— Ja tez wole sie gubic w domu — powiedziala Alisa.

… W dwa miesiace pozniej przeczytalem w miesieczniku 'Dookola swiata' artykul zatytulowany 'Oto tuteksy'. W artykule byla mowa tym, ze na marsjanskiej pustyni udalo sie wreszcie odnalezc bezcenne swiadectwa kultury tuteksow. Obecnie uczeni zajeci sa rozszyfrowywaniem napisow znalezionych wewnatrz budowli. Ale najciekawsze jest to, ze na piramidce wykryto swietnie zachowany portret tuteksa. I tuz obok artykulu zamieszczona byla fotografia.

Portret wydal mi sie znajomy. Ogarnelo mnie straszliwe podejrzenie

— Alisa — powiedzialem bardzo surowo. — Przyznaj sie uczciwie, czy niczego nie narysowalas na piramidce, kiedy zbladzilas na pustyni?

Alisa, zanim odpowiedziala, podeszla do mnie i uwaznie obejrzala zdjecie.

— Zgadza sie. To jestes ty, tatusiu. Ale ja nie rysowalam, tylko drapalam kamykiem. Bardzo sie tam nudzilam…

Przelozyla IRENA LEWANDOWSKA

NIESMIALY SZUSZA

Alisa ma wiele znajomych zwierzat. Dwa kociaki, marsjanska modliszke, ktora mieszka pod lozkiem Alisy i po nocach udaje balalajke, jeza, ktory byl u nas krotko, a potem wrocil do lasu, brontozaura Brontka — jego Alisa odwiedza w zoo, i psa sasiadow, Reksa — miniaturowego jamnika, moim zdaniem niezupelnie rasowego.

A kiedy wrocila pierwsza ekspedycja z Syriusza, moja corka zdobyla jeszcze jedno zwierze.

Alisa poznala Poroszkowa na pierwszomajowej manifestacji. Nie mam pojecia, w jaki sposob to zrobila — ma niezmiernie rozlegle znajomosci. W kazdym razie znalazla sie wsrod dzieci, ktore przyniosly kwiaty kosmonautom.

Wyobrazcie sobie moje zdumienie, kiedy zobaczylem w telewizji Alise biegnaca przez plac z wiekszym od niej bukietem blekitnych roz i wreczajaca ten bukiet samemu Poroszkowowi.

Kosmonauta wzial ja na rece, razem ogladali manifestacje i razem potem gdzies poszli.

Alisa wrocila do domu dopiero wieczorem z duza czerwona torba w reku, — Gdzies ty byla?

— Najbardziej bylam w przedszkolu.

— A najmniej?

— Zaprowadzili nas na Plac Czerwony.

— A potem?

Alisa zrozumiala, ze ogladalem telewizje i powiedziala:

— Potem poproszono mnie, zebym powitala kosmonautow.

— Kto cie poprosil?

— Jeden pan, nie znasz go.

— Alisa, czy zetknelas sie kiedys z terminem 'kary cielesne'?

— Wiem, to wtedy, kiedy daja klapsy, ale to chyba tylko w bajkach.

— Obawiam sie, ze bajka moze stac sie okrutna rzeczywistoscia. Czy ty zawsze musisz lazic tam, gdzie nie trzeba?

Alisa juz sie chciala na mnie obrazic, kiedy nagle torba w jej reku poruszyla sie.

— A co to znowu?

— Prezent od Poroszkowa.

— Wyludzilas prezent! Tego tylko brakowalo!

— Niczego nie wyludzilam. To szusza. Poroszkow przywiozl go z Syriusza. Malutki szusza. Szuszatko.

I Alisa ostroznie wyjela z torby male stworzonko o szesciu lapach podobne do kangurzatka, o oczach wielkich jak u wazki. Szusza wczepil sie przednimi lapami w ubranie Alisy i uwaznie patrzyl dookola.

— Widzisz, on mnie juz lubi — powiedziala Alisa. — Zaraz mu przygotuje poslanie.

Znalem historie z szuszami. Wszyscy ja znali, a szczegolnie biolodzy. Mialem w swoim zoo piec szusz i z dnia na dzien oczekiwalismy powiekszenia rodziny.

Poroszkow i Bauer znalezli szusze na jednej z planet systemu Syriusza. Te sympatyczne lagodne zwierzatka, ktore ani na krok nie odstepowaly kosmonautow, okazaly sie ssakami, chociaz sposobem zachowania raczej przypominaly pingwiny. Ta sama nienatretna ciekawosc i wieczne proby wlazenia w najbardziej nieodpowiednie miejsca. Bauer musial nawet raz ratowac szuszatko, zamierzajace utonac w wielkiej puszce skondensowanego mleka. Ekspedycja przywiozla caly film o szuszach, ktory odniosl wielki sukces we wszystkich kinach w wideoramach.

Niestety, ekspedycja nie miala czasu na przeprowadzenie szczegolowych obserwacji. Wiadomo bylo, ze szusze przychodzily do obozu ekspedycji rano, a z nadejsciem nocy gdzies znikaly w pobliskich skalach.

W kazdym razie, kiedy ekspedycja wracala juz na Ziemie, w jednym z pomieszczen Poroszkow znalazl trzy szusze, ktore zapewne zabladzily na statku. Poczatkowo Poroszkow pomyslal, ze szusze przemyca ktorys z uczestnikow ekspedycji, ale oburzenie kosmonautow bylo tak szczere, ze jego podejrzenia rozwialy sie.

Obecnosc szusz spowodowala mase dodatkowych problemow. Po pierwsze, mogly okazac sie zrodlem nieznanych infekcji. Po drugie, mogly umrzec w czasie podrozy, nie wytrzymac przeciazen. Po trzecie, nikt nie wiedzial, co one jedza… I tak dalej. Ale wszystkie obawy okazaly sie nieuzasadnione. Szusze znakomicie zniosly dezynfekcje, poslusznie jadly bulion i konserwowane owoce. Z tego powodu zyskaly sobie nieprzejednanego wroga w osobie Bauera, ktory lubil kompot, a przez ostatnie miesiace podrozy musial sie go wyrzec. Wszystkie owoce zjedli pasazerowie na gape.

W czasie podrozy urodzilo sie szesc szuszat, wiec statek przybyl na Ziemie przepelniony szuszami i szuszetami. Zwierzatka okazaly sie lagodne i pojetne i nikomu oprocz Bauera nie przyczynily zadnych klopotow i przykrosci.

Pamietam historyczny moment powrotu ekspedycji na Ziemie, kiedy pod obstrzalem kamer telewizyjnych i filmowych otwarla sie klapa i zamiast kosmonautow, w jej otworze 'ukazalo sie zdumiewajace szesciolape zwierzatko, a za nim kilka nastepnych, nieco mniejszych. Cala Ziemia westchnela ze zdziwienia. Westchnienie urwalo sie dopiero w momencie, kiedy w slad za szuszami ze statku wyszedl usmiechniety Poroszkow. Niosl na rekach szuszatko umazane skondensowanym mlekiem.

Czesc zwierzatek umieszczono w zoo, niektore zostaly u kosmonautow, ktorzy je bardzo polubili. Szuszatko Poroszkowa w koncu trafilo do Alisy. Jeden Pan Bog raczy wiedziec, w jaki sposob oczarowala surowego kosmonaute.

Szusza mieszkal w duzym koszu przy lozku Alisy, miesa nie jadal, w nocy spal, przyjaznil sie z kocietami, bal sie modliszki i cichutko mruczal, kiedy Alisa glaskala go albo opowiadala o swoich sukcesach czy zmartwieniach.

Szusza rosl szybko i po dwoch miesiacach byl juz wzrostu Alisy. Kiedy chodzili na spacer, na pobliski skwer, Alisa nigdy nie wkladala mu obrozy.

— A jesli on kogos przestraszy? — pytalem.

— Nie, nie przestraszy. A poza tym szusza sie obrazi, jesli mu zaloze obroze. Jest strasznie wrazliwy.

Pewnego razu Alisa nie mogla usnac. Kaprysila i domagala sie, zebym jej poczytal o doktorze Ajboli.

— Nie mam czasu, coreczko — powiedzialem. — Mam pilna prace, a zreszta juz sama powinnas czytac ksiazki.

— Ale to nie ksiazka, tylko mikrofilm, a tam sa takie malenkie litery.

— Mikrofilm jest dzwiekowy, jesli nie chcesz czytac, mozesz wlaczyc dzwiek.

— Nie chce wstawac. Jest mi zimno.

— To poczekaj, az skoncze pisac, to ci wlacze.

— Jak nie chcesz, to poprosze szusze.

— No to popros — usmiechnalem sie.

Po chwili uslyszalem z sasiedniego pokoju subtelny filmowy glos: '… i mial jeszcze doktor Ajboli psa Awwa'.

Вы читаете Ludzie jak ludzie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×