zaproponuje stolek barowy? — Wskazal gestem barek.
Spojrzalem na Debore, ktora wzruszyla ramionami.
— Postoimy — zdecydowala. — To zajmie tylko minute.
— W porzadku. — Wilkins zalozyl rece na piersi i usmiechnal sie do Debory. — Coz jest takie wazne, ze przyslali kogos takiego jak pani w okropna pogode?
Debora zaczerwienila sie lekko, nie wiem, z irytacji czy z innego powodu.
— Od jak dawna sypia pan z Tammy Connor? — spytala.
Wyraz zadowolenia zniknal z twarzy Wilkinsa i na chwile zastapila go bardzo nieprzyjemna mina.
— Gdzie to slyszeliscie?
Widzialem, ze Debora probuje go leciutenko wytracic z rownowagi, a poniewaz jest to jedna z moich specjalnosci, dorzucilem swoje trzy grosze.
— Czy bedzie pan musial sprzedac ten dom, jesli nie dadza panu stalego etatu? — spytalem.
Spojrzenie, jakie mi poslal, nie wyrazalo nic milego. No i utrzymal jezyk za zebami.
— Powinienem byl sie domyslic — powiedzial. — Czyli to wam zeznal Halpern? Ze winny jest Wilkins?
— To znaczy, ze nie mial pan romansu z Tammy Connor? — spytala Debora.
Wilkins ponownie na nia spojrzal i z widocznym wysilkiem odtworzyl swoj swobodny usmiech. Pokrecil glowa.
— Prosze wybaczyc. Nie moge przyzwyczaic sie do pani w roli zlego policjanta. Pewnie ta technika niezle sie sprawdza, kiedy wy dwoje ja stosujecie, hm?
— Jak dotad, nie — odparlem. — Nie odpowiedzial pan na zadne pytanie.
Skinal glowa.
— No dobrze. A czy Halpern przyznal sie wam, ze wlamal sie do mojego gabinetu? Znalazlem go pod moim biurkiem. Bog raczy wiedziec, co tam robil.
— Jak pan sadzi, dlaczego sie wlamal? — pociagnela temat Debora.
Wilkins wzruszyl ramionami.
— Twierdzil, ze poprzerabialem jego referat i ze to sabotaz.
— A zrobil to pan?
Popatrzyl na nia, potem, przez krotka nieprzyjemna chwile, na mnie, i znow przeniosl wzrok na Debore.
— Prosze pani — powiedzial — naprawde staram sie panstwu pomoc. Ale stawiacie mi tyle roznych zarzutow, ze nie bardzo wiem, na ktory odpowiedziec.
— Czy to dlatego nie odpowiedzial pan na zaden? — spytalem.
Wilkins zignorowal mnie.
— Jesli powiecie mi, co ma referat Halperna do Tammy Connor, chetnie wam pomoge na tyle, na ile bede mogl. W przeciwnym razie przykro mi, ale musze juz isc.
Debora spojrzala na mnie, nie wiedzialem, czy w poszukiwaniu rady, czy dlatego, ze znudzilo jej sie patrzec na Wilkinsa, wiec wzruszylem ramionami najlepiej, jak potrafie, a ona skierowala wzrok z powrotem na niego.
— Tammy Connor nie zyje — powiadomila go.
— Ojej — powiedzial Wilkins. — Jak to sie stalo?
— Tak samo, jak w przypadku Ariel Goldman — odparla Deb.
— A pan znal je obie — dodalem usluznie.
— Przypuszczam, ze znalo je kilkadziesiat osob. Z Jerrym Halpernem wlacznie — zaznaczyl.
— Czy profesor Halpern zabil Tammy Connor, profesorze Wilkins? — spytala go Debora. — Bedac w areszcie sledczym?
Wzruszyl ramionami.
— Mowie tylko, ze tez znal dziewczyny.
— I tez romansowal z Tammy? — spytalem.
Wilkins usmiechnal sie zlosliwie.
— Nie sadze. Przynajmniej nie z Tammy.
— Co to znaczy, profesorze? — odezwala sie Debora.
Wilkins wzruszyl ramionami.
— Takie tam plotki. Gadanie dzieciakow. Niektorzy mowia, ze Halpern jest gejem.
— Mniejsza konkurencja dla pana — powiedzialem. — Na przyklad o Tammy Connor.
Wilkins spojrzal na mnie wilkiem i nie watpie, ze na drugim roku studiow bylbym oniesmielony.
— Zdecydujcie sie, czy zabilem moje studentki, czyje pieprzylem — wycedzil.
— Czemu niejedno i drugie?
— Byl pan na studiach? — spytal.
— A owszem — odparlem.
— To powinien pan wiedziec, ze zawsze znajdzie sie grupa, dziewczyn, ktore probuja uwodzic profesorow. Tammy miala skonczone osiemnascie lat, ja nie jestem zonaty.
— Czy to nie troche nieetyczne sypiac ze studentka?
— Byla studentka — warknal. — Zaczelismy sie spotykac po zakonczeniu zajec w poprzednim semestrze. Nie ma prawa zabraniajacego spotykac sie z byla studentka. Zwlaszcza jesli sama rzuca sie czlowiekowi na szyje.
— Trzeba ja jeszcze zlapac — dorzucilem.
— Poprzerabial pan referat profesora Halperna? — spytala Debora.
Wilkins spojrzal na nia i znow sie usmiechnal. Milo obserwowac kogos, kto potrafi zmieniac uczucia na zawolanie prawie tak dobrze jak ja.
— Pani detektyw, widzi pani, ze rysuje sie tu pewien schemat? Prosze mi wierzyc, Jerry Halpern to swietny facet, ale… nie calkiem zrownowazony? A teraz, poddany calej tej presji, po prostu uznal, ze spiskuje przeciwko niemu, sam jeden. — Wzruszyl ramionami. — Az tak dobry nie jestem — dodal z lekkim usmiechem. — Przynajmniej w spiskowaniu.
— Czyli uwaza pan, ze Halpern zabil Tammy Connor i pozostale ofiary? — podsumowala Debora.
— Nic takiego nie powiedzialem — odparl. — Ale to on jest psycholem. Nie ja. — Zrobil krok w strone drzwi i spojrzal na Debore.
— A teraz, jesli panstwo pozwola, naprawde musze juz isc.
Debora podala mu wizytowke.
— Dziekujemy, ze poswiecil nam pan czas. Jesli cos sie panu przypomni, prosze do mnie zadzwonic.
— Nie omieszkam. — Obdarzyl ja usmiechem z gatunku tych, ktore zakonczyly ere disco, i polozyl jej dlon na ramieniu. Deborze udalo sie nie wzdrygnac. — Przykro mi, ze musze panstwa wyrzucic na deszcz, ale…
Deb blyskawicznie, jak mi sie zdawalo, wysunela sie spod jego dloni i ruszyla do drzwi. Poszedlem za nia. Wilkins wygonil nas za brame, wsiadl do swojego wozu, wymanewrowal tylem na ulice i odjechal. Deb stala w deszczu i patrzyla za nim, czym, nie watpie, chciala go speszyc na tyle, zeby wyskoczyl z samochodu i wszystko wyspiewal, ale w taka pogode uznalem to za nadgorliwosc. Zaczekalem na nia w aucie.
Kiedy niebieski lexus zniknal, Debora wreszcie usiadla obok mnie.
— Ciarki mnie przechodza, kiedy patrze na skurwiela — powiedziala.
— Myslisz, ze to on zabil? — spytalem. Bylo to dla mnie dziwne uczucie, nie wiedziec i zastanawiac sie, czy ktos inny zdolal zajrzec pod maske drapiezcy.
Pokrecila glowa zirytowana. Woda poleciala z jej wlosow na mnie.
— Mysle, ze to oblesny typ. Co ty sadzisz?
— Ze pewnie masz racje — odparlem.
— Nie krepowal sie przyznac, ze mial romans z Tammy Connor. Po co wiec klamal, ze mial z nia zajecia w zeszlym semestrze?
— Taki odruch? — podsunalem. — Bo ma szanse na staly etat?
Zabebnila palcami w kierownice, po czym zdecydowanym ruchem wychylila sie do przodu i uruchomila samochod.
— Kaze go sledzic — zdecydowala.