zawiadamiania Centrali Policyjnej Cztery. Bo o czym mialby zawiadamiac? I nie, z cala pewnoscia nikt inny nie mogl odebrac wozu, ktory zostal zarezerwowany dla hotelu Mandaryn.

Wiec wszystko w porzadku, pomyslal Wenzu. Gdy tylko przekaze wiadomosci do zakonspirowanego domu, na Yictoria Peak odczuja niebywala ulge. Major juz z gory wiedzial, jakich dokladnie slow wtedy uzyje: – Kobiety zdjeto… kobiete zdjeto.

Po drugiej stronie ulicy jakis mezczyzna w koszuli wszedl do agencji. Linowi wydalo sie, ze czlowiek ten sie zawahal, a ponadto bylo tu jeszcze cos… Nagle podjechala taksowka i major rzucil sie do przodu, chwytajac za klamke drzwiczek. O wahajacym sie mezczyznie juz nie pamietal.

– Pelne pogotowie, chlopcy – powiedzial Lin do mikrofonu radia. – Musimy dzialac tak szybko i tak dyskretnie, jak tylko sie da. Nie bede tolerowac niczego podobnego do sprawy z Arbuthnot Road. I zadnej strzelaniny, rzecz jasna. Uwaga, teraz!

Ale nie bylo na co uwazac: taksowka pojechala dalej nie wysadzajac zadnego pasazera.

– Woz Trzy! – rzucil szorstko major. – Zapisz numer rejestracyjny i porozum sie z firma taksowkowa! Chce, by byli w kontakcie radiowym. Wypytaj sie dokladnie, co ich taksowka tu robila! A raczej pojedz za nia i zrob, co ci powiem. To mogly byc te kobiety.

– Sir, wydaje mi sie, ze na tylnym siedzeniu byl tylko jeden mezczyzna – padla odpowiedz.

– Mogly sie ukryc nizej! Cholerne oczy. Mezczyzna, powiedziales?

– Tak, sir.

– Czuje zapach zgnilej kalamarnicy.

– Czemu, majorze?

– Gdybym wiedzial, smrod nie bylby tak ostry. Oczekiwanie przedluzalo sie i ogromny Lin zaczal sie pocic. Zachodzace slonce rzucalo oslepiajace pomaranczowe promienie przez przednia szybe i kladlo wzdluz Bonham Strand East pasy czarnych cieni.

– To trwa za dlugo – mruknal do siebie major. Z radia rozlegl sie szum fali nosnej. – Sir, mamy meldunek z firmy taksowkowej.

– Jazda!

– Taksowka, o ktorej mowa, probowala znalezc towarzystwo importowe na Bonham Strand East, ale kierowca powiedzial pasazerowi, ze to musi byc adres na Bonham Strand West. Najwyrazniej jego klient bardzo sie rozzloscil. Przed chwila wysiadl i rzucil taksowkarzowi pieniadze przez okno.

– Zostaw go i wracaj tutaj – rozkazal Lin. W tym momencie zauwazyl, ze w agencji Apex po drugiej stronie ulicy otwieraja sie drzwi garazu. Wynurzyl sie skrecajacy w lewo samochod, kierowany przez mezczyzne w koszuli.

Po twarzy majora splywal pot. Cos tu bylo nie w porzadku; cos sie rozgrywalo inaczej, niz powinno. Wiec co go niepokoilo? Co to bylo?

– To on! – wrzasnal Lin do swego zaskoczonego kierowcy.

– Sir?

– Pognieciona biala koszula, ale spodnie odprasowane na kant. To uniform! Kierowca! Zakrecaj! Jedz za nim!

Przyciskajac nieprzerwanie klakson kierowca zakrecil o sto osiemdziesiat stopni, podczas gdy major wydawal przez radio rozkazy pozostalym wozom, polecajac jednemu nadal pilnowanie agencji Apex, a innym dolaczenie do poscigu.

– Aiya! – wrzasnal kierowca naciskajac z calej sily hamulec w chwili, gdy z bocznej ulicy wyskoczyla wielka brazowa limuzyna, blokujac im przejazd. Wozy leciutko sie stuknely; rzadowy samochod ledwie dotknal lewych tylnych drzwi duzego auta.

– Fengzi! – zawyl szofer limuzyny, nazywajac kierowce Lina szalencem i rownoczesnie wyskakujac z samochodu, by sprawdzic, czy woz nie doznal jakichs uszkodzen.

– Lai! Lai – wrzasnal kierowca majora, wyskakujac z wozu w gotowosci do bojki.

– Stoj! – ryknal Wenzu. – Zalatw tylko, zeby sie stad zabral!

– Ale to on nie chce sie ruszyc, sir!

– Powiedz mu, ze musi! Pokaz mu legitymacje!

Caly ruch uliczny zamarl, klaksony wyly, ludzie w samochodach wrzeszczeli ze zloscia. Major zamknal oczy, trzesac glowa. Byl sfrustrowany. Jedyne, co mogl zrobic, to wysiasc z samochodu.

Podobnie jak to zrobil czlowiek z limuzyny: podstarzaly Chinczyk z lysiejaca glowa.

– Zdaje sie, mamy tu jakis problem – oswiadczyl Lee Teng.

– Znam cie! – rozdarl sie Lin. – Mandaryn!

– Wiele osob o doskonale wyrobionym smaku bywa naszymi goscmi i mnie zna, sir. Obawiam sie, ze ja ze swej strony nie moge tego powiedziec o panu. Czy byl pan naszym gosciem, sir?

– Co pan tu robi?

– Zalatwiam poufne zlecenie pewnego gentlemana z Mandaryna i nie zamierzam mowic niczego wiecej na ten temat.

– Cholera, cholera jasna! Rozeslano dyrektywe rzadowa! W sprawie Kanadyjki, o nazwisku Staples! Jeden z waszych pracownikow dzwonil do nas!

– Nie mam pojecia, o czym pan mowi. Przez ostatnia godzine probowalem wybawic z klopotu pewna osobe bedaca naszym gosciem, ktora ma byc obecna na balu w Palacu Rzadowym dzis wieczorem. Z przyjemnoscia podam panu jej nazwisko… jesli panska funkcja pana do tego uprawnia.

– Moja funkcja z pewnoscia mnie uprawnia! Powtarzam! Czemu pan nas zatrzymal?

– Uwazam, ze to panski czlowiek probowal przejechac skrzyzowanie podczas zmiany swiatel.

– Tak nie bylo! – wrzasnal kierowca Wenzu.

– A wiec musi to rozstrzygnac sad – oswiadczyl Lee Teng. – Czy mozemy sie rozjechac?

– Jeszcze nie! – odparl major, podchodzac do szefa recepcji. – Powtarzam raz jeszcze. Wasz hotel otrzymal dyrektywe rzadowa. Wyraznie mowila, ze kobieta o nazwisku Staples moze usilowac wynajac woz i ze macie zameldowac o takiej probie Centrali Policyjnej Cztery.

– A ja powtarzam, sir, ze w ciagu ostatniej godziny nie zblizalem sie do mego biurka i nie widzialem dyrektywy, o ktorej pan mowi. Niemniej, wyrazajac chec wspolpracy na podstawie legitymacji, ktorej pan mi nie okazal, moge pana poinformowac, ze wszelkie sprawy dotyczace wynajmu samochodow zalatwiane sa przez mego pierwszego zastepce, czlowieka, ktory, mowiac otwarcie, jak stwierdzilem wielokrotnie, dopuszcza sie razacych zaniedban.

– Ale to pan jest tutaj!

– Ilu gosci z Mandaryna moze miec o tak poznej porze sprawy do zalatwienia na Bonham Strand East, sir? Prosze nie wykluczac zbiegu okolicznosci.

– Ale panskie oczy smieja sie ze mnie, Zhongguo ren.

– Ja jednak sie nie smieje, sir. Teraz odjade. Uszkodzenie jest minimalne.

Kicham na to, czy pan i panscy ludzie beda musieli tam czekac cala noc – powiedzial ambasador Hayilland. – To jedyny trop, jaki mamy. Zgodnie z tym, co pan mowil, ona ma zwrocic wynajety woz, a nastepnie odebrac swoj. Do jasnej cholery, jutro o czwartej po poludniu mamy kanadyjsko-amerykanska konferencje na temat wspolnej strategu. Ona musi wrocic! Zostan tam! Utrzymaj wszystkie posterunki! Doprowadz ja do mnie za wszelka cene!

– Oskarzy nas o naruszenie przywilejow. Zlamiemy miedzynarodowe prawo dyplomatyczne.

– No to je zlamcie! Tylko dostarczcie ja tutaj; nawet tak jak Kleopatre w dywanie, jesli inaczej sie nie da! Nie mam czasu do stracenia, ani chwili!

Wsciekla Catherine Staples, mocno przytrzymywana przez dwoch agentow, zostala wprowadzona do pokoju w domu na Yictoria Peak. Drzwi otworzyl przed nimi Wenzu; zamknal je, gdy Catherine znalazla sie twarza w twarz z ambasadorem Raymondem Havillandem i podsekretarzem stanu Edwardem McAllisterem. Byla 11.35 rano; przez wielkie oszklone drzwi do ogrodu wlewaly sie strumienie swiatla slonecznego.

– Posunales sie za daleko, Havilland – powiedziala Catherine. Jej gardlowy glos brzmial glucho i lodowato.

– Jesli chodzi o pania, pani Staples, nie posunalem sie tak daleko, jak trzeba. Skorumpowala pani czlonka poselstwa amerykanskiego. Dokonala pani powaznego wymuszenia na szkode mojego rzadu.

– Nie mozesz tego udowodnic, bo nie ma dokumentow, nie ma fotografii…

Вы читаете Krucjata Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату