nieswiadomi byli jego przyczyn.

Jason zamknal drzwi i stal nieruchomo. Ogromny pokoj pograzony byl w mroku, jedyne oswietlenie stanowila lampa na nocnej szafce. Jego oczom ukazal sie widok, jakiego wolalby nigdy nie zobaczyc. Villiers przysunal krzeslo z wysokim oparciem do nog lozka i teraz siedzial, wpatrujac sie w zwloki kobiety rozciagniete na narzucie. Glowa opalonej na braz Angelique Villiers spoczywala na poduszce, a jej wytrzeszczone oczy niemal wychodzily z oczodolow. Na opuchnietej szyi koloru czerwonofioletowego widnial ogromny siniak. W przeciwienstwie do usztywnionej glowy reszta ciala byla bezladnie poskrecana, co swiadczylo o dzikiej szamotaninie – nogi rozrzucone, biodra wygiete, szlafroczek rozdarty. Wysuniete spod jedwabiu piersi nawet po smierci wygladaly zmyslowo. Villiers nie usilowal ukryc, ze byla dziwka.

Stary zolnierz siedzial jak male dziecko zaskoczone kara za drobne przewinienie, podczas gdy zasadniczy wystepek pozostaje niedostrzezony przez karzacego, a moze i przez samego winowajce. Oderwal wzrok od martwej kobiety i spojrzal na Bourne’a.

– Co sie dzieje na ulicy? – spytal bezbarwnym glosem.

– Obserwowali panski dom. Pieciu ludzi Carlosa. Wzniecilem pozar pare domow dalej, aby nikt nie ucierpial. Tamci sie zmyli, a z jednym, ktory zostal, dalem sobie rade.

– Bardzo pan przedsiebiorczy, Monsieur Bourne.

– Owszem – zgodzil sie Jason. – Ale oni wroca. Pozar zostanie ugaszony i wtedy wroca, a moze nawet wczesniej, jesli Carlos zorientuje sie w sytuacji, a mysle, ze sie zorientuje. Przysle tu ludzi. Sam oczywiscie sie tu nie zjawi, ale jakis jego czlowiek z bronia dotrze tu z pewnoscia. A kiedy odkryje, co tu sie stalo… i ja… zabije pana. Carlos ja stracil, ale i tak bedzie gora. To bedzie juz druga jego wygrana; wykorzystal pana za jej posrednictwem, a teraz pana wykonczy. On odejdzie spokojnie, a pan zginie. Opinia publiczna moze wyciagac dowolne wnioski, ale mysle, ze nie beda one dla pana pochlebne.

– Jest pan bardzo dokladny, i pewien wlasnych sadow.

– Wiem, co mowie. Wolalbym pominac milczeniem to, co mam do powiedzenia, ale nie czas na analizowanie panskich uczuc.

– Nie mam juz zadnych uczuc. Niech pan mowi.

– Zona powiedziala panu, ze jest Francuzka, prawda?

– Tak. Z poludnia. Urodzila sie w Loures Barouse, przy hiszpanskiej granicy. Rok temu przybyla do Paryza, gdzie zamieszkala z ciotka. Dlaczego pan pyta?

– Czy poznal pan kiedys jej rodzine?

– Nie.

– Nie przyjechali na slub?

– Po dlugim namysle postanowilismy ich nie zapraszac. Roznica wieku miedzy nami moglaby ich zaniepokoic.

– A ciotka z Paryza?

– Zmarla, zanim poznalem Angelique. O co panu chodzi?

– Panska zona nie byla Francuzka. W ciotke z Paryza tez nie bardzo wierze, a jej rodzina nie pochodzi z Loures Barouse, jakkolwiek hiszpanska granica ma swoje znaczenie. Stanowila niezly kamuflaz, dobra wymowke.

– Nie rozumiem.

– Byla Wenezuelka. Bliska kuzynka Carlosa i jego kochanka od czternastego roku zycia. Wspolnie dzialali od lat. Podobno byla jedyna osoba na swiecie, na ktorej mu zalezalo.

– Dziwka.

– Pomocnica mordercy. Ciekaw jestem, ilu ludzi mu wystawila. Ilu wartosciowych mezczyzn stracilo przez nia zycie.

– Nie moge jej drugi raz zabic.

– Ale moze ja pan wykorzystac. Posluzyc sie jej smiercia.

– Szalenstwo, o ktorym pan wspomnial?

– Jedynym szalenstwem jest panska chec zrezygnowania z zycia. Carlos bedzie gora we wszystkim… nadal bedzie strzelal i uzywal dynamitu… a pan stanie sie tylko jeszcze jedna ofiara. Kolejnym martwym w dlugim szeregu zwlok wybitnych ludzi. To jest zupelnie bezsensowne.

– A czy pan jest rozsadny? Chcac przejac wine za zbrodnie, ktorej pan nie popelnil? Z powodu smierci jakiejs dziwki? Chce pan byc scigany za cudza zbrodnie?

– To stanowi czesc planu. Zasadniczy element.

– Niech pan przestanie bredzic, mlody czlowieku. Blagam, niech pan juz idzie. To, czego sie od pana dowiedzialem, doda mi odwagi, by stanac przed Bogiem Wszechmogacym. Jesli w ogole mozna wybaczyc zabojstwo, to jest nim jej smierc z mojej reki. Spojrze Chrystusowi w oczy i przysiegne na to.

– Zatem sam sie pan przekresla – odparl Jason, dopiero teraz zauwazajac zarys rewolweru w kieszeni marynarki Villiersa.

– Nie stane przed sadem, jesli o to panu chodzi.

– Znakomicie, panie generale! Sam Carlos nie wymyslilby tego lepiej! Oszczedzi mu pan fatygi; on nawet nie musi uzyc swojej broni. Ale ci, ktorzy sie licza, i tak beda wiedzieli, ze to jego dzielo, ze do tego doprowadzil.

– Ci, ktorzy naprawde sie licza, nie beda o niczym wiedzieli. Raisons du coeur. Maladie. Nie obchodzi mnie, co gadaja bandyci i zlodzieje.

– A jesli ja powiem prawde? Ujawnie, dlaczego pan ja zabil?

– Kto panu uwierzy? Nawet jesli pan ujdzie z zyciem. Nie jestem durniem, Monsieur Bourne. Pan ucieka nie tylko przed Carlosem. Nie on jeden chce pana zlapac. Jasno to wynika z tego, co pan powiedzial. Nie przedstawil mi sie pan ponoc ze wzgledu na moje bezpieczenstwo. A jak juz bedzie po wszystkim, to jak pan stwierdzil, moze ja nie bede chcial, zeby nas widziano razem. Tak nie mowi czlowiek cieszacy sie zaufaniem.

– Pan mi zaufal.

– Juz mowilem dlaczego – odparl Villiers zwracajac wzrok na swoja zone. – Dostrzeglem cos w pana oczach.

– Prawde?

– Prawde.

– Wiec prosze teraz na mnie spojrzec. W dalszym ciagu mowie prawde. Na drodze do Nanterre wysluchal mnie pan, poniewaz darowalem panu zycie! Teraz ponownie chcialbym je panu darowac! Moze pan pozostac wolny, nietkniety i nadal walczyc o sprawy, ktore sa dla pana wazne i byly rownie wazne dla panskiego syna. Moze pan wygrac!… Prosze mnie zle nie zrozumiec, nie powoduje mna szlachetnosc. W tym, ze pan bedzie zyl i zrobi, o co poprosze, jest dla mnie jedyna mozliwosc ocalenia i jedyna szansa na wolnosc.

– Dlaczego? – stary zolnierz uniosl glowe.

– Jak mowilem, chce dostac Carlosa, poniewaz cos mi odebrano – cos, co musze odzyskac, zeby zyc, zeby nie oszalec – a on jest tego przyczyna. Taka jest prawda, przynajmniej ja w to wierze, ale niecala prawda. Mnostwo ludzi, wielu uczciwych, wielu nie, jest zamieszanych w pewna umowe, zgodnie z ktora mialem schwytac Carlosa, zlapac go w pulapke. Oni chca tego samego co pan. Ale zaszlo cos, czego nie jestem w stanie wyjasnic – nawet nie bede probowal – i teraz ci ludzie uwazaja, ze ich zdradzilem. Mysla, ze zawarlem pakt z Carlosem, okradlem ich na wiele milionow i zabilem ich towarzyszy. Wszedzie porozsylali swoich ludzi z rozkazem wykonania na mnie wyroku smierci przy pierwszej okazji. Ma pan racje mowiac, ze uciekam nie tylko przed Carlosem. Scigaja mnie ludzie, ktorych nie znam i nie moge zobaczyc. Z powodu straszliwej pomylki… nie zrobilem zadnej z tych rzeczy, o ktore mnie posadzaja, ale nikt mnie nie chce wysluchac. Nie zawarlem paktu z Carlosem i pan o tym wie.

– Wierze panu. Moge zatelefonowac w pana sprawie. Mam dlug wdziecznosci.

– I co pan powie? „Czlowiek, ktorego znam jako Jasona Bourne’a, nie zawarl paktu z Carlosem, a wiem o tym stad, ze zdemaskowal kochanke Carlosa, ktora byla moja zona, wiec ja zadusilem, aby ocalic godnosc mego nazwiska. Wlasnie zamierzam zadzwonic do Surete i przyznac sie do zbrodni, jakkolwiek nie ujawnie, dlaczego ja zabilem. I dlaczego popelnie samobojstwo”… Czy to ma pan zamiar powiedziec, panie generale?

Stary czlowiek w milczeniu patrzyl na Bourne’a, pojmujac zasadniczy szkopul tej sytuacji.

– Wobec tego nie moge nic dla pana zrobic.

– Swietnie! Znakomicie! Carlos zawsze gora! Ona tez wygrala! A pan przegral, i panski syn tez. Prosze bardzo! Moze pan wezwac policje, wlozyc lufe w usta i odstrzelic sobie glowe! Dlaczego nie? Przeciez tego pan pragnie! Odwrocic sie, polozyc i umrzec! Do niczego sie juz pan nie nadaje! Rozczulajacy sie nad soba starzec!

Вы читаете Tozsamosc Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату