– Zgadza sie. Troche grubymi nicmi szyte, ale sie zgadza,. Co z tym DeFazio?
– To niezbyt wplywowy, ale bardzo ambitny capo z rodziny Giancavallo. Jest skryty, tajemniczy, niebezpieczny… a na domiar zlego to pedal.
– A niech to!
– Sycylijczycy kazali nam przysiac, ze tego nie wykorzystamy. Chca sie nim zajac sami.
– Pieprze ich – powiedzial spokojnie Conklin. – Jedna z pierwszych rzeczy, jakich czlowiek uczy sie w tym zawodzie, jest klamac w oczy kazdemu, komu sie da, a juz szczegolnie wszystkim, ktorzy sa na tyle glupi, zeby ci zaufac. Wykorzystamy to przy pierwszej okazji, kiedy tylko uznamy to za stosowne… A ten drugi numer?
– Nalezy do jednej z najbardziej wplywowych firm adwokackich na Wall Street.
– 'Meduza' – stwierdzil bez cienia wahania Aleks.
– Ja tez tak uwazam. Zajmuja dwa pietra i zatrudniaja siedemdziesieciu dwoch prawnikow. Jak znalezc tego lub tych, ktorzy nas interesuja?
– Nic mnie to nie obchodzi! Najpierw zajmiemy sie DeFazio i ludzmi, ktorych wysyla do Paryza, zeby pomagali Szakalowi. To wlasnie oni poluja na Jasona! Bierzemy sie za DeFazio, Peter, taka byla umowa!
Holland wyprostowal sie w fotelu i wpatrzyl sie w Conklina nieruchomym, swidrujacym spojrzeniem.
– Predzej czy pozniej musialo do tego dojsc, prawda, Aleks? – zapytal cicho. – Kazdy z nas ma jakies zobowiazania… Zrobilbym wszystko, co w mojej mocy, zeby nie dopuscic do smierci Jasona Bourne'a i jego zony, ale przede wszystkim musze bronic interesow mojego kraju. Mam nadzieje, ze zdajesz sobie z tego sprawe. Dla mnie najwazniejsza sprawa jest 'Meduza' – jak sam ja nazwales, ogolnoswiatowy kartel, dazacy do stworzenia czegos w rodzaju rzadu w rzadzie i zdobycia kontroli nad instytucjami kierujacymi panstwem. Nimi zajme sie przede wszystkim, bez wzgledu na ewentualne ofiary. Mowiac wprost, przyjacielu – a mam nadzieje, ze naprawde nim jestes – kwestia zycia lub smierci Jasona Bourne'a i jego zony ma w tej chwili drugo rzedne znaczenie. Przykro mi, Aleks.
– Wlasnie po to kazales mi tu przyjsc, prawda? – zapytal Conklin, opierajac sie na lasce i wstajac z wysilkiem z kanapy.
– Owszem.
– Masz wlasny plan gry przeciwko 'Meduzie', w ktorym my nie mozemy uczestniczyc?
– Nie mozecie. W tym wypadku zachodzi fundamentalny konflikt interesow.
– Tez tak uwazam. Bez wahania zostawilbym cie na lodzie, gdyby mialo to pomoc Jasonowi albo Marie. Moja osobista opinia w tej sprawie jest taka, ze jesli caly pieprzony rzad Stanow Zjednoczonych nie potrafi zalatwic 'Meduzy', nie poswiecajac jednoczesnie dwojga ludzi, ktorzy tak wiele dla niego zrobili, to nie jest wart nawet funta klakow!
– Zgadzam sie z toba calkowicie – powiedzial Holland, wstajac z fotela. – Zlozylem jednak przysiege i musze jej dotrzymac.
– Moge liczyc na jakas pomoc?
– Na wszystko, co nie przeszkodzi nam w poscigu za 'Meduza'.
– Co powiesz na dwa miejsca w wojskowym samolocie lecacym do Paryza?
– Dwa?
– Dla Panova i dla mnie. Bylismy razem w Hongkongu, wiec czemu nie mielibysmy powtorzyc tego w Paryzu?
– Aleks, ty chyba postradales rozum!
– Nie wydaje mi sie, zebys potrafil to zrozumiec, Peter. Zona Mo umarla w dziesiec lat po slubie, a ja nigdy nie mialem odwagi sprobowac. Jason Bourne i Marie sa nasza jedyna rodzina. Gdybys wiedzial, jakie ona robi befsztyki!
– Dwa miejsca do Paryza… – powtorzyl Holland z pobladla twarza.
Rozdzial 29
Marie nie spuszczala oka ze swojego meza przechadzajacego sie gniewnie po pokoju. Przemierzal caly czas te sama trase, prowadzaca od biurka do rozjasnionych blaskiem slonca zaslon w dwoch oknach wychodzacych na trawnik przed glownym wejsciem do Auberge des Artistes w Barbizon. Zajazd, w ktorym sie zatrzymali, byl fragmentem wspomnien Marie, lecz nie Davida. Kiedy jej to powiedzial, zamknela na chwile oczy, przypominajac sobie slowa, ktore uslyszala wiele lat temu:
'Najwazniejsze, zeby unikal wszelkich stresujacych sytuacji, szczegolnie napiecia zwiazanego z bezposrednim zagrozeniem zycia. Jesli zauwazysz, ze jego umysl pograza sie w takim stanie, a na pewno to zauwazysz, powstrzymaj go. Rob, co chcesz – placz, uderz go, urzadz mu scene, ale zrob wszystko, zeby go powstrzymac'. Morris Panov, najlepszy przyjaciel, lekarz i ozdrowiencza sila kierujaca terapia jej meza.
Jak tylko znalezli sie sami, sprobowala go uwiesc; okazalo sie, ze byl to blad, gdyz zadne nawet w najmniejszym stopniu nie odczuwalo podniecenia. Ale nie czuli sie tym zaklopotani, po prostu przytulili sie do siebie w lozku.
– Jestesmy prawdziwymi geniuszami seksu, nie uwazasz? – wyszeptala Marie.
– To na pewno wroci – odparl lagodnie David, po czym Jason odwrocil sie od niej i wstal z lozka. – Musze zrobic dokladna liste – powiedzial, kierujac sie w strone malego stolika pelniacego jednoczesnie funkcje biurka. – Powinnismy wiedziec, gdzie jestesmy i co nas czeka.
– A ja zadzwonie do Johnny'ego. – Marie rowniez podniosla sie i wygladzila spodnice. – Najpierw porozmawiam z nim, a potem z Jamiem. Powiem mu, ze juz wkrotce bedziemy z powrotem. – Ruszyla do telefonu, ale obcy czlowiek, bedacy jednoczesnie jej mezem, zastapil jej droge.
– Nie – powiedzial Jason Bourne, krecac glowa.
– Nie bedziesz mi mowil, co mam robic, a czego nie! – odparla Marie podniesionym glosem.
– Nie rozumiesz, ze po tym, co sie wydarzylo na rue de Rivoli, wszystko wyglada zupelnie inaczej?
– Rozumiem tylko tyle, ze moje dzieci sa kilka tysiecy mil ode mnie, a ja chce z nimi porozmawiac. Czy ty tego nie rozumiesz?
– Oczywiscie, ze rozumiem. Tyle tylko, ze nie moge na to pozwolic – odparl Jason.
– Niech pana szlag trafi, panie Bourne!
– Moze zechcesz mnie wysluchac? Porozmawiasz z Johnnym i Jamiem, oboje z nimi porozmawiamy, ale nie stad i nie teraz, kiedy sa na wyspie.
– Jak to…?
– Zaraz zadzwonie do Aleksa i powiem mu, zeby ich natychmiast stamtad zabral. Pania Cooper tez, ma sie rozumiec.
Marie spojrzala na meza rozszerzonymi ze strachu oczami, w ktorych pojawil sie blysk zrozumienia.
– O Boze, Carlos!
– Tak jest. Od dzisiaj pozostalo mu tylko jedno miejsce, w ktore moze uderzyc bez ryzyka popelnienia bledu – Wyspa Spokoju. Nawet jesli jeszcze tego nie wie, to wkrotce sie dowie, ze Jamie i Alison sa tam z Johnnym. Ufam twojemu bratu, ale wole, zeby opuscili wyspe przed zapadnieciem zmroku. Nie wiem, czy Carlos ma jakiegos czlowieka w centrali telefonicznej na Montserrat, ale jestem pewien, ze telefonu Aleksa nie da sie podsluchac. Teraz juz wiesz, dlaczego nie mozesz stad zadzwonic?
– Skoro tak, to dzwon do Aleksa, na litosc boska! Na co czekasz?
– Nie wiem… – Przez chwile na twarzy jej meza pojawil sie wyraz niepewnosci. Spojrzal na nia oczami Davida Webba. – Musze zdecydowac, dokad wyslac dzieci.
– Aleks bedzie wiedzial, Jason – odparla Marie, zmuszajac sie do zachowania spokoju. – Zadzwon!
– Tak… Tak, oczywiscie. – Bourne wzial do reki sluchawke. Jednak zamiast glosu Conklina uslyszal inny, z magnetofonowej tasmy, ktory zabrzmial mu w uszach jak uderzenie zlowrogiego gromu:
– Nie ma takiego numeru… Nie ma takiego numeru…
Polaczyl sie jeszcze raz, majac rozpaczliwa nadzieje, ze to tylko jakas pomylka. Piorun uderzyl ponownie:
– Nie ma takiego numeru…
Wtedy rozpoczela sie nerwowa wedrowka: od stolika do okna i z powrotem. Jason odsunal zaslony i z