rasowy archeolog, krecil swym szkocko-rumunskim nosem nad ta rekonstrukcja. Najbardziej degustowal go krenelaz baszty, ale czego innego moglbym spodziewac sie po historyku, jak sam cierpko stwierdzil, znajacym sie naprawde na rzeczy. Niezaleznie od tego, czy rekonstrukcja byla dokladna czy nie, Georgescu opowiedzial mi o tej wiezy historie, od ktorej zjezyly mi sie wlosy. Baszta sluzyla Vladowi Draculi nie tylko do wypatrywania nadciagajacych nieustannie w tamtych czasach Turkow, lecz tez jako dogodny punkt obserwacji ludzi powbijanych na pal na rozciagajacym sie w dole dziedzincu palacowym.

Kolacje zjedlismy w niewielkiej restauracyjce nieopodal centrum miasta. Mielismy stamtad wspanialy widok na mury zrujnowanego palacu. Kiedy palaszowalismy gulasz, zagryzajac przepysznym chlebem, Georgescu powiedzial, ze Tirgoviste stanowi najdogodniejsze miejsce, skad mozna sie dostac do gorskiej twierdzy Draculi.

«Gdy Vlad po raz drugi zasiadl na tronie Woloszczyzny w roku tysiac czterysta piecdziesiatym szostym – wyjasnil – postanowil wzniesc zamek nad Argesem, do ktorego moglby zawsze sie schronic przed inwazja nadchodzaca z rownin. Gory miedzy Tirgoviste a Transylwania – i pustkowia samej Transylwanii – zawsze stanowily dla Wolochow doskonale tereny do ucieczki przed turecka nawala '.

Ulamal kawalek chleba i umoczyl go w gulaszu.

«Dracula wiedzial, ze nad rzeka znajduja sie ruiny dwoch zamkow pochodzacych jeszcze z jedenastego wieku. Postanowil odbudowac jeden z nich, starodawny zamek Arges. Potrzebowal zatem taniej sily roboczej - czyz tego typu przedsiewziecia nie sprowadzaja sie zawsze wlasnie do tego? Tak zatem w na swoj serdeczny sposob zaprosil bojarow… wie pan, wlascicieli ziemskich… na uroczyste sniadanie wielkanocne. Przybrani w najlepsze szaty pojawili sie na ogromnym dziedzincu zamku w Tirgoviste, gdzie hospodar hojnie ugoscil ich jadlem i napitkiem. Nastepnie zabil tych, ktorzy byli mu niewygodni, a wszystkich mlodych obojga plci oraz dzieci pognal piecdziesiat kilometrow w gory, gdzie mieli wznosic zamek Arges '.

Georgescu rozejrzal sie po stole, najwyrazniej szukajac nastepnego kawalka chleba.

«Coz, tak naprawde jest to o wiele bardziej skomplikowana sprawa, zreszta cala historia Rumunii taka byla. Starszego brata Draculi, Mircee, zamordowali jego polityczni wrogowie, mieszczanie z Tirgoviste. Kiedy Dracula doszedl do wladzy, kazal wykopac trumne swego brata. Okazalo sie, ze nieszczesnika pogrzebano zywcem. Wtedy to wlasnie wyslal owo wielkanocne zaproszenie. W taki sposob zemscil sie za smierc brata, zyskujac jednoczesnie tania sile robocza do budowy twierdzy w gorach. W poblizu wznoszonej warowni kazal zbudowac piece do wypalania cegiel i ci, ktorzy przezyli mordercza wedrowke, dzien i noc je dzwigali, wznosili mury i baszty obronne przyszlej twierdzy. Stara piesn z tamtych czasow glosi, ze bojarzy «budowali ja dopoty, dopoki nie zdarli doszczetnie swych szat'. - Georgescu dokladnie czyscil kawalkiem chleba swoj talerz, a ja zauwazylem, ze Dracula byl facetem zarowno praktycznym, jak i odrazajacym.

Tak wiec, moj Przyjacielu, nastepnego dnia wyruszylismy wozem w droge, ktora tamci nieszczesnicy musieli przebyc pieszo.

Widok wiesniakow w ludowych strojach, przemykajacych ulicami miasta miedzy ubranymi nowoczesnie mieszkancami Tirgoviste, byl jedyny w swoim rodzaju. Mezczyzni w bialych koszulach i ciemnych kamizelach, w skorzanych sandalach przewiazanych rzemieniami, ktore obejmowaly im lydki az do kolan, do zludzenia przypominali starozytnych rzymskich pasterzy. Niewiasty o rownie czarnych wlosach i smaglych twarzach, niejednokrotnie bardzo urodziwe, nosily obszerne suknie i obcisle bluzki wyszywane w przepiekne, barwne wzory. Caly ten malowniczy ludek zgromadzony na miejscowym targu - zwiedzilem go wczorajszego ranka – halasliwie targowal sie o cene przywiezionych do miasta towarow.

Stad juz nie mam zadnego sposobu wysiania Ci tych listow i dlatego cala korespondencje pieczolowicie przechowuje w torbie.

Zawsze Twoj

Bartholomew

Drogi Przyjacielu!

Ku mej radosci dotarlismy do lezacej nad rzeka Arges wioski. Podroz wozem miejscowego rolnika zajela nam caly dzien. Droga wiodla tak niesamowicie stromymi zboczami gor, ze u celu hojnie zaplacilem woznicy srebrem. Ale choc po tej karkolomnej eskapadzie do teraz bola mnie wszystkie gnaty, czuje osobliwa radosc i uniesienie. Sama wioska jest miejscem bajkowym, zywcem wyjetym z opowiesci braci Grimm. Juz po godzinie zauwazylem ogromna przepasc dzielaca te kraine od swiata Europy Zachodniej. Niskie chaty, niektore wrecz rozpadajace sie ze starosci, mialy strome dachy z dlugimi rynnami i wysokie kominy z ogromnymi gniazdami bocianow wracajacych do nich kazdego lata.

Wedrujac tego popoludnia z Georgescu po wiosce, odkrylismy, ze jej centrum stanowi rozlegly plac ze studnia. Tu wlasnie mieszkancy osady czerpia wode. Obok niej ustawiono wielkie drewniane koryto, w ktorym chlopi dwa razy dziennie poja bydlo. Pod wielkim prochniejacym drzewem stala karczma. Musialem postawic w niej wszystkim miejscowym pijakom kilka kolejek przekletej wody ognistej. Pomyslalem wtedy o Tobie i «Zlotym Wilku ' oraz o tym, jak rozmyslasz tam nad kuflem porteru. W wiosce spotkalem zaledwie dwie lub trzy osoby, z ktorymi potrafilem sie jako tako porozumiec.

Niektorzy z bywalcow karczmy pamietali Georgescu z jego ostatniej wizyty w wiosce przed szesciu laty. Kiedy po raz pierwszy wkroczylismy do gospody, czesc z nich powitala go siarczystymi klepnieciami w plecy, choc wiekszosc wyraznie go unikala. Georgescu oswiadczyl mi, ze choc jest to najlepszy dzien, by udac sie do fortecy, to zaden z mieszkancow wioski nie ma ochoty nas tam zaprowadzic. Mowili o wilkach, niedzwiedziach, no i oczywiscie o wampirach. W swoim jezyku nazywaja je «pricolici'. Przyswoilem sobie kilka rumunskich slow, a znajomosc francuskiego, wloskiego i laciny ulatwia mi komunikacje z miejscowa ludnoscia. Kiedy rozmawialismy wczorajszego wieczoru z kilkoma siwowlosymi bywalcami gospody, bez skrepowania przysluchiwalo sie nam niemal pol wioski – gospodynie domowe, chlopi, cala chmara bosonogich dzieciakow, dziewczeta o slicznych, wielkich i czarnych jak wegiel oczach. W pewnej chwili otoczyl mnie taki tlum ludzi udajacych, ze chca napic sie ze studni wody, pozamiatac schodki karczmy lub porozmawiac z wlascicielem gospody, ze wybuchnalem gromkim smiechem. Wszyscy wytrzeszczyli na mnie oczy.

Ale wiecej jutro… Ile bym dal za godzinke rozmowy z Toba w moim… w naszym… jezyku!

Oddany Ci bez reszty

Rossi

Drogi Przyjacielu!

Musze z najwieksza powaga stwierdzic, ze odwiedzilismy fortece Vlada i bez przeszkod wrocilismy do wioski. Teraz juz wiem, dlaczego tak bardzo chcialem zobaczyc to miejsce. Uwierzylem w istnienie owej przerazajacej istoty, w jaka przeksztalcil sie po smierci… i postaram sieja odnalezc, jesli tylko moje mapy okaza sie prawdziwe. Sprobuje teraz opisac Ci nasza wyprawe. W ten sposob mocniej utrwale w pamieci jej przebieg, a Ty wyobrazisz sobie nasze doznania.

Wyruszylismy o swicie wozem powozonym przez dobrze prosperujacego, mlodego rolnika, syna jednego ze starcow przesiadujacych w miejscowej gospodzie. Najwyrazniej to jego ojciec kazal mu zawiezc nas do ruin, choc mlodziencowi wcale sie to nie usmiechalo. Kiedy w pierwszych przeblyskach rodzacego sie dnia dotarlismy na plac i wsiedlismy na czekajaca juz fure, wskazal kilkakrotnie na majaczace w oddali gory, potrzasnal glowa i zapytal: «Poenari? Poenari?'. W koncu jednak dal za wygrana, wskoczyl na koziol i strzelil batem na konie. Byly to dwa potezne, brazowe ogiery, na co dzien pracujace na polach.

Woznica mogl swa postura budzic lek i respekt. Wysoki. Barczysty, ubrany w szorstka bluze i

Вы читаете Historyk
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату