czynie spolecznym zakopali brakujacy odcinek, kanalizacja ruszyla, koncowe produkty rozkladu materii porzucily grod, a miejska kasa nie wydala na ten cel nawet zlotowki.
Pewnego razu do pokoiku Hiacynta w sierocincu wtargnal ksiadz Pyrko – wzrok dziki, wlos zmierzwiony, portki cywilne, koszula w pepitke. Padl na kolana:
– Bracie, ratuj! Jestem apostata, porzucilem Kosciol. Jawnogrzesze z Pelagia! Jam zgubiony dla Boga i parafian…
– Nie przesadzajmy – powiedzial mnich – anis pierwszy, ani ostatni. Napisz do biskupa, ze wypowiadasz posade. Chuc czy milosc?
– Zyc bez niej nie potrafie. Opetal mnie diabel poludniowy.
– Wcale czeste sa w wieku dojrzalym nawroty zainteresowan seksualnych. A ona?
– Zakochana. Listy milosne slala bez przerwy. Przygarnela w swoim mieszkaniu. Co poczac?
– Urzadzilem w sierocincu kapliczke. Moge dac wam slub.
– Bez zgody Kosciola?
– Nie mieszajmy bezdusznych urzednikow Pana Boga do sakramentu malzenstwa. Slubujesz wobec Stworcy.
– Bracie, przywracasz mi zycie!
– Wstan z kleczek i zachowuj sie normalnie, jesli do szczetu nie zglupiales w koscielnym kieracie. Ustalmy date…
Jakoz pobrali sie, weselisko wyprawili huczne w Zajezdzie Pod Mieczem, a potem otwarli przy glownej ulicy pizzerie; cieszyla sie umiarkowanym powodzeniem i dochod tez przynosila raczej skromny. Szyld namalowal wlasnorecznie Artysta; obok napisu Pizzeria Poludniowy Diabel widnial frywolny szatanik, serwujacy glowne danie. Malarz dokonal rowniez korekty swego dziela w hollu szkoly – zamalowal czarta, a zamiast niego posadzil na taczance przy kulomiocie bolszewickiego komisarza w skorzanej kurtce. Miejmy nadzieje -pomyslal – ze Lucyfer nie wyszuka mi najgorszego miejsca w otchlani, bo zwolnilem jego wyslannika od przywileju ustrzelenia ksiedza Skorupki i zapedzilem do roznoszenia pizzy…
Zycie w Trzydebach normalizowalo sie, tylko kosciol pozostawal dlugo osierocony, poniewaz kuria nie mogla znalezc kandydata na proboszcza. Nic dziwnego, ktozby kwapil sie do parafii, gdzie nad plebania znecal sie czerwony kur i moce piekielne, a bezbozny lud nawet arcybiskupa osmielil sie obrzucic nieswiezymi produktami spozywczymi? Wysuwano wprawdzie sugestie, ze chwilowo moglby spelniac poslugi duchowne franciszkanin Hiacynt; lecz wzgledy doktrynalno-dyscyplinarne przemawialy przeciw osobie. Czym zreszta on sie nie przejmowal – chrzcil dzieci, odprowadzal umierajacych na ostatnia droge, udzielal slubow i celebrowal w swiatyni zbiorowe modly. No i chwala Bogu.
1991