panuje nad soba, i pewnie z godziny na godzine nabiera coraz wiecej sil, dowiaduje sie coraz wiecej o swoich psychicznych zdolnosciach, wiec jesli ktos jej szybko nie powstrzyma, wkrotce nikt juz nie zdola jej powstrzymac. Nie chodzi tylko o mnie i Alberta. Ilu jeszcze moze zginac?

– Nikt wiecej – odparl Dan. – Co?

– Ona zabije was dwoch, ostatnich konspiratorow z szarego pokoju, a potem… potem zabije siebie sama.

Mocno go rabnelo, kiedy ubral to w slowa. Nagly bol zaciazyl mu w piersi na mysl, ze Melanie odbierze sobie zycie z rozpaczy po tym, co zrobila.

– Zabije sie? – powtorzyl Boothe.

– Skad pan wzial taki pomysl? – zapytal Uhlander. Dan zwiezle opowiedzial im o terapeutycznych sesjach hipnozy regresyjnej i o dziwnych rzeczach, ktore mowila Melanie w zwiazku z wlasnym bezpieczenstwem.

– Kiedy powiedziala, ze To przyjdzie po nia, jak juz zabije wszystkich innych, nie mielismy pojecia, co to za stwor. Duch, demon… wydawalo sie niemozliwe, zeby takie zjawiska istnialy, ale na wlasne oczy widzielismy dowody, ze cos dziwnego krazy po swiecie. Teraz wiemy, ze to nie byl duch ani demon, i wiemy, ze po… no, po usunieciu was dwoch ona zamierza odebrac sobie zycie, zwrocic swoje sily psychiczne przeciwko sobie. Wiec widzicie, ze tylko wasze zycie i jej wazy sie na szali, i obawiam sie, ze mam szanse uratowac tylko ja jedna.

Boothe, ktory moralnie stal na poziomie Adolfa Hitlera czy Jozefa Stalina, ktory z czystym sumieniem wynajmowal mordercow i katow, ktory najwyrazniej gotow byl osobiscie, wlasnymi golymi rekami popelnic dowolne zbrodnie, zeby tylko ocalic wlasna cenna skore, ten lajdak zepsuty do szpiku kosci byl oburzony, ze Dan, oficer policji, nie tylko pozwoli im umrzec, ale wrecz cieszy sie, ze obaj spiskowcy wkrotce zejda z tego swiata.

– Ale… ale… jesli ona nas zabije, a pan jej nie powstrzyma, chociaz moglby… to bedzie pan rownie winny jak ona.

Dan popatrzyl na niego i kiwnal glowa.

– Tak. Ale to mnie nie przeraza. Zawsze wiedzialem, ze pod tym wzgledem nie roznie sie od innych. Zawsze wiedzialem, ze w sprzyjajacych okolicznosciach potrafie popelnic morderstwo z zimna krwia.

Odwrocil sie do nich plecami.

Ruszyl w strone drzwi biblioteki.

Kiedy byl w polowie drogi, Uhlander zapytal:

– Ile czasu mamy, wedlug pana? Dan przystanal i obejrzal sie na nich.

– Dzisiaj rano, po przeczytaniu fragmentu pana ksiazki, chyba troche zaczalem rozumiec, co sie dzieje. Wiec kiedy sie rozstawalismy, ostrzeglem Laure, zeby nie pozwolila Melanie zasnac ani zapasc w stan glebokiej katatonii. Nie chcialem, zeby was zalatwila, zanim zdazymy pogadac. Ale dzisiaj wieczorem nie zabronie Melanie pojsc do lozka. A kiedy polozy sie do lozka i wreszcie zasnie…

Wszyscy milczeli.

Cisze macil tylko odlegly szum i plusk deszczu.

– Wiec zostalo nam pare godzin – powiedzial w koncu Boothe. Wygladal jak nie ten sam czlowiek, ktory niedawno powital Dana w bibliotece, jak ktos znacznie slabszy i mniej imponujacy. – Tylko pare godzin…

Ale nie zostalo im nawet tyle czasu. Zaledwie glos Pal – mera Boothe’a rozplynal sie w ciszy przepelnionej strachem i zalem, temperatura powietrza w bibliotece spadla w ciagu sekundy o dwadziescia stopni.

Laura nie zdolala utrzymac Melanie w stanie przytomnosci.

– Nie! – zachlysnal sie Uhlander.

Ksiazki eksplodowaly z najwyzszej polki i runely na Boothe’a i Uhlandera.

Dwaj mezczyzni krzykneli i oslonili glowy ramionami.

Ciezki fotel uniosl sie z podlogi na wysokosc osmiu stop, zawirowal w powietrzu, po czym przelecial przez caly pokoj i uderzyl w szklane drzwi. Rozlegl sie ostry brzek pekajacego szkla i trzask drewnianej ramy, fotel odbil sie od framugi i z loskotem upadl na podloge.

Melanie byla tutaj. Jej eteryczna polowa. Cialo astralne albo psychogeist.

Dan chcial przemowic do niej i przekonac ja, zeby nie zabijala ponownie, ale wiedzial, ze nie ma szans nawiazac z nia kontaktu, nie bardziej niz jej matka podczas terapeutycznej sesji hipnozy regresyjnej. Nie mogl uratowac Boothe^ ani Uhlandera i wlasciwie wcale nie pragnal ich ratowac. Teraz mogl ocalic tylko Melanie, poniewaz wymyslil cos – plan, sztuczke – zeby powstrzymac ja przed zwroceniem wlasnej mocy psychicznej przeciwko sobie, przed samobojcza reakcja na straszliwe wyrzuty sumienia. Marny to byl plan. Dan nie pokladal w nim wielkiej nadziei. Ale zeby przynajmniej sprobowac, musial znalezc sie obok dziewczynki, obok jej fizycznego ciala, kiedy astral powroci. Musial wiec dotrzec do kina w Westwood, zanim Melanie dokonczy dziela w Bel Air, dlatego nie mogl tracic czasu na bezowocne proby powstrzymania jej przed zabiciem Boothe’a i Uhlandera.

Niewidzialne dlonie zmiotly z polki nastepny rzad ksiazek, ktore rozsypaly sie po calej podlodze.

Boothe wrzeszczal.

Bar eksplodowal, jakby wybuchla tam bomba, w powietrzu rozszedl sie zapach whisky.

Uhlander blagal o litosc.

Dan zobaczyl, ze lampa od Tiffany’ego wznosi sie w powietrze jak balon na uwiezi. Zanim uniosla sie na cala dlugosc kabla, Dan zebral mysli i przypomnial sobie, ze musi sie spieszyc. Przebiegl ostatnie kilka krokow do wyjscia. Kiedy otworzyl drzwi, za jego plecami zgaslo swiatlo i biblioteka pograzyla sie w ciemnosciach.

Zatrzasnal drzwi i biegiem ruszyl przez dom ta sama trasa, ktora wczesniej prowadzil go kamerdyner.

W pokoju o scianach barwy brzoskwini i misternie rzezbionym bialym suficie napotkal tego samego sluzacego, ktory spieszyl w przeciwna strone, zaniepokojony przez straszliwe wrzaski dobiegajace z biblioteki.

– Dzwon po policje! – zawolal Dan.

Pewien byl, ze Melanie nie skrzywdzi nikogo oprocz osob zapamietanych z szarego pokoju albo scisle zwiazanych z projektem. Niemniej kiedy kamerdyner zatrzymal sie zmieszany, Dan dodal:

– Nie wchodz do biblioteki. Wezwij policje. Na litosc boska, nie wchodz tam, czlowieku!

Ciemna sala kinowa nie stanowila juz dla Laury schronienia. Ogarnela ja klaustrofobia. Rzedy krzesel ograniczaly przestrzen. Ciemnosc grozila. Na Boga, dlaczego ukrywali sie w ciemnym miejscu? To pewnie najlepiej sie czulo w ciemnosci.

Co sie stanie, jesli powietrze znowu sie oziebi i stwor powroci?

A powroci na pewno.

Wkrotce.

Ogromna zelazna brama powoli zaczela sie rozwierac, kiedy Dan przejechal polowe dlugiego podjazdu.

Zazwyczaj kamerdyner dzwonil do strozowki i straznik pewnie otwieral brame, zanim jeszcze gosc wycofal samochod z kolistego parkingu przed domem. Teraz jednak kamerdyner dzwonil pod 911, smiertelnie przerazony przez mrozace krew w zylach wrzaski i odglosy walki dochodzace z biblioteki, wiec straznik uruchomil mechanizm bramy dopiero wtedy, kiedy zobaczyl przednie swiatla pedzace ku niemu w deszczu przez wczesny zmierzch.

Dan przyczepil rowniez do dachu przenosnego policyjnego koguta. Zjezdzajac z dlugiego wzgorza, docisnal pedal gazu niemal do podlogi i liczyl, ze straznik otworzy brame dostatecznie szybko, zeby nie dopuscic do paskudnej kolizji. Te zelazne prety wygladaly na wystarczajaco mocne, zeby zatrzymac czolg. Jesli w nie rabnie, pewnie obetna mu glowe albo przebija na wylot

Mogl zjechac ze wzgorza w rozsadniejszym tempie, ale teraz liczyly sie sekundy. Nawet jesli astral dziewczynki skonczy z Boothe’em i Uhlanderem dopiero za kilka minut, niewatpliwie wroci do kina w Westwood duzo szybciej niz Dan; duch nie podrozuje wolno jak samochod, lecz przemieszcza sie z miejsca na miejsce w mgnieniu oka. Poza tym kamerdyner mogl wkrotce oprzytomniec i dojsc do wniosku, ze to Dan spowodowal te wrzaski w bibliotece. Gdyby nabral takich podejrzen, kazalby straznikowi natychmiast zamknac brame i nie wypuszczac Dana, co oznaczalo strate kilku minut.

Trzydziesci stop przed brama, ktorej skrzydla nadal sie rozchylaly, Dan wreszcie zdjal noge z gazu i dotknal hamulca. Samochod zaczal sie slizgac, ale trzymal sie drogi i nadal kierowal sie we wlasciwa strone. Ostry trzask, cienki wizg: tylny zderzak otarl sie o jedno ze skrzydel, jeszcze nie calkiem otwarte. Potem Dan wpadl na krotki odcinek prywatnej drogi za murem posiadlosci. Zadnego ruchu przed nim na ulicy. Nie zwolnil, skrecajac w lewo. Samochod zarzucilo az do przeciwleglego kraweznika, ale Dan wciaz panowal nad kierownica i stracil tylko niewiele szybkosci.

Z migajacym kogutem na dachu, wyciskajac z auta ostatni dech, zjezdzal na leb, na szyje ze wzgorz Bel Air, przemykal z jednej kretej uliczki na druga, beztrosko narazajac wlasne zycie i zycie kazdego, kto mogl znalezc sie

Вы читаете Drzwi Do Grudnia
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату