naoglada-lam sie za duzo filmow o mafii, ale pomyslalam sobie: a jezeli w bagazniku jest jeszcze jeden trup? To znaczy, nie chcialam przeoczyc zadnych zwlok, rozumiesz? Wiec otworzylam bagaznik i zobaczylam sportowa torbe. Zawsze bylam wscibska, wiec oczywiscie musialam zajrzec do srodka…

– Nie dalbym zlamanego grosza za twoja historyjke -oswiadczyl Homer. – Chce wiedziec, co zrobilas z tymi cholernymi pieniedzmi. Za dwanascie godzin odplywa moj statek. Myslisz, ze do tej pory zdolasz przejsc do sedna?

I wtedy Komandos podcial mu nogi i przystawil paralizator do karku. Homer wydal z siebie krotki jek i runal na podloge. Komandos schylil sie i zabral mu bron. Przeszukal go, zeby sprawdzic, czy facet nie ma jeszcze jakiejs broni, a kiedy nic nie znalazl, zakul go w kajdanki z rekami na plecach.

Kopniakiem odsunal go na bok i stanal nade mna.

– Zdaje sie, ze zabronilem ci zadawac sie z czlonkami rodziny Ramosow. Ale ty nigdy nie sluchasz. Typowe poczucie humoru Komandosa. Usmiechnelam sie niewyraznie.

– Chyba zwymiotuje.

Polozyl mi reke na karku i wepchnal moja glowe miedzy kolana.

– Odpychaj moja reke – polecil.

Przestalo mi dzwonic w uszach, a zoladek jakby sie uspokoil. Komandos postawil mnie na nogi i zdjal mi kurtke.

Wysiakalam nos w podkoszulek.

– Jak dlugo ty jestes?

– Wszedlem, jak do ciebie strzelil.

Oboje popatrzylismy na rane na moim ramieniu.

– Drasniecie – ocenil Komandos. – Nie mozesz liczyc na duze wspolczucie. – Zaprowadzil mnie do kuchni i przylozyl do rany papierowy recznik. – Sprobuj troche to oczyscic, a ja poszukam plastra.

– Plastra! Zostalam postrzelona!

Wrocil z moja apteczka w rece, przykleil mi plastry, zeby zatamowac krew, przylozyl do rany gazik i owinal ramie bandazem. Cofnal sie i usmiechnal sie do mnie.

– Jestes jakas blada.

– Myslalam, ze juz po mnie. Na pewno by mnie zabil.

– Ale tego nie zrobil – uprzytomnil mi Komandos.

– Czy kiedykolwiek myslales, ze za chwile umrzesz?

– Wiele razy.

– I co?

– I zyje. – Zadzwonil z mojego telefonu do Morelle-go. – Jestem w mieszkaniu Stephanie. Homer Ramos czeka tu na ciebie w kajdankach. Pojedziemy radiowozem. Stephanie dostala w ramie. To tylko drasniecie, ale ktos to powinien obejrzec.

Objal mnie i przytulil do siebie. Oparlam glowe na jego piersi, a on gladzil mnie po wlosach i calowal nad uchem.

– Dobrze sie czujesz? – zapytal. W ogole sie nie czulam. Czulam sie tak zle, jak tylko mozna. W glowie mialam metlik.

– Jasne – przytaknelam. – Nic mi nie jest. Czulam, ze sie usmiechnal.

– Klamczucha.

Morelli dopadl mnie w szpitalu. – Wszystko w porzadku?- Komandos zadal mi to samo pytanie pietnascie minut temu i prawdziwa odpowiedz brzmiala: „nie'. Ale juz jest lepiej.

– Jak ramie?

– Chyba nie najgorzej. Czekam na lekarza. Morelli wzial mnie za reke i przycisnal usta do mojej dloni.

– Kiedy tu jechalem, serce przestalo mi bic ze dwa razy. Pocalunek wzbudzil niepokoj w moim zoladku.

– Czuje sie dobrze. Slowo.

– Musialem sam sie o tym przekonac.

– Ty mnie kochasz – powiedzialam. Usmiechnal sie niesmialo i skinal glowa.

– Kocham cie.

Komandos tez mnie kochal, ale inaczej. Komandos byl na innym etapie.

Drzwi do poczekalni otworzyly sie z hukiem i do srodka wpakowaly sie Lula z Connie.

– Dowiedzialysmy sie, ze cie postrzelili – zagaila Lula. – Co sie stalo?

– O Boze! – jeknela Connie. – Spojrz na jej reke! Jak to sie stalo? Morelli wstal.

– Musze byc przy tym, jak przywioza Ramosa. Mysle, ze teraz, kiedy przybyly takie posilki, jestem tutaj zbedny. Zadzwon do mnie zaraz po wyjsciu od lekarza.

Zdecydowalam, ze prosto ze szpitala pojade do moich rodzicow. Morelli byl zajety przesluchiwaniem Homera Ramosa, a ja nie mialam ochoty siedziec sama. Poprosilam Lule, zebysmy najpierw pojechaly do Dougiego, poniewaz chcialam wziac od niego koszule flanelowa, zeby ja wlozyc na zakrwawiony podkoszulek.

Dougie i Ksiezyc siedzieli w pokoju goscinnym wga-pieni w nowy telewizor z wielkim ekranem.

– Czesc, facetka – powital mnie Ksiezyc. – Wlasnie testujemy nowy telewizor. Szalowy, co?

– Myslalam, ze zajmujesz sie kradzieza samochodow?

– Zdumiewajace – rzekl Ksiezyc. – Dopiero co kupiony telewizor. Nawet go nie ukradlismy, facetka. Mowie ci, niezbadane sa wyroki boskie. Najpierw myslisz, ze twoja przyszlosc nieciekawie sie zapowiada, a zaraz potem dostajesz spadek.

– Gratulacje. Kto zmarl?

– To prawdziwy cud – upieral sie przy swoim Ksiezyc. – Nasz spadek nie jest splugawiony zadna tragedia. Telewizor zostal nam podarowany, facetka. To prezent. Wyobrazasz sobie? – W niedziele mielismy z Dougiem niezla okazje, zeby sprzedac samochod, wiec pojechalismy do myjni, zeby go odpicowac dla tego kupca. Jestesmy w tej myjni, az tu nagle wpada blondyna w srebrnym porsche. Wypucowala go tak, ze wygladal prawie jak nowy. A my sie przygladalismy. Potem wyciagnela z bagaznika te torbe i wyrzucila ja na smietnik. To byla prawdziwa markowa torba, wiec zapytalismy, czy mozemy ja sobie zabrac. A ona odpowiedziala, ze to wstretna sportowa torba i mozemy, u diabla, zrobic z nia, co nam sie zywnie podoba. No to zabralismy torbe do domu i przypomnielismy sobie o niej dopiero dzisiaj rano.

– A kiedy ja otworzyliscie i zajrzeliscie do srodka, okazalo sie, ze jest tam milion dolarow – dokonczylam.

– Kurza twarz! Skad wiesz?

– Domyslilam sie.

Kiedy przyjechalam do domu, mama byla w kuchni. Przyrzadzala toltott kaposzta, czyli golabki. Nie przepadam za tym daniem. Ale w koncu najbardziej przepadam za deserem z ananasa z bita smietana. Trudno te dwie rzeczy porownac.

Przerwala na chwile prace i popatrzyla na mnie.

– Czy cos ci sie stalo w ramie? Jakos smiesznie je trzymasz.

– Postrzelili mnie, ale…Mama zemdlala. Trzask, upadla na podloge, trzymajac w rece drewniana lyzke.

Cholera.

Zamoczylam scierke i przylozylam jej do czola. Trzymalam, dopoki sie nie ocknela.

– Co sie stalo?

– Zemdlalas.

– Nigdy nie mdleje. Chyba ci sie wydawalo. – Usiadla i przetarla twarz mokra scierka. – Tak, teraz sobie przypominam.

Pomoglam jej usiasc na krzesle i nastawilam wode na herbate.

– Czy to cos powaznego? – zapytala.

– To tylko drasniecie. A ten koles jest juz w wiezieniu, wiec wszystko w porzadku. – Z wyjatkiem tego, ze czulam lekkie mdlosci, serce mi walilo jak szalone i nie chcialam wracac do domu. Tak, poza tym wszystko bylo w porzadku.

Postawilam na stole patere z ciasteczkami i podalam mamie herbate. Siadlam naprzeciwko niej i wzielam sobie ciasteczko. Czekoladowe. Bardzo zdrowe, bo mama dodawala do nich orzechy, a w orzechach jest duzo protein, prawda?

Drzwi wejsciowe otworzyly sie i zamknely z hukiem, i babcia wpadla jak burza do kuchni.

Вы читаете Wytropic Milion
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату