oderwac od niej wzroku, spowodowaly, ze mnie dostrzegla, a potem zwrocila na mnie baczniejsza uwage. Napiecie miedzy nami roslo az do punktu, kiedy niewiele slow juz potrzeba, aby doprowadzic do wybuchu, i wtedy ja – Boze miej mnie w opiece – przemowilem. Uslyszalem wlasny glos pytajacy: „Dlaczego to zrobilas?” Potem nastapila reszta oskarzenia. Nazwalem ja dziwka, dziwka, ktora zabila mojego syna… Wpatrywala sie we mnie przez dluzsza chwile, co jakis czas zerkajac w strone otwartej szuflady z rewolwerem… i telefonu. Wstalem, zar mojej fajki lekko swiecil, jak… chauffe au rouge. Szybko zestawila nogi na podloge, wlozyla obie dlonie do szuflady i wyjela pistolet. Nie powstrzymywalem jej, musialem uslyszec wyznanie z jej wlasnych ust, slowa oskarzajace mnie i ja sama… To, co uslyszalem, zabiore ze soba do grobu, by zachowac honor swoj i mego syna. Nie beda szydzic z nas ci, ktorzy tak niewiele z siebie dali. Nigdy.

– Panie generale… – Bourne potrzasnal glowa, nie mogac sie skupic; wiedzial, ze potrzebuje paru sekund, aby zebrac mysli. – Panie generale, co sie stalo? Podala panu moje nazwisko. Co jeszcze? Pan musi mi powiedziec. Prosze!

– Z checia. Powiedziala, ze jest pan drobnym rewolwerowcem, ktory chce sie podszyc pod kolosa. Ze jest pan zlodziejaszkiem z Zurychu, ktorego wyrzekli sie jego wlasni ludzie.

– Czy powiedziala, kim sa ci ludzie?

– Nawet jesli mowila, to i tak nie slyszalem. Bylem zaslepiony i ogluszony nieopanowana furia. Ale pan nie musi sie mnie obawiac. Ten rozdzial jest juz zamkniety, moje zycie sie skonczy, jak tylko odloze sluchawke.

– Nie! – krzyknal Jason. – Niech pan tego nie robi! Nie teraz.

– Musze.

– Prosze! Nie wolno sie zadowolic dziwka Carlosa. Trzeba miec samego Carlosa! Schwytac go!

– Wystawiajac swoje imie na posmiewisko, poniewaz spalem z ta zdzira? Poniewaz manipulowala mna dziwka tego bydlaka?

– Do diabla z panem, ale co z panskim synem? Piec lasek dynamitu na rue du Bac!

– Jego prosze zostawic w spokoju, i mnie tez. To juz koniec.

– Jeszcze nie! Prosze mnie wysluchac! Blagam tylko o jedna chwile. Umysl Jasona tworzyl przed jego oczyma platanine obrazow, ktore nakladaly sie na siebie i zderzaly w zawrotnym tempie. Lecz wszystkie te wizje mialy jakies znaczenie i sens. Poczul na ramieniu reke Marie, jej stanowczy uscisk, przywolujacy go z powrotem do rzeczywistosci.

– Czy ktos slyszal strzal?

– Nie bylo strzalu. Coup de gras jest blednie pojmowane w dzisiejszych czasach. Wole tradycyjne zastosowanie. Dla usmierzenia cierpien rannego towarzysza lub godnego szacunku wroga. Ale nie dla dziwki.

– Jak to? Przeciez pan ja zabil.

– Udusilem, zmuszajac, by patrzyla mi w oczy, gdy oddawala ostatnie tchnienie.

– Miala pana pistolet…

– Co niewiele daje, gdy zar z fajki wpada do oczu. Zreszta to juz nieistotne. Miala szanse wygrac.

– I wygrala, jesli pan to tak zostawi! Prosze zrozumiec! Carlos wygra! Ona pana zniszczyla! Jedyne, co pan wymyslil, to udusic ja. Mowi pan o posmiewisku? Pan sie ludzi! Nic oprocz posmiewiska nie bedzie juz pana udzialem.

– Dlaczego pan nalega, Monsieur Bourne? – spytal Villiers znuzonym glosem. – Nie spodziewam sie litosci od pana ani od kogokolwiek innego. Po prostu zostawcie mnie w spokoju. Pogodzilem sie ze wszystkim. Nic pan nie wskora.

– Gdyby zechcial mnie pan wysluchac! Trzeba schwytac Carlosa. Ile razy musze to powtarzac? To on jest panu potrzebny. Z nim trzeba wyrownac rachunki. Mnie tez jest potrzebny. Jesli go nie zlapie, zabija mnie. Zabija nas. Na litosc boska, prosze mnie wysluchac!

– Chcialbym panu pomoc, lecz nie moge. Nie mam jak.

– Jest sposob.

Wizje Jasona przybraly konkretne formy. Ich tresc nabrala sensu.

– Trzeba odwrocic pulapke! Wyjsc z niej calo, nie ponoszac uszczerbku!

– Nie rozumiem. Jak tego dokonac?

– To nie pan zabil swoja zone. Ja ja zabilem.

– Jason! – krzyknela Marie sciskajac mu ramie.

– Wiem, co robie – powiedzial Bourne. – Po raz pierwszy naprawde wiem, co robie. To smieszne, ale chyba wiedzialem od poczatku.

Cisza spowijala Parc Monceau; na opustoszalej ulicy kilka swiatel z gankow rozpraszalo mgle zimnego deszczu, a okna w calym rzedzie luksusowych domow byly ciemne – z wyjatkiem rezydencji Andre Francois Villiersa, legendy St. Cyr i Normandii, czlonka Francuskiego Zgromadzenia Narodowego… zabojcy wlasnej zony. Z okien po lewej stronie na pietrze saczylo sie slabe swiatlo. Byly to okna sypialni, gdzie pan domu zamordowal pania domu, gdzie nekany wspomnieniami stary zolnierz zadusil dziwke mordercy.

Villiers na nic sie nie zgodzil; byl zbyt oszolomiony, by podjac decyzje. Lecz wysilki Jasona nie poszly na marne; tyle razy i z takim naciskiem powtarzal przez telefon najistotniejsza sprawe, ze az jego slowa rozbrzmiewaly echem. Schwytac Carlosa! Nie zadowolic sie dziwka mordercy! Dostac zabojce syna! Ktory podlozyl piec lasek dynamitu do samochodu na rue du Bac i zgladzil ostatniego z linii Villiersow. To jego trzeba zlapac! Dopasc go!

Znajdz Carlosa! Zlap Carlosa w pulapke! Kain to Charlie, a Delta to Kain. Dla Jasona bylo to takie jasne. Nie ma innego sposobu. W koncu poznal poczatek – wiedzial, jak wszystko sie zaczelo. Zeby przezyc, musi ujac morderce, a jesli nie zdola, to juz po nim. Marie St. Jacques tez nie mialaby szans. Zniszczyliby ja, osadzili w wiezieniu, moze nawet zabili – za akt wiary, ktory przeistoczyl sie w milosc. Jest naznaczona pietnem Kaina, dla unikniecia klopotu nalezy ja zlikwidowac. Ona jest niczym menzurka z nitrogliceryna umieszczona na waskim druciku w srodku jakiegos nieznanego skladu amunicji. Trzeba uzyc sieci. Wydostac ja stamtad. Kula w glowe zneutralizuje srodki wybuchowe w jej umysle. Nie pozwolic jej mowic!

Villiers musial zrozumiec tak wiele, a tak malo czasu bylo na tlumaczenie, w dodatku utrudnione z powodu luk w pamieci i stanu, w jakim znajdowal sie stary zolnierz. Trzeba uchwycic krucha rownowage; wytlumaczyc, ustalic czas i bezposredni udzial generala. Jason rozumial, ze prosi czlowieka, ktory honor stawia ponad wszystko na swiecie, aby wszystkich oklamal. Zeby Villiers zrobil cos takiego, celem musi byc sprawa honorowa najwyzszej wagi.

Znajdz Carlosa!

Dom generala mial jeszcze drugie wejscie, na prawo od schodow, za furtka, ktoredy dostawcy wnosili towary do kuchni. Villiers zgodzil sie zostawic te drzwi i furtke otwarte. Bourne nie powiedzial staremu zolnierzowi, ze to wlasciwie bez znaczenia, bo i tak dostanie sie do wewnatrz, nawet za cene pewnych zniszczen. Przede wszystkim istnialo ryzyko, ze dom Villiersa jest pod obserwacja, a Carlos mial powody, by go pilnowac, ale tez mial powody, by go unikac. Rozpatrzywszy sie w sytuacji, morderca mogl postanowic trzymac sie z daleka od Angelique Villiers, zeby przypadkiem ktorys z jego ludzi nie zostal ujety, co potwierdziloby istnienie lacznika w Parc Monceau. Z drugiej strony, Angelique byla jego krewna i kochanka… „Jedyna osoba na swiecie, na ktorej mu zalezalo”. Philippe d’Anjou.

D’Anjou! Oczywiscie, ze ktos tam bedzie czatowal – moze dwoch ludzi, a moze dziesieciu! Jesli d’Anjou wydostal sie z Francji, Carlos mogl przypuszczac najgorsze; lecz jesli meduzyjczykowi nie udalo sie wydostac, to morderca wie juz wszystko. Przycisneli go, wydobyli kazde slowo, jakie wymienil z Kainem. Ale gdzie? Gdzie byli ludzie Carlosa? Jason pomyslal, ze jesli nikt nie pilnuje Parc Monceau tej wlasnie nocy, to cala jego strategia wezmie w leb.

Ale pilnowali, byli tam. W duzym samochodzie, tym, ktory smignal przez bramy Luwru dwanascie godzin temu – ci sami dwaj ludzie, mordercy, oslaniajacy innych mordercow. Samochod stal kilkanascie metrow na lewo od domu Villiersa; mieli stad doskonaly widok. Ale czy ci dwaj, siedzacy niedbale, lecz z czujnym wzrokiem, byli jedynym posterunkiem? Tego nie dawalo sie stwierdzic; samochody ciagnely sie wzdluz kraweznikow po obu stronach ulicy. Bourne przykucnal w cieniu naroznika budynku po drugiej stronie jezdni, troche na ukos od ludzi w samochodzie. Wiedzial, co ma zrobic, ale nie wiedzial jak. Potrzebowal czegos na tyle absorbujacego, zeby odwrocic uwage zolnierzy Carlosa, na tyle spektakularnego, aby wywabic z ukrycia wszystkich pozostalych, ktorzy byc moze czaja sie na ulicy lub na dachach, czy za ciemnymi szybami okien.

Вы читаете Tozsamosc Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату