schowal.
– Ale czemu mialby chowac pieniadze w kufrze? – zapytal Jupiter. – Choc z drugiej strony, moze faktycznie to zrobil. W kazdym razie musimy dokladnie przeszukac kufer.
Lecz pol godziny pozniej, kiedy kufer zostal calkowicie oprozniony i kazda rzecz dokladnie przejrzana, okazalo sie, ze nie tylko nie ma w nim pieniedzy, ale tez nic wartosciowego.
– No i po krzyku – powiedzial Pete. – Nie ma nic.
– Banknoty chowa sie czasem pod podszewka na dnie. Spojrzcie, tam w rogu material jest rozerwany.
– I myslisz, ze tam je schowano? – spytal Bob. – To tylko mala dziurka. – Pochylil sie i wlozyl palec w rozerwane miejsce.
– Mam, mam cos! – krzyknal podniecony. – Papier! Moze to pieniadze!
Ostroznie wyciagnal kawalek papieru.
– To nie pieniadze – stwierdzil. – Jedynie jakis stary list.
– Hmm – mruknal Jupiter. – Chcialbym go zobaczyc. Jest zaadresowany do Guliwera na jego hotelowy adres. Na stemplu pocztowym jest data sprzed roku. Guliwer musial go odebrac tuz przed swoim zniknieciem. Wycial maly otwor w materiale, ktorym wybity jest kufer, i schowal tam list. Widac mial on dla niego duze znaczenie.
– Moze doprowadzi nas do pieniedzy, o ktorych mowila Zelda – powiedzial Bob. – Moze zawiera mapke lub inne wskazowki.
Razem z Pete'em przysuneli sie do Jupitera, ktory wyjal z koperty pojedyncza kartke z krotkim tekstem:
– To tylko list – powiedzial Pete. – Od kogos, kogo Guliwer znal, kiedy siedzial w wiezieniu za wrozbiarstwo. Nie ma zadnego znaczenia.
– Moze nie ma, a moze ma – nie zgodzil sie z nim Jupiter.
– Jesli nic nie znaczy, to dlaczego Guliwer schowal go w takim miejscu? – spytal Bob.
– No, wlasnie. Trafiles w sedno – przytaknal Jupiter. – Dlaczego go schowal? Wynika z tego, ze jednak mial znaczenie.
Pete podrapal sie w glowe.
– Jedno jest pewne. Nie ma w nim slowa o pieniadzach.
– Ten Spike Neely napisal list w szpitalu wieziennym – odezwal sie Bob. – Zdaje sie, ze listy od wiezniow sa zawsze czytane przez wladze wiezienne, zanim zostana wyslane. Spike nie mogl wiec wspomniec o pieniadzach.
– Chyba ze zrobil to w jakis inny sposob – powiedzial Jupiter.
– Masz na mysli atrament sympatyczny czy cos w tym rodzaju? – zapytal Pete.
– To jedna mozliwosc. Proponuje zabrac ten list do Kwatery Glownej i tam go zbadac.
Jupiter podszedl do zelaznej kraty opartej o drukarke, ktora jakis czas temu naprawili. Po przesunieciu kraty ukazywalo sie wejscie do Tunelu Drugiego, prowadzacego do Kwatery Glownej. Tunel Drugi tworzyla wielka zelazna rura o srednicy okolo dwoch stop, karbowana tak jak rury uzywane do kanalow sciekowych. Biegla czesciowo pod ziemia, pod stosem bezuzytecznych rupieci, by wyjsc na powierzchnie akurat pod Kwatera Glowna, czyli przyczepa kempingowa ukryta wsrod zlomu.
Jupiter ruszyl pierwszy, a za nim na czworakach Bob i Pete. Chlopcy wylozyli kiedys Tunel Drugi starymi dywanikami, zeby nie pokaleczyc sobie kolan o karbowane dno. Podwazyli teraz klape na koncu rury i wdrapali sie do swego malutkiego biura.
Mieli w starej przyczepie male laboratorium wyposazone w mikroskop i inne niezbedne przyrzady.
Najpierw Jupiter wlozyl list pod mikroskop i obejrzal go cal po calu.
– Nic – mruknal. – A teraz zrobie test na najczesciej spotykany rodzaj atramentu sympatycznego.
Siegnal po sloik z kwasem i wlal troche do zlewki. Trzymal list nad zlewka w oparach kwasu i poruszal nim. Nic sie nie dzialo.
– Spodziewalem sie tego – powiedzial. – Zreszta, zwykla logika podpowiada, ze w szpitalu wieziennym raczej trudno zdobyc atrament sympatyczny. Co najwyzej mogl miec cytryne, a sok z cytryny jest jednym z najprostszych rodzajow atramentu sympatycznego. Pisane nim litery sa niewidoczne, ale jesli podgrzejemy troche papier, pojawia sie. Sprawdzmy to.
Zapalil maly palnik. Trzymajac list za rogi, przesuwal go nad plomieniem.
– I znow nic – odezwal sie po chwili. – Zbadajmy teraz koperte.
Jednak wszystkie testy z koperta tez wypadly negatywnie. Jupiter byl rozczarowany.
– To chyba rzeczywiscie tylko zwykly list. A jednak Guliwer go ukryl. Czemu to zrobil?
– Moze myslal, ze zawiera jakies wskazowki, a poniewaz nie umial ich odczytac, schowal list, zeby to zrobic pozniej – zastanawial sie Bob. – Sluchajcie, a moze kiedy odsiadywal kare, ten caly Spike Neely wspomnial mu cos o pieniadzach, ale nie powiedzial, gdzie zostaly ukryte. Zalozmy, ze powiedzial, iz jesli cos mu sie przytrafi, to dopusci Guliwera, swojego jedynego przyjaciela, do sekretu. Guliwer dostaje list ze szpitala wieziennego. Spike jest umierajacy. Guliwer sadzi, ze Spike chcial mu dac wskazowke, jak znalezc pieniadze. Poniewaz nie znajduje jej w liscie, chowa go, zeby pozniej przestudiowac go dokladniej.
Ciemne typy, ktore znaly Spike'a z wiezienia, dowiaduja sie w jakis sposob, ze napisal do Guliwera. Podejrzewaja, iz wyjawil mu caly sekret. Przyjezdzaja wiec, by wydobyc z Guliwera tajemnice. Guliwer boi sie. Nie idzie na policje, poniewaz nie moze powiedziec nic konkretnego. Obawia sie, iz bandyci mysla, ze zna miejsce, w ktorym ukryto pieniadze, i zeby zmusic go do mowienia, moga sie nawet posunac do tortur. A wiec – znika. Co o tym sadzicie?
– Bardzo logiczne rozumowanie, Bob – pochwalil przyjaciela Jupiter. – Sadze, ze cos takiego moglo sie zdarzyc. Zauwaz jednak, ze obejrzelismy ten list bardzo dokladnie i nie ma w nim zadnych ukrytych informacji. Domyslam sie wiec, iz Spike Neely nie przeslal w liscie tej wiadomosci. Nie zrobil tego, poniewaz wiedzial, iz list moze najpierw trafic w rece policji.
– A jednak ktos uwaza, ze w kufrze sa jakies wskazowki – zauwazyl Pete. – Dlatego wlasnie szukaja kufra. Jesli nie chcemy miec na glowie jakichs ciemnych zbirow, ktorzy pewnie nie zrezygnuja z kufra tak latwo, to lepiej pozbadzmy sie go natychmiast.
– Jest cos w tym, co powiedzial Pete – odezwal sie Bob. – Nie mozemy rozwiazac tej zagadki, bo nie mamy zadnych wskazowek. A jesli chcemy uniknac klopotow, powinnismy pozbyc sie kufra. W koncu nie ma on przeciez dla nas wiekszego znaczenia.
– Chcial go od nas kupic Maksymilian Mistyczny – przypomnial Pete. – Lepiej wlozmy Sokratesa z powrotem do kufra i przekazmy cala te mieszanke wybuchowa panu Maksymilianowi. Pozbadzmy sie tego. Trzymanie kufra tutaj jest zbyt niebezpieczne. Co ty na to, Jupe?
– Mmm – mruknal Jupiter, przygryzajac warge. – Zeldzie zdawalo sie, ze mozemy jakos pomoc, ale rzeczywiscie nie wyglada mi na to. Jak juz zauwazyliscie, nie mamy zadnego tropu. Jakies dwa zbiry scigaly nas dzis rano od domu Zeldy i tez mi sie to bardzo nie podobalo. No, dobrze, zadzwonimy do pana Maksymiliana, skoro tak bardzo zalezy mu na tym kufrze. Spakujemy wszystko tak, jak bylo. Sokratesa tez. Ale musimy go uprzedzic o tych innych ludziach szukajacych kufra. I nie wezme od niego stu dolarow. Zaplaci dolara, tyle ile ja dalem za niego.
– Milo by bylo dostac sto dolarow – westchnal Pete.
– To nie byloby w porzadku. Przeciez posiadanie kufra grozi niebezpieczenstwem – odrzekl Jupiter. – Zaraz do niego zadzwonie. Najpierw jednak sfotografuje ten list na wypadek, gdybym wpadl na jakis nowy pomysl.
Jupiter zrobil kilka zdjec listu i koperty. Nastepnie zatelefonowal do Maksymiliana Mistycznego, ktory