przebiegajacej nie opodal Suitland Parkway akurat tak, jak powinny wygladac ciezarowki na chodzie. Tylko dokladniejsza lustracja wykazalaby, ze to stare wraki z rdzewiejacymi silnikami, w srodku puste i zakurzone. Na taki widok serce rosnie kazdemu scenografowi filmowemu.
Gene Seagram przeczytal sprawozdania na temat wykupu dzialek pod budowe instalacji przewidzianych w „Planie Sycylijskim'. Bylo ich w sumie czterdziesci szesc – najwiecej na polnocy, wzdluz granicy z Kanada, i prawie tyle samo na wybrzezu Atlantyku. Ale juz nad Pacyfikiem jedynie osiem, a na granicy z Meksykiem i nad Zatoka Meksykanska zaledwie cztery. Wszystkie transakcje przebiegly gladko – w kazdym wypadku nabywca byl rzekomy sektor rozwoju energetyki, co nie powinno budzic zadnych podejrzen. Instalacje zaprojektowano w taki sposob, by przypominaly niewielkie elektrownie. Z zewnatrz wygladaly tak, ze nawet najbardziej podejrzliwe osoby niczego by nie zauwazyly.
Seagram akurat czytal preliminarz kosztow budowy, gdy zadzwonil telefon. Z przyzwyczajenia starannie wlozyl sprawozdania z powrotem do teczki, wsunal ja do szuflady biurka i podniosl sluchawke.
– Seagram, slucham.
– Czolem, panie Seagram.
– Kto mowi?
– Major McPatrick z Centralnego Archiwum Wojskowego. Prosil pan, zebym zadzwonil pod ten numer, jezeli znajde cos na temat gornika o nazwisku Jake Hobart.
– Tak, oczywiscie. Przepraszam, ale myslami bylem gdzie indziej.
Seagram probowal wyobrazic sobie mezczyzne na drugim koncu linii. Absolwent West Point, pod trzydziestke – tyle zdradzal sposob mowienia i mlodzienczy glos. Prawdopodobnie zostanie generalem przed czterdziestym piatym rokiem zycia, oczywiscie pod warunkiem, ze potrafi nawiazac odpowiednie kontakty w czasie pracy w Pentagonie.
– Co pan znalazl, majorze?
– Dane tego czlowieka. Jego pelne nazwisko brzmi: Jason Cleveland Hobart. Urodzil sie dwudziestego trzeciego stycznia tysiac osiemset siedemdziesiatego czwartego roku w Vinton w stanie Iowa.
– Przynajmniej rok sie zgadza.
– Zawod tez. Faktycznie byl gornikiem.
– Co poza tym?
– Wstapil do wojska w maju tysiac osiemset dziewiecdziesiatego osmego i sluzyl w Pierwszym Pulku Ochotnikow z Kolorado na Filipinach.
– Powiedzial pan „z Kolorado'?
– Tak jest. – McPatrick przerwal na chwile i Seagram uslyszal szelest przewracanych kartek. – Hobart ma wspaniala kartoteke z okresu dzialan wojennych. Awansowal na sierzanta. Byl ciezko ranny w czasie starc z powstancami filipinskimi i dwukrotnie zostal odznaczony za walecznosc.
– Kiedy go zdemobilizowano?
– W tamtych czasach nazywali to „zmustrowaniem' – powiedzial McPatrick tonem eksperta. – Hobarta zwolniono z wojska w pazdzierniku tysiac dziewiecset pierwszego roku.
– Czy to juz wszystko, co pan ma na jego temat?
– Nie. Wdowa po nim wciaz pobiera rente.
– Chwileczke – przerwal mu Seagram. – To zona Hobarta jeszcze zyje?
– Co miesiac, dokladnie jak w zegarku, odbiera gotowka piecdziesiat dolarow czterdziesci centow.
– Musi miec ponad dziewiecdziesiat lat. To prawie niespotykane, zeby wdowa po weteranie wojny amerykansko-hiszpanskiej wciaz jeszcze pobierala rente. Zdawaloby sie, ze wiekszosc takich pan juz od dawna powinna lezec w grobie.
– Alez skadze, na listach rencistow mamy jeszcze prawie setke wdow po uczestnikach wojny secesyjnej. Zadnej z nich jeszcze nie bylo na swiecie, kiedy Grant zdobywal Richmond. W tamtych czasach krotkotrwale malzenstwa slodkich nastolatek z bezzebnymi starcami, weteranami Wielkiej Armii Republikanskiej, byly calkiem normalne.
– Sadzilem, ze wdowa ma prawo do renty jedynie wowczas, gdy jej maz zginie na polu walki.
– Niekoniecznie – odparl McPatrick. – Rzad wyplaca renty wdowie w dwoch wypadkach. Po pierwsze, jezeli smierc nastapi w czasie sluzby. To oczywiscie obejmuje smierc na polu walki albo wskutek nieuleczalnej choroby czy ran bedacych wynikiem sluzby odbywanej w okresie ustalonym przez Kongres. Po drugie, w wypadku smierci nie zwiazanej ze sluzba. Wezmy za przyklad pana. Przez ustalony okres sluzyl pan w marynarce w czasie wojny w Wietnamie. Upowaznia to panska obecna lub przyszla zone do pobierania niewielkiej renty, gdyby nawet za czterdziesci lat przejechala pana ciezarowka.
– Uwzglednie to w moim testamencie – powiedzial Seagram, zirytowany faktem, ze do jego wojskowych akt personalnych ma dostep byle urzedas w Pentagonie. – Wracajmy do Hobarta.
– Teraz dochodzimy do dziwnego przeoczenia ze strony archiwum wojskowego.
– Przeoczenia?
– W kartotece Hobarta brak wzmianki o ponownym wstapieniu do wojska, lecz odnotowano, ze „zginal w sluzbie ojczyzny'. Nie ma nic o przyczynie smierci, jedynie data… siedemnasty listopada tysiac dziewiecset jedenastego roku. Seagram nagle zesztywnial.
– Z wiarygodnych zrodel wiem, ze Jake Hobart zmarl jako cywil dziesiatego lutego tysiac dziewiecset dwunastego roku.
– Jak juz wspominalem, nie ma nic o przyczynie smierci, ale zapewniam pana, ze Hobart umarl jako zolnierz, a nie cywil, siedemnastego listopada. Mam tutaj w jego kartotece list z dwudziestego piatego lipca tysiac dziewiecset dwunastego roku od Henry'ego Stimsona, ministra wojny za prezydentury Tafta. W liscie tym przyznaje zonie Jasona Hobarta pelna wdowia rente do konca zycia. Pozostaje tajemnica, w jaki sposob Hobart zasluzyl sobie na osobiste zainteresowanie ministra wojny, ale wlasciwie nie ma watpliwosci, ze jednak sie zasluzyl. Tylko zolnierz o znakomitej reputacji mogl byc tak szczegolnie potraktowany, a nie gornik weglowy.
– On nie byl gornikiem weglowym – warknal Seagram.
– To bez znaczenia.
– Macie adres pani Hobart?
– Gdzies tu jest. – McPatrick zawahal sie na chwile. – Pani Adeline Hobart, Calle Aragon 261-B, Laguna Hills, Kalifornia. Ona mieszka w tym duzym domu starcow na wybrzezu kolo Los Angeles.
– To byloby mniej wiecej wszystko – powiedzial Seagram. – Bardzo dziekuje za pomoc w tej sprawie, panie majorze.
– Nie chcialbym niczego sugerowac, panie Seagram, ale wydaje mi sie, ze tu chodzi o dwoch roznych ludzi.
– Chyba ma pan racje – odparl Seagram. – Wyglada na to, ze poszedlem niewlasciwym tropem.
– Gdybym w przyszlosci mogl w czyms pomoc, to prosze bez wahania do mnie dzwonic.
– Z pewnoscia to zrobie – mruknal Seagram. – Jeszcze raz dziekuje.
Odlozywszy sluchawke, zgarbil sie i ukryl twarz w dloniach. Siedzial tak bez ruchu chyba dwie pelne minuty, a pozniej polozyl rece na stole i, zadowolony z siebie, pokazal zeby w szerokim usmiechu.
Dwoch ludzi moglo oczywiscie miec identyczne nazwisko i rok urodzenia, a nawet pracowac w tym samym zawodzie i mieszkac w jednym stanie. Ta czesc zagadki to byc moze zbieg okolicznosci, ale miedzy tymi ludzmi istnial pewien tajemniczy zwiazek, ktory przemawial za tym, ze to jedna osoba: zgodnie z zapisem w kartotece Hobart zginal tego samego dnia, kiedy ukazala sie gazeta znaleziona przez Sida Koplina w kopalni na Biednej Gorze – 17 listopada 1911 roku.
Seagram wlaczyl interkom i powiedzial do sekretarki:
– Barbaro, polacz mnie z hotelem „Brown Palace' w Denver i popros Mela Donnera.
– Czy mam mu zostawic jakas wiadomosc, gdyby go nie bylo?
– Tylko zeby po powrocie do mnie zadzwonil pod prywatny numer.
– Juz sie robi.
– I jeszcze jedno. Zarezerwuj mi miejsce w samolocie United Airlines do Los Angeles na jutro rano.
– Dobrze.
Wylaczyl interkom i zadumany rozparl sie w fotelu. Myslal o tym, ze Adeline Hobart ma ponad dziewiecdziesiat lat, i blagal Boga, zeby mimo zaawansowanego wieku zachowala sprawnosc umyslu.