morze przygod, a z drugiej strony wystarczajaco dojrzali, by podejsc do sprawy zdroworozsadkowo. Caly komunistyczny swiat sie zmienia, a Moskwa jest w samym centrum tego wszystkiego. Jakby ci to powiedziec – dla Moskwy nastal zloty wiek, czegos takiego nie bylo od czasow carskich. Gorbaczow przejdzie do historii jako drugi Piotr Wielki. Wiesz, jak go nazywaja w CIA? „Niesamowicie niesamowity”. Jezeli uda ci sie teraz, ze tak powiem, wskoczyc do pociagu, nie zapomnisz tego do konca zycia. Do cholery, badz co badz, to jest twoj narod, mowisz po rosyjsku, czego ci jeszcze trzeba? No i nie jestes zonaty, a tam panienki na nikogo tak nie leca jak na Amerykanow, mozesz mi wierzyc. – Radosny usmiech i kolejny lyk piwa. – Jasne, ze twoim partnerem byc nie moge, ale potrafie zaaranzowac cala operacje. Jestes moim starym kumplem i bede szczesliwy, pomagajac ci zarobic pare groszy. A poza tym – Harding zasmial sie na cale gardlo – jezeli to zorganizujesz, bede mogl jezdzic metrem bez maski przeciwgazowej.
– Moze bym tam pojechal i rozejrzal sie na miejscu?
– No, to rozumiem! Moj urlop prawie sie konczy. W pierwszych dniach maja musze wracac do Moskwy. Przyjedz zaraz po majowych obchodach i rozkrecimy interes. Ty mi pomozesz z rosyjska gramatyka, a ja ci pokaze Moskwe. A jezeli naprawde zdecydujesz sie robic interesy w Sojuzie, nie zaszkodzi ci miec wplywowego przyjaciela w cytadeli kapitalizmu. Wrociwszy do swego pokoju, Ross zdjal krawat, spodnie, zrzucil buty i stanal przed lustrem. Spogladaly na niego puste oczy i twarz bez wyrazu. Co by powiedziala babcia Aleksandra, pomyslal, gdyby sie dowiedziala, ze jej wnuk Amerykanin zamierza handlowac z bolszewikami? Ale przeciez bolszewikow juz nie ma. Wszystkie gazety i telewizja powtarzaja, ze zimna wojna sie skonczyla, ze Gorbaczow zmienia wszystko na lepsze. Rosjanie staja sie takimi samymi normalnymi ludzmi jak my, Willie tam mieszka, a to bardzo dobrze. Wszystko stoi otworem. Az go scisnelo w kroczu na mysl o tym, jak cudowne sa tam kobiety. I z ta mysla zasnal.
Do czasu przybycia do Moskwy Ross zorientowal sie, ze Harding mocno nie docenial atrakcyjnosci interesow ze Zwiazkiem Radzieckim. Rozmowy z amerykanskimi antykwariuszami, czy to w Chicago, czy w Nowym Jorku, przekonaly go, jak wielkiej wartosci nabraly obecnie rosyjskie starocie. Zreszta nie tylko starocie – Amerykanie jak szaleni kupowali radzieckie pasy oficerskie, zegarki, wodke, kawior i nawet radzieckie podkoszulki z roznymi napisami. A co dopiero Chagalla! Popyt jednakze mocno przewyzszal podaz – w nadmiarze byly tylko szkatulki – podrobki wyrobow z Palechu lub Mstery, turystyczna tandeta. Jezeli Rossowi uda sie sprowadzic prawdziwe antyki – to co jak co, ale nabywcy sie znajda.
Taki sam entuzjazm we wszystkim, co dotyczylo Zwiazku Radzieckiego, podzielali amerykanscy przedsiebiorcy. Przedstawiciel firmy produkujacej mydlo zapewnil Rossa, ze jego mocodawcow bardzo interesuje proponowana przezen transakcja. Przede wszystkim, podkreslil, nalezy zapewnic sobie mocne gwarancje ze strony Rosjan, a potem mozna sie zwrocic do chicagowskiego banku – i zadnych problemow. Wiecej – firma produkujaca mydlo sama jest gotowa pozyczyc Rossowi pieniadze na jeszcze dogodniejszych warunkach!
W tej sytuacji Ross nie potrafil juz nie myslec o wspanialych ikonach i cudownych kobietach, ktore wydaja poetyczne jeki, przywierajac do niego, Paula, swymi niedajacymi sie opisac ksztaltami. Myslal tez o tym, jak napecznieje jego konto bankowe w Chicago. W tym, ze wlasnie na niego, Rossa, powinny sie posypac te rosyjskie dobrodziejstwa, widzial palec bozy. Badz co badz zycie rzadzi sie jakas logika – nie bez powodu uczyl sie rosyjskiego, co kiedys jego otoczenie uwazalo za zupelny nonsens. Nie bez powodu ojciec nalegalby Paul ukonczyl szkole biznesu. Na pozor jedno z drugim nie mialo nic wspolnego, a tu prosze! Wszystko swietnie sie zlozylo. Gdyby nie jego zdolnosci jezykowe i zylka do interesow, nie moglby wykorzystac tego szczesliwego zbiegu okolicznosci. A poza tym, czyz to nie jemu, wnukowi rosyjskich emigrantow, los powierzyl zawiezienie amerykanskiego mydla do cierpiacej ojczyzny przodkow, ktora uznala swoj historyczny blad i teraz zmienia sie od wewnatrz. Moze nawet, marzyl Paul, uda mu sie zobaczyc samego Gorbaczowa.
W Moskwie wszystko ukladalo sie jak najlepiej. Na lotnisku powitali go dwaj mlodzi ludzie i ladna, choc nie pierwszej mlodosci kobieta. Ross nie musial stac w kolejce ani dzwigac walizek – bardzo szybko znalazl sie w hotelu, w ktorym przed epoka glasnosti zatrzymywali sie tylko przedstawiciele nomenklatury partyjnej. Teraz w tych imponujacych wnetrzach mieszkali wazni zagraniczni goscie. Ross wzial kapiel, i chociaz woda wydawala sie nieco zoltawa, bylo jej pod dostatkiem. Frotowym recznikiem mialo sie ochote wycierac cialo bez konca; bylo nawet mydlo – chociaz tak dziwnego kawalka mydla Ross nie widzial nigdy w zyciu.
Po kapieli, zmeczony, czujac lekki zawrot glowy po dlugim locie, polozyl sie – i obudzil go dzwonek telefonu.
– Halo?
– Czesc, Paul. Tu Willie. Witam cie na ziemi twoich przodkow. Dobrze, ze przyjechales. Chcesz cos zjesc?
– Willie! Skad dzwonisz? Nie sadzilem, ze sie tak szybko objawisz. – W pokoju bylo ciemno i Ross byl z lekka zdezorientowany.
– Jestem w holu. Cos ty myslal, ze pozwolimy ci lazic po Moskwie samotnie? Natychmiast przystepujemy do rzeczy. Juz tu na ciebie czekaja – dziennikarze, intelektualisci. Pojedziemy do mojego przyjaciela.
– Myslalem, ze najpierw spotkamy sie z twoim znajomym z tej spolki. Nie zapominaj, ze przyjechalem w interesach.
– Nie boj nic. Moskwa to miasto otwarte. Pojedziemy wszyscy razem. Tak sie zalatwia interesy w Rosji. Ubieraj sie, czekam na ciebie.
Ross wysiadl z windy i znalazl sie w przepieknym westybulu, ktory oszolomil go wspanialymi krysztalowymi kandelabrami, ciemnoczerwonymi gobelinami na scianach i starymi skorzanymi meblami. I zaraz dostrzegl Willie’ego, ktory trzymal pod rece dwie sliczne blondynki. Harding rozplywal sie z zachwytu, a kobiety wygladaly, jakby dopiero co zeszly ze stronic zurnalu mody: wspaniale wlosy, ciemnoniebieskie oczy, zmyslowe usta.
– To jest Paul Ross. Paul, poznaj Natasze i Irine. Sciskajac dlonie Nataszy i Iriny, Paul goraczkowo probowal zgadnac, z ktora z tych poetycznych istot sypia Willie. Na widok kuszacych bioder obu blondynek seksualna fantazja Paula przerwala wszelkie tamy.
– Milo cie widziec, Willie. Bardzo mi sie tu u was podoba.
W samochodzie Ross, ku swemu zadowoleniu, znalazl sie kolo Iriny, Natasza zas usiadla na przednim siedzeniu obok Willie’ego.
– You speak Russian a little? – spytala Irina i Paul, spojrzawszy w jej bezdenne oczy, wyszeptal: – Yes – po czym juz po rosyjsku dodal: – Uczac sie rosyjskiego, myslalem, ze przyda mi sie jedynie do czytania starych ksiazek. Nigdy nie przypuszczalem, ze bede mial okazje rozmawiac w tym jezyku z piekna kobieta w Moskwie.
I w momencie, gdy wymawial te slowa, pomyslal: dziwne – po angielsku nigdy by sie nie zdobyl na takie wyznanie w pierwszym dniu znajomosci z kobieta. Tak, po rosyjsku, a w dodatku w towarzystwie Iriny, wszystko wydawalo sie latwe i przyjemne.
Irina usmiechnela sie radosnie, przysunela sie blizej Paula i powiedziala:
– Ta nauka nie poszla na marne. Willie, nic nie mowiles, ze twoj przyjaciel jest taki czarujacy. Spodziewalam sie grubego kapitalisty z cygarem w zebach.
Samochod Willie’ego jechal moskiewskimi ulicami, a Ross znowu pomyslal, jak dobrze mu w kraju przodkow, gdzie kobiety jeszcze nie zamienily sie w mezczyzn, gdzie interesy mozna laczyc z przyjemnoscia i gdzie ma sie uczucie nieustannego przezywania przygody.
Niestety, byla to jedyna scena, ktora potem mogl sobie wyraznie przypomniec. Cala reszte stanowily kawaleczki, fragmenty, wrazenia, ktore nie chcialy ulozyc sie w sensowna calosc. Najlepiej pamietal imprezy, na ktorych byly dziewczynki i jeszcze raz dziewczynki, i gdzie on, Paul, spiewal sprosne piosenki w jezyku, ktory, jak sadzil, byl tylko jezykiem wznioslej poezji. Jego pobyt w Moskwie stanowil jeden ciag nieustajacych popijaw – to w jednym mieszkaniu, to w drugim. Nigdy nie przypuszczal, ze potrafi wypic taka ilosc plynow – nie mowiac juz o napojach alkoholowych. Procz tego przypominal sobie metnie jakichs intelektualistow, z ktorymi zapoznawal go Willie, ale wsrod tych intelektualistow nie wiadomo skad pojawialy sie Cyganki, z ktorymi tanczyl i ktore wydawaly sie dziwnie podobne do Zydowek.
Oczywiscie nie zapomnial, ze transakcja zostala zawarta: mial przywiezc jeden lub dwa kontenery mydla do Odessy, i to jak najszybciej. Jednak szczegoly transakcji dziwnie sie rozplywaly w jego pamieci. Pamietal, na przyklad, ze rozmawial z jakims najwyrazniej waznym czlowiekiem w staromodnie urzadzonym salonie o scianach obwieszonych ikonami. Czlowiek ten byl potwornie tegi, faldy tluszczu wrecz wypychaly mu jedwabna koszule, zdecydowanie za ciasna. Wszystko, co mial na sobie – zegarek, krawat, buty – bylo pochodzenia zagranicznego, niesamowicie drogie, ale nieco staromodne. Paul pamietal tez, ze ten gosc mowil z jakims dziwnym akcentem, i po rosyjsku, i po angielsku, ale nie mogl sobie przypomniec ani slowa z rozmowy.
Transakcje zawarl jednak wlasnie z nim, i pamietal, ze uczcili ja ormianskim koniakiem.
Potrafil sobie natomiast przypomniec kazde slowo innej rozmowy, ktora dziwnie mieszala sie w jego pamieci z pierwsza – moze dlatego, ze i ta rozmowa toczyla sie w pokoju obwieszonym ikonami. Kiedy Harding przedstawil Rossa jako czlowieka, ktory zamierza „umyc matuszke Rosje”, niemlody mezczyzna, jego rozmowca, zerwal sie i zadeklamowal donosnym glosem:
Zegnaj mi, Rosjo nieumyta, Ojczyzno panow i niewolnych, I ty, mundurow cmo blekitna, I ty narodzie im powolny!* [*Michal Lermontow, „Zegnaj ml, Rosjo nieumyta…”, przeklad Anny Kamienskiej].
Po czym, przechadzajac sie po pokoju, ciagnal dalej:
– Czyz to nie wspaniale, drodzy ziomkowie? Zawsze myslelismy, ze aby umyc Rosje, bedziemy sie musieli najpierw uwolnic od naszych blekitnych mundurow. Tymczasem nasz amerykanski przyjaciel proponuje, zeby zrobic na odwrot. Niewykluczone, ze ma racje. Kto wie, jaki wplyw na rosyjska psychike wywrze amerykanskie mydlo? Moze oczysci nasze dusze? Przeciez gdy wprowadzano chrzescijanstwo, rowniez wpedzono naszych przodkow w fale Dniepru…
Czlowiek ten byl ludzaco podobny do Karola Marksa – tyle ze nosil niebieskie dzinsy, czarna skorzana kurtke i zielony sweter. Moze zreszta byl to tylko zart, intelektualna metafora, ale w umysle Paula obie te sceny calkowicie sie na siebie nalozyly, co, nie wiedziec czemu, budzilo jego niepokoj. Prosta na pozor, zrozumiala transakcja przeobrazila sie w duchowa misje – na co zupelnie nie byl przygotowany. Jednak bedzie musial porozumiec sie z Moskwa i wyjasnic cala sprawe.
Po powrocie do Chicago Ross odzyskal zdolnosc trawienia pokarmow stalych, znowu mogl chodzic nie dygoczac caly z bolu glowy, i wyraznie wymawiac slowa. W Chicago stal sie na jakis czas popularny, zapraszano go na wieczory, na ktorych bywali intelektualisci i gdzie dyskutowano o przyszlych losach ludzkosci. Wystapil nawet w lokalnej telewizji. Wkrotce jednak dal temu spokoj, uswiadomil sobie bowiem, ze wlasciwie nie bardzo wie, o czym mowic – wyraznych wspomnien mial niewiele.
Sprawy jednakze posuwaly sie do przodu. Firma produkujaca mydlo, z ktorej przedstawicielem wczesniej prowadzil rozmowy, nadal byla zainteresowana transakcja. Wiceprezes powiedzial mu nawet:
– Tak genialny pomysl jeszcze nikomu nie przyszedl do glowy. Pomyslec tylko – zamiana mydla na dziela sztuki! Jezeli sie to uda, mister Ross, uczynimy pana nie tylko bogaczem – uczynimy pana znakomitoscia!
Nie chce byc znakomitoscia, myslal Ross, ale bogactwo jest w zasiegu reki, czyz nie? Zaciagniecie kredytu w First Chicago National Bank tez okazalo sie bardzo latwe. Byl to ten sam bank, ktory wywolal lekki skandal, udzielajac Zwiazkowi Radzieckiemu kredytu na nizszy procent niz amerykanskim farmerom. Ross mial obawy, ze bank, raz sie sparzywszy, nie zechce wiecej miec do czynienia ze Zwiazkiem Radzieckim – ale byl w grubym bledzie.
– To wspaniale! – oswiadczyl mu dyrektor miedzynarodowego oddzialu banku. – Po prostu opatrznosc nam pana zeslala.
– Jak to?
– Coz, wie pan przeciez, jak nas zmieszano z blotem z powodu tej transakcji ze Zwiazkiem Radzieckim. Wiec teraz pomozemy sie wzbogacic rodakowi.
– Doskonale. Co powinienem zrobic?
– Przede wszystkim prosze mi zapewnic gwarancje od panskiego moskiewskiego kontrahenta, ze kiedy pan przywiezie mydlo, on dostarczy panu okreslona liczbe