– Jest taki cytat z Szekspira – powiedziala. – Z Hamleta.
Mowi, ze smierc jest – wydaje mi sie, ze cytuje dokladnie nieodkryta kraina, z ktorej nie wraca zaden podrozny.
Skrzywil sie.
– Innymi slowy, nie wiemy nic.
– Dokladnie.
– Wiesz, ze to bzdura.
Milczala.
– Wiesz, ze tam nic nie ma. Juz nigdy nie zobacze Ryana.
Po prostu ludziom zbyt trudno sie z tym pogodzic. Slabi wymyslaja niewidzialnych bogow, kwitnace ogrody i ponowne spotkania w raju. A niektorzy, tak jak ty, nie kupuja tych bzdur, ale za bardzo nad tym boleja, zeby wyznac prawde.
Stad bierze sie to racjonalne „kto to wie?”. Przeciez ty wiesz, Grace, prawda?
– Przykro mi, Carl.
– Dlaczego?
– Dlatego, ze cierpisz. Jednak prosze, nie mow mi, w Co Wierze. Cos sie stalo z jego oczami. Przez moment wydawalo sie, Ze zaraz wybuchnie.
– Jak poznalas meza?
– Co takiego?
– Jak poznalas Jacka?
– A co to ma z tym wszystkim wspolnego?
Zrobil krok w jej kierunku. Groznie. Przeszyl ja wzrokiem i Grace po raz pierwszy uswiadomila sobie, ze wszystkie te historie, wszystkie pogloski o nim, sa prawdziwe.
– Jak sie poznaliscie?
Grace starala sie nie okazac leku.
– Przeciez wiesz.
– We Francji?
– Wlasnie.
Bacznie jej sie przygladal.
– Co sie dzieje, Carl?
– Wade Larue wychodzi na wolnosc.
– Juz mowiles.
– Na jutro jego adwokatka zwolala konferencje prasowa w Nowym Jorku. Przyjda na nia rodziny ofiar. Chce, zebys ty tez tam byla.
Czekala. Wiedziala, ze to nie wszystko.
– Ona byla niesamowita. Po prostu oczarowala komisje do spraw zwolnien. Zaloze sie, ze prase tez oczaruje.
Zamilkl i czekal. Grace przez chwile nie rozumiala, ale potem poczula chlod, promieniujacy od klatki piersiowej az po palce rak i nog. Carl Vespa zauwazyl jej reakcje. Kiwnal glowa i cofnal sie.
– Opowiedz mi o Sandrze Koval – poprosil. – Poniewaz nie moge pojac, dlaczego to akurat twoja szwagierka musi reprezentowac kogos takiego jak Wade Larue.
Indira Khariwalla oczekiwala goscia.
W jej gabinecie bylo ciemno. Na dzis agencja detektywistyczna zakonczyla prace. Indira lubila siedziec przy zgaszonym swietle. Byla przekonana, ze najwiekszym problemem Zachodu jest nadmiar bodzcow. Oczywiscie, ona tez padla jego ofiara.
W tym rzecz. Nikt tego nie uniknie. Zachod uwodzi bodzcami, nieustanna kanonada kolorow, swiatel i dzwiekow. Nigdy nie przestaje. Dlatego ilekroc miala okazje, szczegolnie pod koniec dnia, lubila siedziec po ciemku. Nie po to, zeby medytowac, jak mozna by sadzic, znajac jej pochodzenie. Nie po to, zeby przyjac pozycje lotosu i krecic mlynka palcami. Zeby cieszyc sie ciemnoscia.
O dziesiatej ktos delikatnie zapukal do drzwi.
– Wejsc!
Do pokoju wszedl Scott Duncan. Nie pofatygowal sie, by zapalic swiatlo. Indira byla z tego zadowolona. Tak bedzie latwiej.
– Co to za wazna sprawa? – zapytal.
– Zamordowano Rocky'ego Conwella – powiedziala Indira.
– Slyszalem o tym w radiu. Kto to taki?
– Czlowiek, ktorego wynajelam, zeby sledzil Jacka Lawsona.
Scott Duncan milczal.
– Czy wiesz, kim jest Stu Perlmutter? – ciagnela.
– Ten gliniarz?
– Tak. Odwiedzil mnie dzisiaj. Pytal o Conwella.
– Czy powolalas sie na tajemnice zawodowa?
– Tak. Chce zdobyc nakaz sadowy i zmusic mnie do zlozenia zeznan.
Scott Duncan sie odwrocil.
– Scott?
– Nie przejmuj sie tym – powiedzial. – Przeciez nic nie wiesz.
Indira nie byla tego taka pewna.
– Co zamierzasz zrobic?
Duncan juz wyszedl z gabinetu. Na oslep siegnal za siebie reka, chwycil klamke i zaczal zamykac za soba drzwi.
– Zdusic to w zarodku – powiedzial.
Konferencje prasowa zwolano na dziesiata rano. Grace najpierw odwiozla dzieci do szkoly. Prowadzil Cram. Mial na sobie za duza flanelowa koszule wypuszczona na spodnie.
Grace wiedziala, ze ma pod nia bron. Dzieci wysiadly z samochodu. Powiedzialy „do widzenia” Cramowi i pobiegly. Cram wrzucil pierwszy bieg.
– Jeszcze nie jedz – poprosila Grace.
Zaczekala, az wejda do budynku. Wtedy skinela glowa, ze moga juz jechac.
– Nie martw sie – powiedzial Cram. – Pilnuje ich moj czlowiek.
Obrocila sie do niego.
– Moge cie o cos zapytac?
– Strzelaj.
– Jak dlugo pracujesz dla pana Vespy?
– Bylas przy tym, jak zginal Ryan, prawda?
Zaskoczyl ja.
– Tak.
– Byl moim chrzesniakiem.
Na ulicach bylo pusto. Patrzyla na niego. Nie miala pojecia, co robic. Nie moze im ufac, nie moze powierzyc im dzieci, nie po tym, jak minionego wieczoru zobaczyla prawdziwa twarz Vespy. Tylko czy ma inne wyjscie? Moze ponownie powinna pojsc na policje, ale czy naprawde zechcieliby i mogliby je ochronic? A Scott Duncan… coz, nawet on przyznal, ze ich przymierze jest jedynie tymczasowe.
Jakby czytajac w jej myslach, Cram rzekl:
– Pan Vespa nadal ci ufa.
– A jesli dojdzie do wniosku, ze juz nie powinien?
– Nigdy by cie nie skrzywdzil.
– Jestes pewien?
– Pan Vespa spotka sie z nami w centrum. Na konferencji prasowej. Chcesz posluchac radia?
Zwazywszy na pore, na ulicach niemal nie bylo ruchu. Na moscie Jerzego Waszyngtona wciaz roilo sie od glin – kac po jedenastym wrzesnia, z ktorego Grace tez nie mogla sie otrzasnac. Konferencja prasowa miala sie odbyc w hotelu Crown Plaza niedaleko Times Square. Vespa powiedzial, ze mowiono o zwolaniu jej w Bostonie, co