– A Jack? – dopytywal sie Vespa. – Po co tam pojechal?
– Pewnie z tego samego powodu. – Uciekal?
– Tak.
– Przed czym?
– Nie wiem.
– Czy moge wiec wyciagnac oczywisty wniosek? Czekala.
– Widocznie to cos, przed czym uciekal – Vespa wskazal na zdjecie – teraz go dopadlo. Grace rowniez przyszlo to do glowy.
– To bylo dawno temu.
– Tak jak bostonska masakra. Albo twoja ucieczka. Pomogla ci?
W lusterku zobaczyla, ze Cram zerknal na nia, czekajac na odpowiedz. Milczala.
– Nic tak do konca nie odchodzi w przeszlosc, Grace. Przeciez wiesz.
– Kocham mojego meza. Skinal glowa.
– Pomozesz mi?
– Wiesz, ze tak.
Samochod zjechal z Garden State Parkway. W oddali Grace ujrzala ogromny budynek z krzyzem na dachu. Budowla wygladala jak hangar. Neon glosil, ze wciaz mozna dostac bilety na „koncerty z Panem”. Zagra zespol zwany Rapture. Cram wjechal limuzyna na parking wielkosci polowy stanu.
– Co tu robimy?
– Szukamy Boga – odparl Carl Yespa. – A. moze Jego Przeciwienstwa. Wejdzmy do srodka, chce ci cos pokazac.
13
To szalenstwo, pomyslala Charlaine.
Nogi same niosly ja na podworze Freddy'ego Sykesa. Szla bez wahania czy innych emocji. Przyszlo jej do glowy, ze moze naraza sie na niebezpieczenstwo z rozpaczy, pragnac jakiejkolwiek odmiany w swoim nudnym zyciu. No dobrze, i co z tego? Naprawde, kiedy sie nad tym zastanowic, co wlasciwie moze jej grozic? Zalozmy, ze Mike dowie sie o wszystkim. Opusci ja? Czy to byloby takie zle?
Czy chciala zostac przylapana?
Och, dosc tej amatorskiej psychoanalizy. Nic sie nie stanie, jesli zapuka do drzwi Freddy'ego, udajac sasiedzka troske. Dwa lata temu Mike postawil z tylu domu poltorametrowy plot z desek. Chcial zrobic wyzszy, ale przepisy budowlane na to nie pozwalaly, chyba ze mialo sie basen.
Charlaine otworzyla furtke oddzielajaca podworza jej i Freddy'ego. Dziwne. Zrobila to po raz pierwszy. Jeszcze nigdy nie otwierala tej furtki.
Zblizajac sie do tylnych drzwi, zauwazyla, jak zaniedbany jest jego dom. Farba zlazila platami. Ogrod byl zapuszczony. Chwasty wyrastaly w szczelinach plyt chodnika. Wszedzie widac bylo placki pozolklej trawy. Odwrocila sie i spojrzala na swoj dom. Nigdy nie patrzyla nan z tego miejsca. On tez sprawial wrazenie zmeczonego.
Stanela przed tylnymi drzwiami Freddy'ego.
W porzadku, co teraz?
Zapukaj, glupia.
Zrobila to. Zaczela od cichego stukania. Zadnej odpowiedzi. Zastukala mocniej. Nic. Przycisnela ucho do drzwi. Jakby to mialo pomoc. Jakby spodziewala sie, ze uslyszy zduszony krzyk czy cos takiego.
W domu panowala glucha cisza.
Rolety nadal byly opuszczone, ale nie siegaly do samej framugi. Charlaine podeszla do okna i zerknela do srodka. W salonie stala cytrynowozolta kanapa, tak wytarta, ze wydawala sie rozpadac. W rogu byl fotel obity kasztanowym skajem. Telewizor wygladal na nowy. Na scianie wisialy stare olejne obrazy przedstawiajace klaunow. Fortepian byl zastawiony czarno-bialymi fotografiami. Jedno przedstawialo slubna pare. Charlaine domyslila sie, ze to rodzice Freddy'ego. Na innym byl pan mlody, niezwykle przystojny w wojskowym mundurze. Kolejne zdjecie przedstawialo tego samego mezczyzne z dzieckiem na reku i szerokim usmiechem. Na innych juz nie bylo tego czlowieka – pana mlodego i zolnierza. Pozostale zdjecia przedstawialy Freddy'ego samego lub z matka.
W pokoju panowal idealny porzadek jak w muzeum. Zawieszony w czasie, nietkniety, nie uzywany. Na stoliczku pod sciana kolekcja figurek. I znow fotografie. Zycie, pomyslala Charlaine. Freddy Sykes ma swoje zycie. Wydawalo sie to dziwne, ale tak wlasnie bylo.
Charlaine skrecila w strone garazu. Na tylach domu znajdowalo sie okienko. Bylo zasloniete cienka firanka z imitacji koronki. Charlaine stanela na palcach. Zlapala sie parapetu. Drewno bylo tak stare, ze prawie sie odlamalo. Platki farby zlazily z niego jak lupiez.
Zajrzala do garazu.
Stal tam inny samochod.
Wlasciwie nie byl to samochod osobowy. Raczej minivan. Ford windstar. Mieszkajac w takim miasteczku jak to, zna sie wszystkie modele.
Freddy Sykes nie ma forda windstara.
Moze ten woz nalezy do jego goscia, tego mlodego Azjaty. To mialoby sens, prawda?
Nie byla tego pewna.
I co dalej?
Charlaine patrzyla w ziemie i rozmyslala. Zastanawiala sie nad tym. od kiedy postanowila podejsc do tego domu. Zanim jeszcze opuscila bezpieczne zacisze swojej kuchni, wiedziala, ze nikt me odpowie na jej pukanie, l wiedziala, ze zagladanie do okien, takie podgladanie podgladacza, tez nic nie da.
Kamien.
Lezal tam, w miejscu, gdzie niegdys byl warzywnik. Kiedys widziala, jak Freddy go podnosi. To nie byl prawdziwy kamien, tylko skrytka na klucze. Teraz byly tak powszechnie uzywane, ze przestepcy zapewne najpierw szukali takich skrytek, a dopiero potem zagladali pod wycieraczki.
Charlaine pochylila sie, chwycila kamien i odwrocila go. Pozostalo tylko odsunac wieczko i wyjac klucz. Zrobila to. Klucz lezal na jej dloni, blyszczac w sloncu.
Dotarla do granicy, zza ktorej nie ma odwrotu.
Ruszyla do tylnych drzwi.
14
Wciaz z tym samym usmiechem morskiego drapieznika, Cram otworzyl drzwiczki i Grace wysiadla z limuzyny. Carl Yespa sam otworzyl sobie drzwi. Olbrzymi neon glosil, ze to kosciol wyznania, o ktorym Grace nigdy wczesniej nie slyszala. Motto, skromnie umieszczone na obrzezu, zdawalo sie wskazywac, iz jest to „dom Bozy”. Jesli tak bylo naprawde, to Bog powinien sobie poszukac lepszego architekta. Ten budynek byl rownie okazaly i przyjemny dla oka jak supermarket na stacji benzynowej.
Wnetrze wygladalo jeszcze gorzej: tandetny wystroj, przy ktorym Graceland wydalby sie gustownie urzadzony. Szczelnie pokrywajaca podloge wykladzina miala kolor lsniacej czerwieni, zarezerwowanej zazwyczaj dla wyzywajaco umalowanych panienek. Tapeta byla aksamitna i krwistoczerwona, ozdobiona setkami krzyzy i gwiazd. Na ich widok Grace zrobilo sie slabo. W glownej kaplicy tego domu modlitwy, kaplicy czy tez hali sportowej, staly nie krzesla, ale rzedy lawek. Sprawialy wrazenie niewygodnych, ale czy w takich miejscach nie powinno sie stac? Cyniczna czastka natury Grace podejrzewala, ze koniecznosc wstawania od czasu do czasu podczas religijnych ceremonii nie ma nic wspolnego z wiara, natomiast ma nie Pozwolic wiernym zasnac.
Gdy tylko znalezli sie w srodku, jej serce zaczelo bic mocniej.
Oltarz w zielono-zlotych barwach mundurka cheerleaderki wlasnie odtaczano ze sceny. Grace rozgladala sie