zebym mial dzieci, bo one tez beda mialy dar przewidywania przyszlosci.

Flanders przytaknal.

— Teraz sie rozumiemy.

— Tak. Z pewnoscia — zgodzil sie Vickers. — Przede wszystkim chcecie, zebym powstrzymal Crawforda. Rzeklbym nawet, ze skladacie mi zamowienie. A co, jesli podam wam moja cene?

— Juz ja mamy — usmiechnal sie Flanders. — I to bardzo atrakcyjna. Mysle, ze powinno cie to zainteresowac.

— Zobaczymy.

— Pytales o Kathleen Preston. Pytales, czy rzeczywiscie istniala taka osoba. Otoz moge ci powiedziec, ze istniala. A swoja droga ile miales lat, kiedy sie poznaliscie?

— Osiemnascie.

Flanders usmiechnal sie z rozrzewnieniem.

— Coz za rozkoszny wiek — spojrzal na Vickersa. — Prawda?

— Tak mi sie wtedy wydawalo.

— Kochales sie w niej — rzekl Flanders.

— Kochalem sie.

— A ona w tobie.

— Tak mi sie wydaje — odparl Vickers. — Nie wiem tego na pewno. Ale mysle, ze tak.

— Moge cie zapewnic, ze ona kochala sie w tobie.

— Mozesz mi powiedziec, gdzie teraz jest?

— Nie — odparl Flanders. — Nie moge.

— Ale…

— Kiedy zakonczysz swoje zadanie, znowu wrocisz do czasow, kiedy miales osiemnascie lat.

— I to jest ta cena? — spytal Vickers. — Tyle mi zaplacicie. Oddacie mi moje cialo i cofniecie do wieku osiemnastu lat.

— Czyz nie jest to godziwa zaplata?

— Tak. Chyba tak — zgodzil sie Vickers. — Ale czy ty tego nie rozumiesz, Flanders, ze marzenia osiemnastoletniego chlopaka juz znikly? Zostaly zabite w czterdziestoletnim ciele androida. Nie chodzi o fizyczne przeniesienie do wieku osiemnastu lat. Wazniejsze jest, ile lat jeszcze przede mna, co sie w ich czasie wydarzy, nieokielznane, nieziszczalne marzenia o tych latach i milosc, ktora kroczy obok ciebie bedac zrodlem zycia.

— Osiemnascie lat — powtorzyl Flanders. — To nasza cena. Osiemnascie lat, szansa na niesmiertelnosc i siedemnastoletnia Kathleen Preston.

— Kathleen?

Flanders skinal glowa.

— Czyli wszystko po staremu — rozmarzyl sie Vickers. Ale to juz nie bedzie to samo, Flanders. Cos sie zmienilo. Cos wymknelo sie spod kontroli.

— Wszystko po staremu — powtorzyl z uporem Horton Flanders. — Jakby te wszystkie lata nigdy nie istnialy.

38

A wiec byl jednak mutantem w ciele androida, a kiedy powstrzyma Crawforda, bedzie osiemnastoletnim mutantem zakochanym w siedemnastoletniej mutantce i zanim umra, byc moze beda mieli szanse ujrzenia na wlasne oczy, jak sluchacze doprowadza do odkrycia niesmiertelnosci. A jesli tak sie stanie, to on i Kathleen beda juz zawsze chodzic po zaczarowanych dolinach, beda miec dzieci — mutanty ze wspaniale rozwinietym przeczuciem, a wszyscy ludzie wiesc beda zycie, ktorego mogliby im pozazdroscic wszyscy dawni, poganscy bogowie.

Zrzucil z siebie koldre, wstal z lozka i podszedl do okna. Popatrzyl na oswietlona swiatlem ksiezyca zaczarowana doline, po ktorej spacerowal tamtego dnia, dawno temu.

Przed ponad dwadziescia lat marzyl o powrocie do tamtych czasow, a teraz, kiedy sen mogl wreszcie sie ziscic, stwierdzil, ze czas, ktory uplynal, zbyt wyraznie wyryl na nim swe pietno, i tak naprawde nie moze juz powrocic do owego dnia w 1966 roku, tak jak czlowiek nie moze wejsc dwa razy do tej samej rzeki.

Nie da sie wymazac z pamieci lat istnienia, nie mozna odsunac ich w kat i zostawic. Mogloby udac sie zapomniec o nich na jakis czas, ale predzej czy pozniej nadeszlaby chwila, kiedy wszystkie te lata znow doszlyby do glosu.

I to jest caly problem. Nie da sie zapomniec przeszlosci. Drzwi otworzyly sie, a Vickers sie odwrocil.

W drzwiach stal Hezekiah. Na jego metalowo-plastikowym pancerzu igralo swiatlo ksiezyca.

— Nie moze pan spac? — zainteresowal sie Hezekiah. Moze moglbym cos dla pana zrobic? Moze chce pan cos na sen albo…

— Mozesz cos dla mnie zrobic — stwierdzil Vickers. Chcialbym obejrzec pewne akta.

— Akta, sir?

— Tak, akta. Akta mojej rodziny. Musicie je przeciez gdzies tutaj miec.

— W archiwach, sir. Zaraz je przyniose. Prosze chwilke poczekac.

— I akta rodziny Prestonow — dodal Vickers.

— Tak, sir — zgodzil sie Hezekiah. — Zaraz wracam. Vickers wlaczyl lampke nocna i usiadl na brzegu lozka. Teraz wiedzial juz co robic.

Zaczarowana dolina byla pusta. Swiatlo ksiezyca padajace na biale kolumny bylo jak wspomnienie bez zycia i koloru. Zapach roz, jaki pozostal po dawno zapomnianym czerwcowym wieczorze, zostal rozwiany przez zeszloroczny wiatr.

Ann, powiedzial do siebie w myslach, zbyt dlugo sie oszukiwalem.

— I co teraz, Ann? — spytal polglosem. — Przekomarzalismy sie i klocilismy, a nasze przekomarzanie i klotnie mialy tylko za zadanie ukryc nasza milosc. Zreszta gdyby nie ja i moje sny o dolinie, od dawna juz wiedzielibysmy, co do siebie czujemy.

Zabrali nam obojgu, rozmyslal, prawo do kierowania wlasnym zyciem w sposob, jaki nam odpowiada. Zrobili z nas niby-mezczyzne i niby-kobiete, uchodzacych za mezczyzne i kobiete. Przechadzamy sie uliczkami naszego zycia jak cienie rzucane na sciane. A teraz zabiora nam jeszcze prawo do godnej smierci i swiadomosc, ze osiagnelismy nasz zyciowy cel. Sprawili, ze cale nasze zycie jest klamstwem, a ja jestem androidem, napedzanym sila zyciowa czlowieka, ktorym nie jestem, a tobie podarowano zycie, ktore do ciebie nie nalezy.

— Do diabla z nimi — zdenerwowal sie. — Do diabla z tym calym podwojnym zyciem.

Dostanie sie z powrotem za Ziemie, odnajdzie Ann Carter i powie jej, ze ja kocha. Nie tak, jak sie kocha wspomnienia o swietle ksiezyca i rozach, ale tak, jak mezczyzna kocha kobiete, kiedy mina juz mlodziencze uniesienia. On bedzie dalej pisac swoje ksiazki, a ona prowadzic wydawnictwo i wkrotce zapomna o calej tej historii z mutantami.

Sluchal cichych szmerow domu zatopionego we snie, szmerow, ktorych nie zauwazalo sie za dnia, wypelnionego ludzka (i nie tylko) krzatanina. Pomyslal, ze gdyby sie dobrze wsluchal i poznal jezyk domu, to ten moglby mu opowiedziec wiele ciekawych historii. Moglby powiedziec, o czym czlowiek mysli i co robi, kiedy jest samotny.

Dom nie opowiedzialby mu pewne tego, co chcialby najbardziej wiedziec, ani calej prawdy, ktora mial nadzieje pewnego dnia odkryc, ale zdradzilby mu, kim byl i opowiedzial o starym, poczciwym farmerze i jego zonie — rodzicach Vickersa.

Otworzyly sie drzwi. Do pokoju wszedl Hezekiah z tekturowa teczka pod pacha. Przekazal teczke Vickersowi i stanal obok, czekajac.

Vickers otworzyl teczke trzesacymi sie dlonmi i odczytal napis na kartce: „Vickers, Jay. ur. 5 VIII 1947, t.z. 20 VI 1966, z.p., z.c., p.w., m.u.” Przyjrzal sie dokladniej napisowi, ale nic z niego nie zrozumial.

— Hezekiah.

— Tak, sir.

— Co to wszystko znaczy?

Вы читаете Pierscien wokol Slonca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату