swoje utwory dlawia wazelina i kadzidlem.
Sliwa przedstawil krotko magistra Markiewicza. Pierwszy przewodniczacy „Solidarnosci' w Pewnusi, wykolegowany bezceremonialnie przez Maciaruka przed dziesieciu laty. Podczas stanu wojennego nie udzielal sie w zadnym zwiazku! zawodowym. Gdy powstala Unia Demokratyczna, wstapil…
– A dzisiaj wystepuje, co oznajmiam wszem wobec. Zycie polityczne zaczyna przypominac remize strazacka podczas wiejskiej zabawy: wszyscy niby tancza, a kazdy zastanawia sie, kto komu przyleje, Najchetniej zglosilbym akces do jakiejs partii bezpartyjnej.
– Wlasnie mamy zamiar utworzyc taki dziwolag – powiedzial Artysta – zapraszamy. Ci prawicowi centrysci mimowoli przyspieszyli pana we wlasciwe miejsce.
– Kpicie ze mnie?
– Przyzwyczaisz sie, Markiewicz – perswadowal Sliwa otrzepujac garnitur poszkodowanego – miedzy nami jak w operetce: polzartem, polserio. Dla sztywniakow i nawiedzonych wstep wzbroniony.
W wejsciu do zajazdu przepychanka – grubas wlasciciel usilowal wyegzekwowac naleznosc, lecz goscie odtracili go bezceremonialnie; nie mial szans, szesciu na jednego. Wolal bezradnie:
– Kto zaplaci za polamane krzesla! Za wybita szybe! Potluczone szklanki!
– Mazowiecki! – odkrzykneli wesolo i sprezystym krokiem odmaszerowali w szyku dwojkowym.
Piwosze mogli wreszcie wejsc do lokalu. Kleopatra sprzatala rozbite szklo, a maz miotal lacina i brzuszyskiem po wszystkich katach.
– Gdzie sie legna takie skurwiele? Kasta wlascicieli Polski, psiakrew. Jeden z drugim gnojek nie potrafi trzech zdan poprawnie sklecic, a rwie sie do rzadzenia. Zadnego szacunku dla ludzi, zeby ich jasna cholera!
Ledwo zdazyli sie rozmiescic przy stolikach – malarz przegladal notatki szykujac sie do zagajenia, inni rozlewali z namaszczeniem piwo – a tu pod oknami rozlegla sie Wolga Wolga, mat'radnaja, Wolga ruskaja rieka i wtoczylo sie do srodka dwoch zalanych w trupa osobnikow: ogrodnik Swiderski i jego krewniak, hodowca drobiu. Drobiarz czkal regularnie i glosno, a Swiderskiemu japa sie nie zamykala:
– Piwo dla wszystkich. Ja funduje! Ale biznes… Ludzie, cud, powiadam, cud nagly a niespodziewany! – zachwial sie niebezpiecznie, bufet uchronil go przed upadkiem. -Sprzedalem wszystkie roze. Piec tysiecy sztuk! Sprzedalem tone… przejrzalych pomidorow! A ten… a ten facet opchnal… przeterminowane jaja. Sto skrzynek! Szefuniu, dwa glebsze. Za ten biznes. Za arcybiskupa. Niech przyjezdza czesciej.
Dostrzegl zakonnika i pozeglowal ku niemu. Z pewnym trudem trafil dlonia do kieszeni i wyjal dwa pliki banknotow; sienkiewicze schowal na powrot, a moniuszki polozyl przed mnichem.
– Dla sierotek na banany!
Wychylili swoja wyborowa i podtrzymujac sie nawzajem opuscili towarzystwo, choc nie od razu udalo sie im wycelowac w drzwi. Na dworze znow rozlala sie Wolga szeroko.
– Zaczynam podejrzewac – odezwal sie Hiacynt chowajac pieniadze – ze diabel z nas drwi. Jego eminencja musial wystawic dostojna osobe na kanonade przejrzalych pomidorow i przeterminowanych jaj, abym ja mogl moim dzieciakom pokazac, jak wygladaja banany. Jesli juz zawadzilismy o zlego ducha, to chce powiedziec panu Benjaminowi, ze bylem na koncercie. Owszem, ma pan talent, zespol tez jest znakomity. Tylko po co brnac w groteskowe sataniczne songi?
– Taka moda.
– To wy tworzycie mode.
– Niech socjolodzy szukaja odpowiedzi na pytanie, dlaczego moje pokolenie, za komuny, pasjonowalo sie musicalem Jezus Chrystus super star, a te szczeniaki dzis kreca sie wciaz wokol szatana? Kosciol tropi czerwonego luda, by na niego zwalic wine, lecz to wlasnie duszpasterze winni posypac glowy popiolem. Zatruli pacjenta lekarstwami.
– Popieram – wtracil Piotr – belferskie slowo honoru, ze Ben trafil w sedno.
– Nie pomniejszam winy Kosciola, lecz szolbiznes w piekielnej deprawacji tez ma pokazny udzial.
– Dyskusja nie na temat – przecial Artysta. – Prosze o uwage. Zaczynamy inauguracyjna sesje Polskiej Partii Przyjaciol Piwa…
Tak oto owego obfitujacego w wydarzenia dnia powstala w Trzydebach sila, ktorej nikt poczatkowo nie traktowal powaznie. Wkrotce miala trzystu czlonkow, trzykrotnie wiecej niz pozostale partie razem wziete. Wygrala wybory w pieknym stylu, uzyskujac wszystkie mandaty do Rady Miejskiej. W pewnym stopniu do zwyciestwa przyczynily sie wystepy zespolu „Bolko', (rudy Ben okazal sie zdolnym agitatorem) a takze zawzieta propaganda aktywistek Towarzystwa Obrony Kobiet. Chociaz przeciwnicy tez nie proznowali; pracowici centrysci sprowadzili nawet jakas figure z centrali. Jegomosc powtarzal na wiecach ze jest madry madroscia trzydebian i domagal sie, by wladze ujeli w swoje rece, po czym kazal podnosic dlon tym, ktorzy popieraja jego wizje demokracji. Poniewaz owa wizja rysowala sie publicznosci malo wyraziscie, zawsze wzlatywaly w gore pracowite ramiona tych samych klakierow z pierwszego rzedu. Zapytywal jeszcze pro forma, kto jest przeciw – oczywiscie przeciwnicy ze strachu lub niesmialosci sie nie ujawniali, a on mogl stwierdzic z zadowoleniem bezgraniczne poparcie: wszyscy za. Dobre samopoczucie roslo w czlowieku jak na drozdzach, powinien opatentowac ten sposob badania opinii publicznej, jako znakomite wsparcie psychologiczne dla politykow, oderwanych od realiow spolecznych.
PPPP przeprowadzila niezbedne zmiany kadrowe – burmistrzem wybrano Adama Raka, Piotr Sliwa objal kierownic two szkoly, a magister Markiewicz zostal dyrektorem Pewnusi; nocniki z wizerunkami slawnych osobistosci zostaly tam wyparte przez nocne naczynia wielokrotnego uzytku, reklamujace rozne gatunki piwa, a odebrane trzem pazernym rodzinom udzialy wykupili na raty pracownicy.
Najbardziej zdumiewajace w tej historii jest to, ze przedwyborcze obietnice nowa wladza spelnila co do joty w ciagu miesiaca. Bylo ich zreszta niewiele: wprowadzenie calodziennej sprzedazy piwa we wszystkich sklepach; przydzial – na zasadach ulgowych -terenu pod ogrodki dzialkowe i budownictwo jednorodzinne; przywrocenie ulicy oddzielajacej kosciol od ple-banii jej dawnej nazwy, Ateusza Pokornego; ukonczenie kanalizacji. W tej ostatniej sprawie mial swoj udzial zakonnik Hiacynt – objechal kilka miejscowosci, w ktorych zakladano wczesniej instalacje burzowe i znalazl sporo porzuconych na laske losu rur o odpowiednim przekroju. Wyzebral od pewnej firmy ciezarowke i sciagnal zdobycz do Trzydebow. Mieszkancy w