Porazajaco piekna. Istne wyladowanie elektryczne. Przez chwile mialem ochote przeciac dzielacy nas trawnik i dobrac sie do niej. Ale zaraz zrezygnowalem i odszedlem ulica, a kolo mojej glowy przelatywaly ze swistem piguly.

Dziesiatki tysiecy mlodych mezczyzn walczylo w Europie, w Chinach i na wyspach Pacyfiku. Kiedy wroca z wojny, ta dziewczyna znajdzie sobie ktoregos z nich. Nie bedzie miala z tym problemu. Nie z takim cialem. Nie z takimi oczami. Nawet Hilda nie powinna miec z tym trudnosci.

Zaczelo mi chodzic po glowie, ze chyba juz czas opuscic Saint Louis. Postanowilem wrocic do Los Angeles. A tymczasem dalej drukowalem recznie sterty opowiadan, upijalem sie, sluchalem Piatej Beethovena, Drugiej Brahmsa…

Pewnego szczegolnego wieczoru, wracajac z pracy, wpadlem do pobliskiego baru. Usiadlem, wypilem z piec lub szesc piw, wstalem i wyszedlem na ulice. Do domu pani Downing mialem juz blisko, wystarczylo minac jedna przecznice. Idac korytarzem, zobaczylem, ze drzwi do pokoju Gertrudy sa otwarte.

– Henry…

– Czesc! – Stanalem w progu, spojrzalem na nia. – Gertrudo… Wyjezdzam stad. Zlozylem dzis wymowienie.

– Och, jaka szkoda!

– Wszyscy byliscie dla mnie bardzo zyczliwi.

– Sluchaj… Zanim wyjedziesz, chcialabym, zebys poznal mojego chlopca.

– Twojego chlopca?

– Tak. Wlasnie sie tu wprowadzil. Mieszka przy tym samym korytarzu.

Poprowadzila mnie do jakiegos pokoju i zapukala. Stanalem za nia. Drzwi sie otworzyly. Zobaczylem spodnie w szaro – biale prazki, koszule z dlugimi rekawami w krate, krawat. Rzadki wasik. Nieobecne oczy. I ledwie widoczna niteczke smarkow, ktora wyciekala mu z nosa, tworzac na koncu mala, lsniaca kropelke. Kropelka splynela w dol, osiadla na wasach, zbierala sie, zeby kapnac, ale na razie tkwila na nich jeszcze i odbijala swiatlo.

– Joey! Chcialam ci przedstawic Henry'ego.

Uscisnelismy sobie dlonie. Gertruda weszla do srodka. Drzwi sie zamknely. Wrocilem do swego pokoju i zaczalem zbierac rzeczy. Lubilem pakowanie walizki. Zawsze byl to dla mnie dobry czas.

31

Po powrocie do Los Angeles znalazlem tani hotel, tuz obok Hoover Street, zamknalem sie w pokoju i zaczalem pic. Pilem, nie wychodzac nawet z lozka, przez jakies trzy czy cztery dni. Nie moglem sie przemoc, by wziac do reki gazete z ofertami. Sama mysl o tym, ze znowu znajde sie naprzeciw jakiegos siedzacego za biurkiem faceta i bede mu musial opowiadac, jak mi zalezy na pracy, jakie mam nadzwyczajne kwalifikacje, byla dla mnie nie do zniesienia. Powiem szczerze: bylem przerazony zyciem, tym wszystkim, co czlowiek zmuszony jest robic, tylko po to, by miec na jakas strawe, kat i odzienie. Dlatego wlasnie nie wstawalem z lozka i pilem. Kiedy pijesz, to swiat nadal gdzies tam sobie istnieje, ale przynajmniej na chwile zdejmuje ci noge z gardla.

Ktoregos wieczoru wstalem w koncu z wyrka, ubralem sie i wyszedlem na miasto. Zanioslo mnie na Alvarado Street. Szedlem dalej przed siebie, dopoki nie natrafilem na jakas knajpke. Wygladala zachecajaco. W srodku byl tlok, ale przy barku znalazlem jeszcze ostatnie wolne miejsce. Usiadlem i na poczatek zamowilem szkocka z woda sodowa.

Na sasiednim stolku, po prawej, siedziala ciemnawa blondynka. Zdazyla sie troche zanadto roztyc, policzki i szyje miala juz niezle sflaczale – najwyrazniej byla alkoholiczka – ale jej rysy zachowaly nieco przejrzalego piekna, a cialo nadal wygladalo jedrnie i mlodo. Rzeczywiscie, figure miala jeszcze calkiem niezla. I cudownie dlugie nogi.

Odczekalem, az skonczy swego drinka, po czym spytalem, czy ma ochote na nastepnego. Powiedziala, ze owszem. Zamowilem kolejke.

– Ale banda pieprzonych glupkow! – zauwazyla.

– Jak wszedzie. Choc tu jest ich wyjatkowo wielu – przyznalem.

Postawilem jeszcze trzy czy cztery kolejki. Pilismy, nie odzywajac sie do siebie. Wreszcie powiedzialem:

– To byloby na tyle. Jestem splukany.

– Mowisz serio?

– Tak.

– Masz jakas chate?

– Wynajety apartament. Jeszcze na dwie czy trzy doby.

– I naprawde nie masz juz forsy? Ani niczego do picia?

– Nie mam.

– To choc ze mna.

Wyszedlem za nia z baru. Przy okazji zauwazylem, ze ma bardzo zgrabny tylek. Zaprowadzila mnie do najblizszego sklepu monopolowego i poprosila o dwie pollitrowki Grandada, szesc piw, dwie paczki papierosow, frytki, paczuszke mieszanych orzeszkow, alka – seltzer i jakies dobre cygaro. Sprzedawca podliczyl rachunek.

– Zaplaci za to pan Wilbur Oxnard. Prosze wpisac to na jego konto – powiedziala.

– Chwileczke. Musze do niego zadzwonic.

Sprzedawca wybral numer, zamienil z kims kilka slow, po czym odwiesil sluchawke.

– W porzadku – oznajmil.

Pomoglem jej zebrac pakunki. Wyszlismy ze sklepu.

– Gdzie lecimy z tym towarem? – spytalem.

– Do ciebie. Masz jakis woz?

Zaprowadzilem ja do swego samochodu. Byl to grat, ktory wypatrzylem w jakims autokomisie w Compton i kupilem za trzydziesci piec dolarow. Mial polamane resory, cieknaca chlodnice, ale jezdzil.

Przyjechalismy do mnie. Zanioslem alkohol do lodowki, nalalem dwie lufy, przynioslem je, usiadlem na krzesle i zapalilem cygaro. Usadowila sie na kanapie, naprzeciw mnie, z noga zalozona na noge. Teraz dopiero zauwazylem, ze ma zielone kolczyki.

– Ale szpan! – prychnela.

– Co takiego?

– Zadajesz szpanu. Myslisz, ze jestes wielkie panisko?

– Skad!

– Jak to nie. Widac to po twoim zachowaniu. Ale i tak mi sie podobasz. Od poczatku mi sie spodobales.

– Podciagnij troche wyzej kiecke.

– Lubisz ladne nogi?

– Taa. Podciagnij troche wyzej kiecke.

Zrobila to.

– O rany boskie! Wyzej, jeszcze wyzej!

– Sluchaj, nie jestes chyba jakis odchyleniec, co? Dziewczyny boja sie tu takiego jednego zboka. Podrywa je, zabiera na chate, kaze sie rozebrac i wycina im na ciele krzyzowki scyzorykiem.

– To nie ja.

– Sa jeszcze tacy, co najpierw cie zerzna, a pozniej pokroja na kawaleczki. A potem ludzie znajda kawalek twojej sraki w zapchanej rurze sciekowej w Playa Del Ray, a lewy cycek w koszu na smieci gdzies pod Oceanside.

– Dawno juz tego nie robie. Lata cale. Podciagnij wyzej kiecke.

Naglym ruchem podciagnela do gory spodniczke. Bylo to jak radosne preludium, jedna z tych chwil, w ktorej slonce objawia swoj prawdziwy sens. Podszedlem do tapczanu, usiadlem obok niej i pocalowalem ja. A potem wstalem, nalalem nam po jednym i zlapalem w radiu stacje KFAC. Trafilismy na cos Debussy'ego. Sam poczatek utworu.

– Lubisz taka muzyke? – zdziwila sie.

W srodku nocy, kiedy gawedzilismy w najlepsze, spadlem z kanapy. Lezalem na podlodze i gapilem sie w gore na jej piekne nogi.

– Kochanie – wymamrotalem – jestem geniuszem. I pomyslec, ze nikl oprocz mnie o tym nie wie!

Spojrzala na mnie z gory.

– Wstawaj z podlogi, ty glupku pieprzony! Nie widzisz, ze mam pusty kieliszek?

Przynioslem jej drinka, po czym zwinalem sie w klebek obok niej na kanapie. Czulem, ze zrobilem z siebie idiote. Potem poszlismy do lozka. Swiatla byly pogaszone, wlazlem na nia po ciemku, raz czy dwa razy popchnalem do oporu i znieruchomialem.

– Sluchaj, jak ty masz wlasciwie na imie?

– A czy to, do cholery, nie wszystko jedno? – spytala.

32

Na imie miala Laura. Byla druga po poludniu, a ja szedlem za nia drozka na tylach sklepu meblowego przy Alvarado Street. Mialem ze soba swoja walizke. W glebi

Вы читаете Faktotum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×