otworzyl ksiege, a Helen i ja wyciagnelismy notatniki. Wyraznie znudzony Ranow walesal sie bez sensu po bibliotece.
«Maja tu dwa listy – odezwal sie Stoiczew. – Nie wiemy, czy brat Kiryl wyslal ich wiecej, lecz jesli nawet, to zaden z nich nie zachowal sie do naszych czasow. – Puknal palcem w pierwsza stronice wypelniona rownym, okraglym, kaligraficznym pismem. Pergamin byl bardzo stary, prawie brazowy. Odwrocil sie do bibliotekarza i o cos go zapytal. – Tak powiedzial wyraznie zadowolony. – Przetlumaczyli to i wydrukowali po bulgarsku, jak zreszta wiele innych dokumentow. – Bibliotekarz polozyl przed nim jakas teczke, ktorej zawartosc studiowal przez jakis czas, porownujac z oryginalem. – Wykonali kawal dobrej roboty – stwierdzil profesor w koncu. – Przetlumacze to najlepiej, jak potrafie».
Kiedy Stoiczew przestal czytac, dlugo siedzielismy pograzeni w glebokim milczeniu. Helen z zacietym wyrazem twarzy wciaz cos notowala. Irina siedziala z zalozonymi rekami. Ranow stal oparty niedbale o jedna z szaf i drapal sie po karku. Nic nie notowalem, i tak wszystko dokladnie zapisze Helen. Zadnych szczegolow dotyczacych celu wedrowki, zadnej wzmianki o grobie i pogrzebie. Bylem bardzo rozczarowany.
Stoiczew jednak wykazywal wielkie ozywienie.
«Interesujace – powiedzial po dluzszej chwili. – Bardzo interesujace. Widzicie panstwo sami, ze wasz list ze Stambulu miesci sie chronologicznie miedzy tymi dwoma a moim. Moj napisany zostal podczas wedrowki przez Woloszczyzne w kierunku Dunaju – to oczywiste. Nastepnie pojawia sie wasz list pisany przez brata Kiryla z Konstantynopola.
A ostatni datowany jest na czerwiec. Ruszyli droga ladowa, jak wspomina o tym Zachariasz. Musiala byc to ta sama droga, prowadzaca z Konstantynopola przez Adrianopol i Chaskowo, poniewaz tamtedy wiodl glowny szlak z Carogrodu do Bulgarii».
«Ale skad mamy miec pewnosc, ze ostatni list opisuje Bulgarie?» zapytala Helen, podnoszac glowe znad notatek.
«Tego do konca
Nie potrafilem powstrzymac swego rozczarowania.
«Ale wciaz nie wiemy, gdzie znajdowal sie monaster, do ktorego zmierzali. Zakladajac nawet, ze byl to Sveti Georgi».
Do stolu przysiadl sie Ranow i zaczal z uwaga ogladac swoje kciuki. Zastanawialem sie przez chwile, czy powinienem wyrazac przy nim zainteresowanie Sveti Georgi, ale w jaki inny sposob moglem o to zapytac Stoiczewa?
«Nie – skinal glowa profesor. – Brat Kiryl nie podal w listach celu wedrowki, podobnie jak nie wymienial nazwy Snagov w tytulaturze Eupraksiusa. Gdyby listy zostaly przechwycone przez Osmanow, monastery te moglyby doznac wyjatkowych przesladowan, a juz na pewno zostalyby dokladnie przeszukane».
«Ciekawy jest ten wers – odezwala sie Helen, odrywajac sie od swoich notatek. – Czy moglbys to jeszcze raz przeczytac… o tym znaku potwora rownego swietemu na monasterze, do ktorego zmierzali mnisi. Jak myslisz, o co w tym chodzi?»
Popatrzylem na Stoiczewa. Mnie rowniez uderzylo to zdanie. Profesor ciezko westchnal.
«Moglo sie to odnosic do jakiegos fresku na scianie swiatyni lub ikony w monasterze Sveti Georgi, do ktorego najwyrazniej zmierzali mnisi. Trudno sobie wyobrazic, jaki naprawde byl ow wizerunek. Jednak jesli nawet odnajdziemy Sveti Georgi, istnieje niewielka szansa, iz wciaz znajduje sie tam jeszcze ta pietnasto wieczna ikona, zwlaszcza ze Turcy najprawdopodobniej spalili pierwotna swiatynie. Nie mam pojecia, co znaczy to zdanie. Byc moze niesie jakies teologiczne przeslanie, zrozumiale jedynie dla opata na podstawie ich wczesniejszego porozumienia.
Ale musimy caly czas o tym pamietac, gdyz brat Kiryl wyraznie mowi o znaku, ktory powie im, ze trafili we wlasciwe miejsce».
Wciaz bylem rozczarowany. Spodziewalem sie, ze listy w tej splowialej ksiedze dadza nam ostateczny klucz do rozwiazania zagadki, a przynajmniej rzuca jakies swiatlo na posiadane przez nas mapy.
«Istnieje jeszcze inna, bardzo intrygujaca sprawa. – Odezwalem sie, gdy Stoiczew drapal sie po brodzie. – List ze Stambulu mowi, ze skarb, ktorego szukaja – zapewne jakas relikwia z Carogrodu – znajduje sie w pewnym monasterze w Bulgarii i dlatego musza sie tam udac. Profesorze, prosze mi z laski swojej jeszcze raz przeczytac ten fragment».
Stambulski list wyjalem juz wczesniej i polozylem obok siebie, by miec go pod reka podczas lektury innych pism brata Kiryla. Teraz po niego siegnalem i kontynuowalem:
«Jest tu napisane:
«Tyle list – odezwal sie Stoiczew. – Ale rodzi sie pytanie… – w zamysleniu postukal wskazujacym palcem w blat stolu -…dlaczego w roku tysiac czterysta siedemdziesiatym siodmym wywieziono potajemnie z Konstantynopola swieta relikwie? Od roku tysiac czterysta piecdziesiatego trzeciego w miescie panowali Osmanie, ktorzy podczas inwazji zniszczyli wiekszosc zabytkow i relikwii. Dlaczego wiec w dwadziescia cztery lata pozniej monaster Panachrantos wysyla zachowana relikwie do Bulgarii i dlaczego woloscy mnisi szukali jej w Konstantynopolu?»
«No, dobrze – przypomnialem mu. – Ale wiemy przeciez, ze janczarowie tez poszukiwali tej samej relikwii. Zatem musiala ona przedstawiac jakas wartosc rowniez dla sultana».