– To wlasnie oni, rodzina sir Thomasa Dodda. Zona, corka i narzeczony corki.

– Czy to jest Anna Dodd? – zapytal Parker, wskazujac mloda, ladna dziewczyne w prostej, doskonale skrojonej sukni.

– Tak. Slyszal pan o niej?

– Niewiele. Tylko tyle, ile podawala prasa. Od dwoch tygodni jest jedna z najbogatszych dziewczat w Anglii. Jakis spadek, zdaje sie,

– Tak. Umarl jej stryjeczny dziadek, sir Hugh Garry, ten potentat weglowy. Ona sama byla najbardziej chyba zdziwiona tym spadkiem, bo poznala sir Hugha bedac dzieckiem i nie widziala go wiecej niz piec albo szesc razy w zyciu. Ale podobno gdy jako dziecko byla u niego kiedys w odwiedzinach podczas jego choroby, pielegnowala go nie odstepujac ani na krok, placzac i nie dajac sie odciagnac starszym. Po paru dniach wyzdrowial i wydawalo sie, ze po latach nie bedzie o tym pamietal. Ale w testamencie napisal, ze byl to jedyny w ciagu ostatnich czterdziestu lat jego zycia wypadek, kiedy ktorys z krewnych bezinteresownie okazal mu sympatie. Coz, pieniadze nie zawsze przynosza prawdziwa przyjazn, raczej przeciwnie. No i tej jedynej osobie, ktora mu wspolczula nie liczac na jego pieniadze, zapisal je wszystkie. Byl zreszta starym kawalerem i mogl z nimi zrobic, co zechce.

– Tak. Czytalem. Nie byl to dlugi testament. Prasa podala go w calosci: Caly moj majatek, bez zadnych ograniczen, zapisuje mojej krewnej Annie Dodd, a gdyby, czego niech Bog nie da, zmarla przed jego uzyskaniem, przejdzie on na wlasnosc mojej dalszej rodziny, z tym ze dziedziczyc po mnie moga tylko ci, ktorzy polaczeni sa ze mna wezlami krwi, a nie powinowactwem… – I w ten sposob ta ladna dziewczyna stala sie posiadaczka astronomicznej sumy dwudziestu pieciu milionow. Zdaje sie, ze przekazanie spadku nastapic ma za kilka tygodni.

– A czy ten mlody czlowiek otrzyma owa sume wraz z jej reka? – zapytal Joe.

– Nie sadze, zeby nalegal na to. Na szczescie sam jest dostatecznie bogaty, zeby nie mowiono o nim jako o lowcy posagu. Zreszta zareczyli sie, zanim komukolwiek przyszlo do glowy, ze Anna moze uzyskac taka fortune. W chwili zareczyn to raczej on zenil sie z nie bardzo zamozna panna. To Charles Cresswell, drugi syn lorda Conthorpe.

– Jeden z najlepszych strzelcow i fechtmistrzow, jakich mamy… – mruknal Parker. – Zetknalem sie z nim kiedys w sprawie jednego z jego mlodych przyjaciol. To dobry chlopak. Sportowiec, dobrze urodzony i bez zawodu, slowem, posiada wszystko, czego wymaga sie od Anglika z towarzystwa.

– Mimo to nie wygladaja, jak gdyby tych dwadziescia piec milionow dawalo im wiele szczescia – zauwazyl Alex. – Miny maja raczej jak ludzie o paru tysiacach funtow rocznego dochodu.

– Na pewno znowu pogorszylo sie zdrowie sir Thomasa… – powiedziala Karolina – ale w takim razie dlaczego sa w teatrze?… W dodatku mama Dodd ma koszmarna torebke.

– Przestanmy plotkowac o naszych bliznich. Wystarczy, ze oni plotkuja o nas… – mruknal Alex, ale mimo to zerknal na torebke, ktora pani Angelica Dodd, matka Anny, trzymala w reku.

Rzeczywiscie, torebka byla kilka razy wieksza niz zwykle teatralne malenstwa i jak gdyby wypchana czyms. Angelica Dodd byla niewysoka kobieta o twarzy, ktorej drobne, wyraziste rysy zachowaly jeszcze wiele sladow pieknosci. W pewien sposob byla nawet ladniejsza niz corka, chociaz policzki jej nie mialy tej swiezosci, ktora moze dac tylko nie przekroczony dwudziesty rok zycia. Stala pomiedzy mlodymi, wachlujac sie lekko programem. W pewnej chwili skinela na Anne i ruszyla w strone foyer.

– Chodzmy! – Karolina uniosla sie lekko z fotela i poszla w tym samym kierunku co znikajaca w drzwiach trojka osob. Zadzwieczal dzwonek.

Sala byla pelna. Swiatla przygasly nieco, dajac jak gdyby sygnal, ze nalezy pospieszniej zajmowac miejsca. Alex kupil dwa programy, z ktorych jeden podal Karolinie, a drugi Parkerowi. Usiedli. Miejsca ich byly posrodku czwartego rzedu. Tuz przed nimi, nieco na lewo, usiadla Angelica Dodd, majac po obu stronach corke i jej narzeczonego.

– Znakomite miejsca – Karolina usmiechnela sie do Parkera. – Najbardziej lubie czwarty i piaty rzad. Nie jest tak blisko, zeby widziec szminke i szczegoly charakteryzacji, a z drugiej strony jest tak blisko, ze widzi sie kazde drgnienie twarzy aktora. Zreszta ci, ktorzy sie znaja na tym, mowia, ze z tych rzedow nalezy ogladac sztuke, bo wlasnie siedzac w nich rezyser prowadzi proby.

Alex pochylil sie i zajrzal do programu, ktory Karolina trzymala na kolanach. Odczytal obsade:

STARY – lat 95 – Stephen Vincy

STARA -lat 94- Ewa Faraday

MOWCA – lat 45-50 – Henryk Darcy.

I WIELE INNYCH OSOB

Rezyseria: HENRYK DARCY

W tej samej chwili swiatla zgasly zupelnie. Nastala chwila ciemnosci, rozswietlona jedynie czerwonym blaskiem malenkich zarowek bezpieczenstwa nad wejsciowymi drzwiami.

Rownoczesnie zapalily sie dwa wielkie reflektory za plecami widzow, kladac na powierzchni ciemnej kurtyny dwa nachodzace na siebie niemal kregi ostrego swiatla. Niedostrzegalnie dla publicznosci kurtyna uniosla sie i blask reflektorow wylonil z pustki scenicznej dwie postacie starych ludzi siedzacych w krzeslach. Ubrani byli oboje dziwacznie. Stary mial na sobie luzna szara bluze, uszyta jak gdyby z worka. Do jej ramion doczepione byly epolety. Granatowe spodnie zaopatrzone byly w czerwony huzarski lampas. Na nogach, zarowno on, jak i Stara, mieli znoszone cieple bambosze. Stara ubrana byla w suknie podobna z barwy i kroju do bluzy Starego, bezksztaltna i workowata.

Przygladajacy sie kostiumom i dekoracjom Alex opuscil dwie czy trzy kwestie, ale zaraz potem tekst dotarl do jego uszu. Stary czlowiek wstal i podszedl do jednego z dwu okien umieszczonych w lewym i prawym koncu dekoracji.

– …Barki na powierzchni wody lsnia w slonecznym blasku… – powiedzial w rozmarzeniu.

– Nie mozesz ich dostrzec. Slonce skonczylo sie. Jest noc, moj milutki.

– Pozostal po nich cien…

Kwestie biegly dalej, szybko, jedna po drugiej i Alex od razu, od pierwszych slow zrozumial, ze jest swiadkiem niecodziennego wydarzenia w sztuce. Tekst obnazal prosto i przerazajaco tragedie wspolczesnego czlowieka, jego nie zrealizowane nadzieje, bezmierna samotnosc, nie wyzwolone marzenia i plaska rzeczywistosc istnienia, ktorego jedyna droga jest droga do grobu. Aktorzy mieli na twarzach maski przypominajace maski greckie i wyrazajace ogolnie pojeta starosc. Glos i ruchy nie podlegaly prawom starosci, ale ukazywaly wieczna, tragiczna mlodosc i naiwnosc czlowieka wobec losu. W ten sposob aktorzy nie musieli grac starych ludzi, ale stwarzali na scenie sprawe o wiele wazniejsza: dawali synteze starosci, grali wszystkich starych ludzi, ktorzy istnieli i istnieja, co podnosilo wymiar tej zdumiewajacej sztuki nieomal do godnosci greckiej tragedii.

Alex spojrzal na Parkera. Inspektor siedzial pochylony nieco ku przodowi, oczy mial lekko przymruzone i od czasu do czasu wykonywal drobne, potakujace ruchy glowa. Karolina siedziala zupelnie nieruchomo, ale oczy jej blyszczaly jak dwie blekitne gwiazdy.

Sztuka doszla do momentu, kiedy Stary, zaprosiwszy wszystkich znanych sobie w przeszlosci i znaczacych cos obecnie ludzi, czeka na ich kolejne pojawienie sie. Nie wszedl oczywiscie nikt, ale wizja dwojga starych trwala nadal. Urojeni goscie zaczeli przybywac, a starzy ludzie wszystkimi drzwiami wnosili krzesla dla tych cieni przeszlosci. Stefan Vincy byl niezrownany, klanial sie w powietrzu, podawal reke, tak sugestywnie bral pod ramie niewidzialnych, ze caly ten pusty teatr zjaw zdawal sie wypelniac uchwytnymi istotami. W tej chwili wprowadzal wlasnie nowego urojonego goscia: Pania Piekna. Aksamitny, gleboki glos aktora zmienil sie nagle w gruchanie golebia:

– …to jednak pani! Przed stu laty kochalem pania… Tak ogromnie zmienila sie pani… Zupelnie sie pani nie zmienila… Kochalem pania… kocham pania…

Nieomal placzac, Vincy mowil dalej:

– …ach, gdziez sa niegdysiejsze sniegi…

Zafascynowany glosem aktora, upojony tragikomiczna sytuacja, Alex uslyszal nagle stlumione westchnienie i cichy, urwany szloch. Odwrocil na chwile wzrok od sceny. Ktoz to plakal? Rzadko spotykalo sie w Anglii ludzi, ktorym ciekly lzy podczas przedstawienia w teatrze. To nie byly Wlochy, ale spokojny, zrownowazony Londyn.

Вы читаете Smierc mowi w moim imieniu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×