Usmiechnela sie znowu, ale jej oczy pozostaly smutne.
– Takie i takie.
Dotknal jej policzka, otarl lze z kacika jej oka.
– Wiesz, co jest dziwne? Nie sni mi sie Umbrio. Nie boje sie juz, ze podjedzie do mnie obcy czlowiek. Snie o Jimmym. Widze jego twarz tuz przed smiercia. Czasem, w srodku nocy, slysze, jak Nathan go wola.
– Au – powiedzial Bobby.
– Au – powtorzyla. Spojrzala na ich splecione dlonie. – Zaraz po przyjezdzie do Arizony poszukam specjalisty. Kogos, kto pomoze Nathanowi dojsc do siebie. I mnie tez.
– Dobra mysl.
– Moglbys pojechac z nami.
– Brakowaloby mi mrozu.
Scisnela jego dlon.
– Bobby, boje sie.
– Wiem.
– Nie musialbys pracowac. Mam dosc pieniedzy…
– Przestan.
Odwrocila sie, speszona, ale on delikatnie pogladzil ja po policzku, by zlagodzic szorstkosc tego, co powiedzial.
– Jestes najbardziej intrygujaca kobieta, jaka znam, Catherine – rzekl po chwili. – Kochasz swojego syna, pokonalas Umbria. Poradzisz sobie. Ty i Nathan. Trzeba wam tylko czasu.
– Skoro jestem taka wyjatkowa, czemu z nami nie pojedziesz?
Bobby znow sie usmiechnal. Puscil jej reke, splotl dlonie na kolanach.
Spojrzal na Nathana bawiacego sie z innymi dziecmi i powiedzial to, co musial powiedziec:
– Dzwonila do mnie detektyw Warren.
Catherine zesztywniala.
– Sprawdzala powiazania miedzy sedzia Gagnonem a Colleen Robinson, billingi, przelewy, wszystkie potencjalne dowody ich kontaktow. Sedzia byl cwany. D.D. znalazla dowody wyplaty pieniedzy, ale zadnego dokumentu wskazujacego, dokad te pieniadze trafily. A w billingach nie ma ani jednego telefonu od sedziego. Byly za to dwa telefony od ciebie.
Spojrzal na Catherine. W jej chlodnych oczach zobaczyl nieufnosc, ktora wystarczyla za tysiac slow.
– Okazuje sie, ze Colleen Robinson miala w wiezieniu ciezkie zycie. Po wyjsciu na wolnosc zapisala sie do grupy wsparcia dla kobiet z zespolem szoku pourazowego. Byc moze o niej slyszalas. Prowadzaca ja psycholog twierdzi, ze bywalas na spotkaniach.
– Probowalam terapii grupowej, fakt – powiedziala Catherine spokojnie. – Ale to bylo dawno temu. Zanim poznalam Jimmy’ego. Chyba nie myslisz, ze pamietam jakas kobiete, ktora widzialam raz w zyciu, tak dawno temu.
– Moze ty jej nie pamietalas. Ale ona pamietala ciebie. – Bobby pokrecil glowa. – Caly tydzien o tym myslalem. Z jednej strony nie mialas wystarczajaco dobrych koneksji, by wyciagnac Umbria z wiezienia. Ale kiedy juz sie dowiedzialas, ze wyszedl, ze sedzia pociagnal za sznurki… Colleen do ciebie zadzwonila? Tak to bylo? Moze chciala od ciebie pieniedzy, a moze probowala tylko pomoc, ostrzec cie. Oczywiscie, ostrzezenie nic by nie dalo, prawda? Umbrio zostal zwolniony warunkowo. A policja podejrzewala cie o morderstwo, wiec nie miala interesu w tym, by proponowac ci ochrone. Nie, zostalas sama, znalazlas sie w potrzasku. To wtedy przyszedl ci do glowy ten pomysl? Zeby pokonac sedziego jego wlasna bronia?
– Richard Umbrio zabil mojego ojca – przypomniala Catherine. – Jak smiesz sugerowac, ze mialam z nim jakies uklady? Na litosc boska, zabil Tony’ego i Prudence. Po co mialabym go na nich napuszczac?
– Za smierc Tony’ego i Prudence odpowiadasz nie ty, tylko sedzia Gagnon. Za to Rick Copley… Uwzial sie na ciebie, Catherine. Gdyby postawil na swoim, stracilabys Nathana.
Catherine zacisnela usta. Odwrocila sie.
– No i pozostaje sprawa samego sedziego – ciagnal Bobby cicho. – Byl tak ostrozny, tak sprytny, ze nie zostawil zadnych dowodow wiazacych go z Colleen czy Umbriem. A mimo to Umbrio pojechal do niego. Dlaczego, Catherine? Kto kazal mu to zrobic?
– Spytaj Richarda.
– Nie moge, Catherine. Zabilas go.
Nie powiedziala nic wiecej. Nie mogla znalezc niczego na swoja obrone czy uznala po prostu, ze i tak jej nie uwierzy? Pewnie nigdy sie tego nie dowie. Catherine na zawsze pozostanie dla niego zagadka.
– Doktor Lane cos mi kiedys powiedziala – szepnal. – Ze kobieta taka jak ty zrobi wszystko, byle ocalic swoj swiat. To prawda, co? Zeby obronic sie przed sedzia Gagnonem, bylas gotowa wejsc w konszachty z czlowiekiem takim jak Umbrio. Za posrednictwem Colleen Robinson placilas samemu diablu. Rick Copley – dodal – byl dobrym czlowiekiem. Jak twoj ojciec.
Catherine nie odpowiedziala, ale mial wrazenie, ze w jej oczach blysnely lzy.
– Mam nadzieje – powiedziala po chwili – ze kiedy juz bedziesz mial wlasne dziecko, nie bedziesz musial przekonac sie na wlasnej skorze, jak to jest bac sie o jego zycie.
– Moglas liczyc na pomoc innych, Catherine. Na moja pomoc. Spojrzala na niego.
– Ale na poczatku tego nie wiedzialam, prawda?
Wstala z lawki, wciaz pelna godnosci, wciaz nieziemsko piekna i mimo wszystko, co o niej wiedzial, zaparlo mu dech w piersi.
– D.D. to dobry detektyw – powiedzial cicho.
– Moj syn jest bezpieczny. Za to warto bylo zaplacic kazda cene.
– Naprawde w to wierzysz?
Usmiechnela sie krzywo.
– Bobby, tylko dzieki temu jeszcze nie zwariowalam.
Skinal glowa. Usmiechnela sie znowu i dotknela jego policzka.
– Jestes jedynym mezczyzna, ktorego… – Urwala i spojrzala gdzies w dal. – Bedzie mi ciebie brakowalo – dokonczyla po chwili.
– Mnie ciebie tez – odparl szczerze.
Poszla po syna. Bobby siedzial na lawce w padajacym sniegu i patrzyl, jak odchodza.
Podziekowania