kazda nowa i nieznana staje sie (woim przyjacielem, a zarazem kusi. Ku memu pozniejszemu zdumieniu reszta tych pieknych stronic w kolorze kosci sloniowej byla pusta. Nie bylo nawet paginacji ani informacji, gdzie i kiedy srodek ksiegi zostal wydrukowany, a ona sama oprawiona. Nie bylo tez zadnych map, wyklejek czy ilustracji. Nie miala rowniez zadnych znakow bibliotecznych ani stempli, ani karty ksiazki, ani naklejek.

Dluzszy czas studiowalem wolumin, nastepnie odlozylem go na biurko i zszedlem na parter do katalogow. W katalogu rzeczowym znalazlem odsylacz do Vlad IV (Tepes) z Woloszczyzny, 1430-1476 – «Zob. tez: Woloszczyzna, Transylwania i Dracula'. Pomyslalem, ze najpierw powinienem przestudiowac mape. Szybko dowiedzialem sie, ze Woloszczyzna i Transylwania sa starozytnymi krainami znajdujacymi sie obecnie na terenie Rumunii. Transylwania byla bardziej pokryta gorami niz przylegajaca do niej od poludniowego zachodu Woloszczyzna. W zasobach biblioteki znalazlem tylko jedno zrodlo na ten temat, niewielkie i osobliwe tlumaczenie na angielski z lat dziewiecdziesiatych dziewietnastego wieku – broszure zatytulowana Dracula. Oryginaly tekstu powstaly w Norymberdze w latach siedemdziesiatych i osiemdziesiatych pietnastego wieku, niektore jeszcze przed smiercia Vlada. Na slowo «Norymberga' przeszyl mnie zimny dreszcz. Kilkanascie lat wczesniej bacznie sledzilem przebieg procesu hitlerowskich przywodcow. Bylem o rok za mlody, by przed zakonczeniem wojny wstapic do wojska, ale bacznie sledzilem jej skutki. Broszure zaczynala karta tytulowa z prymitywna odbitka drzeworytowa, przedstawiajaca glowe i ramiona mezczyzny o byczym karku. Mial ciemne, przykryte kapturem oczy, dlugie wasy, a kaptur wienczyl kapelusz z piorem. Wizerunek byl zadziwiajaco zywy, oddawal realia straszliwych czasow, w jakich ow czlowiek zyl.

Zdawalem sobie sprawe z tego, ze powinienem wrocic do swojej pracy, ale jakis wewnetrzny glos kazal mi przeczytac te broszure. Byla to lista okrucienstw, jakich Dracula dopuscil sie zarowno wobec swych poddanych, jak tez innych ludzi. Zapamietalem je tak, ze moglbym ci wszystko zacytowac… lecz byloby to zbyt drastyczne i krepujace. Zamknalem ksiazke i wrocilem do swego gabineciku. Ale szesnasty wiek nie schodzil mi z mysli az do polnocy. Polozylem te dziwna rzecz na biurku w nadziei, ze nazajutrz zglosi sie po nia wlasciciel, i wrocilem do domu.

Nastepnego dnia mialem wyklad. Bylem znuzony po nie do konca przespanej nocy, lecz po wypiciu dwoch kubkow kawy wrocilem do swoich studiow. Starozytna ksiazka wciaz lezala na moim biurku, otwarta na stronach przedstawiajacych smoka w splotach ogona.

Jak pisano w dawnych powiesciach, krotki sen i kawa postawily mnie na nogi. Tym razem dokladniej przejrzalem tom. Znajdujacy sie posrodku drzeworyt, zapewne sredniowieczny, mogl mi powiedziec wszystko o typografie. Pomyslalem, ze wolumen ma ogromna wartosc materialna, a zapewne i osobista dla jakiegos uczonego, skoro ksiega nie nalezala do biblioteki.

Ale w nastroju, w jakim wowczas bylem, nie chcialo mi sie o tym myslec. Ze zniecierpliwieniem zamknalem ksiazke i do poznego popoludnia pisalem o handlowych gildiach. Wychodzac z biblioteki, przekazalem wolumin dyzurnym bibliotekarzom, by wlozyli go do szafki zagubionych i odnalezionych ksiazek.

Kiedy nastepnego dnia, o osmej rano, pojawilem sie w swoim gabineciku, na biurku znow lezala ksiazka, otwarta na tej okrutnej ilustracji. Ogarnal mnie niepokoj – zapewne bibliotekarz zrozumial mnie opacznie. Odstawilem ja na polke i do konca dnia nie poswiecilem jej chwili uwagi. Poznym popoludniem mialem umowione spotkanie z moim promotorem. Zgarnalem z biurka papiery i odruchowo wsunalem w nie dziwna ksiazke. Wcale mi na niej nie zalezalo, ale profesor Rossi uwielbial historyczne zagadki i pomyslalem, ze wolumin bardzo go zainteresuje. Dysponowal tak rozlegla wiedza na temat historii Europy, ze mogl rozwiklac te zagadke.

Zazwyczaj z profesorem Rossim spotykalem sie poznymi popoludniami, kiedy zakonczyl juz swoje zajecia. Lubilem byc tam wczesniej i sluchac, co mowi. W tym semestrze prowadzil wyklady o starozytnych cywilizacjach srodziemnomorskich. Mialem szczescie wysluchac kilku z nich, zawsze blyskotliwych i porywajacych, prowadzonych ze swada i wielkim kunsztem oratorskim. Usiadlem z boku i przysluchiwalem sie jego konkluzjom na temat rekonstrukcji dokonanych przez sir Arthura Evansa w minojskim palacu na Krecie. Ogromne, gotyckie audytorium bylo mroczne, miescilo sie w nim pieciuset studentow. Panowala grobowa cisza. Wszyscy wlepiali oczy w drobna postac wykladowcy.

Rossi stal na oswietlonej katedrze. Od czasu do czasu przechadzal sie w przod i w tyl, rozwazal na glos problemy, tak jakby przygotowywal je w swoim prywatnym gabinecie. Czasami zamieral w bezruchu i obrzucal sluchaczy bacznym wzrokiem, wykonywal znaczace gesty, rzucal wymowne spojrzenia, jakby byl zdziwiony tym, co mowi. Zawsze ignorowal katedre, pogardzal mikrofonami i nigdy nie mial notatek. Czasami puszczal na wielkim ekranie slajdy, pokazujac wskaznikiem elementy, o ktorych mowil. Czasami, podekscytowany, unosil rece nad glowe i wbiegal na katedre. Krazyla legenda, ze pewnego razu, gdy kwieciscie rozprawial o greckiej demokracji, potknal sie na schodkach i upadl. Szybko jednak sie podniosl, nie przerywajac wykladu. Nigdy nie mialem odwagi spytac go, czy to prawda.

Tamtego dnia byl w melancholijnym nastroju. Przemierzal w gore i w dol podium z zalozonymi na plecach rekami.

«Prosze nie zapominac – mowil – ze sir Arthur Evans zrekonstruowal palac krola Minosa w Knossos po czesci na podstawie tego, co znalazl, a po czesci opierajac sie na wlasnej wyobrazni i wlasnej wizji cywilizacji minojskiej. – Podniosl wzrok na sufit sali wykladowej. – Dowodow bylo niewiele i glownie musial rozszyfrowywac historyczne zagadki. Ale zamiast trzymac sie dokladnie tego, co odkryl, popuscil wodze wyobrazni i stworzyl zapierajaca w piersiach dech wizje palacu… choc nie do konca prawdziwa. Czy postapil slusznie?'

Zamilkl i popatrzyl zadumanym wzrokiem na morze rozczochranych glow, kosmykow wlosow, nienagannie przycietych fryzur, krzykliwych kurtek i przejetych, powaznych twarzy mlodych mezczyzn (nie zapominaj, ze w tamtych czasach na takim uniwersytecie studiowali jedynie chlopcy, choc teraz ty, droga coreczko, moglabys wstapic na kazda uczelnie, jaka by ci sie tylko zamarzyla). Piecset par oczu oddalo mu spojrzenie.

«Ten problem zostawiam otwarty. Sami go rozwiazcie'.

Rossi usmiechnal sie i wyszedl z blasku reflektora.

W sali wykladowej zaczal sie ruch. Studenci zaczeli rozmawiac, glosno sie smiac, z halasem zbierali swoje rzeczy. Rossi mial zwyczaj siadac po wykladzie na skraju podium, dokad podchodzili bardziej pilni uczniowie, zadajac mu wiele pytan. Rozmawial z nimi powaznie, a jednoczesnie zartobliwie. Kiedy ostatni odszedl, zblizylem sie do profesora.

«Witaj, Paul, przyjacielu! – wykrzyknal. – Chodzmy stad. Porozmawiamy sobie po niemiecku'.

Klepnal mnie przyjacielsko po ramieniu i opuscilismy audytorium.

Gabinet Rossiego zawsze mnie rozsmieszal, gdyz stanowil zaprzeczenie tradycyjnego pojecia o pracowni profesora – schludnie ustawione ksiazki na polkach, ekspres do kawy na parapecie okna, kwiaty na biurku, ktore zawsze byly podlane, i sam uzytkownik ubrany nienagannie w tweedowe spodnie oraz biala koszule i krawat. Rossi przed wielu laty przybyl do Stanow Zjednoczonych z uniwersytetu oksfordzkiego. Mial szczupla, typowo angielska twarz i nieprawdopodobnie blekitne oczy.

Ktoregos razu wyznal mi, ze odziedziczyl to po swym ojcu, emigrancie z Toskanii, ktory osiedlil sie w hrabstwie Sussex i uwielbial dobrze zjesc. Patrzac jednak na twarz Rossiego, widzialo sie w jego obliczu zdecydowanie i lad, taki sam jak zmiana warty przed palacem Buckingham.

Ale jego umysl byl rzecza calkiem odmienna. Mimo czterdziestu lat praktyki w zawodzie caly czas kipial pasja poznawania nieodkrytego. Gdy tylko konczyl jedne badania, calkowicie zmienial dziedzine zainteresowania. Dlatego studenci roznych kierunkow tak skwapliwie szukali u niego wskazowek. Czulem sie szczesliwy, ze moge korzystac z laski jego rad. Jednoczesnie byl najmilszym czlowiekiem na swiecie, najserdeczniejszym przyjacielem, jakiego mialem w zyciu.

«No dobrze – powiedzial, zajmujac sie ekspresem do kawy i wskazujac mi krzeslo. – Jak idzie praca?'

Przekazalem mu wyniki kilkutygodniowych badan i dluzsza chwile rozmawialismy o handlu miedzy Utrechtem a Amsterdamem na poczatku siedemnastego wieku. Rozlal kawe w porcelanowe filizanki, a sam rozparl sie za wielkim biurkiem. Gabinet pograzony byl w milym polmroku wiosennego popoludnia. Wyjalem antykwaryczna ciekawostke.

«Pobudze twoja ciekawosc, Ross – zaczalem. – Ktos przez przypadek zostawil na moim biurku raczej zakazana ksiazke. Po dwoch dniach, kiedy nikt sie po nia nie zglosil, przynosze ja tobie, zebys na nia zerknal'.

«Daj mi ja – odstawil porcelanowa filizanke i wyciagnal reke po ksiege. – Piekna oprawa. To chyba welin… i te wytloczenia na grzbiecie'.

Na widok grzbietu ksiegi zmarszczyl pogodna zazwyczaj twarz.

«Lepiej ja otworz' – powiedzialem.

W niewytlumaczalny sposob bilo mi serce, gdy czekalem, az odkryje to samo co ja: niezapisane stronice.

Вы читаете Historyk
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату