Spiesze doniesc, ze jest Pan najstarszym naszym prenumeratorem. Figuruje Pan na naszej liscie od ponad osiemdziesieciu lat.

Zdaje sobie sprawe, ze nie powinienem wlasciwie tym sie interesowac, jednakze zastanawia mnie, czy to Pan osobiscie prenumeruje nasze pismo caly ten czas, czy tez, byc moze, ojciec Pana lub bliski krewny rozpoczal prenumerate, Pan zas jedynie ja przedluzal.

Moje zainteresowanie Panska osoba bedzie mi bez watpienia poczytane za bezpodstawna i niewybaczalna ciekawosc, ma Pan wiec pelne prawo ngnorowac moj list — nie bedzie w tym nic niewlasciwego. Jesli jednak zechce Pan laskawie udzielic odpowiedzi, przyjme ja z gleboka wdziecznoscia.

Na swoje usprawiedliwienie dodam, ze jako redaktor od dawna zwiazany z pismem, jestem dumny z faktu posiadania wiernego Czytelnika, ktory od ponad osiemdziesieciu lat uwaza nasze publikacje za godne uwagi Watpie, czy wiele wydawnictw moze poszczycic sie takim dowodem zainteresowania.

Prosze przyjac wyrazy najgleszego szacunku.

Z powazaniem I podpis.

Enoch odlozyl list.

„Znowu to samo — pomyslal. — Jeszcze jeden ciekawski, choc tym razem dyskretny i delikatny. Ale to zawsze nastepny ktos, kto zauwazyl; ktorego zafrapowalo to, ze jakis czlowiek prenumeruje czasopismo juz ponad osiemdziesiat lat. W miare uplywu czasu bedzie przybywac takich osob. Trzeba uwazac nie tylko na obserwatorow przyczajonych wokol stacji, lecz takze na potencjalnych ciekawskich. Czlowiek robi, co moze, by nie zwracac na siebie uwagi, a jednak sie nie ukryje. Predzej czy pozniej swiat go dopadnie, bedzie tloczyl sie u drzwi, pozerany ciekawoscia. Nie ma sensu ludzic sie, ze to jeszcze nie teraz. Swiat coraz bardziej otacza mnie. Dlaczego nie dadza mi spokoju? Gdybym tak mogl wyjasnic, jak wyglada sytuacja. Lecz nawet gdybym to zrobil, zawsze znajdzie sie ktos zbyt ciekawy.”

Materializator po drugiej stronie pomieszczenia zabuczal ostrzegawczo, wiec Enoch zaczal sie uwijac.

Przybyl podroznik z Thubana. Znajdowal sie w pojemniku — niewyrazna kropla materii; nad nim unosil sie jakis szescienny ksztalt.

„Bagaz? — pomyslal Enoch. — Przeciez nie powiadomiono mnie o zadnym bagazu.”

Ruszyl w strone pojemnika i doszlo go stukanie — przybysz mowil do niego.

— Podarunek dla ciebie — znaczyly dzwieki — martwa roslina.

Enoch wpatrywal sie w szescian plywajacy w pojemniku.

Przyjmij to — nadawal podroznik. — To dla ciebie.

Enoch niezdarnie wystukal palcami odpowiedz na szklanej scianie pojemnika: „Dziekuje ci, laskawco” — zastanawiajac sie przy tym, czy we wlasciwej formie zwrocil sie do owej kropli materii.

Czlowiek moze niesamowicie zaplatac sie w podobnych zawilosciach etykiety. Do niektorych istot nalezalo zwracac sie kwieciscie (zreszta stopien „ukwiecenia” jezyka takze sie roznil), w stosunku do innych uzywalo sie najprostszych pojec.

Siegnal do pojemnika i wyjal szescian, ktory okazal sie ciezkim kawalkiem drewna, czarnym jak heban i o tak drobnych slojach, ze przypominal kamien. Zachichotal w duchu — dzieki rozmowom z Winslowe’em stal sie ekspertem w ocenie drewna.

Polozyl klocek na podlodze i obrocil sie do pojemnika.

— Czy mozesz wyjawic — wystukal Thubancyk — co z tym zrobisz? Nam sluzy z pozytkiem.

Enoch zawahal sie, w poplochu szukajac w pamieci odpowiednika slowa „rzezbic”.

— Wiec? — dopytywal sie przybysz.

— Musisz wybaczyc mi, laskawco. Rzadko uzywam twego jezyka, stad moj brak bieglosci.

— Skoncz z tym „laskawca”. Jestem zwyczajna istota.

— Formujemy to. Nadajemy inny ksztalt. Czy jestes istota wzrokowa? Pokaze ci.

— Nie mam zmyslu wzroku. Wiele innych, ale nie wzroku.

Przybysz byl kula, gdy sie zjawil, teraz zaczal sie rozplaszczac.

— Ty jestes dwunozny — zastukal.

— Tak, zgadza sie.

— Twoja planeta. Czy jest stala?

„Stala? — zastanawial sie Enoch. — Aha, stala w odroznieniu od plynnej.”

— W jednej czwartej stala — odstukal. — Reszta jest plynna.

— Moja jest prawie cala plynna. Tylko troche stala. Bardzo wygodny swiat.

— Chce cie o cos spytac — wystukal Enoch.

— Pytaj — odparla istota.

— Jestes matematykiem. To znaczy, wy wszyscy jestescie matematykami.

— Tak. Swietna rozrywka. Zajmujaca umysl.

— To znaczy, ze nie stosujecie matematyki.

— O tak. Kiedys stosowalismy. Ale teraz nie ma potrzeby.

Znamy wszystko, co mozna praktycznie wykorzystac. Teraz to rozrywka.

— Slyszalem o waszym systemie zapisu cyfrowego.

— Bardzo wyjatkowy. O wiele lepszy.

— Mozesz mi o nim opowiedziec?

— Znasz system zapisu uzywany z Polaris VII?

— Nie, nie znam.

— W takim razie nie ma sensu opowiadac ci o naszym. Musisz najpierw poznac ten na Polaris.

„Niestety — pomyslal Enoch. — Mozna sie bylo tego spodziewad Galaktyka dysponuje tak ogromna wiedza, Czlowiek zas malo wie, a jeszcze mniej rozumie. Sa na Ziemi ludzie, ktorzy wiedzieliby, co z tym zrobic. Ludzie ci oddaliby wszystko, procz zycia, by moc poznac choc czastke wiedzy, ktora zdobylem, i zastosowac ja w praktyce.

Daleko wsrod gwiazd istnieje ogromna wiedza, jej czesc jest kontynuacja nauki Czlowieka, czesc dotyczy zjawisk, ktorych istnienia ludzkosc jeszcze sie nie domysla, a stosuje sie ja do celow, jakich ludzie nie sa sobie w stanie nawet wyobrazic. I jeszcze dlugo nie zdolaja, jesli zostawi sie ich samych sobie. Jeszcze sto lat. Ile naucze sie przez nastepne sto lat? — rozmyslal Enoch. — A za tysiac?”

— Odpoczne teraz — powiedzial przybysz z Thubana. — Milo sie z toba gawedzi.

12.

Enoch odwrocil sie od pojemnika i podniosl klocek. Z klocka wyciekla jakas ciecz i teraz blyszczala na podlodze.

Zaniosl klocek do okna, by mu sie przyjrzec. Drewno bylo czarne, ciezkie, w jednym rogu mialo pozostalosc kory. Odcieto je pila i ociosano, aby moglo zmiescic sie w pojemniku, gdzie odpoczywal teraz Thubanczyk.

Enoch przypomnial sobie artykul w gazecie z poprzedniego dnia, a moze sprzed dwoch dni, w ktorym jakis naukowiec dowodzil, ze inteligencja w srodowisku plynnym moze rozwinac sie tylko do pewnego stopnia. Uczony mylil sie. Mieszkancy Thubana osiagneli wysoki stopien inteligencji. Istnialy tez inne plynne swiaty, nalezace do galaktycznej wspolnoty. Ludzkosc musi sie wiele nauczyc, ale rowniez wiele oduczyc, jesli kiedykolwiek zamierza zglebic tajniki kultury galaktycznej.

Na przyklad nieprzekraczalna predkosc swiatla.

Gdyby rzeczywiscie pokonywanie przestrzeni z wieksza predkoscia niz predkosc swiatla bylo niemozliwe, nie istnialby system galaktycznej komunikacji. Nie wolno jednak ganic Czlowieka za to, ze uznal predkosc swiatla za nieprzekraczalna. Czlowiek, czy ktokolwiek inny, moze polegac wylacznie na obserwacjach, ktore dostarczaja danych do twierdzen. Poniewaz ziemska nauka nie odkryla dotad niczego, co poruszaloby sie szybciej od swiatla, musiala wiec konsekwentnie przyjac zalozenie, ze nic nie jest w stanie tej predkosci przekroczyc. Ale pozostaje to jedynie zalozeniem.

Вы читаете Stacja tranzytowa
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату