zadania okupu ani motywow seksualnych, nic. Dlatego wciaz zadawalem sobie to pytanie. Po co ktos mialby porywac mloda kobiete?
– I?
– Mowilas o niewinnych.
– Racja.
Jej usmiech zdradzal teraz rezygnacje. Myron pomyslal, ze Edna Skylar wie, co zaraz uslyszy, ale nie zamierza mu niczego ulatwiac.
– Kto byl bardziej niewinny od twojego nienarodzonego wnuka?
Wydawalo mu sie, ze nieznacznie skinela glowa. Nie byl pewien.
– Mow dalej.
– Sama to powiedzialas, kiedy rozmawialismy o wybieraniu pacjentow. To kwestia priorytetow. Chodzi o ratowanie niewinnych. Dzialalas z niemal szlachetnych pobudek. Probowalas uratowac swojego wnuka.
Edna Skylar odwrocila sie i spojrzala w glab korytarza. Kiedy znow popatrzyla na Myrona, jej smutny usmiech znikl. Twarz byla dziwnie pozbawiona wyrazu.
– Aimee byla w trzecim miesiacu ciazy – zaczela. Ton jej glosu tez sie zmienil. Brzmial teraz lagodniej i jakby z oddali. – Gdybym zdolala ja przetrzymac jeszcze miesiac lub dwa, byloby za pozno na przerwanie ciazy. Gdybym tylko zdolala troche odwlec jej decyzje, uratowalabym wnuka. Czy to taka zbrodnia?
Myron nie odpowiedzial.
– Masz racje. Chcialam upodobnic znikniecie Aimee do ucieczki Katie Rochester. Oczywiscie, pewne podobienstwa istnialy. Obie chodzily do tej samej szkoly i obie zaszly w ciaze. Dodalam bankomat. Zrobilam wszystko, co moglam, zeby zaginiecie Aimee wygladalo na ucieczke z domu. Jednak nie z powodow, ktore podalas – nie dlatego, ze byla mila dziewczyna z dobrej rodziny. Prawde mowiac, wprost przeciwnie.
Myron pokiwal glowa, nagle rozumiejac.
– Gdyby policja rozpoczela sledztwo – rzekl – mogliby odkryc jej romans z twoim synem.
– Tak.
– Zaden z podejrzanych nie ma chaty z bali. Jednak ty ja masz, Edno. Jest w niej nawet kominek z brazowych i bialych kamieni, opisany przez Aimee.
– Widze, ze sie napracowales.
– Owszem.
– Mialam wszystko doskonale zaplanowane. Dobrze bym ja traktowala. Monitorowalabym stan plodu. Zadzwonilam do jej rodzicow w nadziei, ze troche ich uspokoje. Zamierzalam robic to czesciej – stwarzac wrazenie, ze Aimee uciekla z domu i nic jej nie jest.
– Na przyklad podszywajac sie pod nia w Internecie?
– Tak.
– Jak zdobylas jej haslo i login?
– Podala mi je oszolomiona narkoza.
– W jej obecnosci nosilas maske?
– Zaslanialam twarz, tak.
– A nazwisko chlopaka Erin. Mark Cooper. Skad je wzielas?
Edna wzruszyla ramionami.
– Tez mi je podala.
– To byla zla odpowiedz. Mark Cooper byl chlopcem, ktorego nazywano „klopoty”. To tez mnie zaniepokoilo.
– Sprytnie z jej strony – przyznala Edna Skylar. – No coz. Przetrzymalabym ja pare miesiecy. Pozostawialabym slady wskazujace na to, ze uciekla z domu. Potem wypuscilabym ja. Opowiedzialaby te sama historie co teraz, ze zostala porwana.
– I nikt by jej nie uwierzyl.
– Urodzilaby to dziecko, Myronie. Tylko tego chcialam. Ten plan mogl sie powiesc. Kiedy wyszlo na jaw, ze korzystala z tego bankomatu, policja nabrala pewnosci, ze uciekla. Dlatego nie wszczeto sledztwa. Jej rodzice… no coz, jak to rodzice. Ich niepokoj zlekcewazono tak samo jak Rochesterow. – Napotkala jego spojrzenie. – Tylko jedno pokrzyzowalo mi plany.
Myron rozlozyl rece.
– Skromnosc nie pozwala mi tego powiedziec.
– Zatem ja to zrobie. Ty. To ty pokrzyzowales moje plany.
– Nie zamierzasz nazwac mnie wscibskim dzieciakiem, co? Jak na Scooby-Dol
– Uwazasz, ze to zabawne?
– Nie, Edno. Wcale nie uwazam tego za zabawne.
– Nigdy nie chcialam nikogo skrzywdzic. Owszem, Aimee nie byloby latwo. Moze nawet byloby to dla niej traumatyczne przezycie, chociaz bardzo dobrze dawkuje leki. Mialaby dobra opieke, a dziecku nic by nie zagrazalo. Co do jej rodzicow – oczywiscie, przeszliby pieklo. Pomyslalam, ze jesli zdolam ich przekonac, ze Aimee uciekla z domu i nic jej nie jest, to moze bedzie im latwiej. Jednak policz wszystkie za i przeciw. Nawet gdyby mieli troche pocierpiec, to co? Ratowalam zycie. Tak jak ci powiedzialam. Nie spisalam sie z Drew. Nie opiekowalam sie nim. Nie zdolalam go obronic.
– I nie chcialas powtorzyc tych samych bledow ze swoim wnukiem – rzekl Myron.
– Wlasnie.
Wokol krecilo sie mnostwo ludzi: pacjenci i goscie, lekarze i pielegniarki. Gdzies z gory dobiegalo metaliczne pobrzekiwanie. Ktos przeszedl obok z ogromnym bukietem. Myron i Edna tego nie widzieli.
– Powiedziales mi to przez telefon – ciagnela. – Kiedy poprosiles, zebym sprawdzila dane Aimee. Chronic niewinnych. Tylko to probowalam robic. Jednak kiedy znikla, winiles siebie. Czules sie zobowiazany ja odnalezc. Zaczales szukac.
– A kiedy dotarlem za blisko, musialas zatrzec slady.
– Tak.
– Dlatego ja wypuscilas.
– Nie mialam innego wyjscia. Wszystko diabli wzieli. Kiedy sie wmieszales, ludzie zaczeli umierac.
– Chyba nie winisz o to mnie, prawda?
– Nie, ale siebie tez nie – odparla z wysoko podniesiona glowa. – Nigdy nikogo nie zabilam. Nie prosilam Harry’ego Davisa, zeby podmienil arkusze ocen. Nigdy nie prosilam Jake’a Wolfa, zeby kogos przekupil. Nie kazalam Randy’emu Wolfowi handlowac prochami. Nie kazalam mojemu synowi sypiac z uczennica. I nie kazalam Aimee Biel zachodzic z nim w ciaze.
Myron nic nie powiedzial.
– Chcesz pociagnac to jeszcze dalej? – Odrobine podniosla glos. – Nie kazalam Drew grozic Wolfowi bronia. Wprost przeciwnie. Probowalam uspokoic syna, ale nie moglam wyjawic mu prawdy. Moze powinnam. Jednak Drew zawsze byl taki postrzelony. Dlatego powiedzialam mu, zeby sie uspokoil, ze Aimee nic sie nie stanie. Jednak on nie sluchal. Myslal, ze Jake Wolf cos jej zrobil. Dlatego na niego napadl. Moim zdaniem zona Wolfa mowi prawde. Zastrzelila Drew w obronie wlasnej. I w ten sposob moj syn zginal. Chociaz ja nie zrobilam nic takiego.
Myron czekal. Ednie drzaly wargi, ale uporala sie z tym. Nie zamierzala sie zalamac. Nie okaze slabosci, nawet teraz, kiedy wszystko sie wydalo, a jej dzialania nie tylko nie przyniosly oczekiwanego efektu, ale doprowadzily do smierci jej syna.
– Chcialam jedynie uratowac zycie mojemu wnukowi – powiedziala. – Jak inaczej moglam to zrobic?
Myron nadal sie nie odzywal.
– No jak?
– Nie wiem.
– Prosze. – Edna Skylar chwycila go za ramie, jakby byl kolem ratunkowym. – Co ona zamierza zrobic w sprawie dziecka?
– Tego tez nie wiem.
– Nigdy nie zdolasz mi nic udowodnic.
– To juz nalezy do policji. Ja tylko chcialem dotrzymac obietnicy.
– Jakiej obietnicy?