– I tej nocy, nocy moich urodzin, przyszedl. Powiedzial, ze teraz jestem wystarczajaco dorosla. Powiedzial, ze ma dla mnie prezent, specjalny prezent, poniewaz sie rozwijam. I zgwalcil mnie. – Ukryla twarz w dloniach i zadrzala. – Powiedzial, ze to prezent. O Boze! Blagalam go, by przestal, bo sprawial mi bol. Bylam juz wystarczajaco duza, by wiedziec, ze to jest niewlasciwe, zle. Ja bylam zla. Ale nie przestal. Potem ciagle przychodzil. Przez te wszystkie lata, dopoki nie wynioslam sie z domu. Pojechalam do college'u, wystarczajaco daleko, by nie mogl mnie dotknac. I wmowilam sobie, ze to nigdy sie nie zdarzylo. Nigdy, nigdy sie nie zdarzylo. Probowalam byc silna, ulozyc sobie zycie. Wyszlam za maz, bo myslalam, ze bede bezpieczna. Justin byl taki mily, taki delikatny. Nigdy mnie nie skrzywdzil. A ja nigdy mu nie powiedzialam. Pomyslalam, ze jesli sie dowie, bedzie mna gardzil. Wiec wmawialam sobie, ze to sie nigdy nie zdarzylo. Opuscila rece i spojrzala na Ewe.

– Wierzylam w to czasami. Najczesciej. Potrafilam zapamietac sie w pracy, w zyciu rodzinnym. A potem zorientowalam sie, ze robi to samo z Sharon. Chcialam jej pomoc, ale nie wiedzialam jak. Wiec udawalam, ze wszystko jest w porzadku, tak jak moja matka. Zabil ja. Teraz mnie zabije.

– Dlaczego pani sadzi, ze zabil Sharon?

– Ona nie byla taka slaba jak ja. Zaatakowala go, wykorzystala to przeciwko niemu. Slyszalam, jak sie klocili. W Boze Narodzenie. Kiedy wszyscy przyjechalismy do jego domu, by udawac kochajaca sie rodzine. Zobaczylam, ze ida do jego gabinetu i poszlam za nimi. Uchylilam drzwi, podgladalam ich i podsluchiwalam. Byl na nia okropnie wsciekly, poniewaz publicznie kpila ze wszystkiego, co popieral. I powiedziala: “To ty zrobiles ze mnie dziwke, ty skurwielu”. Ucieszylam sie, kiedy to uslyszalam. Chcialam wzniesc okrzyk na jej czesc. Przeciwstawila sie. Straszyla, ze go zdemaskuje, jezeli jej nie zaplaci. Powiedziala, ze wszystko opisala, kazdy brudny szczegol. Wiec bedzie musial przyjac jej regaly gry. Klocili sie, obrzucali przezwiskami. I wtedy…

Catherine zerknela na Elizabeth, na swego brata, po czym odwrocila wzrok.

– Zdjela bluzke. – Elizabeth jeknela i Catherine znowu zadrzala. – Powiedziala, ze moze ja miec, jak kazdy inny klient. Ale zaplaci wiecej. O wiele wiecej. Patrzyl na nia. Znalam to spojrzenie, te szkliste oczy, te rozchylone usta. Zlapal ja za piersi. Spojrzala na mnie. Prosto na mnie. Wiedziala, ze tam jestem, i popatrzyla na mnie z odraza. Moze nawet z nienawiscia, bo wiedziala, ze nic nie zrobie. Zamknelam drzwi. Zamknelam je i ucieklam. Bylo mi niedobrze. Och, Elizabeth.

– To nie twoja wina. Na pewno probowala mi powiedziec. Nigdy nic nie wiedzialam, nigdy nic nie slyszalam. Nigdy nie przyszlo mi to do glowy. Bylam jej matka i nie ochronilam jej.

– Probowalam z nia rozmawiac. – Catherine mocno splotla dlonie. – Kiedy pojechalam do Nowego Jorku, zeby zebrac fundusze na kampanie. Powiedziala, ze ja wybralam swoja droge, ona wybrala swoja. I jej jest lepsza. Ja bawie sie w polityke, chowani glowe w piasek, a ona bawi sie wladza i ma oczy szeroko otwarte.

– Kiedy uslyszalam, ze nie zyje, wiedzialam. Na pogrzebie obserwowalam go, a on widzial, ze go obserwuje. Podszedl do mnie, otoczyl ramionami, przycisnal do siebie, jakby w gescie pocieszenia. A do ucha szepnal mi, zebym uwazala. Zebym zobaczyla i zapamietala, co sie dzieje, gdy nie dotrzymuje sie sekretow rodzinnych. I powiedzial, ze Franklin to swietny chlopak. Ze ma wobec niego szerokie plany. Powiedzial, ze musze byc bardzo dumna. I bardzo ostrozna. – Zamknela oczy. – Co moglam zrobic? Jest moim dzieckiem.

– Nikt nie skrzywdzi pani syna. – Ewa przykryla dlonia zacisniete rece Catherine. – Obiecuje pani.

– Nigdy nie bede wiedziala, czy moglam ja ocalic. Twoje dziecko,. Richardzie.

– Teraz pani wie, ze robi wszystko, co mozliwe. – Ewa bezwiednie wziela Catherine za reke i scisnela ja uspokajajaco. – Pani DeBlass, nie bedzie pani latwo przejsc przez to wszystko jeszcze raz, ale musi pani to zrobic. Stawic czolo opinii publicznej. Zlozyc zeznania, by mozna bylo wytoczyc mu proces.

– Nie dopusci do procesu – zmeczonym glosem odparla Catherine.

– Nie pozostawie mu wyboru. – Moze jeszcze nie w sprawie morderstwa, pomyslala. Ale oskarzy go o seksualne wykorzystywanie nieletnich. – Pani Barrister, wydaje mi sie, ze pani szwagierka powinna teraz odpoczac. Moze zaprowadzi ja pani na gore?

– Tak, oczywiscie. – Elizabeth wstala, podeszla do Catherine i pomogla jej podniesc sie z kanapy. – Chodz, kochanie, polozysz sie na chwile.

– Przykro mi. – Catherine oparla sie ciezko o Elizabeth, ktora wyprowadzila ja z pokoju. – Tak mi przykro. Niech mi Bog wybaczy.

– Panie DeBlass, mamy w wydziale niezla lekarke, psychiatre. Wydaje mi sie, ze panska siostra powinna sie z nia zobaczyc.

– Tak. – Powiedzial z roztargnieniem, wpatrujac sie w zamkniete drzwi. – Bedzie potrzebowala kogos. Czegos.

Wszyscy bedziecie potrzebowali, pomyslala Ewa.

– Czy jest pan w stanie odpowiedziec na pare pytan?

– Nie wiem. On jest tyranem, ma trudny charakter. Ale to czyni z niego potwora. Jak moge pogodzic sie z faktem, ze moj ojciec jest potworem?

– Ma alibi na te noc, kiedy zabito panska corke – zauwazyla Ewa. – Na razie nie moge oskarzyc go o morderstwo.

– Alibi?

– Z zeznan Rockmana wynika, ze tej nocy pracowal z pana ojcem w jego biurze we Wschodnim Waszyngtonie prawie do drugiej nad ranem.

– Rockman powie wszystko, co ojciec mu kaze.

– Wlacznie z kryciem morderstwa?

– Takie rozwiazanie bylo najprostsze. Dlaczego ktos mialby sadzic, ze moj ojciec maczal w tym palce? – Zadrzal, jakby nagle przeszedl go chlod. – Zeznanie Rockmana jedynie pozostawia jego pracodawce poza wszelkimi podejrzeniami.

– W jaki sposob pana ojciec pojechal do Nowego Jorku i wrocil do Wschodniego Waszyngtonu, jesli nie chcial, by jego podroz zostala odnotowana?

– Nie wiem. Jesli polecial swoim samolotem, to powinien byc wpis w dzienniku pokladowym.

– Wpisy mozna zmieniac – rzekl Roarke.

– Tak. – Richard podniosl oczy, jakby nagle sobie przypomnial, ze jego przyjaciel jest w pokoju. – Wiesz o tym lepiej ode mnie.

– Aluzja do dawnych czasow, kiedy zajmowalem sie przemytem – wyjasnil Roarke Ewie. – Mozna to zrobic, ale trzeba przekupic pare osob. Pilota, pewnie mechanika i z cala pewnoscia naziemnego pracownika lotniska.

– Wiec wiem, kogo mam przycisnac do muru. – Gdyby udalo sie jej udowodnic, ze jego samolot odbyl taka podroz tamtej nocy, mialaby punkt zaczepienia. Wystarczajacy, zeby zlamac DeBlassa.

– Duzo pan wie o kolekcji broni swego ojca?

– Wiecej niz bym chcial. – Richard stanal na drzacych nogach. Podszedl do barku, wlal alkohol do szklaneczki. Wypil go szybko, niczym lekarstwo. – Lubi swoje rewolwery, czesto sie nimi popisuje. Kiedy bylem mlodszy, probowal mnie nimi zainteresowac. Roarke moze potwierdzic, ze mu sie to nie udalo.

– Richard uwaza, ze bron jest niebezpiecznym symbolem naduzywania wladzy. I moge ci powiedziec, ze DeBlass czasami dokonywal zakupow na czarnym rynku.

– Dlaczego wczesniej o tym nie wspomniales?

– Nie pytalas.

Na razie zostawila ten temat w spokoju.

– Czy pana ojciec zna sie na systemach bezpieczenstwa, na ich technicznych aspektach?

– Oczywiscie. Jest dumny z tego, ze wie, jak sie chronic. To jeden z nielicznych tematow, ktory mozemy omawiac bez klotni.

– Czy uznalby go pan za eksperta?

– Nie – odpowiedzial wolno Richard. – Za utalentowanego amatora.

– Jego stosunki z szefem policji Simpsonem. Jakby je pan opisal?

– Samoobsluga. Uwaza Simpsona za glupca. Moj ojciec lubi wykorzystywac glupcow. – Nagle opadl na fotel. – Przykro mi. Nie moge tego robic. Potrzebuje troche czasu. Chce byc z zona.

– W porzadku. Panie DeBlass, kaze sledzic pana ojca. Kazda proba zblizenia sie do niego zostanie zarejestrowana. Prosze tego nie robic.

– Sadzi pani, ze bede probowal go zabic? – Richard zasmial sie smutno i spojrzal na swoje dlonie. – Chcialbym. Za to, co zrobil z moja corka, z moja siostra, z moim zyciem. Ale brakuje mi

Вы читаете Dotyk Smierci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×