Myron skinal – glowa Paulowi Duncanowi, uscisnal dlonie Edwardowi i Christianowi i cmoknal Carol w policzek.
– Nie wiem, jak to powiedziec – rzekl.
– O co chodzi? Spojrzal jej prosto w oczy.
– Znalazlem Kathy. Zyje.
Cala grupa zamilkla.
Jessica otworzyla i po chwili zamknela usta.
– Dzis wieczorem sie z nia spotkam.
– Nie rozumiem – wyznala, odzyskujac glos.
– To dluga historia. Kathy zyje. Dzis wieczorem przywioze ja do domu.
Jessica spojrzala na matke. Carol na nia. Wszyscy wymienili spojrzenia.
– Pojade z toba – powiedziala Jessica.
– Nie mozesz.
– Wlasnie ze moge!
– Obiecalem jej, ze przyjade sam. Ona sie boi.
– Czego?
– Osoby, ktora chciala ja zabic.
– Kogo?
Myron potrzasnal glowa.
– Nie chciala mi powiedziec przez telefon. – Ujal reke Jessiki. Byla sztywna i chlodna. – Przywioze ja prosto do domu. Przyrzekam. Wtedy porozmawiamy. Nie wolno nam jej wystraszyc.
Jessica wygladala na zagubiona.
– Gdzie sie z nia spotkasz? – spytala.
– W lesie.
– W jakim lesie? – Cofnela sie. – Co ty wygadujesz?
– Nie moge ci powiedziec, Jess. Obiecalem jej. Spotkamy sie w miejscu, gdzie pozostawiono ja na smierc. Chce mi pokazac, gdzie to sie stalo.
Zapadla cisza.
– Dobry Boze – przemowil Paul Duncan. Carol osunela sie w jego ramiona.
– Gdzie sie podziewala? – spytala Jessica.
– Znam tylko niektore szczegoly. Wiekszosc czasu spedzila, lizac sie z ran. Przebywala tez jakis czas na Karaibach. Na wyspie Curacao. Wpadlem na jej trop w szpitalu Saint Mary, sprawdzajac, kogo wtedy przyjeli. Tamtej nocy, kiedy zniknela, na srodku drogi znaleziono nieprzytomna dziewczyne. Powiedziala, ze nazywa sie Katherine Pierce.
– Pierce? – Carol gleboko westchnela. – To moje panienskie nazwisko.
– Nie wiem jeszcze wszystkiego – ciagnal Myron. – Uderzono ja w glowe. Od ciosu pekla jej czaszka. Napastnik myslal, ze ja zabil. Ale nie. Pochowal ja w lesie. Ocknela sie i zdolala sie jakos odkopac. To cud, ze przezyla.
Oczy Jessiki wypelnily sie lzami.
– Ona zyje?!
– Tak.
– Na pewno?
– Tak.
Jessica przytulila matke. Dolaczyl do nich Edward. Christian i Paul przygladali sie im, oniemiali. Myron odwrocil sie ku drzwiom. Stojacy w nich Win ledwo dostrzegalnie skinal glowa.
48
Myron zatrzymal woz na gruntowej drodze. Zegar w fordzie wskazywal wpol do dziewiatej. Wzial latarke i ruszyl na miejsce spotkania.
Zarosla byly geste. Kilka razy oberwal galezia w twarz. Nasluchiwal dzwiekow. Graly swierszcze. Nie bylo slychac nic procz nich. Latarka wycinala w gestym mroku jasny szlak. Pod stopami szelescily liscie i trzaskaly galazki. Zazwyczaj w takich chwilach Myron mial usta suche jak pieprz.
Zblizal sie, pozostalo jeszcze dwadziescia, moze trzydziesci krokow.
– Kathy? – zawolal. Nie bylo odpowiedzi.
– Tu Myron, Kathy. Jestem sam.
Nie odpowiedziala. Po chwili uslyszal przed soba szelest. Cos zamajaczylo. Glowa. Glowa z dlugimi blond wlosami.
– W porzadku – powiedzial lagodnie. – Jestem sam. Ostroznie ruszyla ku niemu, prawa reka oslaniajac oczy przed razacym blaskiem. Skierowal promien latarki w inna strone.
– W porzadku – powtorzyl.
Zblizala sie. Widzial niewyrazna sylwetke. Stapala wolno i ciezko, niczym przywrocony do zycia potwor z drugorzednego horroru.
– W porzadku – powtorzyl jeszcze raz. – Nikt cie nie skrzywdzi.
– I tu sie pan myli – uslyszal za plecami, lecz nie byl to jej glos.
Zamknal oczy. Zgarbil sie.
– Czesc, Christian – powiedzial.
– Niech sie pan nie rusza, panie Bolitar. Rece do gory.
– A po co?
– Slucham?
– Przeciez nas zabijesz. Z Kathy ci sie nie udalo, ale zabiles jej ojca i Nancy.
– Nie zamierzalem nikogo krzywdzic.
– Ale skrzywdziles.
Christian odbezpieczyl rewolwer.
– Rece do gory! Natychmiast!
Myron wolno uniosl rece.
– Kathy otworzyla sie przed toba tamtej nocy. Wyznala ci wszystko, wszystkie plugawe fakty z przeszlosci. Chciala zmyc z siebie brud i zaczac od nowa.
– Oklamala mnie! – krzyknal Christian. – Klamala caly czas!
– I za to chciales ja zabic?
– Chciala, zebym nadal ja kochal. Ale ja nie ja kochalem! Nie rozumie pan? Kochalem klamstwo. Zazadala, zebym stal przy tym klamstwie, gdy oglosi swoja historie swiatu. Zebym wydal kolegow z druzyny, pogrzebal szanse na mistrzostwo kraju i zdobycie Nagrody Heismana dla najlepszego gracza – zebym poswiecil to wszystko dla zaklamanej kurwy!
– Zaklamanej kurwy, jak twoja matka.
Christian skinal glowa.
– Niech pan jej powie, panie Bolitar. Niech pan jej uswiadomi, co oznacza dla mnie ta gra. Pieniadze, slawe, dume! Pan to wie. To dzieki futbolowi podpisalem ten kontrakt.
– I dlatego uderzyles ja w glowe.
– Nie chcialem. Samo tak wyszlo. Myslalem, ze Kathy nie zyje. Nie moglem wyczuc pulsu.
– Przywiozles ja tu i zakopales. Liczyles, ze nigdy jej nie znajda, a jesli nawet znajda, to uznaja ja za ofiare seryjnego mordercy.
Christian zblizyl sie. Uniosl rewolwer.
– Dosc gadania. Nie pozwole grac panu na zwloke, az w koncu ktos tu przyjdzie.
– Nie musi. Ktos tu jest od poczatku.
Zza drzewa, metr od Christiana, wyszedl Win i przytknal mu do ucha pistolet kalibru 44.
– Rzuc bron albo zmienie twoj mozg w lunch dla wiewiorek.