tym, co sie stalo z jego ojcem, a Gabriel nie chcial wspominac o tym, co robil dla Ariego Shamrona, alias Rudolfa Hellera, od mniej wiecej 1972 do 1975 roku. Isherwood skrycie okreslal ten czas mianem “straconych lat”.

Isherwood siegnal do kieszeni marynarki i wyjal czek.

– Twoj udzial ze sprzedazy Vecellia. Sto tysiecy funtow.

Gabriel wzial czek i schowal go do kieszeni plynnym ruchem reki. Mial dlonie iluzjonisty i niezwykla umiejetnosc wprowadzania ludzi w blad.

– Ile wynosi twoj udzial?

– Zanim to wyjawie, musisz mi obiecac, ze nie zdradzisz wysokosci tej sumy zadnemu z tych sepow – oswiadczyl Isherwood, wskazujac dlonia ludzi siedzacych w restauracji.

Gabriel nie odpowiedzial, co Isherwood uznal za uroczysta przysiege milczenia do grobowej deski.

– Milion.

– Dolarow?

– Funtow, kwiatuszku. Funtow.

– Kto to kupil?

– Bardzo przyjemna galeria na srodkowym zachodzie Ameryki. Bez watpienia koneserzy. Wyobrazasz sobie? Kupilem obraz za szesnascie tysiecy w zapyzialej salce wystawowej w Hull, kierujac sie wylacznie intuicja, cholerna intuicja, ze mam przed oczyma zaginiony fragment oltarza z kosciola San Salvatore w Wenecji. I mialem racje! Taki strzal zdarza sie raz na cale zycie, a przy odrobinie szczescia moze dwa razy. Zdrowie.

Wzniesli toast kieliszkiem na wysokiej nozce i porcelanowa filizanka. W tej samej chwili do ich stolika podszedl zadyszany, pulchny mezczyzna o rozowych policzkach i w rozowej koszuli.

– Julie! – zaspiewal.

– Witaj, Oliver.

– Na Duke Street kraza pogloski, ze zgarnales okragly milion za swojego Vecellia.

– Gdzie to do jasnej cholery uslyszales?

– Tutaj niczego nie ukryjesz, kotku. Powiedz mi tylko, czy to prawda, czy tez wstretne oszczerstwo. – Odwrocil sie do Gabriela, jakby dopiero teraz go zauwazyl, i wyciagnal ku niemu miesista reke ze zdobiona zlotem wizytowka, wetknieta miedzy grube paluchy. – Oliver Dimbleby. Dimbleby Fine Arts.

Gabriel bez slowa przyjal wizytowke.

– Moze wypijesz z nami drinka, Oliver? – zaproponowal Isherwood.

Pod stolem Gabriel przydepnal butem stope Isherwooda i solidnie przycisnal.

– Nie moge, kotku. Dlugonoga istota przy tamtym stoliku obiecala, ze nasaczy mi do ucha nieprzyzwoitosci, jesli postawie jej jeszcze jeden kieliszek szampana.

– Dzieki Bogu! – wycedzil Isherwood przez zacisniete zeby.

Oliver Dimbleby odszedl, kolyszac biodrami. Gabriel cofnal stope.

– Tyle tytulem twoich tajemnic.

– Sepy – powtorzyl Isherwood. – Teraz jestem na fali, ale kiedy noga mi sie powinie, znowu zaczna nade mna krazyc, czekajac, az umre, aby mogli uraczyc sie padlina.

– Moze tym razem powinienes bardziej uwazac na to, co robisz z pieniedzmi.

– Obawiam sie, ze moj przypadek jest beznadziejny. Prawde mowiac…

– O, Boze.

– … w przyszlym tygodniu jade do Amsterdamu, aby przyjrzec sie pewnemu obrazowi. To srodkowa czesc tryptyku, zaklasyfikowana jako dzielo nieznanego artysty, ale ja mam swoje przeczucie. Podejrzewam, ze moze chodzic o cos z pracowni Rogera van der Weydena. W gruncie rzeczy licze na pokazny zysk.

– Obrazy van der Weydena sa zawsze trudne do zidentyfikowania. Tylko niewielka czesc jego dziel przypisuje sie mu bez najmniejszych watpliwosci. W dodatku nigdy nie podpisywal ani nie datowal zadnego plotna.

– Jezeli obraz wyszedl spod jego pedzla, znajduja sie na nim odciski palcow malarza. I jesli istnieje ktos, kto moglby je odkryc, to tylko ty.

– Z przyjemnoscia rzuce okiem na kazde interesujace cie dzielo.

– Pracujesz teraz nad czyms?

– Wlasnie skonczylem Modiglianiego.

– Mam dla ciebie robote.

– Mianowicie?

– Kilka dni temu zatelefonowal do mnie pewien prawnik. Stwierdzil, ze jego klient jest wlascicielem obrazu, ktory wymaga renowacji. Podobno ten klient chce, abys wlasnie ty sie zajal praca, i jest gotow sowicie wynagrodzic twoje uslugi.

– Jak sie nazywa ten klient?

– Nie wiem.

– Co to za obraz?

– Nie wiem.

– Wiec jak ma przebiegac ta robota?

– Jedziesz do willi, pracujesz przy obrazie. Wlasciciel oplaca hotel i pokrywa wydatki.

– Gdzie?

– W Zurychu.

W zielonych oczach Gabriela pojawil sie blysk, jakby cien wspomnienia. Isherwood goraczkowo przerzucal archiwa swojej coraz bardziej zawodnej pamieci. Czy ja go juz kiedys wyslalem do Zurychu na zlecenie Herr Hellera?

– Masz jakies zastrzezenia wobec Zurychu?

– Skad, Zurych jest w porzadku. Ile dostane?

– Dwa razy tyle, ile wlasnie ode mnie otrzymales: pod warunkiem, ze zaczniesz natychmiast.

– Daj mi adres.

Gabriel nie mial czasu na powrot do Kornwalii po wszystkie potrzebne rzeczy, wiec po lunchu wybral sie na zakupy. Na Oxford Street kupil dwie zmiany ubrania i niewielka skorzana torbe. Potem poszedl na Great Russell Street i odwiedzil stary sklep z artykulami malarskimi, L. Cornelissen & Son. Plowowlosa anielica o imieniu Penelope, z ktora bezwstydnie flirtowal, pomogla mu wybrac podrozny zestaw pigmentow, pedzli i rozpuszczalnikow. Znala go pod jego falszywym nazwiskiem. W jego angielszczyznie pobrzmiewal nikly akcent wloskiego przesiedlenca. Wlozyla rzeczy do brazowej torby, ktora owinela sznurkiem. Ucalowal ja w policzek. Jej wlosy pachnialy kakao i egzotycznym kadzidelkiem.

Gabriel za duzo wiedzial o terroryzmie i systemie ochrony lotnisk, aby podrozowac samolotem. Pojechal wiec na Waterloo Station i zlapal popoludniowy ekspres Eurostar do Paryza. Na Gare de l’Est przesiadl sie w nocny pociag do Zurychu i nastepnego ranka przed dziewiata spacerowal po lagodnym luku Bahnhofstrasse.

Jak wdziecznie Zurych skrywa swoje bogactwa, pomyslal. Niemala czesc swiatowych zasobow zlota i srebra przechowywano w bankowych podziemiach, pod jego stopami, lecz nigdzie nie pietrzyly sie ohydne wieze biurowcow, wyznaczajace granice dzielnicy finansowej. W zasiegu wzroku nie bylo takze zadnych pomnikow wzniesionych ku czci pieniadza. Otaczaly go dyskrecja, niedomowienia i uluda. Upadla kobieta, ktora odwraca glowe, by ukryc wstyd. Szwajcaria.

Dotarl do Paradeplatz. Z jednej strony placu wznosila sie glowna siedziba Credit Suisse, a z drugiej Union Bank of Switzerland. Cisze zaklocilo stado golebi, zrywajacych sie do lotu. Przeszedl na druga strone ulicy.

Naprzeciwko hotelu Savoy znajdowal sie postoj taksowek. Gabriel wskoczyl do stojacego tam samochodu, najpierw jednak rzucil okiem na numer rejestracyjny pojazdu i starannie odnotowal go w pamieci. Podal kierowcy adres willi. Caly czas robil, co w jego mocy, aby ukryc berlinski akcent, ktory odziedziczyl po matce.

Gdy przejezdzali nad rzeka, taksowkarz wlaczyl radio. Spiker odczytywal wlasnie poranne wiadomosci. Gabriel z trudem usilowal zrozumiec Zuridutsch dziennikarza. W koncu dal sobie spokoj i skupil sie na oczekujacej go pracy. Niektorzy ludzie ze swiata sztuki uwazali konserwatorstwo za nudne i zmudne zajecie, lecz on podchodzil do kazdego zlecenia jak do nowej przygody. Lubil traktowac renowacje dziel sztuki jako okazje do przejscia na druga strone lustra, do innego czasu i miejsca. Miejsca, w ktorym sukces lub porazka zalezaly wylacznie od umiejetnosci, opanowania i niczego wiecej.

Zastanawial sie, co go czeka tym razem. Sam fakt, ze wlasciciel zazyczyl sobie konkretnie jego uslug, oznaczal, ze niemal na pewno chodzi o jednego ze starych mistrzow. Mogl takze zalozyc, ze obraz jest brudny i

Вы читаете Angielski Zabojca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×