szosty, prosze.

Pamela podala mu natychmiast rekawice; zalozyl je i poprosil o skalpel.

– Czy moglbys zdjac z niego opatrunki? – zwrocil sie do Petera. Od Pameli zazadal przygotowania wysterylizowanych cienkich nozyc.

Peter spojrzal na Jerry'ego, jakby oczekujac od niego zgody, a nastepnie przerwal masaz i sciagnal platanine plastrow i gazy z mostka pacjenta. Kingsley podszedl do lozka i palcem wyprobowal ostrze skalpela. Nie namyslajac sie, zanurzyl noz w gojacej sie ranie i pociagnal go z gory na dol. Slychac bylo jak ostrze przecina niebieskie, przezroczyste szwy nylonowe. Peter odsunal sie na bok, zeby nie przeszkadzac.

– Nozyce – rzucil doktor Kingsley; wszyscy przygladali mu sie bacznie jak urzeczeni. Na ich oczach dzialo sie cos, o czym dotad mogli czytac, ale nigdy ogladac.

Doktor Kingsley porozcinal szwy laczace mostek. Nastepnie wcisnal obie rece w otwarta rane i sila rozepchnal obie polowy mostka. Rozlegl sie ostry chrzest. Jerry Donovan usilowal zajrzec w glab rany, ale doktor Kingsley zaslanial mu widok. W kazdym badz razie nie widac bylo krwawienia.

Doktor Kingsley wsunal teraz reke w glab otwartej piersi i ujal w place koniuszek serca, po czym zaczal go rytmicznie uciskac, skinieniem glowy dajac znak Rosie, kiedy powinna napelniac pluca pacjenta powietrzem. – Prosze teraz sprawdzic puls – polecil. – Peter poslusznie to wykonal. – Jest silny – oswiadczyl.

– Potrzebuje troche epinefryny – powiedzial Kingsley. – Sprawa nie przedstawia sie dobrze. Sadze, ze pacjent juz od pewnego czasu nie zyje.

Jerry Donovan zastanawial sie, czy nie powiedziec, ze odniosl takie samo wrazenie, ale sie powstrzymal.

– Prosze sprowadzic aparat EEG – polecil doktor Kingsley, kontynuujac masaz serca. – Zobaczymy, czy mozg jeszcze pracuje.

Trudy podeszla do telefonu.

Doktor Kingsley wstrzyknal pacjentowi epinefryne, co jednak nie mialo zadnego wplywu na wskazania aparatu EKG. – Czyj to pacjent? – zapytal.

– Doktora Ballantine'a – odpowiedziala Pamela.

Pochyliwszy sie nad Bruce'em, doktor Kingsley zajrzal w glab otwartej rany. Jerry domyslil sie, ze dokonuje w tej chwili fachowej oceny pracy chirurga. Bylo powszechnie wiadome, ze gdyby za poziom techniki chirurgicznej wystawiano oceny, to stosunek ocen przyznanych Kingsley'owi i Ballantine'owi wynosilby w przyblizeniu 10:3, mimo ze ten ostatni byl szefem oddzialu kardiochirurgii.

Nagle Kingsley uniosl glowe i spojrzal na studenta medycyny tak, jakby zobaczyl go po raz pierwszy. – Na jakiej podstawie moglbys stwierdzic, ze to nie jest przypadek bloku przedsionkowo-komorowego, doktorze?

Z twarzy studenta odplynela cala krew. – Nie wiem – wydusil wreszcie z trudem.

– Na swoj sposob odwazna odpowiedz – rozesmial sie Kingsley. – Chcialbym miec taka odwage przyznac sie, ze czegos nie wiem, gdybym byl studentem medycyny. – Zwracajac sie do Jerry'ego, zapytal: – Jak zachowuja sie zrenice naszego pacjenta?

Jerry uniosl powieki Bruce'a: – Sa nieruchome – odparl.

– Prosze przyniesc jeszcze jedna ampulke dwuweglanu – polecil Kingsley. – Zakladam, ze zaaplikowales mu wapno?

Jerry skinal glowa.

Przez kilka nastepnych minut, wsrod panujacej ciszy, Kingsley masowal serce pacjenta, dopoki nie pojawil sie technik z nienajnowszej generacji encefalografem.

– Chce tylko wiedziec, czy w mozgu pacjenta zachodza jeszcze jakiekolwiek procesy bioelektryczne – Kingsley rzucil mimochodem.

Technik umocowal przy czaszce elektrody i wlaczyl aparat. Wykres fal mozgowych byl rownie plaski jak EKG.

– Niestety, nic juz nie poradzimy – stwierdzil Kingsley i wyjal dlon z wnetrza piersi Bruce'a. Sciagnal rekawiczki. – Trzeba wezwac doktora Ballantine'a. Dziekuje wam za pomoc. – Zdecydowanym krokiem wyszedl z sali.

– Nigdy dotad nie widzialem czegos podobnego – zauwazyl Peter, patrzac na otwarta nozem chirurga piers Bruce'a.

– Ja tez – przytaknal Jerry. – Przygladalem sie temu z zapartym tchem. – Obaj podeszli do lozka i zajrzeli w glab rany.

Jerry najpierw odkaszlnal, a nastepnie powiedzial w zamysleniu:

– Nie wiem, co bardziej jest potrzebne, by tak odwaznie krajac czlowieka: fachowosc, czy tez wielka pewnosc siebie.

– Chyba jedno i drugie – rzekla Pamela, wyjmujac z gniazdka wtyczke od EKG. – A teraz proponowalabym, zeby panowie nam nie przeszkadzali: musimy wszystko doprowadzic do porzadku. Aha, omal nie zapomnialam powiedziec, ze gdy znalazlam pana Wilkinsona w tym stanie, kroplowka byla odkrecona niemal do oporu; a przeciez powinna saczyc sie powoli. Nie wiem, czy to ma jakies znaczenie dla sprawy, ale pomyslalam, ze lepiej bedzie, jesli o tym powiem.

– Dziekuje – odparl Jerry. Myslami byl gdzie indziej. Zafascynowany, wsunal palec w glab rany i dotknal serca.

– Mowia, ze Kingsley to kawal aroganckiego sukinsyna. Mimo to wiem na pewno, ze gdyby zaszla potrzeba, to wlasnie jego prosilbym o zrobienie mi bypassu.

– Amen – powiedziala Pamela odsuwajac go od lozka, by rozpoczac rutynowe czynnosci.

Rozdzial I

– Tej nocy przyjelismy tylko jednego pacjenta – oswiadczyla Cassandra Kingsley, zagladajac do swojego notatnika. Czula sie nieswojo pod obstrzalem spojrzen calego zespolu oddzialu psychiatrii Clarkson 2, zebranego na porannej odprawie. – Nazywa sie William Bentworth i jest pulkownikiem – ciagnela. – Ma czterdziesci osiem lat, rasy bialej, trzy razy rozwiedziony. Zostal przywieziony przez pogotowie po awanturze w gejowskim barze. Byl bardzo pijany i zachowywal sie grubiansko wobec personelu.

– Moj Boze! – rozesmial sie Jacob Levine, glowny lekarz zakladowy. Zdjal z nosa okragle, w drucianej oprawie okulary i przetarl oczy. – Podczas pierwszego dyzuru trafilas na Bentwortha!

– Przeszlas przez prawdziwa probe ogniowa! – stwierdzila Roxane Jefferson, czarna nieglupia pielegniarka. – Nie mozna powiedziec, ze psychiatria w Boston Memorial jest nudnym zajeciem!

– Nie byl dla mnie idealnym pacjentem – ze slabym usmiechem przyznala Cassi. Uwagi Jacoba i Roxany dodaly jej pewnosci siebie – poczula, ze gdyby nawet strzelila jakies glupstwo, wybaczono by jej: Bentworth najwyrazniej byl dobrze znany na Clarkson 2.

Cassi pracowala na oddziale psychiatrii zaledwie od kilku dni. Listopad nie jest typowym miesiacem dla rozpoczynania pracy, ale az do lipca Cassi nie mogla zdecydowac sie na przejscie z patologii na psychiatrie i uczynila to dopiero wtedy, gdy jeden ze stazystow na psychiatrii zlozyl wymowienie. Poczatkowo byla nawet bardzo szczesliwa z podjecia tej decyzji – obecnie jednak nie byla juz tego taka pewna. Rozpoczynanie pracy bez kolegow rownie niedoswiadczonych okazalo sie trudniejsze, niz sie tego spodziewala. Pozostali pierwszoroczni stazysci mieli nad nia pieciomiesieczna przewage.

– Zaloze sie, ze Bentworth umyslnie dobieral slow, kiedy sie pojawilas – stwierdzila Joan Widiker, lekarka z trzyletnim juz stazem, prowadzaca obecnie psychiatryczne konsultacje, ktora odnosila sie z sympatia do Cassi.

– Wolalabym ich nie powtarzac – przyznala Cassi, skinawszy glowa w kierunku Joan. – Nie chcial rozmawiac ze mna o niczym innym, oprocz tego, co mysli o psychiatrii i psychiatrach. Poprosil mnie o papierosa, a gdy mu go dalam w nadziei, ze sie nieco odprezy, zaczal przyciskac rozzarzony koniuszek do swoich rak. Zanim zdazylam wezwac pomoc, poparzyl sie w szesciu miejscach.

– Swoja droga uroczy z niego facet – stwierdzil Jacob. – Trzeba bylo mnie wezwac, Cassi. O ktorej go przywieziono?

– O wpol do trzeciej rano – odpowiedziala.

– Cofam to, co powiedzialem – oswiadczyl Jacob. – Postapilas prawidlowo.

Вы читаете Zabawa w Boga
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату