Jack naprawde mial na imie John. A Sean brzmi podobnie jak Shane. Grace kliknela na ten link. Piekielnie dluga strona.
Grace wrocila do wynikow i kliknela cache. Kiedy ponownie wywolala wyniki, slowa Lawson i Alworth byly podswietlone.
Przewinela tekst i znalazla zapis sprzed dwoch lat:
26 kwietnia Czesc, banda! Spedzilismy z Teresa weekend w Vermont.
Zatrzymalismy sie w motelu Westerly's na nocleg ze sniadaniem. Bylo swietnie. Mieli tam kominek i w nocy gralismy w warcaby…
Crazy Davey pisal jak najety. Grace pokrecila glowa. Do diabla, kto czyta takie bzdury? Ominela nastepne trzy rozdzialy.
Tamtego wieczoru poszlismy z Rickiem, starym kumplem z college'u, do Wino's. To nasza stara knajpa. Straszna nora. Chodzilismy tam, kiedy studiowalismy na uniwersytecie Vermont. Wiecie, gralismy tam w kondom owa ruletke. Znacie to? Kazdy zgaduje kolor: Goraca Czerwien, Czern Ogiera, Cytrynowa Zolc, Pomaranczowy Pomarancz. W porzadku, te dwa ostatnie wymyslilem, ale rozumiecie, w czym rzecz.
W ubikacji byl automat z prezerwatywami. Nadal tam jest!
Kazdy z facetow kladzie na stole dolca. Jeden bierze cwiartke i kupuje kondom. Kladzie go na stole. Otwiera, i jesli to twoj kolor, wygrales! Rick odgadl za pierwszym razem.
Postawil nam flaszke. Zespol strasznie rzepolil. Przypomnialem sobie, ze na pierwszym roku slyszalem juz ten zespol, ktory nazywal sie Allaw. Skladal sie z dwoch babek i dwoch facetow. Pamietam, ze jedna z babek grala na perkusji. John Lawson na klawiszowych, a Sean Alworth zasuwal na gitarze. Chyba stad wziela sie ta nazwa. Alworth i Lawson. Po polaczeniu Allaw. Rick nigdy o nich nie slyszal.
Oproznilismy flaszke. Przyszly dwie fajne babki, ale nie zwrocily na nas uwagi. Poczulismy sie staro…
To wszystko. Nic wiecej.
Grace poszukala Allaw. Nic.
Sprobowala innych kombinacji. Nadal nic. Tylko ta jedna wzmianka w blogu. Crazy Davey przekrecil imie i nazwisko Shane'a. Jack nie uzywal innego imienia, od kiedy Grace go znala, ale moze wtedy byl Johnem. A moze autor dziennika przekrecil je lub zle zinterpretowal skrocona forme.
Jednak Crazy Davey wspomnial o czterech osobach – dwoch kobietach i dwoch mezczyznach. Na zdjeciu bylo piec osob, ale jedna z kobiet, ta widoczna niemal jako rozmazana smuga na skraju fotografii, byc moze nie nalezala do zespolu. Co Scott powiedzial o ostatniej rozmowie telefonicznej z siostra?
„Sadzilem, ze chodzi o jakas nowa pasje – aromaterapie, nowy zespol rockowy…”.
Zespol rockowy. Czy to mozliwe? Czyzby to bylo zdjecie zespolu?
Przejrzala witryne Crazy Daveya, szukajac numeru telefonu lub nazwiska. Znalazla tylko adres poczty internetowej. Nacisnela lacze i pospiesznie napisala:
„Potrzebna mi twoja pomoc. Mam bardzo wazne pytanie w zwiazku z Allaw, zespolem, ktorego sluchales na studiach.
Prosze, zadzwon na moj koszt”.
Podala swoj numer telefonu, a potem nacisnela przycisk „wyslij”.
Co to wszystko znaczy?
Probowala poukladac to na tuzin rozmaitych sposobow. Nic nie pasowalo. Kilka minut pozniej na podjezdzie pojawila sie limuzyna. Grace zerknela przez okno. Przyjechal Carl Vespa.
Mial nowego kierowce, ogromnego miesniaka z ogolona czaszka i pasujacym do niej groznym grymasem. Nie wygladal nawet w polowie tak straszne jak Cram. Zapisala w zakladkach blog Crazy Daveya, po czym ruszyla korytarzem, zeby otworzyc drzwi.
Vespa bez slowa powitania wszedl do srodka. Wciaz byl schludny i nadal mial na sobie ten bosko skrojony blezer, ale mimo to wygladal dziwnie nieporzadnie. Wlosy mial zawsze potargane – taki styl- ale jest pewna granica miedzy lekkim a kompletnym nieladem. Jego fryzura ja przekroczyla. Mial przekrwione oczy. Bruzdy wokol ust poglebily sie i uwydatnily, -Co sie stalo?
– Mozemy gdzies spokojnie porozmawiac? – spytal Vespa.
– Dzieci sa z Cramem w kuchni. Mozemy skorzystac ze stolowego.
Kiwnal glowa. W oddali uslyszeli serdeczny smiech Maxa.
Slyszac to, Vespa przystanal.
– Twoj syn ma szesc lat, prawda?
– Tak.
Vespa usmiechnal sie. Grace nie wiedziala, o czym mysli, ale ten usmiech lamal jej serce.
– Kiedy Ryan mial szesc lat, zbieral karty z baseballistami.
– Max zbiera Yu-gi-oh.
– Yu-gi-co?
Pokrecila glowa na znak, ze nie warto tego wyjasniac. Podjal przerwany temat.
– Ryan gral w taka gre tymi swoimi kartami. Dzielil je na dwie druzyny. Potem rozkladal na dywanie, jakby to bylo boisko. No wiesz, trzeci bazowy – wtedy Craig Nettles naprawde gral na trzeciej pozycji, potem trzech graczy w polu…
Trzymal nawet zapasowych miotaczy na lawce rezerwowych poza boiskiem.
Na to wspomnienie jego twarz sie rozpromienila. Spojrzal na Grace. Usmiechnela sie do niego, najlagodniej jak potrafila, ale i tak nastroj prysl. Vespie wydluzyla sie mina.
– On wyjdzie na warunkowe.
Grace nic nie powiedziala.
– Wade Larue. Przyspieszyli decyzje. Wypuszcza go jutro.
– Och…
– I co o tym sadzisz?
– Przesiedzial w wiezieniu prawie pietnascie lat – przypomniala.
– Zginelo osiemnascie osob.
Nie miala ochoty o tym rozmawiac. Ta liczba, osiemnascie, nie byla istotna. Liczyl sie tylko jeden. Ryan. W kuchni Max znowu parsknal smiechem. Ten dzwiek darl cisze na strzepy.
Vespa patrzyl kamiennym wzrokiem, ale Grace wyczuwala, ze cos sie z nim dzieje. Cos sie burzy. Nie odzywal sie. Nie musial, latwo bylo odgadnac, o czym mysli. A gdyby to byl Max albo Emma? Czy Grace tlumaczylaby to sobie tym, ze nacpany pajac spanikowal i zaczal swirowac? Czy przebaczylaby tak szybko?
– Pamietasz tego ochroniarza, Gordona Mackenzie?- zapytal Vespa.
Grace skinela glowa. Byl bohaterem tamtej nocy. Zdolal otworzyc dwa zamkniete wyjscia awaryjne.
– Umarl przed kilkoma tygodniami. Mial raka mozgu.
– Wiem.
W rocznicowych artykulach poswiecili mu wiele uwagi.
– Wierzysz w zycie pozagrobowe, Grace?
– Sama nie wiem.
– A co z twoimi rodzicami? Zobaczysz ich pewnego dnia?
– Nie wiem.
– Daj spokoj, Grace. Chce wiedziec, co myslisz.
Vespa uwaznie spojrzal jej w oczy. Niespokojnie wiercila sie w fotelu.
– Przez telefon pytales mnie, czy Jack mial siostre.
– Sandre Koval.
– Dlaczego mnie o to pytales?
– Zaraz wyjasnie. Chce wiedziec, co o tym sadzisz. Dokad pojdziemy po smierci, Grace?
Zrozumiala, ze spieranie sie z nim nie ma sensu. Wyczuwala dziwnie nieprzyjazne nastawienie. Nie pytal jak przyjaciel, przybrany ojciec czy ciekawski. W jego glosie slyszala wyzwanie. Nawet gniew. Zastanawiala sie, czy cos pil.