wypadek. Teraz wymyslili wieczny samochod.

Gdzies tam pewnie maja w zanadrzu syntetyczne weglowodany.

„Cos sie dzieje”, powiedzial mu Flanders przed sklepem starego Hansa.

Vickers siedzial na swoim miejscu przy oknie, na koncu autobusu i staral sie uporzadkowac mysli.

Miedzy tymi piecioma rzeczami: maszynka do golenia, zapalniczka, zarowka, syntetycznymi weglowodanami i wiecznym samochodem musi istniec jakis tajemniczy zwiazek. Dlaczego wlasnie one, a nie na przyklad rolety, jo jo, samolot czy pasta do zebow, zostaly ulepszone? Maszynka sluzyla czlowiekowi do golenia, zarowka oswietlala mu droge, zapalniczka przypalala mu papierosa, a weglowodany zazegnaly niejeden kryzys miedzynarodowy i ocalily miliony ludzi od smierci glodowej lub wojny.

„Cos sie dzieje”, powiedzial Flanders, stojac w swoim schludnym, acz wytartym ubraniu, ze smieszna laseczka w reku, ktora, jesli sie dobrze zastanowic, nie byla wcale smieszna, kiedy Flanders ja trzymal.

Samochod Forever mial jezdzic w nieskonczonosc, nie potrzebowal oleju silnikowego, a kiedy sie umieralo, mozna go bylo przekazac synowi, ktory odchodzac mogl go z kolei przekazac swemu potomkowi. W ten sposob, jesli twoj pra-pra-pradziadek kupil taki samochod, a ty jestes najstarszym synem najstarszego syna najstarszego syna, to z pewnoscia tez go bedziesz mial. Jeden samochod ku wygodzie calych pokolen.

Ale to jeszcze nie wszystko. W ciagu roku splajtuja wszystkie firmy produkujace samochody. Zostana tez zamkniete warsztaty i garaze samochodowe. Bedzie to ogromny cios dla przemyslu metalowego, producentow szkla i tworzyw sztucznych, a moze takze dla wielu innych galezi przemyslu.

Wydawalo sie, ze maszynka do golenia, zarowka ani zapalniczka nie sa istotne, ale teraz wszystko nabieralo nowego znaczenia. Tysiace ludzi straci posady. Przyjda do domu i patrzac na swe rodziny powiedza: „No coz, to by bylo na tyle. Po tylu latach nie mam juz nic do roboty.”

Rodzina w ponurej ciszy rozejdzie sie do swoich codziennych zajec. Nad ich glowami zawisnie ponury cien. Mezczyzna zas wykupi w kiosku wszystkie gazety i zacznie przegladac ogloszenia o pracy. Potem wyjdzie i zacznie sie przechadzac ulicami, a mijajacy go znajomi beda z dezaprobata potrzasac glowami na jego widok.

W koncu mezczyzna dotrze do jednego z tych miejsc, nad ktorymi zawieszono tabliczke WEGLOWODANY, SP. Z O.O. Zawstydzony wejdzie do srodka z wyrazem twarzy sumiennego pracownika, ktory nie moze znalezc posady i powie: „Troche mi sie ostatnio nie wiedzie. Brakuje pieniedzy. Zastanawialem sie…

Czlowiek stojacy za lada odpowie: „Doskonale pana rozumiem, jak liczna jest panska rodzina?” Mezczyzna rzuci liczbe, a ten, ktory bedzie stal za lada, napisze cos na kartce papieru i wreczy mu ja. „Teraz do tamtego okienka”, wskaze palcem. „Mysle, ze to wystarczy do konca tygodnia, jesli nie, prosze sie nie krepowac i wpasc wczesniej.”

Mezczyzna wezmie kartke papieru i zacznie dziekowac, ale czlowiek za lada zauwazy: „Nie ma za co, przeciez jestesmy wlasnie po to, zeby pomagac ludziom takim jak pan.”

Mezczyzna podejdzie do okienka, a czlowiek po drugiej stronie spojrzy na kawalek papieru i poda mu pare paczek. W jednej paczce znajdowac sie bedzie mieszanka syntetyczna o smaku ziemniakow, w innej — o smaku chleba, a w jeszcze innej — odpowiednik fasolki albo kukurydzy.

Tak sie juz zdarzalo i tak dzieje sie caly czas.

Nie bylo to jednak nic w rodzaju pomocy spolecznej. Ludzie od weglowodanow nigdy nie obrazali nikogo, kto do nich przychodzil. Traktowali cie jak klienta, ktory placi za siebie i zawsze powtarzali, zeby przyjsc, kiedy sie chce. Czasami, gdy nie przychodziles, sami sie pojawiali, zeby sprawdzic, co sie stalo. Moze dostales prace albo wstydziles sie przyjsc do nich jeszcze raz. Jesli okazywalo sie, ze sie wstydzisz, siadali obok ciebie i zaczynali cie przekonywac. Zanim wyszli, byles juz zupelnie pewien, ze biorac od nich weglowodany pozbawiasz ich wielkiego ciezaru, ktory dzwigaja na swych barkach.

Dzieki weglowodanom miliony ludzi w Indiach i Chinach, ktorzy dawno by zmarli, nadal zyja. Teraz tysiace tych, ktorzy straca swe posady, gdy zbankrutuja firmy samochodowe, huty i warsztaty obslugowe, podaza ta sama droga do drzwi z napisem WIGLOWODANY.

Przemysl samochodowy straci racje bytu. Nikt przeciez nie kupi innego samochodu, jesli dostepny bedzie taki, ktory jezdzi wiecznie. Tak samo przemysl wytwarzajacy maszynki do golenia zamyka juz swoje podwoje, poniewaz w dowolnym sklepie mozna znalezc nie tepiace sie maszynki. To samo dzialo sie z zarowkami i zapalniczkami, a istnialo dosc powazne prawdopodobienstwo, ze wieczny samochod nie jest ostatnia nowinka, ktora wprowadza na rynek zapaleni innowatorzy.

Bo chyba byli to ciagle ci sami ludzie. Ci, ktorzy wymyslili niestepialne maszynki do golenia, nie wymagajace kamieni i gazu zapalniczki oraz nieskonczenie dlugo swiecace zarowki, a ktorzy teraz zabrali sie za wieczny samochod. Moze nie sa to te same firmy, chociaz nikt nigdy nie zadal sobie trudu, zeby to sprawdzic.

Autobus powoli sie zapelnial, a Vickers nadal siedzial sobie przy oknie i rozmyslal.

Tuz za nim zajely miejsca dwie kobiety, ktore caly czas rozmawialy i Vickers chcac nie chcac przysluchiwal sie ich konwersacji.

Jedna z nich rozesmiala sie i powiedziala:

— Alez mamy interesujaca grupe. Tylu ciekawych ludzi. A druga dodala:

— Zastanawialam sie, czy nie powinnam dolaczyc do jednej z takich grup, ale Chanie mowi, ze to wszystko bzdura. Mowi, ze zyjemy w Ameryce w roku 1977 i nie ma powodu, zebysmy mieli udawac, ze tak nie jest. Mowi, ze to najlepszy kraj na swiecie i najlepszy czas, w ktorym przyszlo nam zyc. Mowi, ze mamy wszystkie nowoczesne udogodnienia. Jestesmy bardziej szczesliwi niz ludzie, ktorzy zyli kiedykolwiek wczesniej. Mowi, ze cala ta heca z wojna to nic innego tylko komunistyczna propaganda i chcialby dostac w swoje rece tych, ktorzy to wszystko rozpetali. Mowi tez…

— O, nie wiem — przerwala jej pierwsza. — Przeciez to calkiem niezla zabawa. Oczywiscie, trzeba sie przy tym niezle napracowac, duzo czytac o dawnych czasach i w ogole, ale przeciez cos sie z tego wynosi. Jeden pan mowil na spotkaniu, ze pewnego dnia cala praca, ktora w to wlozylismy, zaowocuje, i chyba ma racje. Ale ja jakos nie moge sie do tego przekonac. To wszystko przez moj slomiany zapal. Nie lubie tez zbytnio czytac ksiazek i nie jestem najbardziej inteligentna, wiec trzeba mi duzo tlumaczyc. Ale sa tacy, ktorzy poswiecaja temu mnostwo czasu. W naszej grupie jest na przyklad mezczyzna, ktory udaje, ze mieszka w Londynie, w czasach jakiegos Sama Pepisa. Nie mam pojecia, kim byl ten Pepis, ale to chyba jakas wazna figura. Sluchaj, Gladys, a moze ty wiesz, kim byl Pepis?

— Pojecia nie mam — odparla Gladys.

— No coz, tak czy inaczej — kontynuowala jej rozmowczyni — on caly czas opowiada nam o tym Pepisie. Napisal na przyklad ksiazke, to znaczy ten Pepis, i musiala byc chyba strasznie gruba, bo opisuje tyle roznych rzeczy. Ten pan, o ktorym ci opowiadam, tez pisze najwspanialszy pamietnik na swiecie. Zawsze bardzo lubimy, kiedy nam go czyta. Brzmi to zupelnie tak, jakby on rzeczywiscie tam zyl.

Autobus zatrzymal sie na przejezdzie kolejowym i Vickers spojrzal na zegarek. Za jakies pol godziny dojada do miasta. To czysta strata czasu. Niezaleznie od tego, co Ann miala w zanadrzu, byla to strata czasu, bo nie zamierzal pozwalac sobie na przerwy w pisaniu. Nie powinien tracic ani jednego dnia.

Za jego plecami Gladys mowila:

— Slyszalas o tych nowych domach, ktore stawiaja? Rozmawialam o tym pare dni temu z Charliem i doszlismy do wniosku, ze moze warto by bylo rzucic na nie okiem. Nasz dom wymaga remontu, trzeba by pomalowac sciany i podreperowac dach, ale Charlie mowi, ze te domki to jakis niezly numer. Twierdzi, ze nikt nie sprzedawalby takich domow za taka cene, gdyby nie kryl sie w tym wszystkim jakis haczyk. Charlie mowi, ze jest za stary, zeby sie na cos takiego nabrac. Mabel, widzialas ktorys z tych domow albo czytalas cos o nich?

— Mowie ci — upierala sie Mabel. — Ta grupa, do ktorej naleze, to cos naprawde wspanialego. Jest tam taki jeden, ktory udaje, ze zyje w przyszlosci. No powiedz, czy to nie jest zabawne? Wyobraz sobie kogos, kto udaje, ze zyje w przyszlosci…

5

Ann Carter zatrzymala sie przed drzwiami i powiedziala:

— Prosze cie Jay, pamietaj, ze nazywa sie Crawford. Nie nazywaj go Cranford ani Crawham, ani w zaden innych sposob, tylko Crawford.

— Zrobie co w mojej mocy — odparl pokornie Vickers. Podeszla do niego, poprawila krawat, a nastepnie

Вы читаете Pierscien wokol Slonca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×