pozwolil mi zabrac Jamie na sylwestra.
Wysluchal tego, co mialem mu do powiedzenia, a kiedy skonczylem, odwrocil sie twarza do mnie. Nie wiem, co myslal, na szczescie jednak nie odmowil mojej prosbie. Nic nie mowiac, otarl oczy palcami i ponownie wyjrzal przez okno.
Nawet on, jak sadze, byl zbyt wstrzasniety, zeby cos powiedziec.
Znowu bieglem i znowu nie czulem zmeczenia: moj cel dawal mi sile, ktorej potrzebowalem. Dotarlszy do domu Jamie, wpadlem bez pukania do srodka i pielegniarka, ktora siedziala w sypialni, wyjrzala na zewnatrz, zeby zobaczyc co to za halas.
– Jamie spi? – zapytalem, zanim zdazyla sie odezwac.
– Nie – odparla ostroznie. – Kiedy sie obudzila, pytala, gdzie jestes.
Przeprosilem ja za moj nieporzadny wyglad, zapytalem, czy moglaby zostawic nas samych, po czym wszedlem do sypialni i przymknalem za soba drzwi. Jamie byla blada, bardzo blada, ale usmiech na jej twarzy swiadczyl, ze nadal sie nie poddaje.
– Witaj, Landon – pozdrowila mnie slabym glosem. – Dziekuje, ze wrociles.
Przysunalem sobie krzeslo, usiadlem przy lozku i wzialem jej reke. Patrzac, jak tak lezy, poczulem, ze cos sciska mnie w zoladku, i znowu o malo sie nie poplakalem.
– Bylem u ciebie wczesniej, ale spalas – powiedzialem.
– Wiem… przepraszam. Najwyrazniej nie moge juz na to nic poradzic.
– Nic sie nie stalo, naprawde.
Uniosla lekko reke z przescieradla i pocalowalem ja, a potem pochylilem sie i pocalowalem ja takze w policzek.
– Kochasz mnie? – zapytalem.
– Tak – odparla z usmiechem.
– Chcesz, zebym byl szczesliwy?
Zadajac jej to pytanie, czulem, jak serce zaczyna mi bic szybciej.
– Oczywiscie.
– Czy w takim razie cos dla mnie zrobisz?
Uciekla spojrzeniem w bok i na jej twarzy odmalowal sie smutek.
– Nie wiem, czy jestem w stanie – odparla.
– Ale czy zrobisz to, jesli bedziesz mogla?
Nie potrafie opisac intensywnosci tego, co czulem w tamtej chwili. Milosc, gniew, smutek i nadzieja polaczyly sie w jedno, spotegowane zdenerwowaniem. Jamie patrzyla na mnie zaintrygowana i na chwile zabraklo mi tchu. Zdalem sobie sprawe, ze nigdy jeszcze nie zywilem do nikogo tak mocnych uczuc. Odwzajemniajac spojrzenie, po raz milionowy zapragnalem odwrocic bieg wydarzen. Gdyby to bylo mozliwe, oddalbym za nia zycie. Chcialem powiedziec, co mysle, lecz dzwiek jej glosu uciszyl nagle targajace mna emocje.
– Tak – odparla w koncu slabym glosem, w ktorym zawarta byla jednak obietnica. – Zrobie to.
Odzyskujac panowanie nad soba, ponownie ja pocalowalem, a potem przesunalem delikatnie palcami po jej policzku. Zachwycala mnie jej jedwabista skora i lagodnosc, ktora ujrzalem w oczach. Nawet teraz byla doskonala.
Znowu zaschlo mi w gardle, jednak, jak juz wspomnialem, wiedzialem dobrze, co mam robic. Musialem pogodzic sie z tym, ze nie potrafie jej uleczyc, ale chcialem przynajmniej dac jej cos, czego zawsze pragnela.
To wlasnie przez caly czas probowalo mi powiedziec moje serce.
Zrozumialem wowczas, ze Jamie juz wczesniej udzielila mi odpowiedzi, ktorej szukalem, tej, ktora staralo sie odnalezc moje serce. Udzielila mi tej odpowiedzi, kiedy czekalismy na pana Jenkinsa, zeby zapytac go o mozliwosc wystawienia sztuki w sierocincu.
Usmiechnalem sie lagodnie, a ona scisnela lekko moja reke, jakby ufala, ze podjalem wlasciwa decyzje. Pokrzepiony jej gestem, pochylilem sie i wzialem gleboki oddech. Kiedy wypuscilem powietrze z pluc, wraz z nim poplynely slowa:
– Czy wyjdziesz za mnie za maz?
Rozdzial 13
Kiedy mialem siedemnascie lat, moje zycie odmienilo sie na zawsze.
Gdy dzisiaj, czterdziesci lat pozniej, przechadzam sie ulicami Beaufort i rozmyslam o tamtym roku, pamietam wszystko tak wyraznie, jakby te wydarzenia nadal rozgrywaly sie przed moimi oczyma.
Pamietam, jak Jamie powiedziala „ tak” na moje pytanie i jak oboje zaczelismy razem plakac. Pamietam rozmowy z Hegbertem i moimi rodzicami, podczas ktorych wyjasnilem, co musze zrobic. Mysleli, ze czynie to tylko dla Jamie, i wszyscy troje starali mi sie to wyperswadowac, zwlaszcza gdy dowiedzieli sie, ze Jamie przyjela oswiadczyny. Nie rozumieli tego i musialem im wytlumaczyc, ze robie to rowniez dla samego siebie.
Bylem w niej zakochany, tak gleboko zakochany, ze nie dbalem o to, ze jest chora. Nie dbalem o to, ze nie bedziemy dlugo ze soba. Zadna z tych rzeczy nie miala dla mnie znaczenia. Wazne bylo tylko, ze robilem cos, co moje serce uznalo za sluszne. Bylem przekonany, ze Bog po raz pierwszy przemowil do mnie bezposrednio i wiedzialem, ze na pewno nie okaze mu nieposluszenstwa.
Wiem, ze niektorzy z was zastanawiaja sie, czy nie robilem tego z litosci. Inni, jeszcze bardziej cyniczni, moge nawet przypuszczac, ze uczynilem to, poniewaz Jamie miala wkrotce odejsc z tego swiata i nie poswiecalem zbyt wiele. Odpowiedz na oda te przypuszczenia brzmi „ nie”. Ozenilbym sie z Jamie Sullivan bez wzgledu na to, co zdarzyloby sie w przyszlosci. Ozenilbym sie z Jamie Sullivan, gdyby nagle spelnil sie cud, o ktory sie modlilem. Wiedzialem o tym, kiedy poprosilem ja o reke, i wiem o tym dzisiaj.
Jamie byla dla mnie czyms wiecej niz kobieta, ktora kochalem. W tamtym roku Jamie pomogla mi stac sie czlowiekiem, jakim teraz jestem. Pewna reke pokazala mi, jak wazne jest, by pomagac innym; poprzez swoja cierpliwosc i lagodnosc pokazala, o co tak naprawde chodzi w zyciu. Jej pogoda ducha i optymizm, nawet w czasie choroby, byly najbardziej zdumiewajacymi rzeczami, jakie zdarzylo mi sie ogladac.
Slubu udzielil nam Hegbert w kosciele Baptystow; moj ojciec stal przy mnie jako druzba. To kolejna racz, ktora zawdzieczam Jamie. Na Poludniu tradycja jest, by ojciec stal przy boku pana mlodego, lecz dla mnie ta tradycja nie miala wiekszego znaczenia, zanim w moim zyciu nie pojawila sie Jamie. To ona zblizyla ponownie do siebie mnie i ojca; w jakis sposob udalo jej sie rowniez zasypac przepasc, jaka dzielila nasze rodziny. Po tym, co ojciec uczynil dla mnie i dla Jamie, przekonalem sie w koncu, ze jest kims, na kogo moge liczyc, i z biegiem lat nasze stosunki stawaly sie coraz lepsze, az do dnia jego smierci.
Jamie nauczyla mnie rowniez, jak wiele warta jest umiejetnosc przebaczania i jak bardzo potrafi przeobrazac ludzi. Przekonalem sie o tym w dniu, gdy odwiedzili nas Eric i Margaret. Jamie nie chowala do nikogo urazy. Zyla tak, jak nauczala Biblia.
Byla nie tylko aniolem, ktory uratowal Toma Thortona, lecz rowniez aniolem, ktory uratowal nas wszystkich.
Tak jak chciala, kosciol byl wypelniony po brzegi. Ponad dwiescie osob zmiescilo sie w srodku, a co najmniej drugie tyle stalo na zewnatrz, kiedy 12 marca 1959 roku wzielismy slub. Poniewaz decyzja zapadla tak nagle, nie bylo czasu na dlugie przygotowania, lecz ludzie i tak starali sie, jak mogli, by ten dzien okazal sie dla nas wyjatkowy. Do kosciola przyszli wszyscy, ktorych znalem – panna Gerber, Eric, Margaret, Eddie, Sally, Carey, Angela, nawet Lew ze swoja babcia – i gdy zabrzmialy pierwsze takty muzyki, nikt nie zdolal powstrzymac lez. Jamie byla slaba i nie wstawala z lozka od dwoch tygodni, lecz koniecznie chciala, by ojciec poprowadzil ja do oltarza.
– To dla mnie bardzo wazne, Landon – powiedziala. – To czesc mojego marzenia, pamietasz?
Choc obawialem sie, ze okaze sie to niemozliwe, skinalem po prostu glowa. Nie moglem nie podziwiac jej wiary.
Wiedzialem, ze planuje zalozyc suknie, ktora miala na sobie w teatrze podczas przedstawienia. Byla to jedyna