odnalezienie sa zerowe. A wiec jest to nasz jedyny trop.

– Wczoraj Sokrates do nas przemowil – przypomnial Jupiter.

– Nie da sie ukryc! – wzdrygnal sie Pete. – I wcale mi sie to nie podobalo.

– Fakt. Bylo to nieco przerazajace – zgodzil sie Bob.

– Niemniej, odezwal sie do nas. Nie bede teraz wnikal, jak to zrobil – powiedzial Jupiter. – Kazal sie nam pospieszyc i znalezc wlasciwy trop. A zatem, w kufrze musi byc jakas wskazowka, nawet jesli nie udalo nam sie na nia trafic za pierwszym razem.

– Jesli rzeczywiscie tam jest, to inspektor Reynolds moze oddac kufer do policyjnego laboratorium, gdzie go zbadaja milimetr po milimetrze – Pete wyraznie mial juz dosc tej sprawy. – A byc moze nie bedzie to wcale potrzebne. Jesli znajdzie dom pani Miller na Maple Street, moze go przeszukac z nakazem sadowym i odnalezc te pieniadze.

– To prawda – zgodzil sie Jupiter. – No, dobrze. Lecz najpierw musimy zadzwonic do pani Miller, zeby sie dowiedziec, jak wyglada jej dom. Potem opiszemy go inspektorowi.

– A wiec, do dziela! Chodzmy do Kwatery Glownej! – zawolal Pete.

– Zaczekajcie chwile – Jupiter wrocil na dziedziniec i poprosil Hansa i Konrada, zeby zajeli sie nielicznymi klientami, ktorzy krecili sie po skladzie. Potem wszedl za Bobem i Pete'em do Tunelu Drugiego.

Po chwili byli juz w Kwaterze Glownej. Jupiter odnalazl w ksiazce telefonicznej numer do pani Miller i przeprowadzil z nia krotka rozmowe.

– Jak wygladal moj dom? – powtorzyla pytanie zdumiona pani Miller. – Alez, na litosc boska, wystarczy znalezc numer 532 Danville Street i to wszystko.

Na wiadomosc, ze jej stary dom zostal przeniesiony, a na jego miejscu stoi wielki blok, pani Miller na chwile zaniemowila.

– Blok! – szepnela, dochodzac do siebie. – Teraz sie nie dziwie, dlaczego temu czlowiekowi tak zalezalo na kupieniu mojego domu. Gdybym znala prawde, zazadalabym wiecej pieniedzy. No trudno, w kazdym razie jest to maly bungalow kryty brazowym gontem. Na strychu, od frontu, jest okragle okienko. A poza tym nie ma w nim niczego szczegolnego. To po prostu ladny, solidnie zbudowany bungalow.

– Dziekuje pani – powiedzial Jupiter. – Jestem pewien, ze policja go znajdzie.

Odlozyl sluchawke i popatrzyl na przyjaciol.

– Im dluzej sie nad tym zastanawiam, tym bardziej jestem przekonany, ze pieniadze sa w starym domu pani Miller, w jakiejs chytrej kryjowce. Jestem tez pewien, ze kufer zawiera jakas wskazowke.

– Nawet jesli zawiera, to i tak mam go dosyc! – krzyknal Pete. – Widzieliscie, co sie stalo z Maksymilianem Mistycznym. Teraz kufer wrocil do nas, a ja go wcale nie chce. Jest niebezpieczny. Niech inspektor Reynolds sam szuka tych wskazowek.

– Hmm, obiecalismy inspektorowi wspolprace – zadecydowal Jupiter. – Powinnismy wiec chyba zawiezc mu ten kufer. Zadzwonie, zeby go uprzedzic o naszym przyjezdzie.

Chwile potem polaczyl sie z komenda policji.

– Biuro inspektora Reynoldsa, porucznik Carter przy aparacie – odezwal sie szorstki nieznany glos.

– Mowi Jupiter Jones. Czy moge rozmawiac z inspektorem Reynoldsem?

– Szef bedzie dopiero jutro – odparl sucho porucznik Carter. – Zadzwon jeszcze raz.

– Ale to moze byc wazne. Widzi pan, chyba odnalezlismy wskazowke, ktora…

– Daj spokoj, dzieciaku! – przerwal mu zniecierpliwiony porucznik Carter. – Jestem bardzo zajety i nie zamierzam wysluchiwac jakichs niestworzonych historii. Moze szef pozwala ci czasem na zabawe w policje, ale osobiscie uwazam, ze dzieciaki takie jak ty powinno byc widac, ale nie slychac.

– Ale inspektor prosil, zebym…

– Wyjasnij to z nim jutro! Musze konczyc! – Rozlegl sie trzask rzuconej sluchawki.

Jupiter tez odlozyl sluchawke i popatrzyl zmieszany na Boba i Pete'a.

– Cos mi mowi, ze porucznik Carter nas nie lubi – odezwal sie Pete.

– On chyba nie lubi nikogo, a zwlaszcza dzieci – dodal Bob.

– Wielu doroslych mysli podobnie – westchnal Jupiter. – Uwazaja, ze jestesmy za mlodzi, by miec rozsadne pomysly. A w rzeczywistosci nasze wnioski sa czesto trafniejsze dzieki temu, ze mamy swiezsze spojrzenie na pewne sprawy. Wyglada na to, ze kufer mozemy dostarczyc inspektorowi dopiero jutro… a nawet pozniej, bo jutro jest niedziela. Moze bedziemy musieli poczekac az do poniedzialku. Proponuje wiec, abysmy jeszcze raz przejrzeli jego zawartosc. A nuz trafimy na wskazowke, o ktorej mowil Sokrates.

– Mam dosyc tego kufra – stwierdzil stanowczo Pete. – Mam dosyc Sokratesa. Nie chce, zeby do mnie mowil.

– Nie wydaje mi sie, zeby jeszcze raz do nas przemowil – odparl Jupiter. – On chyba unika bezposrednich rozmow. Poprzednio rozmawial ze mna w ciemnym pokoju, a teraz z glebi kufra, nigdy bezposrednio.

– Powiedzial “buuu!” do twojej ciotki – przypomnial Bob.

– Tak. Tego nie umiem wyjasnic – przyznal Jupiter. – Sluchajcie, a moze by tak otworzyc kufer i sprawdzic, czy cos z niego nie zginelo?

Przeczolgali sie z powrotem Tunelem Drugim i otworzyli kufer. Wygladal tak, jak go zostawili. Sokrates lezal w rogu owiniety w stary aksamit. List wciaz znajdowal sie pod wysciolka na dnie.

Jupiter wyjal Sokratesa, odwinal go i wraz z podstawka z kosci sloniowej umiescil na starej maszynie drukarskiej. Nastepnie wydobyl list.

– Przeczytajmy go jeszcze raz – zaproponowal. Wszyscy trzej pochylili sie nad listem. Jak poprzednio, wydawal sie calkiem niewinny.

Szpital Wiezienia Stanowego, 17 lipca

Drogi Guliwerze,

Tylko kilka slow od twojego starego kumpla i towarzysza z celi wieziennej, Spike'a Neely'ego. Jestem w szpitalu i wyglada na to, ze moje dni sa policzone.

Mam ich przed soba moze piec, moze trzy tygodnie, a moze nawet dwa miesiace. Lekarze nie sa pewni. W kazdym razie nadeszla pora pozegnania.

Jesli bedziesz kiedys w Chicago, zajrzyj do mojego kuzyna Danny'ego Streeta. Pozdrow go ode mnie. Chcialbym ci jeszcze wiele powiedziec, ale nie moge.

Twoj przyjaciel

Spike

– Jesli jest tu ukryta jakas wskazowka, to ja, niestety, jej nie widze – mruknal Jupiter. – Ciekawe, czy… czekajcie! Znalazlem cos! Spojrzcie!

Podal Bobowi list wraz z koperta.

– Widzisz, czego nie zauwazylismy?

– Czego nie zauwazylismy? – powtorzyl Bob zdumiony. – Ja nie widze niczego specjalnego, Jupe.

– Znaczki na kopercie! – powiedzial Jupiter. – W poszukiwaniu ukrytej wiadomosci nie zajrzelismy pod znaczki!

Bob przyjrzal sie uwazniej znaczkom: pierwszy za dwa centy, a drugi za cztery. Ten za cztery centy mial uciety jeden rog. Bob przesunal po nich palcami i mina calkiem mu sie zmienila.

– Jupe! – krzyknal. – Masz racje! Pod jednym znaczkiem cos jest. Ten za cztery centy z ucietym rogiem wydaje sie grubszy niz ten za dwa.

Pete tez przesunal palcem po znaczkach i skinal glowa. Znaczek za cztery centy byl odrobine grubszy. Nie bylo tego widac na oko, chyba ze patrzylo sie z bardzo bliska.

– Chodzmy do Kwatery Glownej, Odkleimy znaczki i zobaczymy, co tam jest! – krzyknal Bob.

Znow przeczolgali sie tunelem i w pare minut zagotowali wode w malym czajniku. Jupiter przytrzymal koperte nad para, az znaczki same odpadly. I wtedy az krzyknal z wrazenia.

– Patrzcie! Pod spodem jest jeszcze jeden znaczek – zielony, jednocentowy!

– To dziwne – zmarszczyl czolo Bob. – Co to ma oznaczac, Jupe?

– Ja ci powiem, co to ma oznaczac – wtracil sie Pete. – Nie ma w tym nic tajemniczego. Nie pamietasz, ze w czasie, kiedy ten list zostal nadany, cena znaczkow wzrosla o jednego centa? Spike Neely prawdopodobnie przykleil najpierw znaczek za centa, potem uswiadomil sobie, ze to za malo, i dokleil jeszcze jeden za dwa centy. A na

Вы читаете Tajemnica Gadajacej Czaszki
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату