– Rozumiem. Jestem pewna, ze powiedzialbys mi, gdybys mial jakiekolwiek podejrzenia. Ale nie o to chcialam zapytac. Mam przeczucie, ze pomogl w tym ktos stad. Czy jest w kostnicy jakis pracownik, o ktorym powiedzialbys, ze moglby byc w cos podobnego wplatany? O to chcialam zapytac.

Marvin zastanowil sie przez chwile, w koncu pokrecil glowa i odparl:

– Nie sadze.

– To musialo sie stac na zmianie Mike'a. A tych dwoch kierowcow, Pete i Jeff, znasz ich dobrze?

– Nie. To znaczy wiem, o kim mowisz, widzialem ich, nawet pare razy rozmawialismy, ale od kiedy mam te zmiane, raczej sie mijamy.

– Ale nie masz zadnych powodow, zeby ich podejrzewac?

– Nie, nie bardziej niz innych.

– Dziekuje. Mam nadzieje, ze nie wprawilam cie w zaklopotanie tymi pytaniami?

– Nie ma sprawy – odparl Marvin.

Laurie zamyslila sie na moment, przygryzajac dolna warge. Wiedziala, ze o czyms zapomniala.

– Mam pomysl – powiedziala nagle. – Moglbys mi opisac krok po kroku cala procedure zwiazana z wywozeniem ciala?

– To znaczy wszystko, co robimy?

– Prosze. Mam ogolne pojecie, ale zupelnie nie znam szczegolow.

– Od czego mialbym zaczac?

– Od poczatku, od momentu, kiedy dzwonia do ciebie z zakladu pogrzebowego, ze przyjada po cialo.

– Dobra. Dzwoni telefon i mowia, ze sa z takiego to a takiego domu pogrzebowego i chca odebrac zwloki. Podaja nazwisko i numer sprawy.

– I tyle? Odkladasz sluchawke.

– Nie – zaprzeczyl Marvin. – Kaze im poczekac, a sam wprowadzam numer do komputera. Sprawdzam, czy cialo zostalo przez was zbadane i gdzie sie znajduje.

– Bierzesz wiec znowu sluchawke i co mowisz?

– Mowie, ze w porzadku. Mowie im, ze przygotuje cialo do odbioru. Zazwyczaj pytam, o ktorej mniej wiecej tu beda. Nie ma sensu sie spieszyc, jesli nie przyjada w ciagu najblizszych dwoch godzin.

– Teraz co?

– Wyciagam cialo i sprawdzam numer. Nastepnie umieszczam je tuz przy wejsciu do chlodni, zawsze w tym samym miejscu. Zostawiamy zwloki tak, zeby kierowcom najlatwiej bylo je wywiezc.

– I co sie dzieje teraz?

– Przychodza tutaj i wypelniamy dokumenty. Wszystko musi byc zapisane. Musza potwierdzic podpisem, ze przejmuja cialo pod swoja opieke.

– Jasne. Teraz idziesz i wydajesz zwloki?

– Tak albo jeden z nich je zabiera. Wielu bylo tu dziesiatki, setki razy, wiec sami doskonale wiedza, co zrobic.

– Jest jeszcze jakas ostateczna kontrola?

– A pewnie. Zawsze sprawdzamy numer identyfikacyjny, zanim wywioza zwloki. Musimy potem w dokumentacji odnotowac ten fakt. Byloby sporo zamieszania, gdyby dojechali do zakladu i tam okazalo sie, ze maja nie tego denata.

– Wyglada, ze system jest dobry – stwierdzila Laurie i zastanowila sie. Przy tak licznych kontrolach trudno bylo obejsc procedure.

– Sprawdza sie od dziesiecioleci bez wpadki – powiedzial Marvin. – Oczywiscie teraz pomaga komputer. Wczesniej prowadzilo sie ksiegi.

– Dziekuje, Marvin.

– Alez nie ma za co.

Laurie opuscila biuro kostnicy. Zanim wyladowala na swoim pietrze, zajrzala jeszcze na pierwsze, by z maszyny w stolowce wziac sobie cos do przekaszenia. Troche pokrzepiona pojechala winda na czwarte pietro. Widzac uchylone drzwi do pokoju Jacka, podeszla do nich i zapukala. Jack siedzial nad mikroskopem.

– Cos ciekawego? – zapytala.

Podniosl wzrok i usmiechnal sie.

– Bardzo. Chcesz spojrzec?

Laurie pochylila sie nad mikroskopem, gdy Jack odsunal sie na bok.

– Wyglada na granulome w watrobie.

– Zgoda. To jeden z tych malenkich kawaleczkow, ktore udalo mi sie znalezc u Franconiego.

– Hmmm – skomentowala Laurie i dalej przygladala sie preparatowi. – Dziwne, ze uzyli zainfekowanej watroby do przeszczepu. Powinni chyba staranniej zbadac dawce. Duzo te ziarniaka?

– Maureen na razie przygotowala tylko te jedna probke. To jedyny przyklad ziarniaka, ktory znalazlem, wiec podejrzewam, ze nie bylo go duzo. Ale ogladalem dopiero jeden mrozony preparat. Poza tym w preparatach mrozonych nastepuje lekki zanik cyst, ktore w naturalnym srodowisku widoczne bywaja golym okiem. Zespol transplantacyjny musial to widziec i nie przejal sie.

– Jednak nie ma zadnego zapalenia ogolnego. A to znaczy, ze przeszczep przyjal sie dosc gladko – zauwazyla Laurie.

– Wyjatkowo gladko. Zbyt gladko, ale to inne zagadnienie. Jak sadzisz, co jest pod wskaznikiem?

Laurie poprawila ostrosc tak, ze mogla jakby przyblizyc i oddalic sie od preparatu. Zauwazyla sporo dziwnych plamek zasadochlonnej materii.

– Bo ja wiem. Nie potrafie powiedziec. To moga byc artefakty [10].

– Ja tez nie wiem. Chyba ze to wywolywalo ziarniaka.

– Tak, to jest mysl – przytaknela i wyprostowala sie. – Co mialo znaczyc, ze watroba zostala zbyt dobrze przyjeta przez biorce?

– Laboratorium twierdzi, ze Franconi nie otrzymywal zadnych srodkow immunosupresyjnych. To malo prawdopodobne, szczegolnie ze nie wystapilo ogolne zapalenie.

– Czy jestesmy pewni, ze dokonano przeszczepu?

– Calkowicie. – Strescil wyniki badan Teda Lyncha.

Laurie tak jak Jack nie wiedziala, co powiedziec.

– Jesli nie liczyc blizniat, nie potrafie sobie wyobrazic dwoch ludzi o identycznej sekwencji DQ alfa.

– Odnosze wrazenie, ze wiesz na ten temat wiecej niz ja. Az do przedwczoraj nigdy nie slyszalem o DQ alfa.

– Dowiedziales sie, gdzie Franconi mogl przejsc te operacje?

– Chcialbym – odparl Jack i opowiedzial o daremnych wysilkach Barta. Zdradzil tez, ze sam poprzedniej nocy wiele czasu stracil przy telefonie, dzwoniac do instytutow europejskich.

– Dobry Boze! – skomentowala tylko Laurie.

– Zagwarantowalem sobie nawet pomoc Lou. Od matki Franconiego dowiedzialem sie, ze facet wyjechal do, jak ona sadzi, uzdrowiska, skad wrocil jak nowy czlowiek. Podejrzewam, ze wtedy mogl przejsc transplantacje. Niestety, matka nie ma pojecia, dokad mogl sie udac. Lou sprawdza w imigracyjnym, czy opuszczal kraj.

– Jezeli ktokolwiek moze cos znalezc, to na pewno Lou – stwierdzila Laurie.

– A propos – Jack nabral powietrza. – Okazalo sie, ze to on podal informacje do prasy.

– Nie wierze.

– Wiem o tym z samego zrodla. Oczekuje wiec bezwarunkowych przeprosin.

– Masz je. Jestem naprawde zaskoczona. Podal jakies powody?

– Powiedzial, ze chcieli wyjawic fakty, zeby zobaczyc, czy wywolaja jakies poruszenie wsrod informatorow. Twierdzi, ze zadzialalo nad wyraz dobrze. Otrzymali wiadomosc, pozniej potwierdzona, ze cialo zostalo zabrane na polecenie przestepczej rodziny Lucia.

– Rany boskie! – powiedziala Laurie i na sam dzwiek tego nazwiska przeszedl ja dreszcz. – Ta sprawa az za bardzo zaczyna mi przypominac historie z Cerinem.

– Rozumiem, co masz na mysli. Zamiast oczu mamy watrobe.

– Chyba nie sadzisz, ze w Stanach jest jakas prywatna klinika, ktora dokonuje potajemnie transplantacji? – zapytala Laurie.

Вы читаете Chromosom 6
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату