– Nie mozesz sie zabic, dopoki nie zabijesz swojej matki. Nie pozwoli ci tego zrobic, chyba ze najpierw ja zabijesz.

Laura podniosla na niego wzrok.

– Do kogo mowisz? – Potem krzyknela i przywarla mocniej do corki. – Cos mnie ciagnie! Dan, cos probuje oderwac mnie od niej!

– Walcz z tym.

Scisnela mocno Melanie i przez chwile wygladala jak epileptyczka, miotajaca sie w drgawkach na podlodze. Lecz atak skonczyl sie i Laura przestala walczyc.

– Odeszlo? – zapytal Dan.

– Tak – przyznala ze zdumieniem.

Dan przemowil w pustke, poniewaz wyczuwal, ze cialo astralne unosi sie gdzies na sali:

– Ona nie pozwoli ci sie odepchnac, zebys mogla rozszarpac sie na strzepy. Ona cie kocha. Jesli bedzie musiala, odda zycie w twojej obronie.

Po drugiej stronie sali trzy fotele wyrwaly sie z zamocowan i wzlecialy w powietrze. Przez pol minuty obracaly sie i zderzaly ze soba, zanim z powrotem spadly na podloge.

– Bez wzgledu na to, co myslisz – mowil Dan do psychogeista – nie zaslugujesz na smierc. Zrobilas straszna rzecz, ale musialas.

Milczenie. Cisza.

– Twoja matka cie kocha – ciagnal Dan. – Chce, zebys zyla. Dlatego trzyma cie z calej sily.

Zalosny dzwiek wyrwany z gardla Laury swiadczyl, ze wreszcie zrozumiala cala okropna prawde.

Z przodu sali zmiete kotary drgnely i uniosly sie lekko, niezdecydowanie, jakby probowaly znowu rozlozyc sie w grozne skrzydla, lecz po kilku sekundach opadly na bezksztaltny stos.

Earl podniosl sie na nogi. Stanal za Danem. Badajac wzrokiem sale, zapytal:

– To byla sama Melanie? Dan przytaknal.

Szlochajac z bolu, zalu i strachu, Laura kolysala corke w objeciach.

Powietrze wciaz bylo przenikliwie zimne.

Cos dotknelo Dana niewidzialnymi lodowymi rekami i popchnelo go do tylu, ale niezbyt mocno.

– Nie mozesz sie zabic. Nie pozwolimy ci sie zabic – powiedzial do niewidocznego astralnego ciala. – Kochamy cie, Melanie. Nigdy nie mialas szansy, a my chcemy dac ci szanse.

Cisza.

Earl zaczal cos mowic, a potem kilka rzedow za nimi psychogeist przemknal wzdluz szeregu foteli trzaskajac siedzeniami, i kotary uniosly sie tym razem, drzwi awaryjne znowu zaczely otwierac sie i zamykac z hukiem, deszcz dzwiekochlonnych plytek runal z sufitu i rozleglo sie cienkie zawodzenie, ktore musialo byc astralnym glosem, poniewaz dochodzilo zewszad i wypelnilo sale dzwiekiem o takim natezeniu, ze Earl i Dan zakryli uszy rekami.

Dan zobaczyl, ze Laura sie krzywi, ale nie wypuscila corki, zeby zaslonic uszy. Wciaz trzymala ja w milosnym uscisku, tulila ja mocno, obejmowala.

Halas wzrosl nie do wytrzymania i Dan pomyslal, ze zle ocenil dziewczynke, ze Melanie zwali im dach na glowy i zabije ich wszystkich, zeby popelnic samobojstwo. Lecz nagle kakofonia ucichla i wirujace przedmioty runely z powrotem na podloge, i drzwi przestaly trzaskac.

Ostatnia sufitowa plytka sfrunela na dol, uderzyla w rzad siedzen przed nimi, przekoziolkowala dwukrotnie i znieruchomiala.

Znowu spokoj.

Znowu cisza.

Przez ponad minute czekali z lekiem – a potem zrobilo sie cieplo.

Z tylu sali jakis czlowiek, ktory wygladal na kierownika, zapytal:

– Co tu sie stalo, do cholery?

Bileter stojacy obok kierownika, ktory widocznie widzial poczatek zniszczen, probowal to wyjasnic, ale bez powodzenia.

Dan dostrzegl ruch w budce operatora i zobaczyl, ze jakis czlowiek wyglada przez jeden z otworow. Mial zdumiona mine.

Laura wreszcie oderwala sie od Melanie, a Dan i Earl przykucneli obok.

Dziewczynka miala otwarte oczy, ale nie patrzyla na nikogo. Jej spojrzenie pozostalo puste. Lecz oczy stracily ten nawiedzony wyraz, jaki mialy wczesniej. Melanie jeszcze nie dostrzegala niczego na tym swiecie, ale przynajmniej przestala szukac schronienia w kryjowce swojego umyslu. Stanela teraz na granicy pomiedzy fantazja a rzeczywistoscia, pomiedzy wewnetrzna ciemnoscia a swiatem swiatla, w ktorym kiedys przyjdzie jej zyc.

– Jesli samobojcze sklonnosci minely… w co wierze… to najgorsze za nami – oswiadczyl Dan. – Mysle, ze z czasem ona calkowicie przyjdzie do siebie. Ale to bedzie wymagalo mnostwo milosci i cierpliwosci.

– Mam dosyc jednego i drugiego – zapewnila Laura.

– Pomozemy – obiecal Earl.

– Tak – przyswiadczyl Dan. – Pomozemy.

Melanie czekaly teraz lata terapii i istnialo ryzyko, ze pozostanie autystyczna. Lecz Dan mial przeczucie, ze na dobre zamknela drzwi do grudnia, ze juz nigdy nie pozwoli im sie otworzyc! A jesli pozostana zamkniete, jesli Melanie potrafi zapomniec, jak sieje otwiera, moze w koncu zapomni o cierpieniu, przemocy i smierci, ktore wydarzyly sie za tymi drzwiami.

Zapomnienie to poczatek uzdrowienia.

Zrozumial, ze sam powinien nauczyc sie tej lekcji. Lekcji zapominania. Musial zapomniec o bolu wywolanym przez wlasne kleski. Delmar, Carrie, Cindy Lakey. Wezbrala w nim rozpaczliwa, dziecinna nadzieja. Gdyby tylko zdolal wreszcie zostawic za soba te ponure wspomnienia i zamknac wlasne drzwi, moze dziewczynka rowniez zamknie swoje; moze jego determinacja w powracaniu do zycia przyspieszy jej wyzdrowienie.

Postanowil potargowac sie z Bogiem: Sluchaj no, Panie, obiecuje, ze zostawie przeszlosc za soba, przestane zadreczac sie rozmyslaniami o krwi, smierci i morderstwach, poswiece wiecej czasu na zycie i docenianie blogoslawienstw, ktorymi mnie obdarzyles, okaze wiecej wdziecznosci za to, co mi dales, a w zamian, Boze, chce od ciebie tylko, zeby Melanie calkiem wyzdrowiala. Prosze. Umowa stoi?

Laura spojrzala na niego, kolyszac corke w objeciach.

– Wydajesz sie taki… skupiony. Co sie stalo? O czym myslisz?

Nawet wysmarowana brudem, zakrwawiona i rozczochrana, byla piekna.

– Zapomnienie to poczatek uzdrowienia – powiedzial Dan.

– O tym myslales? – Tak.

– I to wszystko?

– Wystarczy – powiedzial. – Wystarczy.

Dean R. Koontz

***
Вы читаете Drzwi Do Grudnia
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату