ludzie rowniez.
Slowa zostaly wyryte niewprawna reka; popelnil jeden czy dwa bledy w pisowni — nielatwo bylo nauczyc sie jezyka Mglistych. Kamien nie byl tak trwaly jak marmur czy granit, z ktorych najczesciej wykonywano nagrobki, i napis zapewne nie przetrwa wiekow. Jeszcze kilka lat i wskutek niszczacego dzialania slonca, deszczu i mrozu zatra sie znaki, a po nastepnych kilku latach calkiem znikna; zostanie tylko na kamieniu nierownosc, swiadczaca o tym, ze kiedys bylo tam cos napisane.
„Ale to niewazne — myslal Enoch — slowa wryly sie nie tylko w kamien.”
Spojrzal ponad grobem na Lucy. Talizman byl znow schowany, a jego blask przycmiony. Dziewczyna wciaz tulila go do piersi, a jej twarz wyrazala uniesienie. Zdawala sie przebywac w innym swiecie, w jakims dalekim wymiarze, gdzie zamieszkala samotnie, niepomna przeszlosci.
— Sadzisz, ze pojdzie z nami? — spytal Ulisses. — Myslisz, ze mozemy ja zabrac? Czy Ziemia…
— Ziemia nie ma tu nic do powiedzenia — odrzekl Enoch. — Ona sama zdecyduje.
— Zgodzi sie?
— Mysle, ze tak. Byc moze cale zycie czekala na ten wlasnie moment. Chyba podjelaby decyzje i bez Talizmanu.
Zawsze przeciez pozostawala w kontakcie z czyms poza ludzkim zasiegiem. Jest w niej cos, czego nie ma zaden inny czlowiek. Wyczuwalo sie to, lecz trudno bylo nazwac. Ona nieporadnie probowala wykorzystywac swoj dar, nie bardzo wiedzac jak: wywabiala kurzajki, leczyla biedne, chore motyle i Bog wie czego jeszcze dokonywala.
— To jej ojciec uciekl od nas z krzykiem? — spytal Ulisses.
— Ja sie nim zajme — oswiadczyl Lewis. — Pogadam z nim.
Dosc dobrze sie znamy.
— Chcesz zabrac ja do Galaktyki Centralnej? — zapytal Enoch.
— Jesli sie zgodzi — odrzekl Ulisses. — Natychmiast trzeba powiadomic Centralna.
— I stamtad w najdalsze zakatki Galaktyki?
— Tak. Bardzo jej potrzebujemy.
— Czy moglibysmy w takim razie wypozyczyc ja na dzien lub dwa?
— Wypozyczyc?
— Tak. My tez jej potrzebujemy, nam jest najbardziej potrzebna.
— Oczywiscie — odrzekl Ulisses. — Ale nie rozu…
— Jak pan mysli — zwrocil sie Enoch do Lewisa — czy uda sie przekonac nasz rzad… moze sekretarza stanu, zeby wlaczyl niejaka Lucy Fisher w sklad naszej delegacji na konferencje pokojowa?
Lewis zaczal cos mowic, umilkl, wreszcie rzekl:
— Tak. Sadze, ze to da sie zalatwic.
— Potrafi pan sobie wyobrazic — ciagnal Enoch — jakie wrazenie wywola ta dziewczyna z Talizmanem przy stole konferencyjnym?
— Chyba potrafie — powiedzial Lewis. — Ale sekretarz z pewnoscia zechce porozmawiac z panem, zanim podejmie decyzje.
Enoch zamierzal zwrocic sie do Ulissesa z pytaniem, lecz nie musial tego robic.
— Alez jak najbardziej — zapewnil Ulisses Lewisa. — Niech pan da znac, a ja tez wezme udzial w spotkaniu. Moglby pan poza tym podsunac laskawemu sekretarzowi pomysl utworzenia swiatowego komitetu.
— Swiatowego komitetu?
— Ktory wystapi o przyjecie Ziemi do naszej wspolnoty. Nie mozemy przeciez przyjac straznika z obcej planety, prawda?
35.
Usypisko glazow odbijalo blade promienie ksiezyca, przywodzac na mysl kosci prehistorycznego zwierza. Na skraju gorujacego nad rzeka urwiska potezne drzewa przerzedzaly sie i skalisty wystep wychodzil nagi w niebo.
Enoch stal obok jednego z masywnych glazow i ze spuszczona glowa patrzyl na ksztaft lezacy pomiedzy kamieniami. „Biedny, przegrany szubrawiec — pomyslal. — Stracil zycie tak daleko od domu z tak niskich pobudek.”
Choc moze wcale nie byl mala, nikczemna istota. W jego mozgu — teraz nieodwracalnie unicestwionym — z pewnoscia istnial zamysl zdobycia wielkosci, taki sam jak w mozgach Aleksandra, Kserksesa czy Napoleona; sen o potedze — zrodzony z egoizmu — o potedze, ktora miala spelnic sie i trwac za wszelka cena; pragnienie tak przytlaczajace, ze odsuwalo na bok wszelkie wzgledy moralne.
Enoch probowal wyobrazic sobie, co moglo powodowac obcym, lecz podczas tej proby wyobrazni uswiadomil sobie absurdalnosc swych wysilkow — z pewnoscia istnialy wzgledy mogace ujsc uwadze i okolicznosci poza zasiegiem jego zdolnosci pojmowania.
Cos musialo pokrzyzowac przybyszowi plany. Ziemia pewnie stanowila jedynie kryjowke w razie jakichs klopotow. Obcy padl, po czesci z desperacji, w ostatniej rozgrywce, ktora mu sie nie powiodla.
Czyz to nie zakrawalo na ironie losu? Obcy podczas ucieczki zaniosl Talizman wprost w rece wrazliwej i to na planecie, gdzie nikomu nie przyszloby do glowy szukac istoty obdarzonej wrazliwoscia. Nie ulegalo watpliwosci, ze Lucy wyczula Talizman i przybiegla na jego wezwanie, jak stalowy opilek, ktory lgnie do magnesu. Nie obchodzilo jej nic poza tym, ze Talizman byl w poblizu i ze musiala go zdobyc. Czekala na to przez cala swa samotnosc, nie wiedzac, czym jest Talizman, nie ludzac sie nadzieja, ze go kiedykolwiek ktore niespodziewanie dostrzega lsniace, sliczne swiecidelko zawieszone na choince i natychmiast wie, ze to najwspanialsza rzecz na ziemi, i pragnie ja miec.
„Obcy musial byc zdolny i zaradny — rozmyslal Enoch. — Po pierwsze, duzych zdolnosci i sprytu wymagala sama kradziez Talizmanu, ukrywanie go, zdobycie dostepu do tajnych akt Galaktyki Centralnej… Czy to wszystko byloby mozliwe, gdyby Talizman dzialal? Energia Talizmanu powstrzymalaby chyba moralny rozklad i chciwosc, ktore pchnely obcego do kradziezy.”
Teraz juz bylo po wszystkim. Talizman zostal odzyskany i znalazl nowego straznika — gluchoniema Ziemianke, uposledzona posrod ludzi. I zapanuje pokoj na Ziemi, a jej mieszkancy wkrotce wejda do galaktycznej wspolnoty.
„Znikly wszelkie problemy — myslal Enoch. — Nie trzeba podejmowac decyzji. Lucy zdjela ze wszystkich ciezar decydowania. Stacja zostanie; mozna rozpakowac pudla i odlozyc dzienniki na polke. Nic nie stoi na przeszkodzie — mozna udac sie z powrotem do stacji, usiasc i dalej pracowac.”
— Przepraszam — powiedzial Enoch do ksztaltu lezacego wsrod kamieni. — Przykro mi, ze zginales z mojej reki.
Odwrocil sie i podszedl do miejsca, gdzie urwisko opadalo pionowo do rzeki. Uniosl karabin i trzymal go przez moment, potem rzucil przed siebie i patrzyl, jak leci koziolkujac, a lufa blyska w swietle ksiezyca; wreszcie ujrzal malenki rozprysk wody. Z dolu dochodzil szum rzeki omijajacej zbocze, by dalej plynac ku odleglym zakatkom Ziemi.
„Bedzie pokoj na swiecie — rozmyslal Enoch — wojna nie wybuchnie. Obecnosc Lucy przy stole konferencyjnym wyklucza jakakolwiek mysl o wojnie. Jezeli nawet niektorzy wybiegna wyjac, porazeni strachem, z poczuciem winy tak wielkim, ze nie pomoze napelniajacy spokojem Talizman — wojny i tak nie bedzie.
Choc droga jeszcze dluga — dlugie samotne czekanie, zanim blask pokoju na dobre zagosci w sercach ludzi. Prawdziwy pokoj zapanuje wtedy, gdy nikt nie bedzie uciekal i
Stal na krawedzi urwiska i patrzyl w dal ponad rzeka i ciemna plama lasu porastajacego doline. Czul, ze dlonie ma dziwnie puste bez karabinu, lecz jednoczesnie wydawalo mu sie, iz jakby w ktoryms momencie po drodze zdolal przejsc do innego wymiaru trwania; jak gdyby wiek — lub dzien — przepadl gdzies, pozwalajac mu