otworzyl ksiege, a Helen i ja wyciagnelismy notatniki. Wyraznie znudzony Ranow walesal sie bez sensu po bibliotece.

«Maja tu dwa listy – odezwal sie Stoiczew. – Nie wiemy, czy brat Kiryl wyslal ich wiecej, lecz jesli nawet, to zaden z nich nie zachowal sie do naszych czasow. – Puknal palcem w pierwsza stronice wypelniona rownym, okraglym, kaligraficznym pismem. Pergamin byl bardzo stary, prawie brazowy. Odwrocil sie do bibliotekarza i o cos go zapytal. – Tak powiedzial wyraznie zadowolony. – Przetlumaczyli to i wydrukowali po bulgarsku, jak zreszta wiele innych dokumentow. – Bibliotekarz polozyl przed nim jakas teczke, ktorej zawartosc studiowal przez jakis czas, porownujac z oryginalem. – Wykonali kawal dobrej roboty – stwierdzil profesor w koncu. – Przetlumacze to najlepiej, jak potrafie».

Do Jego Ekscelencji Opata Eupraksiusa!

Jestesmy juz czwarty dzien w drodze przez gory, podrozujac z Laota do Vin. Pierwsza noc spedzilismy w stajni pewnego poczciwego wiesniaka, a druga w eremie Swietego Michala, gdzie nie mieszka juz wprawdzie zaden mnich, ale przynajmniej znalezlismy w jaskini suche schronienie. Ostatniej nocy przespalismy sie po prostu w lesie na rozlozonych na ziemi derkach, obok wozu i koni. Slyszelismy dochodzace z niedaleka nieustanne wycie wilkow. Wciaz musielismy uspokajac wystraszone konie, rwace sie na uwiezi. Jestem wdzieczny za obecnosc wsrod nas krzepkich i obdarzonych wielka sila braci Iwana i Teodozjusza. Blogoslawie Cie za madrosc, dzieki ktorej przydzieliles ich do naszej grupy.

Na dzisiejsza noc zaprosil nas do swej chaty zamozny i pobozny pasterz. Wyznal nam, ze posiada trzy tysiace owiec. Zaproponowal wygodny nocleg na derkach i miekkich owczych skorach, ale ja, zgodnie z nasza regula, wybralem podloge pod jednym tylko futrem. Wyszlismy juz z lasow i podrozujemy po otwartym, pagorkowatym terenie. Raz moczy nas deszcz, raz suszy slonce. Nasz laskawy gospodarz oswiadczyl, iz juz dwukrotnie byl nekany najazdami niewiernych nadciagajacych zza rzeki, od ktorej dzieli nas jeszcze kilka dni marszu. Brat Angelus wrocil juz do zdrowia i nie opoznia marszu. Pozwolilem mu jechac na jednym z naszych koni, choc swiety bagaz i tak stanowi dla nich wielkie wyzwanie. Na szczescie nie spotykamy po drodze zolnierzy niewiernych.

Twoj pokorny sluga w Chrystusie

Br. Kiryl

W kwietniu Roku Panskiego 6985

Do Jego Ekscelencji Opata Eupraksiusa!

Opuscilismy miasto przed kilkoma tygodniami i teraz podazamy juz terenami znajdujacymi sie pod panowaniem niewiernych. Nie smiem podawac naszej lokalizacji na wypadek, gdybysmy zostali schwytani. Byc moze powinnismy wybrac droge morska, ale zdecydowalismy, ze Bog bedzie naszym Strozem. Widzielismy zgliszcza dwoch monasterow i jednego kosciola. Kosciol jeszcze dymil. Powieszono pieciu mnichow pod zarzutem rebelii. Inni rozbiegli sie po okolicznych klasztorach. To jedyne wiadomosci, jakich dostarczyli nam w krotkich rozmowach miejscowi mieszkancy, wychodzacy do nas na droge. Nie ma powodow sadzic, ze jeden z tych monasterow byl tym, ktorego szukamy. Nasz bedzie nosil znak potwora rownego swietemu. Niebawem i to pismo zapewne dotrze do Ciebie, Czcigodny.

Twoj pokorny sluga w Chrystusie

Br. Kiryl

W czerwcu Roku Panskiego 6985

Kiedy Stoiczew przestal czytac, dlugo siedzielismy pograzeni w glebokim milczeniu. Helen z zacietym wyrazem twarzy wciaz cos notowala. Irina siedziala z zalozonymi rekami. Ranow stal oparty niedbale o jedna z szaf i drapal sie po karku. Nic nie notowalem, i tak wszystko dokladnie zapisze Helen. Zadnych szczegolow dotyczacych celu wedrowki, zadnej wzmianki o grobie i pogrzebie. Bylem bardzo rozczarowany.

Stoiczew jednak wykazywal wielkie ozywienie.

«Interesujace – powiedzial po dluzszej chwili. – Bardzo interesujace. Widzicie panstwo sami, ze wasz list ze Stambulu miesci sie chronologicznie miedzy tymi dwoma a moim. Moj napisany zostal podczas wedrowki przez Woloszczyzne w kierunku Dunaju – to oczywiste. Nastepnie pojawia sie wasz list pisany przez brata Kiryla z Konstantynopola.

A ostatni datowany jest na czerwiec. Ruszyli droga ladowa, jak wspomina o tym Zachariasz. Musiala byc to ta sama droga, prowadzaca z Konstantynopola przez Adrianopol i Chaskowo, poniewaz tamtedy wiodl glowny szlak z Carogrodu do Bulgarii».

«Ale skad mamy miec pewnosc, ze ostatni list opisuje Bulgarie?» zapytala Helen, podnoszac glowe znad notatek.

«Tego do konca nie mozemy byc pewni – przyznal Stoiczew. – Ale moim zdaniem to bardzo prawdopodobne. Skoro podrozowali z Carogrodu – Konstantynopola – do kraju, w ktorym pod koniec pietnastego wieku palono monastery i koscioly, to byli zapewne wlasnie w Bulgarii. Zreszta stambulski list wyraznie mowi, ze zmierzaja do Bulgarii».

Nie potrafilem powstrzymac swego rozczarowania.

«Ale wciaz nie wiemy, gdzie znajdowal sie monaster, do ktorego zmierzali. Zakladajac nawet, ze byl to Sveti Georgi».

Do stolu przysiadl sie Ranow i zaczal z uwaga ogladac swoje kciuki. Zastanawialem sie przez chwile, czy powinienem wyrazac przy nim zainteresowanie Sveti Georgi, ale w jaki inny sposob moglem o to zapytac Stoiczewa?

«Nie – skinal glowa profesor. – Brat Kiryl nie podal w listach celu wedrowki, podobnie jak nie wymienial nazwy Snagov w tytulaturze Eupraksiusa. Gdyby listy zostaly przechwycone przez Osmanow, monastery te moglyby doznac wyjatkowych przesladowan, a juz na pewno zostalyby dokladnie przeszukane».

«Ciekawy jest ten wers – odezwala sie Helen, odrywajac sie od swoich notatek. – Czy moglbys to jeszcze raz przeczytac… o tym znaku potwora rownego swietemu na monasterze, do ktorego zmierzali mnisi. Jak myslisz, o co w tym chodzi?»

Popatrzylem na Stoiczewa. Mnie rowniez uderzylo to zdanie. Profesor ciezko westchnal.

«Moglo sie to odnosic do jakiegos fresku na scianie swiatyni lub ikony w monasterze Sveti Georgi, do ktorego najwyrazniej zmierzali mnisi. Trudno sobie wyobrazic, jaki naprawde byl ow wizerunek. Jednak jesli nawet odnajdziemy Sveti Georgi, istnieje niewielka szansa, iz wciaz znajduje sie tam jeszcze ta pietnasto wieczna ikona, zwlaszcza ze Turcy najprawdopodobniej spalili pierwotna swiatynie. Nie mam pojecia, co znaczy to zdanie. Byc moze niesie jakies teologiczne przeslanie, zrozumiale jedynie dla opata na podstawie ich wczesniejszego porozumienia.

Ale musimy caly czas o tym pamietac, gdyz brat Kiryl wyraznie mowi o znaku, ktory powie im, ze trafili we wlasciwe miejsce».

Wciaz bylem rozczarowany. Spodziewalem sie, ze listy w tej splowialej ksiedze dadza nam ostateczny klucz do rozwiazania zagadki, a przynajmniej rzuca jakies swiatlo na posiadane przez nas mapy.

«Istnieje jeszcze inna, bardzo intrygujaca sprawa. – Odezwalem sie, gdy Stoiczew drapal sie po brodzie. – List ze Stambulu mowi, ze skarb, ktorego szukaja – zapewne jakas relikwia z Carogrodu – znajduje sie w pewnym monasterze w Bulgarii i dlatego musza sie tam udac. Profesorze, prosze mi z laski swojej jeszcze raz przeczytac ten fragment».

Stambulski list wyjalem juz wczesniej i polozylem obok siebie, by miec go pod reka podczas lektury innych pism brata Kiryla. Teraz po niego siegnalem i kontynuowalem:

«Jest tu napisane: …to, czego szukamy, zostalo wywiezione z miasta do bezpiecznej przystani na okupowanych terenach Bulgarii».

«Tyle list – odezwal sie Stoiczew. – Ale rodzi sie pytanie… – w zamysleniu postukal wskazujacym palcem w blat stolu -…dlaczego w roku tysiac czterysta siedemdziesiatym siodmym wywieziono potajemnie z Konstantynopola swieta relikwie? Od roku tysiac czterysta piecdziesiatego trzeciego w miescie panowali Osmanie, ktorzy podczas inwazji zniszczyli wiekszosc zabytkow i relikwii. Dlaczego wiec w dwadziescia cztery lata pozniej monaster Panachrantos wysyla zachowana relikwie do Bulgarii i dlaczego woloscy mnisi szukali jej w Konstantynopolu?»

«No, dobrze – przypomnialem mu. – Ale wiemy przeciez, ze janczarowie tez poszukiwali tej samej relikwii. Zatem musiala ona przedstawiac jakas wartosc rowniez dla sultana».

Вы читаете Historyk
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату