– Pozycja? – spytal.

– Snajper.

– Mozesz zabezpieczac okolice?

– Tak jest.

– Super, super, super. – Obok furgonetki przeszedl policjant w mundurze. Porucznik Jachrimo oderwal sie od bialej tablicy, wystawil glowe z wozu i ryknal: – Hej, ty tam! – Machnal na niego. – Musze pogadac z kims z firmy telefonicznej. Rozumiesz? Polacz sie z centrala, niech tam zadzwonia, bo w tym wozie nic nie dziala, a co to za stanowisko dowodzenia, skoro nie mozna z niego dowodzic. Rozumiesz?

Mundurowy pobiegl gdzies, a zaaferowany Jachrimo zwrocil sie do Bobby’ego.

– No dobra, co wiesz?

– Podejrzany, prawdopodobnie uzbrojony, zabarykadowal sie w domu z zona i dzieckiem. – Bobby slowo w slowo powtorzyl wiadomosc, jaka przyszla na jego pager.

– Podejrzany nazywa sie Jimmy Gagnon. Mowi ci to cos?

Bobby pokrecil glowa.

– To nawet lepiej. – Jachrimo skonczyl rysowac wykres, po czym na dolnej czesci tablicy zaczal szkicowac plan okolicy. – Wyglada to tak. Okolo wpol do dwunastej na policje zadzwonila kobieta podajaca sie za Catherine Gagnon, zone Jimmy’ego. Powiedziala, ze pijany maz grozi jej i synkowi pistoletem. Operator probowal wyciagnac z niej wiecej szczegolow, ale polaczenie zostalo przerwane! Jakas minute pozniej na policje zadzwonil sasiad i zglosil, ze slyszal dwa strzaly. Dzwonili do komendy glownej, ale nasi sa na akcji w Revere, wiec oddalem sprawe Framingham Communications, a oni skontaktowali sie z twoim szefem. Wasza jednostka poprowadzi akcje, moze od poczatku do konca, moze do czasu, az nasi nie zalatwia sprawy w Revere. Nie wiem. Na razie mundurowi odcieli dostep do budynku. Sa tu, tu i tu, a samochody tu i tu blokuja ulice.

Jachrimo naniosl na szkic kilka iksow i jeden kwartal zostal odciety od reszty dzielnicy.

– Gagnonowie zajmuja ostatnie cztery pietra domu numer 4-15 – ciagnal. – Nasi ludzie ewakuowali ludzi z nizszych pieter i sasiednich kamienic. Na razie nie udalo nam sie skontaktowac z zadna z osob przebywajacych w mieszkaniu, co, szczerze mowiac, wcale mnie nie cieszy. Moim zdaniem, powinnismy byli zabezpieczyc okolice dziesiec minut temu, a negocjatorzy powinni tu byc od osmiu minut. Ale co ja tam wiem…

– Ilu mamy ludzi?

– Na miejscu sa juz Fusilli, Adams i Maroni z policji stanowej. Obserwuja dom, staraja sie odciac wszystkie drogi dostepu, moze nawet sprobuja dostac sie do srodka. Jeden z moich ludzi szuka planow budynku, a drugi, miejmy nadzieje, zaraz polaczy mnie z ta zasrana firma telefoniczna.

– Co mowia sasiedzi?

– Wedlug tego z parteru, przez ostatnich piec lat Gagnonowie calkowicie przemeblowali mieszkanie. Poddasze przerobili na wysoko sklepiony sufit trzeciego pietra, gdzie podobno maja wielgachna sypialnie z balkonem. Co sie tyczy samego budynku, na parterze jest jedna mala sypialnia i hol z klatka schodowa winda, ktora mozna wjechac do apartamentu Gagnonow. Piwnica zostala przerobiona na dwupokojowe mieszkanie. Ewakuowalismy mieszkajace tam malzenstwo. Nic nam nie powiedzieli, nie wiedza, gdzie sa przewody wentylacyjne, wyjscia awaryjne i tym podobne. To stary dom, wiec raczej nie powinno byc zadnych niespodzianek. Wyglada na to, ze Gagnonowie nie sa towarzyscy i nawet jesli urzadzali jakies imprezy, to rzadko zapraszali sasiadow. Znani sa z czestych klotni, nieraz juz nas do nich wzywano. Dzis pierwszy raz ktores z nich siegnelo po bron. On? Ona? Cholera wie. W kazdym razie dziecko ma przechlapane. Tak wyglada sytuacja.

Porucznik skonczyl w sama pore. Przyszli ludzie z firmy telefonicznej. I kolejny czlonek jednostki Bobby’ego.

– No to super – mruknal porucznik. Wskazal palcem nowo przybylego policjanta stanowego. – Zabezpieczysz okolice domu. A ty – palcem wskazal Bobby’ego – znajdz sobie dobra pozycje. Chce wiedziec, co sie dzieje w tym domu. Gdzie maz, gdzie zona, gdzie dzieciak? I czy jest tam jeszcze ktos zywy? Bo od ponad pol godziny niczego nie slyszelismy.

Bobby wyszedl z centrum dowodzenia i przyspieszyl kroku. Teraz, kiedy znal juz swoje zadanie, musial podjac kilka decyzji. I to szybko.

Po pierwsze, jaki ekwipunek wybrac. Zdecydowal sie na mundur maskujacy w odcieniach szarosci. Gdyby ubral sie na czarno, jego sylwetka bylaby zbyt dobrze widoczna, za to w uniformie, ktorego barwy stwarzaja zludzenie glebi, moze wtopic sie w otoczenie.

Na wierzch wlozyl lekka kamizelke kuloodporna. Inni antyterrorysci mieli kamizelki z kevlaru, z borowymi plytami, jednak dla snajpera byloby to za duze obciazenie. Bobby musial byc w stanie szybko przenosic sie z miejsca na miejsce i tkwic przez wiele godzin w niewygodnej pozycji. Zwykla kamizelka kuloodporna i helm musza wystarczyc.

Teraz pora na karabin, celownik i amunicje. Wzial na ramie sig sauera 3000 i wybral celownik leupold 3-9X kaliber 50. Byl ustawiony na odleglosc stu metrow, standardowa dla policyjnego snajpera (w odroznieniu od snajperow wojskowych, ktorzy ustawiali celowniki na piecdziesiat metrow. Oni jednak biegali po bagnach w mundurach maskujacych. Praca Bobby’ego rzadko bywala az tak interesujaca).

Zastanowil sie, czy wziac okulary noktowizyjne, ale bylo jasno jak w dzien, wiec sobie darowal,

Zostala jeszcze amunicja. Wybral pociski do remingtona kaliber 308 i specjalne kule ze wzmocnionymi czubkami. Te pierwsze byly czescia standardowego wyposazenia, a tymi drugimi lepiej strzelalo sie przez szyby. Poniewaz noc byla zimna, a okna w mieszkaniu pozamykane, postanowil zaczac od pociskow ze wzmocnionymi czubkami. Kiedy ma sie tylko jeden strzal, nie mozna ryzykowac.

Zostawil w plecaku trzy butelki wody, dwa batony energetyczne, poduszke, ktora miala amortyzowac odrzut, lornetke i dalmierz, reszte rzeczy wyjal. Zamknal bagaznik.

Ekwipunek juz mial, teraz pora znalezc odpowiedni punkt obserwacyjny.

Back Bay to stara, ekskluzywna dzielnica: wysokie, waskie kamienice ozdobione granitowymi lukami, misternymi balkonami z kutego zelaza i wielkimi wykuszowymi oknami. Grube drzewa, piekne latem, teraz nagie, rozposcieraly bezlistne korony nad bmw, saabami i mercedesami, szary bluszcz pial sie po scianach z czerwonej cegly i piescil futryny okien w blasku policyjnych reflektorow. Piekna, zamknieta, nieco arogancka okolica.

Bobby moglby pracowac latami, a i tak nie byloby go stac, by zaparkowac woz na takiej ulicy, a co dopiero tu zamieszkac. Zabawne, ze niektorzy maja wszystko, a i tak potrafia spieprzyc sobie zycie.

Stwierdzil, ze odleglosc nie bedzie problemem. Kamienice staly blisko siebie, ulica miala gora piecdziesiat metrow szerokosci. Gorzej z katem strzalu. Gdy jest wiekszy niz czterdziesci piec stopni, zaczynaja sie klopoty. Kamienica, o ktora chodzilo, miala cztery pietra i piwnice z oknami. Porucznik mowil jednak, ze czwarte pietro zostalo przerobione na sklepiony sufit.

To zgadzalo sie z tym, co zaobserwowal Bobby – swiatla palily sie na trzecim pietrze, za tarasem okolonym misterna balustrada z kutego zelaza.

Przeszedl na druga strone ulicy, by miec lepszy widok. Miedzy pretami balustrady bylo z piec centymetrow przerwy. To nie problem, zwazywszy na to, ze na comiesiecznych cwiczeniach trafial do celu szerokosci dwoch centymetrow. Problem stanowil jednak kat strzalu; trafic w pieciocentymetrowa luke to bulka z maslem, ale zrobic to z dolu lub z gory, przy kacie wynoszacym ponad trzydziesci stopni…

Zdecydowanie musi wejsc gdzies wyzej.

Spojrzal na trzypietrowa kamienice naprzeciwko domu Gagnonow i po chwili juz pukal do jej drzwi. Choc porucznik Jachrimo powiedzial mu, ze policja ewakuowala wszystkich okolicznych mieszkancow, Bobby nie zdziwil sie ani troche, kiedy stare drewniane drzwi otworzyly sie i stanal w nich starszy, wyraznie podekscytowany mezczyzna w ciemnozielonym szlafroku. To niesamowite, jak wiele osob nie chcialo opuscic swoich domow, nawet gdy otaczali je uzbrojeni po zeby ludzie.

– Hej – powiedzial mezczyzna – pan z policji? Mowilem juz panskiemu koledze, ze nigdzie sie stad nie rusze.

– Musze sie dostac na ostatnie pietro – wyjasnil Bobby.

– To karabin?

– Prosze pana, sprawa jest powazna. Musze dostac sie na ostatnie pietro.

– Dobrze. Tam jest glowna sypialnia. Aaa – mezczyzna otworzyl szeroko oczy – rozumiem. Moj balkon jest naprzeciwko balkonu Gagnonow. Pan pewnie jest snajperem. Hm, moze cos panu przyniesc?

– Wystarczy, ze wpusci mnie pan na ostatnie pietro. I to szybko.

Вы читаете Samotna
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×