sprawe, ze zachowuje sie jak dziecko, pragnal jednak ukarac Atene za to, ze obnazyla jego dusze, odplacic jej za przestepstwo polegajace na tym, ze zna go lepiej niz on sam siebie. Wobec nieublaganej nielogicznosci ich wewnatrzmalzenskiej rywalizacji mogl tego dokonac tylko w jeden sposob, a mianowicie udowodnic, ze nie miala racji, nawet jezeli ja miala. Postanowil nie mowic Atenie o wynalezieniu substancji E.80 wiedzac, ze bedzie sie mogl pozniej usprawiedliwic ze swego postepowania wobec niej koniecznoscia zachowania scislej tajemnicy.
— A wiec dobrze. Pozostawiam teraz wszystko w twoich rekach, Willy. Wrocisz do swojego biura i przez jakis czas nie bedziesz sie ze mna kontaktowal. Jeden z nas, Manny albo ja, skontaktuje sie z toba po twoim powrocie.
Carewe wstal.
— Nie mialem jeszcze okazji podziekowac…
— To zbyteczne, Willy, zupelnie zbyteczne. Zyczymy ci udanego urlopu — rzekl Barenboim. Nie przestal sie usmiechac nawet wtedy, gdy zaslonily go zasuwajace sie drzwi gabinetu.
Carewe wrocil do swojego biura i zamknal drzwi na klucz. Usiadl przy biurku, wyjal z sakwy czarny futeral, polozyl go przed soba i przyjrzal sie uwaznie zawiasom. Zaprojektowano je tak, zeby pokrywa odskakiwala pod katem prostym do pudla, zaginajac jednak ostroznie srubokretem metalowe oslony zdolal zmienic ich ustawienie w taki sposob, ze pokrywa otwierala sie pod mniejszym katem. Zadowolony ze swego dziela, zdarl czerwona tasme z pistoletu zawierajacego E.80 i umiescil go w przednim zaglebieniu futeralu.
Blekitne wody jeziora Orkney parowaly delikatnie w promieniach popoludniowego slonca. Schodzac po schodkach z pionowzlotu Carewe odetchnal gleboko i potoczyl wzrokiem po widocznych w oddali osniezonych zboczach, malych jak zabawki sosnach i jasnych pastelowych konturach hotelu Orkney Regal. Jak ogloszono z duma przez glosniki odrzutowca, z powodu chlodnego frontu atmosferycznego oddzialujacego na zachodnie stany, kierownictwo kurortu pokrylo koszty zwiazane z zainstalowaniem nad jeziorem pola soczewkowego przez Biuro Sterowania Pogoda. Patrzac w gore, w pusty blekit — ktory pomimo braku punktow odniesienia w przestrzeni sprawial dziwne wrazenie znieksztalconego — Carewe poczul sie tak, jak gdyby znalazl sie wewnatrz antycznej szklanej ozdoby z padajacym sniegiem w srodku.
— Jak sie nazywaja te staroswieckie szklane kule z miniaturowymi platkami sniegu? — zwrocil sie z pytaniem do Ateny, kiedy wraz z innymi pasazerami wchodzili do zabudowan portu lotniczego.
— Nie wiem, czy maja jakas specjalna nazwe. Olga Hickey ma ich w swojej kolekcji kilkanascie i nazywa je snieguliczkami, ale to jest zdaje sie nazwa kwiatu.
Atena tez rozgladala sie z zainteresowaniem po dolinie i mowila glosem tak spokojnym, jak jeszcze sie jej nie zdarzylo od czasu tamtej wieczornej klotni. Byla zarumieniona i miala na sobie nowy wisniowy plaszcz podobny, jak nagle sobie uzmyslowil, do tego, ktory nosila przed dziesieciu laty podczas ich podrozy poslubnej. Czy mial byc to znak dla niego?
— Udalo mi sie dostac ten sam pokoj — powiedzial bez zastanowienia, rezygnujac ze zrobienia jej tym niespodzianki pozniej.
Atena uniosla lekko brwi.
— Pamietales? — zdziwila sie. — Aha, pewnie w hotelu sprawdzili numer pokoju.
— Wcale nie. Sam pamietalem.
— Naprawde?
— Tak samo jak pamietam wszystko, co sie laczy z tamtymi dwoma tygodniami.
Zlapal Atene za ramie i obrocil twarza do siebie. Wyminelo ich niecierpliwie kilka pasazerek.
— Will — szepnela. — Tak mi przykro. To wszystko, co powiedzialam…
Jej slowa podniosly go na duchu i pokrzepily.
— Nie wracajmy do tego — odparl napawajac sie nimi. — Zreszta wszystko, co powiedzialas, to prawda.
— Nie mialam prawa tak mowic.
— Alez mialas. Przeciez jestesmy prawdziwym malzenstwem, zapomnialas? Zblizyla sie do niego z rozchylonymi wargami, a on zamknal jej usta swoimi, oddychajac jej oddechem, gdy inni pasazerowie przechodzili szybko kolo nich. Atena pierwsza wyzwolila sie z jego objec, ale kiedy wchodzili do srodka obrzucani ciekawskimi, taksujacymi spojrzeniami, trzymala go pod reke. Carewe spostrzegl, ze jest tu jedynym sprawnym. Zbiorowisko ludzi rozproszonych po sali dla przylatujacych pasazerow skladalo sie z ostudzonych, ktorzy przygladali sie im z wycwiczona obojetnoscia, oraz kobiet z wymuszona wesoloscia w oczach.
— Co sie ze mna dzieje? — szepnal. — Zachowuje sie jak jurny nastolatek.
— Nic nie szkodzi, kochanie.
— Tak, ale jakie zrobilismy z siebie widowisko! Jedzmy do hotelu.
Podczas zjazdu staromodna kolejka linowa nad jezioro Carewe zastanawia sie, czy to mozliwe, zeby czlowiek w jego wieku mogl odczuwac calkowite i niezmacone zadowolenie. Z tego wlasnie powodu malzenstwa monogamiczne przetrwaly i zachowaly sens nawet pod koniec dwudziestego drugiego wieku. Prosta prawda, czesto powtarzana, ale dopiero teraz zrozumiana w pelni, brzmiala, ze im wiecej czlowiek wklada w taki zwiazek, tym wiecej z niego ma. Carewe wchlanial w pluca slonce i obmacujac reka prostokatny ksztalt malego plaskiego futeralu w sakwie usilowal pogodzic sie z realiami niesmiertelnosci. Po jednym zastrzyku dla obojga i — przy zachowaniu ostroznosci — ani Atena, ani on nie musieli umierac. Szukal w sobie jakichs sladow euforii, ktora powinna towarzyszyc tej mysli, ale znalazl tylko dziwne otepienie. Wszystko bylo wzgledne. Gdyby przyszedl na swiat przed dwustu laty w glodujacych Indiach, pogodzilby sie z tym, ze czeka go dwadziescia siedem lat zycia, i nie posiadalby sie z radosci, gdyby jakas dobroczynna sila nieoczekiwanie zapewnila mu siedemdziesiat. Przychodzac na swiat w zadowolonym z siebie babskim spoleczenstwie dwudziestego drugiego wieku, uwazal, ze przedluzone w nieskonczonosc zycie to cos, co mu sie nalezy jako swiadczenie socjalne tylko skala rozniace sie od, powiedzmy, odszkodowan za wypadek przy pracy. Mowiono, ze tworczy geniusz ludzkosci zostal sparalizowany — przekonano sie, ze giganty intelektu nie wyrastaja na zyznej glebie czasu — lecz byc moze wiazalo sie to z oslabieniem uczuc, z rozrzedzeniem sie barw zycia w zylach wiecznosci.
Zerknal z ukosa na Atene odswiezajac w swiadomosci powody, dla ktorych pragnal zyc wiecznie. W wieku trzydziestu szesciu lat cieszyla sie wysmienitym zdrowiem i znajdowala sie u szczytu kondycji fizycznej, ktory biostaty mialy przemienic w nie konczacy sie plaskowyz. Kiedy tak siedziala, wygladajac z zachwytem przez okna kolejki, chlonal ja wszystkimi zmyslami az do wrazenia, ze Atena to nazwa calego wszechswiata. Kiedy raz usmiechnela sie do jakiegos jej tylko znanego wspomnienia, przypadkowo pochylila glowe odslaniajac przed nim wewnetrzne plaszczyzny zebow, przez ktore przeswiecalo akurat slonce. Zanotowal, skatalogowal i wciagnal do akt pamieci to odkrycie, tak jak obserwator zewnetrznego wszechswiata zapisuje pojawienie sie nowej gwiazdy. Przyszlo mu do glowy, ze Atena wyglada na swoje trzydziesci szesc lat, a jednoczesnie jakby w ogole sie nie zmienila od czasu, kiedy przed dziesieciu laty sie pobrali, co przeciez bylo niemozliwe. Jakie wiec zaszly w niej konkretne fizyczne zmiany? Silac sie na obiektywnosc, zauwazyl lekkie zapadniecie policzkow, inklinacje do przemiany puszku na gornej wardze we wloski, zaczatki odkladania sie warstewki tluszczu po wewnetrznej stronie gornej powieki, ktora miala z czasem nabrac zoltawego odcienia. Raptem podjal decyzje. Planowal przedtem, ze zastrzyki zrobia sobie wieczorem ostatniego dnia pobytu nad jeziorem Orkney, ale taka zwloka wydala mu sie nagle nie do zniesienia. Nie mogl pozwolic na to, zeby Atena postarzala sie chocby o godzine.
— Przestan, Will — odezwala sie Atena.
— Co mam przestac?
— Tak sie gapic na mnie przy ludziach — odparla, czerwieniac sie lekko.
— A niech sobie patrza, mnie to nie przeszkadza.
— Mnie tez nie, ale dziwnie na mnie dziala, wiec przestan.
— Ty rozkazujesz — powiedzial, udajac nadasanego.
Wziela go za reke i trzymala ja az do konca jazdy nad brzeg jeziora kolyszacym sie i podrzucajacym wagonikiem. Przez moment kusilo go, zeby kosztem wlasnego zadowolenia i niepowtarzalnej wspanialosci tej chwili sprobowac od nowa przekonac ja o istnieniu E.80 i jego znaczeniu, jednakze chec ta minela. Zapowiadalo sie, ze beda to najwspanialsze wakacje w ich zyciu, a poza tym czul nieprzeparta chec posiadania Ateny przekonanej, wprawdzie na niezwykle krotko, lecz naprawde, ze dowiodl swojej wiary w pozafizyczny element ich milosci. Przewidywal, ze gra ta potrwa az do chwili, kiedy beda musieli wracac do Three Springs.
Kiedy wyszedl z wagoniku i podal reke wysiadajacej Atenie, do pluc wtargnelo mu powietrze przywiane znad jeziora. Niewielka odleglosc dzielaca ich od hotelu postanowili przejsc pieszo, bagaze odsylajac samochodem obslugujacym gosci. Podczas tego spaceru Atena rozmawiala swobodnie i radosnie, ale jego umysl w obliczu