Myron spojrzal na Christiana. Ten odwrocil wzrok.
– Ja… nikogo nie chcialem skrzywdzic, panie Bolitar – powiedzial.
– Kalkulowales na zimno i manipulowales. Nawet zatrudniajac mnie, pomyslales o wszystkim. Bylem drobnym agentem sportowym. Mogles mnie kontrolowac. Znales moj zyciorys, wiedziales, ze jestem doswiadczonym detektywem i ze w razie jakichkolwiek klopotow, zachowam dyskrecje. Bede cie informowal i staral sie chronic. Wyznaczyles mi role frajera. Wszyscy zamilkli.
– Dobra. Zabierajcie go – odezwal sie Jake.
Policjanci odprowadzili Christiana.
Myron spojrzal na Jessice. Caly czas milczala. Po policzkach ciekly jej lzy. Zadnej z porannych lez nie wylala z powodu ojca. Niektore z tych moze tak.
– „Lunch dla wiewiorek”. – Win pokrecil glowa. – Nie wierze, ze to powiedzialem.
Jessica przestala plakac. Zdobyla sie nawet na nikly usmiech. Myron objal ja, przyciagnal do siebie i ruszyli do samochodu.
49
Trzy dni pozniej odwiozl ja na lotnisko.
– Wysadz mnie na terminalu – powiedziala.
– Zaczekam przy bramce.
– Musisz wracac.
– Mam czas.
– Ugrzezniesz w korku.
– Nie szkodzi.
– Myron?
– Slucham?
– Po prostu mnie wysadz. Prosze. Wiesz, ze nie znosze scen.
– Nie zrobie zadnej sceny. Zamilkli.
– Co bedzie z Garym Gradym? – spytala.
– Wyslalem list do rady szkolnej i miejscowej prasy. Nie wiem, czy go wsadza, ale jest skonczony.
– A co z dziekanem Gordonem?
– Dzis rano zlozyl rezygnacje. Przejdzie do szkolnictwa prywatnego.
– A gwalciciele?
– Ta sprawa bedzie glosna. Cary Roland, prokurator okregowy, wycisnie z niej, co sie da. Ricky Lane zezna przeciwko kolegom.
– Juz nie jestes jego agentem?
Myron skinal glowa.
– I straciles Christiana.
Ponownie skinal glowa.
– W sumie odbilo sie to na twojej kieszeni.
– Bardziej martwie sie o to, jak odbije sie to na moim zyciu.
– O czym mowisz?
– O twoim powrocie.
– To niedobrze, ze wrocilam?
– Dobrze. Tylko ze wyjezdzasz.
– Na pare miesiecy. Promuje ksiazke.
Podjechal pod terminal.
– Wroce – zapewnila.
Skinal glowa.
Pocalowala go. Tak przedluzyl pocalunek, ze w koncu go odepchnela. Niechetnie wypuscil ja z objec.
– Kocham cie.
– Ja ciebie tez. – Wysiadla. – Wroce.
Patrzyl, jak idzie w strone wejscia. Jak przechodzi przez rozsuwane drzwi, jak zmierza do bramki i znika w windzie zjezdzajacej w dol. Patrzyl nawet wtedy, gdy stracil ja z oczu. W szybe zapukal straznik.
– Tu nie wolno stac, kierowniku. Ruszaj pan! – powiedzial.
Myron spojrzal po raz ostatni i odjechal.