– Czy nie powinnismy odebrac Francji tego, co do nas nalezy?

Tym razem nie musial zbyt dlugo szukac odpowiedzi.

– Raczej wzmocnic to, co juz mamy. To i tak duzo. Pochylil sie, zeby wyjac cos z kosza na kwiaty. Kiedy

sie wyprostowal, zauwazyla, ze trzyma w reku mak. Purpurowy kwiat mogl zeslac kojacy sen albo wywolac potworne uzaleznienie. Skinela glowa.

– Zgadzam sie.

Rothgar zblizyl sie do niej i zatknal kwiat za jej stanik. Tak gleboko, ze poczula laskotanie miedzy piersiami. Dianie zabraklo refleksu, zeby zaprotestowac. Spojrzala najpierw na kwiat, a potem w oczy markiza.

– O co ci chodzi, panie?

W odpowiedzi wymamrotal cos po grecku.

– Arystoteles. – Bez trudu rozpoznala cytat. – Latwiej zrozumiec innych niz siebie. Latwiej tez ich osadzic.

Zaskoczony Rothgar spojrzal na nia z podziwem. Dopiero po chwili pokiwal ze zrozumieniem glowa.

– To jasne, jako jedynaczka i dziedziczka otrzymalas, pani, meska edukacje.

– Czasami bylo to potwornie nudne, ale jak widac, sie oplacalo – rzekla, a zlosliwy usmieszek pojawil sie na jej wargach.

Markiz spojrzal na nia swoimi blekitnymi oczami, w ktorych igraly wesole iskierki.

– Przy tobie, pani, musze pamietac, ze kobiety maja tez glowy – stwierdzil.

Diana nie wiedziala, czy potraktowac to jako komplement pod swoim adresem, czy tez bronic honoru kobiet.

– Juz Safona stanowila tutaj dobry przyklad – rzekla surowo, zeby sie zaraz zawstydzic.

Markiz jedynie machnal reka.

– Safona nie napisala niczego nadzwyczajnego. Mozna by nawet powiedziec, ze byla typowa kobieta. Pisala z glowy, ale nie o glowie, ze sie tak wyraze.

Diana zaczerwienila sie jeszcze bardziej.

– Ty, pani, jestes znacznie bardziej interesujaca – dodal po chwili.

Znowu poczula na sobie jego spojrzenie. Poniewaz zauwazyla, ze podstawiono juz jej powoz, postanowila uciec, ratujac sie w ten sposob z opresji. Nie lubila, kiedy to wlasnie ona stawala sie tematem rozmowy. Och, gdyby miala przy sobie pistolet, z ktorego mierzyla do niego rok temu.

– Tylko ci sie tak wydaje, panie. Zegnaj – rzucila jeszcze, wciskajac sie na miejsce obok ciotki Mary.

Powoz ruszyl w kierunku zamku. Hrabina spojrzala na mak, ktory wciaz miala zatkniety za dekolt. Smiale posuniecie. Ciekawe, co mialo znaczyc?

A moze, po prostu, nic?

Nie, lord Rothgar nie nalezal do ludzi, ktorzy robia cos ot tak sobie. We wszystkim byl jakis cel. Zaniepokoic ja? Zbic z pantalyku? A moze byl to gest przyjazni? Jesli tak, to zbyt erotyczny, jak na jej gust.

Powoli zaczelo narastac w niej przekonanie, ze markiz rowniez jej pragnie. Byc moze oboje musieli walczyc z pozadaniem.

Diana zobaczyla piorko na rekawie ciotki i dmuchnela. Delikatny puszek uniosl sie w powietrze i polecial do gory, wprost w niebo. Plynal sobie delikatnie, az w koncu uderzyl w niego podmuch wiatru i puszek pofrunal daleko przed siebie.

Woznica pogonil konie. Powoz potoczyl sie szybciej. Piorko zniknelo jej z oczu.

Rothgar odwrocil oczy od powozu, ktorym odjechala lady Arradale. Pomyslal, ze popelnil wielkie glupstwo, wtykajac jej kwiat za stanik. Bliskosc ciala hrabiny rozpalila go do bialosci. Mial wrazenie, ze sluby i wesela coraz gorzej dzialaja na jego mozg.

Przez chwile jeszcze przechadzal sie wsrod ostatnich gosci. Widzial szczere, przyjazne twarze i rozesmiane oczy. Wszyscy sie tu znali. To byl inny swiat i markiz pomyslal ze smutkiem, ze nigdy nie bedzie do niego nalezal.

Podobnie, jak lady Arradale.

Tyle, ze ona przynajmniej miala z nim jakis kontakt. Paru ziemian, z ktorymi rozmawial, wspominalo, ze odgrywa duza role w polnocnej czesci kraju. Niektorzy nie kryli tez, ze woleliby na jej miejscu mezczyzne, ale nawet oni chwalili ja za dobre i madre decyzje. Tak, wies nie znala jeszcze intryg. Ciekawe, czy hrabina potrafi to docenic.

Jeszcze raz pomyslal o niej cieplo. Rozumna, pelna wdzieku, piekna, wyksztalcona. I niebezpieczna, dodal zaraz. Bardzo niebezpieczna.

Wczoraj wieczorem przyszla do jego sypialni.

Co dalej? Czy nastepnym razem wypusci ja, tak jak wczoraj?

Rothgar zazadal konia pod wierzch. Stajenny osiodlal go w ciagu paru minut. Markiz dosiadl wierzchowca i ruszyl w strone zamku.

7

Po powrocie do Arradale goscie rozeszli sie do swoich pokojow, zeby sie przebrac i troche odpoczac. Diana za rzadzila pozna kolacje i upewniwszy sie, ze wszystko jest w porzadku, rowniez udala sie na spoczynek.

Z westchnieniem ulgi legla na lozku ojca i najpierw przez kilka minut przypominala sobie slub, a nastepnie skoncentrowala sie na osobie markiza. Musiala teraz przyjac jakas taktyke, zeby przetrwac kolejny dzien. No i oczywiscie dzisiejsza kolacje.

Lezac na miekkim lozu, powoli tracila orientacje. Nie wiedziala juz, o co jej tak naprawde chodzilo. Czy o zwyciestwo w pojedynkach slownych? Czy moze o to, zeby wyjsc calo z tego spotkania?

Dzis po kolacji znowu zasiada do gry w wista. Musi uwazac, zeby nie grac z markizem. Ani przeciwko niemu,bo przeciez wtedy moglaby stracic „dusze'. Na jutro zaplanowala juz pare rzeczy: lowienie ryb, wycieczke lodka po jeziorze i, dla zainteresowanych, wyprawe do wodospadow.

A pojutrze? Diana odetchnela z ulga. Pojutrze wszyscy wyjada. I o ile zal jej sie bedzie zegnac z nowa przyjaciolka, o tyle chetnie rozstanie sie z Rothgarem!

Hrabina wstala po jakiejs polgodzinie, czujac, ze wciaz jest jej goraco. Zadzwonila na sluzaca, zeby przygotowala jej kapiel. Wymyta i odswiezona wlozyla lekki jedwabny szlafrok. Wlasnie tego potrzebowala. Jedwab piescil delikatnie jej cialo, a ona mogla odpoczac, sniac… o markizie.

Diana otworzyla oczy i podniosla sie z lozka. Pomyslala, ze zycie pod jednym dachem z Rothgarem stanowczo przekracza jej mozliwosci.

Spokojnie, juz niedlugo sie go pozbedzie. Tylko, czy nie warto doswiadczyc czegos nowego przy okazji tej wizyty? Jezeli sie jeszcze kiedykolwiek spotkaja, to pewnie za pare lat. Czy nie bedzie wtedy zalowac, ze go nie pocalowala?

Serce podskoczylo w piersi hrabiny.

– Nie, dosyc tego! – powiedziala glosno i sama zdziwila sie, ze jej glos brzmi tak mocno w sypialnianej ciszy.

Musi cos robic! Musi dzialac! Inaczej pograzy sie bez reszty w sennych marzeniach o Rothgarze.

Usiadla przy biurku i zaczela przegladac lezace na nim papiery. Przed slubem nie miala czasu, zeby to zrobic i dlatego pietrzacy sie przed nia stos wygladal nadzwyczaj okazale. Wiekszosc stanowily rachunki, wymagajace jedynie jej podpisu albo propozycje, ktore od razu mogla wyrzucic. Dopiero po paru minutach zatrzymala sie na dluzej nad listem od kuzynki. Anne zawiadamiala ja oficjalnie, jako glowe rodu, o planowanym slubie. Czyzby caly swiat zwariowal na punkcie malzenstwa? A przeciez jej chodzilo o jeden niewinny pocalunek!

List wypadl jej nagle z reki.

Niewinny?

Diana nauczyla sie w ten sposob myslec po doswiadczeniach z wczesnej mlodosci, kiedy to pozwalala od czasu do czasu, zeby jakis chlopiec z sasiedztwa skradl jej calusa. Pozniej, niekiedy, decydowala sie tez na mniej niewinne pieszczoty, w czasie balow maskowych i innych tego rodzaju okazji Caly czas miala jednak swiadomosc, ze w pelni panuje nad sytuacja.

Teraz po raz pierwszy poczula sie zagrozona. Wystarczyla sama mysl o pocalunku, a juz dreszcz przebiegal po

Вы читаете Diabelska intryga
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату