Lorraine Wolf zachichotala cicho.

Wielki Jake ruszyl w ich kierunku. Mierzyl Myrona gniewnym wzrokiem. Myron odczekal kilka sekund, po czym mrugnal i pomachal mu piecioma palcami, jak Stan Laurel. Wielki Jake nie wygladal na ucieszonego. Podszedl do Lorraine, objal ja i przyciagnal do siebie.

– Czesc, kochanie – powiedzial, nie odrywajac oczu od Myrona.

– Hmm, no coz, czesc! – rzekl Myron.

– Nie mowilem do pana.

– To czemu patrzyl pan na mnie?

Wielki Jake zmarszczyl brwi i jeszcze mocniej przytulil zone. Lorraine lekko sie skrzywila, ale nie protestowala. Myron widywal juz takie przypadki. Najwidoczniej brak poczucia bezpieczenstwa. Jake na moment oderwal od niego oczy i pocalowal zone w policzek, po czym znow zacisnal chwyt. Znowu zaczal przeszywac Myrona wzrokiem, mocno przyciskajac zone do swojego boku.

Myron zastanawial sie, czy Wielki Jake zaraz ja obsika, zeby zaznaczyc swoj teren.

– Wracaj na boisko, kochanie. Ja sie tym zajme.

– I tak wlasnie konczylysmy.

– To moze wejdziecie do domu i wypijecie drinka, co? Puscil ja. Przyjela to z widoczna ulga. Panie przeszly sciezka.

Myron ponownie obejrzal sobie ich nogi. Na wszelki wypadek. Kobiety usmiechaly sie do niego.

– Hej, czego pan tu szuka? – warknal Wielki Jake.

– Ewentualnych poszlak – rzekl Myron.

– Czego?

Myron odwrocil sie do niego.

– Niewazne.

– No to czego pan tu chce?

– Nazywam sie Myron Bolitar.

– Co z tego?

– Dobra riposta.

– Co?

– Niewazne.

– Jest pan komikiem czy jak?

– Wole okreslenie aktor komediowy. Komicy zawsze sa ograniczeni przez swoje charakterystyczne role.

– Co to ma…? – Wielki Jake urwal i wzial sie w garsc. – Zawsze pan to robi?

– Co robie?

– Przychodzi nieproszony?

– Tylko w ten sposob moge nawiazac kontakt z ludzmi – odparl Myron.

Wielki Jake jeszcze mocniej zmruzyl oczy. Nosil obcisle dzinsy i jedwabna koszule, rozpieta o jeden guzik za duzo. Z gaszczu futra na piersi wynurzal sie zloty lancuch. W tle nie bylo slychac „Staying Alive”, a dzwieki tej piosenki powinny stamtad dobiegac.

– Bede strzelal – powiedzial Myron. – Ta czerwona corvette’a. Nalezy do pana, prawda?

Wielki Jake popatrzyl na niego jeszcze grozniej.

– Czego pan chce?

– Chce porozmawiac z panskim synem, Randym.

– O czym?

– Reprezentuje rodzine Bielow.

Tamten zamrugal.

– Co z tego?

– Czy wiadomo panu, ze ich corka zaginela?

– Co z tego?

– Ten tekst „co z tego” nigdy sie nie starzeje. Aimee Biel zaginela, a ja chcialbym zapytac o to panskiego syna.

– On nie ma z tym nic wspolnego. W sobote wieczorem byl w domu.

– Sam?

– Nie. Bylem z nim.

– A Lorraine? Ona tez byla? Czy wyszla gdzies wieczorem? Wielkiemu Jake’owi wyraznie sie nie spodobalo, ze Myron mowi o jego zonie po imieniu.

– To nie panski interes.

– Moze i tak, ale mimo to chcialbym porozmawiac z Randym.

– Nie.

– Dlaczego nie?

– Nie chce, zeby Randy byl w to zamieszany.

– W co?

– Hej! – Wielki Jake wycelowal palec w Myrona. – Nie podoba mi sie panskie zachowanie.

– Ach tak? – Myron obdarzyl go szerokim usmiechem gospodarza teleturnieju i czekal. Wielki Jake wygladal na zagubionego. – Teraz lepiej? Przyjemniej, prawda?

– Wynocha.

– Powiedzialbym „a kto mnie zmusi”, ale to naprawde byloby zbyt oczywiste.

Wielki Jake usmiechnal sie i przysunal do Myrona.

– Chcesz wiedziec, kto cie zmusi?

– Zaraz, chwilke, niech sprawdze scenariusz. – Myron udal, ze przewraca kartki. – W porzadku, tu jest. Ja mowie: „No kto?”, a pan na to „Ja”.

– Widze, ze zalapales.

– Jake?

– Co?

– Czy ktores z twoich dzieci jest w domu? – zapytal Myron.

– Dlaczego? Co to ma do rzeczy?

– No coz, Lorraine juz wie, ze jestes do niczego – rzekl Myron, nie odsuwajac sie ani o milimetr – ale nie chcialbym skopac ci tylka przy twoich dzieciach.

Jake zaczal glosno posapywac. Nie cofnal sie, ale wyraznie mial problemy z utrzymaniem kontaktu wzrokowego.

– Ach, nie jestes tego wart.

Myron przewrocil oczami, ale powstrzymal sie i nie powiedzial, ze to kolejna typowa odzywka w scenariuszu. Oto co oznacza dojrzalosc.

– Ponadto moj syn zerwal z ta zdzira.

– Przez zdzire rozumiesz…?

– Aimee. Rzucil ja.

– Kiedy?

– Trzy albo cztery miesiace temu. Skonczyl z nia.

– W zeszlym tygodniu byli razem na balu absolwentow.

– Tylko na pokaz.

– Na pokaz?

Wzruszyl ramionami.

– Wcale mnie nie dziwi, ze tak sie to skonczylo.

– Dlaczego tak uwazasz, Jake?

– Poniewaz ta Aimee to nic dobrego. Zwykla zdzira.

Myron czul, ze krew zaczyna szumiec mu w skroniach.

– Dlaczego tak twierdzisz?

– Znam ja, no nie? Znam cala te rodzine. Moj syn ma przed soba wspaniala przyszlosc. Na jesieni idzie do Dartmouth i nie chce, zeby cos mu w tym przeszkodzilo. I posluchaj pan, panie koszykarz. Taak, wiem, kim jestes. Myslisz, ze jestes taki wazny? Wielki, twardy zawodnik, ktory nigdy nie zdolal przejsc na zawodowstwo. Wielki

Вы читаете Obiecaj mi
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату