pozostac obojetna wobec takiej milosci; i chociaz bylam stanowczo zdecydowana, ze nigdy nie zamienie z nim ani slowa, odczuwalam chwilami dla niego cos w rodzaju pelnego wyrozumialosci wspolczucia. Potem zajezdzal woz Gina albo tramwaj i zaleznie od dnia wsiadalam do samochodu lub do tramwaju, Astarita zas zostawal na przystanku patrzac, jak sie oddalam i znikam mu z oczu.
Pewnego wieczoru, kiedy wrocilam do domu na kolacje, wchodzac do jadalni zastalam tam Astarite. Stal oparty o stol, trzymajac kapelusz w reku, i rozmawial z mama. Kiedy go zobaczylam u siebie w domu i pomyslalam, co mogl powiedziec matce, zeby przekabacic ja na swoja strone, zapomnialam o wszelkim wspolczuciu, ogarnela mnie wscieklosc.
— Co pan tu robi? — zapytalam go.
Popatrzyl na mnie i twarz jego zaczela drgac konwulsyjnie jak wowczas w drodze do Viterbo, kiedy powiedzial, ze mu sie podobam. Ale tym razem nie byl w stanie wykrztusic ani slowa.
— Ten pan mowi, ze cie zna — zaczela mama poufnym tonem — chcial sie zobaczyc z toba.
Z tonu domyslilam sie od razu, ze Astarita rozmawial z nia tak wlasnie, jak przypuszczalam, i kto wie, moze nawet dal jej pieniadze.
— Prosze cie, wyjdz — zwrocilam sie do matki.
Przestraszyla sie mojego glosu, ktory zabrzmial prawie groznie, i bez slowa wyszla do kuchni. — Co pan tu robi?… Prosze wyjsc stad — powiedzialam po raz drugi. Popatrzal na mnie, wydawalo sie, ze porusza wargami, ale nic nie powiedzial. Powieki mial opuszczone, a spod nich widac bylo bialka oczu; przyszlo mi do glowy, ze moze zemdlec. — Prosze stad wyjsc! — powtorzylam ostro i donosnie, tupiac noga o podloge — albo zawolam sasiadow… zawolam znajomego, ktory mieszka pod nami!
Potem czesto zadawalam sobie pytanie, dlaczego wowczas Astarita nie uciekl sie po raz drugi do szantazu i nie zagrozil mi, ze jesli nie ustapie, opowie Ginowi, co zaszlo w Viterbo. Szantazujac mnie teraz, mialby o wiele wieksze szanse niz za pierwszym razem, bo rzeczywiscie do niego nalezalam; byli na to swiadkowie, wiec nie moglabym sie wyprzec. Doszlam do wniosku, ze wtedy pozadal mnie tylko, a teraz kochal. Milosc pragnie byc odwzajemniona i Astarita kochajac mnie musial odczuwac, ze nie wystarczy posiasc mnie tylko milczaca i bezwladna, jak gdyby niezywa. Ale ja tym razem bylam zdecydowana wyjawic prawde; Gino kochal mnie przeciez, powinien wiec zrozumiec i wybaczyc. Moja pelna zdecydowania postawa przekonala zapewne Astarite, ze szantaz sie nie uda.
Na grozbe, ze zawolam sasiadow, nic nie odpowiedzial. Wzial kapelusz i ruszyl w kierunku drzwi. Ale kiedy doszedl do konca stolu, zatrzymal sie, spuscil glowe i wygladal, jakby zastanawial sie przez chwile, co ma powiedziec. Skoro jednak podniosl wzrok i poruszyl wargami, zdawalo sie, ze znowu opuscila go odwaga, i tylko wpatrywal sie we mnie w milczeniu. Mialam wrazenie, ze trwa to bardzo dlugo. Na koniec sklonil lekko glowe na pozegnanie i wyszedl zamykajac za soba drzwi.
Poszlam natychmiast do matki, ktora byla w kuchni, i zapytalam z gniewem:
— Cos mu powiedziala?
— Nic — odrzekla wystraszona. — Pytal mnie, co przyjmujemy do roboty. Mowil, ze chcialby oddac do szycia koszule.
— Jezeli zgodzisz sie na to, zabije cie! — krzyknelam.
Popatrzyla na mnie wylekniona i odpowiedziala:
— A po co mialabym to robic?… Moze sobie gdzie indziej szyc swoje koszule.
— A nie rozmawial z toba o mnie?
— Pytal, kiedy wychodzisz za maz.
— I co mu odpowiedzialas?
— Ze slub bedzie w pazdzierniku.
— Czy moze dal ci jakies pieniadze?
— Nie, a dlaczego? — popatrzyla na mnie z udanym zdziwieniem. — A mial mi dac?
Ton glosu, jakim to powiedziala, upewnil mnie, ze Astarita dal jej pieniadze. Rzucilam sie ku niej i gwaltownie chwycilam ja za ramie:
— Mow prawde… dal ci pieniadze!
— Nie… nic mi nie dal.
Trzymala reke w kieszeni fartucha. Z calej sily szarpnelam jej dlon i z kieszeni wypadl zlozony na dwoje banknot. Chociaz trzymalam ja w dalszym ciagu, schylila sie i podniosla go z taka chciwoscia i taka zachlannoscia, ze cala zlosc nagle mnie opuscila. Przypomnialam sobie zmieszanie i radosc, jakie wzbudzily we mnie pieniadze Astarity w dniu wycieczki do Viterbo, i poczulam, ze nie mam prawa potepiac matki za to, ze reaguje tak samo i ulega tym samym pokusom. Lepiej bylo o nic jej nie pytac, nie widziec tego banknotu. Powiedzialam wiec juz normalnym glosem: — Widzisz, a jednak ci dal. — i wyszlam z kuchni nie czekajac na zadne wyjasnienia. Podczas kolacji zrozumialam z kilku aluzji matki, ze chcialaby pomowic o Astaricie i pieniadzach, ale zmienilam temat, a ona nie nalegala.
Nastepnego dnia Gizela przyszla bez Riccarda do kawiarenki, w ktorej zawsze spotykalysmy sie razem z nim. Zaledwie usiadla, powiedziala mi bez zadnych wstepow:
— Musze z toba dzisiaj pomowic o pewnej bardzo waznej sprawie.
Przeszylo mnie cos w rodzaju przeczucia, cala krew odplynela mi z twarzy. Zapytalam zgaszonym glosem:
— Jezeli to jakas zla wiadomosc, to prosze cie, nie mow mi nic!
— Nie jest ani zla, ani dobra — odpowiedziala zywo — po prostu wiadomosc, to wszystko… Mowilam ci juz, kim jest Astarita.
— Nie chce nic slyszec o Astaricie.
— Posluchajze, nie badz dzieckiem! A wiec Astarita jest wazna osobistoscia na wysokim stanowisku. To gruba ryba z tajnej policji.
Poczulam sie nieco pewniej, nie zajmowalam sie przeciez polityka. Powiedzialam z wysilkiem:
— Nie obchodzi mnie, kim on jest, chocby nawet byl ministrem.
— Och, jaka ty jestes… — fuknela Gizela. — Sluchaj, zamiast mi przerywac! Astarita powiedzial mi, zebys koniecznie przyszla do niego do ministerstwa… Musi z toba pomowic, ale nie o milosci — dodala szybko, widzac, ze juz probuje protestowac — ma powiedziec ci cos bardzo waznego, cos, co ciebie dotyczy.
— Cos, co mnie dotyczy?
— Tak… dla twojego dobra… tak mi przynajmniej powiedzial.
Dlaczego pomimo wrogiego stosunku do Astarity postanowilam tym razem zobaczyc sie z nim? Nie wiem sama. Czulam, ze opuszczaja mnie sily; odpowiedzialam:
— Dobrze, pojde do niego.
Moja uleglosc skonsternowala nieco Gizele. I teraz dopiero zauwazyla, jaka jestem blada i przerazona.
— Co ci jest? — zapytala. — Czy dlatego, ze on jest w policji?… Alez on nie ma nic przeciwko tobie. Czego sie boisz? Przeciez cie nie zaaresztuje.
Wstalam, chociaz ledwie trzymalam sie na nogach.
— Dobrze — powiedzialam — pojde tam! Jakie to ministerstwo?
— Spraw Wewnetrznych, naprzeciwko „Supercinema”… Ale posluchaj…
— O ktorej godzinie?
— Jest tam przed poludniem… ale posluchaj…
— Do widzenia!
Nie spalam prawie tej nocy. Nie pojmowalam, czego poza miloscia moze chciec ode mnie Astarita; ale przeczucie, ktore wydawalo mi sie nieomylne, mowilo, ze nie bedzie to nic pomyslnego. Miejsce, dokad mnie wzywal, kazalo mi przypuszczac, ze sprawa zwiazana jest w jakis sposob z policja. A wiedzialam o tym, o czym wiedza wszyscy biedacy, ze jezeli policja w cos sie wdaje, skutki zawsze bywaja oplakane. Po skrupulatnym zastanowieniu sie nad moim postepowaniem doszlam do wniosku, ze Astarita planuje jeszcze jeden szantaz, wykorzystujac jakies informacje o Ginie. Nie znalam zycia Gina i istniala mozliwosc, ze jest on skorumpowany politycznie. Nigdy nie zajmowalam sie polityka, ale nie bylam az taka ignorantka, aby nie wiedziec, ze wielu bylo takich, ktorym nie podobal sie rzad faszystowski, i ze wlasnie tacy ludzie jak Astarita mieli za zadanie wylapywac tych wrogow ustroju. Wyobraznia malowala mi w zywych kolorach dylemat, przed jakim postawi mnie Astarita; albo mu ulegne, albo Gino znajdzie sie w wiezieniu. Bylam w rozterce, bo nie chcialam spelnic zadania Astarity, a