najwieksza dokladnoscia. Wszystko wykonywal w tajemnicy. To, ze nikt nie zdawal sobie sprawy, co sie dzialo, jeszcze bardziej go uspokajalo. Kontrolowal sytuacje, byla to przewaga, ktora miala mu pomoc w wykonaniu tego, do czego sie zabral. Jeden po drugim analizowal detale, az nie pozostal ani jeden slaby punkt, ani jeden kamien, o ktory moglby sie potknac. Nieuchronnie nadszedl czas dzialania. Byl to dobrze przemyslany, wyrafinowany plan, ktory nie byl zupelnie latwy do wykonania.
Pochylil sie i wyjrzal przez okno. Jedynym jego zmartwieniem byl ten przeklety wicher. Sztorm komplikowal sytuacje i w najgorszym razie mogl zniweczyc jego plany. Jednoczesnie mialo to pewne zalety. Im gorsza pogoda, tym mniej ludzi na dworze i ryzyko bycia odkrytym bylo mniejsze.
W gardle swedzialo. Przeziebienie? Jedna reka dotknal czola i, niech to diabli, mial z pewnoscia goraczke. Cholera. Wygrzebal pudelko z paracetamolem, polknal dwie tabletki i popil je woda z wiaderka stojacego na blacie kuchennym. Przeziebienie przyszlo cholernie nie w czas, bedzie potrzebowal calej swojej sily miesni.
Plecak z narzedziami stal spakowany, ostatni raz skontrolowal, ze wszystko w nim bylo. Szybko zasunal zamek i usiadl przed lustrem. Wprawnymi ruchami zaczal sie malowac, wlozyl soczewki kontaktowe i przymocowal peruke. To przebranie wyprobowal wczesniej kilka razy, by bylo doskonale. Gdy skonczyl, przygladal sie przez chwile swojej metamorfozie.
Nastepnym razem, gdy przejrzy sie w lustrze, zobaczy w nim twarz mordercy. Zastanawial sie, czy bedzie to widac.
Mattis Kalvalis byl nerwowy i podczas ostatniej godziny wychodzil na papierosa mniej wiecej co dziesiec minut.
–
–
Menedzer, ktory przyjechal z artysta z Litwy, nie byl zbyt pomocny. Przez wieksza czesc czasu siedzial przed galeria, palil i rozmawial przez telefon komorkowy. Wydawalo sie, ze nie przeszkadzaly mu lodowate wiatry.
Frekwencja na wernisazu zapowiadala sie wysoka. Gdy Egon Wallin otworzyl drzwi do galerii, kolejka osob przytupujacych z zimna byla dluga.
Wiele znajomych twarzy usmiechalo sie do niego serdecznie, oczy blyszczaly z ciekawosci. W tlumie, ktory wszedl do galerii, szukal pewnej osoby. No coz, jest jeszcze duzo czasu. Trudno mu bedzie zachowywac sie jak gdyby nigdy nic.
Z zadowoleniem stwierdzil, ze do galerii spieszyl reporter zajmujacy sie kultura w lokalnym radiu. Po chwili zobaczyl kolejnego dziennikarza z jednej z miejscowych gazet, pochlonietego przeprowadzaniem wywiadu z artysta. Jego kontakt z mediami i reklamy w prasie oraz kilka rozmow telefonicznych najwyrazniej przyniosly owoce.
Galeria szybko wypelnila sie odwiedzajacymi. Ze swoimi trzystoma metrami kwadratowymi rozlozonymi na dwoch pietrach byla ona wlasciwie nieproporcjonalnie duza jak na Gotlandie. Lokal byl dziedziczony z pokolenia na pokolenie, a Egon Wallin probowal zachowac dawny wyglad, na ile bylo to mozliwe. Lubil dawac sztuce odpowiednia przestrzen, tak aby mogla zostac jak najlepiej zaprezentowana. Obrazy znajdowaly tu naprawde godne siebie otoczenie – ekspresyjne kolory i ultranowoczesnosc stwarzaly silny kontrast z chropowatymi scianami. Wernisazowi goscie spacerowali miedzy dzielami sztuki i saczyli wino musujace. W pomieszczeniach slychac bylo przyciszona muzyke – artysta nalegal, aby ogladaniu obrazow towarzyszyly tony litewskiej grupy rockowej, ktora brzmiala jak mieszanka Franka Zappy i niemieckiego zespolu Kraftwerk, grajacego muzyke elektroniczna.
Egonowi udalo sie go przekonac, zeby przynajmniej troche sciszyc.
Teraz Mattis Kalvalis wygladal na znacznie bardziej zadowolonego. Krazyl miedzy odwiedzajacymi, glosno rozmawial, smial sie i gestykulowal swoimi wielkimi dlonmi, tak ze wino chlupalo z kieliszka. Ruchy mial nieskoordynowane, malo plynne, a od czasu do czasu dostawal ataku histerycznego smiechu, ze prawie zginal sie w pol.
Przez jedna straszna chwile Egon podejrzewal, ze artysta byl pod wplywem narkotykow, ale w nastepnej sekundzie odsunal od siebie te mysl. To na pewno bylo napiecie, ktore puszczalo.
– Cholernie pieknie, Egon. Naprawde dobra robota – uslyszal czyjs glos za swoimi plecami.
Ten zachrypniety, lizusowski glos rozpoznalby na kilometr.
Odwrocil sie i stanal oko w oko z Sixtenem Dahlem, wlascicielem jednej z najlepiej prosperujacych galerii w Sztokholmie. W czarnym skorzanym plaszczu i spodniach oraz kozakach z tego samego materialu, w przyciemnionych okularach z pomaranczowymi oprawkami wygladal jak gorsza kopia gwiazdy muzyki pop, George’a Michaela. Sixten Dahl posiadal wspaniala galerie na rogu ulic Karlavagen i Sturegatan w najelegantszej dzielnicy Sztokholmu, Ostermalm.
– Tak uwazasz? Bardzo sie ciesze. Milo cie tu widziec – powiedzial z udawanym entuzjazmem Egon.
Zadbal o to, by konkurent dostal zaproszenie, tylko po to, zeby go podraznic. Sixten Dahl sam probowal zdobyc dla siebie Mattisa Kalvalisa, ale to Egon wyszedl z pojedynku zwyciesko.
Obydwaj byli w Wilnie na spotkaniu dla wlascicieli galerii z obszaru Morza Baltyckiego i wowczas wpadlo im w oko wyjatkowe malarstwo mlodego artysty. Podczas kolacji Egon Wallin siedzial przy stole obok Mattisa Kalvalisa. Swietnie sie dogadywali i zupelnie nieoczekiwanie Kalvalis przedlozyl gotlandzka galerie nad Sixtena Dahla i metropolie.
Wiele osob w kregach artystycznych bylo tym zdziwionych. Mimo iz Egon Wallin byl znanym nazwiskiem, bylo zaskakujace, ze artysta wybral wlasnie jego. Sixten Dahl mial przynajmniej tak samo dobra opinie, a Sztokholm byl o wiele wiekszy od Gotlandii.
To, ze najwiekszy konkurent Egona pojawil sie na wernisazu w Visby, nie bylo samo w sobie niczym dziwnym. Sixten Dahl byl znany z tego, ze nie poddawal sie przy pierwszej porazce. Byc moze w swojej naiwnosci wierzyl, ze uda mu sie przekonac Kalvalisa, aby mimo wszystko rozpoczal wspolprace z nim, myslal Egon. Niech o tym zapomni. Sixten Dahl nie wiedzial, ze Kalvalis poprosil Egona, aby zostal on jego agentem i reprezentowal go w calej Szwecji.
Umowa byla gotowa i czekala tylko na podpisanie.
Wernisaz byl udany. Chec kupowania wydawala sie zarazac jak katar. Egon nigdy nie mogl sie nadziwic stadnym zachowaniom ludzi. Jesli odpowiednia osoba kupila wystarczajaco szybko i duzo, nagle wiele innych bylo chetnych do otwarcia portfeli. Czasem wydawalo sie, ze przy ocenianiu dziel sztuki bardziej decydowal przypadek, niz jakosc.
Jeden z gotlandzkich koneserow byl zachwycony i prawie od razu kupil trzy obrazy. To wystarczylo, aby dac impuls innym, przy kilku obrazach doszlo nawet do licytacji. Cena znacznie sie podniosla. Egon Wallin zacieral rece. Teraz reszta kraju lezala u stop malarza.
Jego radosc zatruwalo jedynie to, ze osoba, na ktora czekal, ociagala sie.
Weteran sztuki i rzeczoznawca Erik Mattson dostal zadanie wycenienia duzego dworku w Burgsvik w poludniowej Gotlandii. Szef asystentow domu aukcyjnego Bukowskis spytal go i jednego z jego kolegow, czy mogliby sie tym zajac. Wlasciciel duzej posiadlosci na Gotlandii mial u siebie duzy zbor szwedzkich dziel sztuki z przelomu dziewietnastego i dwudziestego wieku, ktore chcial sprzedac. Chodzilo o trzydziesci dziel, od akwafort Zorna do malarstwa olejnego Georga Pauli i Isaaca Grunewalda.
Spedzili w Burgsviku caly piatek i bylo to dla nich wielkie przezycie. Dworek okazal sie unikatowym przykladem rdzennego, starego gotlandzkiego gospodarstwa z wapienia. Cieszyli sie zarowno otoczeniem, jak i imponujacym zbiorem malarstwa. Nawiazali tak dobry kontakt z wlascicielami majatku, ze zostali zaproszeni na kolacje. Noc spedzili w hotelu Strand w Visby.
W sobote Erik chcial byc wypoczety. Program byl napiety. Mial zaczac dzien od odwiedzenia miejsca, ktore kochal najbardziej ze wszystkich i w ktorym nie byl od wielu lat.