wziely sie te wszystkie plotki o zorganizowanej przestepczosci. Gazety wymyslaja po prostu glupstwa.

– To rzeczywiscie straszne, co robia, zeby sie sprzedawac – przytaknal Jack.

– Ten pan, ktory przyszedl do mnie rano, powiedzial, ze odzyskaliscie cialo syna.

– Tak uwazamy. Dlatego potrzebowalismy probki pani krwi, aby potwierdzic identyfikacje. Bardzo dziekuje, ze zechciala pani nam pomoc.

– Spytalam, dlaczego nie chce, zebym pojechala i rozpoznala syna jak za pierwszym razem. Ale odpowiedzial, ze nie wie.

Jack staral sie szybko wymyslic jakis sposob na ogledne wytlumaczenie klopotow z identyfikacja, ale nic nie przyszlo mu do glowy.

– Niestety nadal brakuje nam pewnych fragmentow ciala – stwierdzil nieprecyzyjnie, majac nadzieje, ze zadowoli to pania Franconi.

– Och? – Odpowiedz Jacka zaskoczyla ja.

– Prosze mi pozwolic wytlumaczyc, dlaczego chcialem sie z pania skontaktowac. – Bal sie, ze jezeli jego rozmowczyni poczuje sie dotknieta, przestanie odpowiadac na pytania. – Powiedziala pani naszemu pracownikowi, ze zdrowie pani syna znacznie poprawilo sie po podrozy. Przypomina pani sobie te slowa?

– Oczywiscie – potwierdzila.

– Przekazano mi, ze nie wie pani, dokad syn wyjezdzal. Czy moglaby pani w jakis sposob okreslic to miejsce?

– Nie wydaje mi sie. Powiedzial, ze nie ma to nic wspolnego z jego praca i ze to calkiem prywatny wyjazd.

– Moze pamieta pani, kiedy to bylo?

– Niedokladnie. Jakies piec, szesc tygodni temu.

– Czy to byl wyjazd krajowy?

– Nie wiem. Mowil jedynie, ze to scisle prywatna podroz.

– Gdyby w jakis sposob dowiedziala sie pani, dokad syn pojechal, czy zechcialaby pani zadzwonic do mnie? – spytal Jack.

– Tak zrobie – obiecala.

– Bardzo dziekuje.

– Chwileczke – zatrzymala Jacka przy sluchawce. – Pamietam, ze tuz przed wyjazdem powiedzial cos dziwnego. Powiedzial, ze jesliby nie wrocil, mam pamietac, ze bardzo mnie kocha.

– Zdziwilo to pania?

– No, raczej tak. Ale pomyslalam, ze to tylko mile slowa skierowane do matki.

Jack jeszcze raz podziekowal pani Franconi i odlozyl sluchawke. Ledwie zdjal dlon z aparatu, kiedy znowu rozlegl sie dzwonek. Tym razem to byl Ted Lynch.

– Lepiej bedzie, jak tu przyjdziesz – rzucil.

– Juz ide – odpowiedzial krotko Jack.

Znalazl Teda za biurkiem, drapiacego sie z zaklopotaniem w glowe.

– Gdybym cie nie znal, pomyslalbym, ze probujesz mnie nabic w butelke – powiedzial Ted. – Siadaj!

Jack usiadl. Ted trzymal wydruk z komputera i wiele luznych klisz z dziesiatkami malych, ciemnych paskow. Rzucil to wszystko Jackowi na kolana.

– A coz to, u diabla, jest? – zapytal Jack. Wzial kilka z celuloidowych klisz i popatrzyl na nie pod swiatlo.

Ted podniosl sie i staromodnym drewnianym olowkiem wskazal na zdjecia.

– Oto rezultaty testow DNA z zastosowaniem polimarkerow. – Wskazal na wydruk z komputera. – A te wszystkie dane porownuja sekwencje nukleotydow z rejonu DQ alfa glownego ukladu zgodnosci tkankowej.

– Daj spokoj, Ted! – Jack popedzal kolege. – Mow po angielsku, prosze. Wiesz, ze kiedy wchodzimy na ten grunt, czuje sie jak zgubione dziecko w gestym lesie.

– Dobra – odparl Ted, jakby zirytowany. – Polimarkery pokazuja, ze DNA Franconiego i DNA resztek watroby, ktore znalazles, nie moglyby byc bardziej od siebie rozne.

– Stary, to swietna wiadomosc – ucieszyl sie Jack. – Wiec byla transplantacja.

– Niby tak – odparl Ted bez przekonania. – Ale sekwencja z DQ alfa jest identyczna az do ostatniego nukleotydu.

– A co to znaczy?

Ted rozlozyl rece i zmarszczyl czolo.

– Nie wiem. Nie potrafie tego wyjasnic. Gdyby rzecz ujac w kategoriach matematycznych, to nie ma prawa sie stac. To znaczy prawdopodobienstwo jest tak niewiarygodnie male, ze nie sposob w to uwierzyc. Mowimy o identycznym dopasowaniu tysiecy par na dlugim odcinku. Absolutnie identycznych. To dlatego otrzymalismy taki wynik przy tescie z DQ alfa.

– No coz, podsumowujac, mozna jednak powiedziec, ze transplantacja miala miejsce. A oto glownie chodzi.

– Pod presja musze sie zgodzic, ze mamy do czynienia z transplantacja – przytaknal niechetnie Ted. – Ale to, jak znalezli dawce z identycznym DQ alfa, pozostaje poza moim pojmowaniem rzeczy. To ten rodzaj przypadku, ktory ma posmak cudu.

– A co z mitochondrialnym DNA i porownaniem go z 'topielcem'?

– Jezu, daj facetowi palec, a bedzie chcial cala reke – zaczal narzekac Ted. – Na milosc boska, przeciez dopiero co dostalismy krew. Bedziesz musial jeszcze poczekac na wyniki. W koncu, zeby tak szybko dac ci to, co dostales, wywrocilismy cale laboratorium do gory nogami. Poza tym sam jestem zainteresowany porownaniem sytuacji w DQ alfa z wynikami polimarkerow. Cos tu nie gra.

– Nie powinienes sie tym tak przejmowac – powiedzial Jack. Wstal i zwrocil Tedowi wszystkie materialy, ktore lezaly dotad na jego kolanach. – Doceniam to, co zrobiles. Dziekuje! Dostarczyles mi informacji, ktorej potrzebowalem. Kiedy bedziesz mial wyniki badania krwi, daj znac.

Jack czul rosnace podniecenie, wywolane wynikami badan. Teraz martwil sie tylko wynikiem testow krwi. Po dokladnym przyjrzeniu sie zdjeciom byl niemal w stu procentach pewny, ze 'topielec' i Franconi to jedna i ta sama osoba.

Wsiadl do windy. Teraz, kiedy mial udokumentowana transplantacje, oczekiwal na Barta Arnolda z reszta informacji wyjasniajacych tajemnice. Jadac winda, zastanawial sie, skad u Teda tak emocjonalna reakcja na wyniki zwiazane z DQ alfa. Jack wiedzial, ze Teda niewiele rzeczy ekscytuje. Wiec sprawa musiala byc znaczaca. Niestety za slabo orientowal sie w tych kwestiach, zeby wyrobic sobie wlasna opinie. Obiecal sobie, ze jak znajdzie odrobine czasu, poczyta na ten temat.

Zainteresowanie Jacka okazalo sie krotkotrwale, zniknelo zaraz po wejsciu do biura Barta. Szef wywiadowcow Zakladu Medycyny Sadowej tkwil przy telefonie. Zauwazywszy Jacka, pokrecil przeczaco glowa. Jack zrozumial, ze ma zle wiesci. Usiadl, zeby poczekac.

– Bez skutku? – zapytal Jack, kiedy Bart skonczyl rozmowe.

– Obawiam sie, ze tak. Naprawde spodziewalem sie pomocy z UNOS, ale kiedy powiedzieli, ze nie zalatwiali watroby dla Carla Franconiego i ze nawet nie bylo go na liscie oczekujacych, zrozumialem, ze szansa na odnalezienie zrodla, z ktorego pochodzila przeszczepiona watroba, gwaltownie zmalala. Wlasnie skonczylem rozmowe z Columbia-Presbyterian i tez bez skutku. Rozmawialem ze wszystkimi centrami wykonujacymi przeszczepy watroby i nikt nie mial Franconiego na liscie.

– To szalenstwo – odparl Jack. Opowiedzial Bartowi o odkryciu Teda potwierdzajacym transplantacje.

– Nie wiem, co powiedziec – skomentowal nowine Bart. – Jezeli ktos nie przeszedl takiej operacji w Ameryce Polnocnej ani w Europie, gdzie jeszcze moglby to zrobic?

Bart wzruszyl ramionami.

– Jest jeszcze kilka mozliwosci. Australia, Republika Poludniowej Afryki, ale rozmawialem o tym z moim znajomym z UNOS i uwazam, ze to malo prawdopodobne rozwiazanie.

– Nie zartujesz? – To nie byla odpowiedz, ktora Jack chcial uslyszec.

– To prawdziwa tajemnica – stwierdzil Bart.

– Cala ta cholerna sprawa jest pogmatwana. – Zniechecony Jack wstal z krzesla.

– Bede dalej o tym myslal – obiecal Bart.

– Bede wdzieczny.

Wyszedl wolnym krokiem z biura Barta. Byl wyraznie przygnebiony. Caly czas towarzyszylo mu nieprzyjemne

Вы читаете Chromosom 6
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату