– Przypadkowo sie poznalismy – rzekl Pitt, pokazujac zeby w usmiechu – ale oficjalnie nigdy nie bylismy sobie przedstawieni.
Koplin uscisnal dlon Pitta obiema rekami. Ledwie przypominal czlowieka, ktorego Pitt znalazl umierajacego w sniegu na Nowej Ziemi, Mial bystre spojrzenie i mocny uscisk.
– Bylo moim najgoretszym pragnieniem, zeby pana spotkac i osobiscie podziekowac za uratowanie mi zycia – powiedzial glosem pelnym wzruszenia.
– Ciesze sie, ze widze pana w dobrym zdrowiu – wymamrotal zazenowany Pitt, bo nic innego nie przyszlo mu do glowy.
Sandecker nie mogl sie nadziwic, widzac jego zaklopotanie. Nigdy nie przypuszczal, ze dozyje dnia, kiedy Dirk Pitt stanie sie skromny. Wybawil swojego podwladnego, biorac go pod ramie i prowadzac w strone wiejskiego kosciolka.
– Mam nadzieje, ze wiesz, co robisz – powiedzial. – Anglicy krzywo patrza na ludzi z kolonii, ktorzy rozkopuja im cmentarze.
– Wystarczylo, ze nasz prezydent zadzwonil bezposrednio do ich premiera, by uniknac biurokratycznych formalnosci przy ekshumacji – wtracil Donner.
– Sadze, ze ten klopot sie oplaci – rzekl Pitt.
Zblizyli sie do drogi i przeszli na jej druga strone. Potem przez stara brame z kutego zelaza dotarli na cmentarz otaczajacy kosciol parafialny. Jakis czas szli w milczeniu, czytajac napisy na zmurszalych nagrobkach. Sandecker skinal reka w strone niewielkiej wioski.
– To tak daleko od utartych szlakow. Jak tu trafiles?
– Czysty przypadek – odparl Pitt. – Kiedy ruszalem sladem gornikow z Kolorado droga, ktora przebyli po opuszczeniu Aberdeen, nie mialem pojecia, co wspolnego moze miec z tym wszystkim Southby. O ile pamietasz, ostatnie zdanie w dzienniku Brewstera brzmialo: „Jak bardzo chcialbym wrocic do Southby', a wedlug relacji komandora Bigalowa Brewster przed zamknieciem sie w skarbcu „Titanica' powiedzial: „Chwala Bogu za Southby'. Dla mnie jedyna wskazowka, w dodatku niepewna, bylo to, ze Southby brzmialo z angielska, staralem sie wiec jak najdokladniej trzymac trasy, ktora przebyli gornicy w drodze do Southampton… -…kierujac sie ich nagrobkami – dokonczyl za niego Donner.
– Sluzyly mi za znaki drogowe – potwierdzil Pitt. – Kierowalem sie nimi oraz tym, ze Brewster zapisal w swoim dzienniku miejsca i daty smierci gornikow, z wyjatkiem Alvina Coultera i Vernona Halla. Miejsce spoczynku Coultera do dzis pozostaje tajemnica, ale hall lezy tutaj, na tym wiejskim cmentarzu w Southby.
– Ktore znalazles na mapie.
– Nie, bo wioska jest tak mala, ze nie wymienia jej nawet „Przewodnik turystyczny' Michelina. Jadac glowna droga, przypadkowo zauwazylem stare, zapomniane, odrecznie wypisane ogloszenie, w ktorym jakis rolnik z Southby informowal, ze ma mleczna krowe na sprzedaz, i podawal, jak tam nalezy dojechac: trzy kilometry na wschod nastepna polna droga. W ten sposob znalazlem brakujacy element ukladanki.
Dalej szli w milczeniu, kierujac sie w strone miejsca, gdzie stali trzej mezczyzni. Dwoch z nich mialo na sobie zwykle robocze ubrania miejscowych wiesniakow, trzecim byl wiejski konstabl w mundurze. Pitt dokonal krotkiej prezentacji, a potem Donner uroczyscie wreczyl konstablowi zezwolenie na ekshumacje.
Wszyscy wpatrywali sie w grob. Na koncu duzej kamiennej plyty, pod ktora spoczywal zmarly, stal pionowy nagrobek ze zwyczajnym napisem:
VERNON HALL
Zmarl 8 kwietnia 1912 r.
R.I.P.
Posrodku wypuklej kamiennej plyty zrecznie wykuto wizerunek starego trzymasztowego zaglowca.
– „…owa cenna ruda, ktora z taka desperacja wyrywalismy z wnetrza tej przekletej gory, lezy bezpiecznie pod pokladem statku. Zostanie tylko Vernon, by opowiedziec te historie, gdyz ja za godzine odplywam do Nowego Jorku wielkim parowcem linii»White Star«'… – recytowal Pitt slowa z dziennika Brewstera.
– Pod pokladem statku na grobie Vernona Halla – powiedzial
Donner jak we snie. – On mial na mysli ten statek, a nie „Titanica'.
– Moj Boze – mruknal Sandecker. – Czy to mozliwe, zeby tutaj znajdowalo sie tamto bizanium?
– Za pare minut sie dowiemy – rzekl Pitt. Skinal na wiesniakow, ktorzy zaczeli przesuwac plyte lomami. Kiedy calkowicie ja odsuneli, zabrali sie do kopania.
– Ale po co Brewster ukryl bizanium tutaj? – spytal Sandecker. – Dlaczego nie zabral go do Southampton i nie zaladowal na poklad „Titanica'?
– Mial mnostwo powodow – odparl Pitt, a jego slowa zabrzmialy nienaturalnie glosno na cichym cmentarzu. – Scigany jak zwierze, wyczerpany ponad ludzka wytrzymalosc, po smierci przyjaciol mordowanych na jego oczach oszalal, kiedy zorientowal sie, ze zlosliwy los pokrzyzowal mu plany tuz przed osiagnieciem celu, zupelnie jak Seagram. Trzeba przy tym pamietac, ze znajdowal sie w obcym kraju. Byl sam, nie mial tu nawet znajomych. Za jego plecami bez przerwy czaila sie smierc, a jedyna szanse ucieczki do Stanow Zjednoczonych dawal mu statek przycumowany do nabrzeza w Southampton, w odleglosci kilkunastu kilometrow.
Mowi sie, ze szalenstwo jest miara geniuszu. Moze tak bylo w wypadku Brewstera, a moze po prostu urojenia sprawily, ze sie przeliczyl. Zalozyl, jak sie pozniej okazalo blednie, ze sam nigdy nie zdola bezpiecznie zaladowac bizanium na statek. Zakopal je wiec w grobie Vernona Halla, a oryginalne skrzynki na rude wypelnil bezwartosciowymi kamieniami. Potem prawdopodobnie zostawil swoj dziennik u miejscowego pastora, z prosba o przekazanie amerykanskiemu konsulatowi w Southampton. Przypuszczam, ze swoj tajemniczy dziennik napisal pod wplywem obledu, ktory sprawil, ze nie wierzyl juz nikomu, nawet staremu wiejskiemu pastorowi. Prawdopodobnie liczyl na to, ze gdyby zostal zamordowany, to wowczas jakis domyslny pracownik Ministerstwa Spraw Wojskowych rozszyfruje chaotyczny tekst.
– A jednak udalo mu sie bezpiecznie zaladowac skrzynki na statek – stwierdzil Donner. – Francuzi mu nie przeszkodzili.
– Wedlug mnie francuskim agentom zaczal sie palic grunt pod nogami. Angielscy policjanci musieli pojsc sladem trupow dokladnie tak, jak ja to zrobilem, i deptali przesladowcom po pietach.
– Wiec w obawie przed wywolaniem wielkiego skandalu miedzynarodowego Francuzi w ostatnim momencie sie wycofali – wtracil Koplin.
– To tylko przypuszczenia – stwierdzil Pitt.
– „Titanic'… „Titanic' zatonal i wszystko pogmatwal – rzekl zadumany Sandecker.
– Faktycznie – machinalnie potwierdzil Pitt. – Teraz mozna sobie pogdybac. G d y b y kapitan Smith posluchal ostrzezen o zagrozeniu lodowym i zmniejszyl predkosc, g d y b y tamtego roku pak nie splynal tak niezwykle daleko na poludnie, g d y b y „Titanic' nie wpadl na gore lodowa i w przewidzianym czasie dotarl do Nowego Jorku, g d y b y Brewster nie zginal i opowiedzial wszystko wojsku, to wkrotce potem bizanium po prostu by wykopano i zostaloby odzyskane. Z drugiej strony, gdyby nawet Brewstera zamordowano, nim wszedl na poklad statku, Ministerstwo Spraw Wojskowych niewatpliwie by sie zorientowalo, ze jego dziennik ma pod koniec podwojne znaczenie. Niestety los okrutnie sobie zadrwil: „Titanic' zatonal, pociagajac za soba Brewstera, ktorego zawoalowane slowa z dziennika wprowadzaly wszystkich w blad przez siedemdziesiat szesc lat. I nas takze.
– Ale po co zamknal sie w skarbcu „Titanica'? – spytal zaintrygowany Donner. – Wiedzac, ze statek musi zatonac, i zdajac sobie sprawe, ze w takiej sytuacji samobojstwo byloby gestem bez znaczenia, dlaczego nie probowal sie ratowac?
– Poczucie winy to silny bodziec do samobojstwa – rzekl Pitt. – Brewster byl oblakany. To wiemy na pewno. Kiedy zdal sobie sprawe, ze jego plan wykradzenia bizanium kosztowal zycie kilkunastu osob, w tym osmiu jego bliskich przyjaciol, ktorych smierc okazala sie daremna, wowczas wina za wszystko obarczyl siebie. Wielu mezczyzn, a takze kobiet, odebralo sobie zycie z o wiele mniej waznych powodow…
– Chwileczke – przerwal mu Koplin. Kleczal nad otwarta torba z instrumentami do analizy mineralow. – Probka ziemi pobrana znad trumny jest radioaktywna.
Kopacze wyszli z grobu. Pozostali mezczyzni otoczyli Koplina ciasnym kolem, z zaciekawieniem przygladajac sie jego czynnosciom. Sandecker wyciagnal cygaro z wewnetrznej kieszeni marynarki i nie zapalajac go wsadzil je sobie w usta. Mimo chlodu koszula Donnera byla cala mokra. Nikt sie nie odzywal. Oddechy mezczyzn zmienialy