co widziala. Nie wiem, czy Pistillo nie uwierzyl szescioletniej dziewczynce, czy tez smutna twarz siostry sprawila, ze zinterpretowal slowa Katy tak, jak mu bylo wygodnie. Wiem natomiast, ze federalni zataili zlozone przez nia zeznanie, twierdzac, ze w ten sposob probuja chronic szescioletnie dziecko. Mam co do tego watpliwosci.

Ja, oczywiscie, bylem zalamany, dowiedziawszy sie prawdy o moim bracie, ale mimo wszystko – choc to zabrzmi dziwnie – wydawalo sie to w porzadku. Najgorsza prawda i tak jest lepsza od najlepszego klamstwa. Moj swiat stal sie mroczniejszy, ale znow toczyl sie swoimi koleinami. Nora nachylila sie do mnie.

– Jak sie czujesz?

– Przestraszony – odparlem.

– Kocham cie – powiedziala. – Carly tez cie pokocha.

– Patrzylismy na monitor z godzinami przylotow. Zaczal migotac. Straznik przy bramce Continental Airlines chwycil mikrofon i oznajmil, ze samolot numer 672 wyladowal. Przyleciala Carly. Odwrocilem sie do Nory. Usmiechnela sie i znowu uscisnela moja dlon. Rozejrzalem sie wokol. Powiodlem wzrokiem po czekajacych pasazerach, mezczyznach w garniturach, kobietach z wozeczkami, rodzinach lecacych na wakacje, spoznionych, sfrustrowanych, zmeczonych. Obojetnie przemykalem spojrzeniem po ich twarzach, lecz nagle zauwazylem, ze ktos mi sie przyglada. Zamarlem.

Duch.

– Co sie stalo? – zapytala Nora.

– Nic.

Duch skinal na mnie. Wstalem jak w transie.

– Dokad idziesz?

– Zaraz wroce – odparlem.

– Ale ona za moment tu bedzie.

– Musze isc do ubikacji.

Czule pocalowalem Nore w czubek glowy. Miala zatroskana mine. Spojrzala na drugi koniec hali, ale Duch juz znikl. Wiedzialem, ze tam jest. Gdybym odszedl i tak by mnie znalazl. Ignorujac go, tylko pogorszylbym sytuacje. Ucieczka bylaby glupota. W koncu by nas dopadl.

Musialem stawic mu czolo.

Ruszylem w kierunku miejsca, gdzie widzialem go przed chwila. Nogi mialem jak z waty, ale szedlem dalej. Kiedy minalem rzad budek telefonicznych, uslyszalem jego glos.

– Will?

Odwrocilem sie. Wskazal mi miejsce obok siebie. Usiadlem. Obaj patrzylismy nie na siebie, lecz na wielka szybe. Szklo bylo nagrzane od slonca. W hali zrobilo sie goraco. Zmruzylem oczy. On tez.

– Nie wrocilem z powodu twojego brata – rzekl Duch. – Wrocilem z powodu Carly. Skamienialem.

– Nie dostaniesz jej. Usmiechnal sie.

– Nie rozumiesz.

– To mi wyjasnij.

Duch przysunal sie do mnie.

– Probujesz wszystkich zaszufladkowac, Will. Chcesz miec dobrych facetow w jednej, a zlych w drugiej. To sie nie sprawdza. To nigdy nie jest takie proste. Na przyklad milosc prowadzi do nienawisci. Sadze, ze od niej wszystko sie zaczelo.

– Od prymitywnej milosci.

– Nie wiem, o czym mowisz.

– Twoj ojciec za bardzo kochal Kena. Szukam ziarna zla, Will. I w tym je znajduje. W milosci twojego ojca.

– Wciaz cie nie rozumiem.

– Chce ci powiedziec cos – ciagnal Duch – co wyjawilem tylko jednej osobie. Rozumiesz?

Przytaknalem.

– Trzeba wrocic do tych czasow, kiedy Ken i ja bylismy w czwartej klasie – zaczal. – Widzisz, ja nie zadzgalem Daniela Skinnera. Zrobil to Ken. Jednak twoj ojciec tak go kochal, ze go wybronil. Przekupil mojego ojca. Zaplacil mu piec tysiecy. Wierz mi lub nie, ale twoj ojciec chyba myslal, ze dobrze postepuje. Stary bez przerwy mnie tlukl. Wiekszosc ludzi i tak uwazala, ze powinni mnie zabrac do sierocinca. Twoj ojciec doszedl do wniosku, ze sad orzeknie, iz dzialalem w samoobronie, i zostane uniewinniony albo wyslany na terapie, gdzie przynajmniej dadza mi trzy posilki dziennie.

Siedzialem oniemialy. Przypomnialem sobie nasze spotkanie na boisku. Strach mojego ojca, jego milczenie po powrocie do domu, to jak powiedzial Asselcie: „Chcesz kogos zalatwic, to mnie”. I znow wszystko nabieralo sensu.

– Powiedzialem o tym tylko jednej osobie – rzekl. – Zgadnij komu?

Kolejny fragment ukladanki znalazl sie na swoim miejscu.

– Julie – odparlem.

Kiwnal glowa. Ta wiez. Jego slowa wiele wyjasnialy.

– Po co tu przyszedles? – spytalem. – Chcesz zemscic sie na corce Kena?

– Nie – odparl Duch z niklym usmiechem. – Nie wiem, jak mam ci to wyjasnic, ale sprobuje.

Podal mi teczke. Spojrzalem na nia.

– Otworz – zachecil. Zrobilem to.

– To protokol sekcji zmarlej Sheili Rogers – wyjasnil.

Zmarszczylem brwi. Nie pytalem, w jaki sposob go zdobyl. Na pewno mial swoje zrodla.

– Co to ma z nia wspolnego?

– Spojrz tutaj. – Duch dlugim palcem wskazal na fragment tekstu. – Widzisz to? Brak poporodowych blizn w okolicy lonowej. Zadnych uwag o rozstepach w okolicy piersi czy brzucha. Oczywiscie, to nic niezwyklego. Nikt nie przypisywalby temu zadnego znaczenia, chyba zeby wlasnie tego szukal.

– Czego szukal? Zamknal teczke.

– Dowodow na to, ze zmarla urodzila dziecko. – Zauwazyl moja mine i wyjasnil: – Mowiac po prostu, Sheila Rogers nie mogla byc matka Carly.

Juz mialem cos powiedziec, ale Duch wreczyl mi druga teczke. Spojrzalem na nazwisko na obwolucie.

Julie Miller.

Przeszedl mnie zimny dreszcz. Duch otworzyl teczke, wskazal odpowiedni ustep i zaczal czytac:

– „Blizny poporodowe, rozstepy, zmiany w strukturze mikroskopowej tkanki piersiowej i macicznej. Powstale niedawno”. Widzisz to? „Blizna po nacieciu wciaz dobrze widoczna”. Patrzylem oniemialy.

– Julie nie wrocila do domu tylko po to, zeby spotkac sie z Kenem. Chciala pozbierac sie po bardzo ciezkich przejsciach, Will. Zamierzala powiedziec ci prawde. Zrobilaby to wczesniej, ale nie byla pewna, jak na to zareagujesz. Tak latwo zgodziles sie na zerwanie… Wlasnie to mialem na mysli, mowiac, ze powinienes byl o nia walczyc. A ty pozwoliles jej odejsc.

Spojrzelismy sobie w oczy.

– Na szesc miesiecy przed smiercia Julie urodzila dziecko – mowil dalej Duch. – Ona i dziecko, dziewczynka, mieszkaly razem z Sheila Rogers. Mysle, ze Julie w koncu powiedzialaby ci prawde, ale twoj brat zamknal jej usta. Sheila tez kochala dziecko. Kiedy Julie zostala zamordowana, a twoj brat musial uciekac, Sheila postanowila zatrzymac mala. A Ken, coz… natychmiast zorientowal sie, ze niemowle moze byc bardzo pomocne. Nie mial dzieci. Sheila tez nie. To bylo lepsze niz jakakolwiek przykrywka.

Wrocily do mnie wyszeptane przez Kena slowa…

– Rozumiesz, co ci mowie, Will?

„Ciebie skrzywdzilem i zdradzilem bardziej niz kogokolwiek…”. Jak przez mgle uslyszalem glos Ducha.

– Nie jestes substytutem. Jestes prawdziwym ojcem Carly.

Spogladalem przed siebie tepym wzrokiem. Skrzywdzony i zdradzony przez brata. Moj brat pozbawil mnie dziecka. Duch wstal.

– Nie wrocilem, by szukac zemsty czy chocby sprawiedliwosci – dodal. – Jednak prawda wyglada tak, ze Julie umarla, poniewaz chciala mnie obronic. Zawiodlem ja. Poprzysiaglem sobie, ze uratuje jej dziecko. Zabralo mi to jedenascie lat.

Chwiejnie podnioslem sie z lawki. Stalismy ramie w ramie. Pasazerowie wychodzili z samolotu. Duch wepchnal mi cos do kieszeni. Kawalek papieru. Nie zwrocilem na to uwagi.

Вы читаете Bez pozegnania
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×