— Z tego wniosek, ze tu zatrzymuja do kontroli celnej nawet widmowe obrazy — rozesmial sie Don.

— Jezeli jestesmy falami eteru, to te fale przenosza tez nasza swiadomosc — rzekl Paul.

— Zapominasz, ze wciaz jestesmy w pojezdzie Tygryski — zaoponowal Don.

— Ale w takim razie, jaki aparat siega obiektywem az tutaj i transmituje obraz do talerza latajacego? — zastanawial sie Paul.

Don bezradnie potrzasnal glowa.

Na metalowej rowninie miedzy nimi a fioletowo-zolta polkula Wedrowca ukazal sie bialy blysk, ktory natychmiast znikl. Po chwili, nieco dalej, nastapily dwa kolejne blyski.

Zaczela sie walka — pomyslal Paul.

— Meteoryty! — zawolal Don. — Tutaj nie ma atmosfery, ktora by je zatrzymala.

Ciemnoszara powierzchnia rozstapila sie i nagle znalezli sie w ciemnosciach. Scislej mowiac, ujrzeli krotki czarny blysk — trwajacy zaledwie ulamek sekundy — i zawisneli posrodku olbrzymiego, przycmionego, kulistego pomieszczenia, z ktorego wszystkich scian patrzyly na nich wielkie oczy.

Takie bylo ich pierwsze wrazenie. Potem przyszlo im — na mysl, ze wzorzyste otwory to nie sa prawdziwe oczy, ale ciemne, okragle iluminatory, otoczone szerokimi roznobarwnymi pierscieniami. Znow sie teraz czuli nieswojo, wydawalo im sie bowiem, ze przerozne oczy wpatruja sie w nich przez otwory iluminatorow.

Obu im nasunelo sie identyczne wspomnienie z czasow, gdy jako uczni szkoly podstawowej wzywano ich do gabinetu kierownika.

Nie byli sami w tym olbrzymim pomieszczeniu. Setki osob, lub trojwymiarowych obrazow, unosilo sie posrodku wielkiej kuli — niewiarygodne skupisko przedstawicieli ludzkosci. Byli tu ludzie wielu narodowosci: oficerowie panstw afrykanskich i azjatyckich, dwoch kosmonautow radzieckich, sniady Maorys, Arab w bialym burnusie, polnagi kulis, kobieta w futrze i wiele innych osob, ktorych nie potrafili rozroznic w tej cizbie.

Srebrny, cienki jak igla promien swiatla wystrzelil z jednego z czarnych iluminatorow, ktore migotaly caly czas tak, jakby kryly sie za nimi oczy, ogarnal swoim blaskiem postacie znajdujace sie po drugiej stronie pomieszczenia i nagle ktos, chyba ten, na kogo padl promien, zaczal mowic szybko, choc spokojnie. Na dzwiek tego glosu Dona przeszyl dreszcz, poznal bowiem mowiacego.

— Jestem porucznik Gilbert Dufresne z amerykanskiego lotnictwa kosmicznego. Bylem stacjonowany na Ksiezycu i w chwili, gdy mialem wyruszyc jednoosobowym statkiem, zeby zbadac nieznana planete, zaczely sie wstrzasy sejsmiczne. O ile mi wiadomo, trzech moich towarzyszy zginelo. Orbitowalem wokol Ksiezyca trasa wschod-zachod i wkrotce ujrzalem trzy olbrzymie kuliste statki kosmiczne. Jakies pole silowe, tak bym je przynajmniej okreslil, otoczylo mnie i moj statek i wciagnelo do jednego z pojazdow. Tam ujrzalem nie znane mi istoty. Przesluchiwano mnie stosujac jakis rodzaj odczytywania mysli, zadbano tez o moje potrzeby. Pozniej zaprowadzono mnie na mostek nawigatora czy tez do kabiny kontrolnej statku, gdzie pozwolono mi obserwowac rozne operacje.

Statek oddalil sie od Ksiezyca i zawisl nad Londynem, gdzie przyplyw spowodowal powodz. Pole silowe albo jakies pole energii z naszego statku cofnelo wode. Poproszono mnie, zebym wraz z trzema osobnikami przesiadl sie do mniejszego statku. Znizylismy sie nad jakims budynkiem — rozpoznalem British Museum. Jedna z obcych istot zaprowadzila mnie na gorne pietro muzeum. Tam przywrocila do zycia pieciu mezczyzn, ktorzy wydawali mi sie martwi. Zatrzymalismy sie jeszcze kilka razy, po czym wrocilismy do duzego pojazdu.

Z Londynu polecielismy na poludnie do Portugalii, Lizbona byla w gruzach na skutek poteznego trzesienia ziemi. Tam zobaczylem…

Dufresne mowil dalej, a Paula (ktory znal go tylko ze slyszenia) stopniowo zaczelo ogarniac uczucie, ze bez wzgledu na to, ile prawdy zawieraja te slowa, sa one w sumie zbedne i zupelnie niepotrzebne — puste dzwieki na marginesie wielkich wydarzen, ktore i tak beda sie toczyc wlasnym torem. Mial wrazenie, ze oczy-iluminatory patrza na to wszystko z szydercza ironia albo tez sa chlodne i obojetne jak oczy gadow. Kierownik szkoly podstawowej slucha, lecz nie slyszy ucznia, mimo ze ten mowi szczera prawde.

Widocznie Paul nie pomylil sie w swoich przypuszczeniach, bo nagle, bez najmniejszego ostrzezenia, wszystko zniklo, ustepujac miejsca znanej mu, jasno oswietlonej kabinie, iktorej podloga i sufit byly teraz zielone, i Tygrysce stojacej wsrod kwiatow przy srebrnej tablicy sterowniczej.

— Wszystko na nic — powiedziala kotka. — Nie uwzglednili naszej obrony. Wsiadajcie do swojego statku i wracajcie na Ziemie. Predko! Odlacze sie od was, gdy tylko wsiadziecie do Baby Jagi. Dziekuje za pomoc. Do widzenia, Donie Merriamie, i powodzenia! Do widzenia, Paul.

W zielonej podlodze uniosla sie okragla zielona klapa. Don bez slowa wszedl do wlazu glowa w dol i zaczal sie przeciskac przez rure.

Paul spojrzal na Tygryske.

— Predko! — powtorzyla kotka.

Miau przysunela sie. niepewnie do Paula. Pochylil sie nad nia, a kiedy kotka zerknela na Tygryska, nagle chwycil ja na rece. Idac do wlazu gladzil szare, najezone futerko. Naraz zatrzymal reke i odwrocil sie.

— Nie ide — powiedzial.

— Musisz, Paul — odparla Tygryska. — Twoje miejsce jest na Ziemi. Pospiesz sie.

— Wyrzekam sie Ziemi i mojego gatunku — rzekl. — Chce zastac z toba. — Miau wiercila mu sie w ramionach, usilujac sie wyrwac, ale Paul tylko ja mocniej do siebie przytulil.

— Prosze cie, wyjdz natychmiast — powiedziala Tygryska i podeszla blizej. Spojrzala mu prosto w oczy. — Nie mozemy byc ze soba.

— Zostaje, slyszysz! — oznajmil jej tak glosno i gniewnie, ze Miau przestraszyla sie ii zaczela go drapac w rece, zeby sie uwolnic. Paul trzymal ja kurczowo i mowil dalej: — Nawet jako twoja maskotka, jezeli juz tak musi byc. Ale nie rusze sie stad.

Tygryska stanela twarza do niego.

— Nawet jako moja maskotka wie mozesz tu zostac — rzekla. — Na to roznica miedzy naszymi umyslami jest za mala. Och, wynos sie, ty glupcze!

— Tygrysko — powiedzial szorstko Paul, patrzac w jej fioletowe oczy. — Mowilas, ze dzisiejszej nocy przespalas sie ze mna glownie z nudow i litosci. Czy naprawde tylko dlatego?

Tygryska spojrzala na niego z wsciekloscia, jakby doprowadzona do ostatecznosci. Nagle jak blyskawica skoczyla do przodu, wyrwala mu z rak Miau i z rozmachem uderzyla go w twarz. Gdy cofnela lape, na policzku Paula zostaly centymetrowej dlugosci jaslcrawoczerwone slady po jej trzech pazurach.

— Masz! — warknela, obnazajac kly.

Paul zrobil krok w tyl, potem nastepny i znalazl sie w metalowej rurze. Sztuczne pole grawitacyjne wepchnelo go do srodka. Bedac juz w stanie niewazkosci, spojrzal w gore i ujrzal zagniewany, wykrzywiony pyszczek Tygryski. Krew splywajaca mu po policzkach zawisla w pofalowanej srebrnej rurze, tworzac czerwone kulki. Zielony wlaz zamknal sie.

Rozdzial 42

Czlonkowie sympozjum wjechali na teren Vandenbergu 2 bez przeszkod i bez fanfar, slowem, Ich przybycie bylo calkiem pozbawione romantyzmu — niby przybycie robotnikow do fabryki na nocna zmiane.

Nikogo nie bylo przy metalowej siatce, ktora tak niedawno znajdowala sie gleboko pod woda, ani przy wysokiej bramie, otwartej teraz szeroko — wlasciwie nie bylo nic, procz dwudziestocentymetrowej warstwy smierdzacego blota, totez grupka podroznikow minela brame — wiekszosc szla pieszo, zeby odciazyc wozy — i ruszyla rampa w gore na plaskowyz.

Hunter prowadzil woz, na ktorego tylnym siedzeniu, ledwo sie na nim mieszczac, lezala Wanda sapiac ciezko. Nawet krzyk Wojtowicza nie powstrzymal jej nowego ataku serca.

Furgonetke prowadzila pani Hixon, poniewaz Bill Hixon chcial obserwowac planety — Wedrowca z mandala na tarczy i Nowego, zblizajacych sie do zenitu — a ona, jak juz nie raz mowila, miala w nosie te astronomiczne cuda. Siedziala sama w kabinie furgonetki — dziadek chcial z nia zostac, ale powiedziala mu wprost, ze smierdzi nieprawdopodobnie, ze pojazd jest wlasnoscia jej meza i ze ona nie zyczy sobie takiego towarzystwa.

We wnetrzu furgonetki jechal Ray Hanks i Ida, ktora troszczyla sie zarowno o jego zlamana noge, jak i o swoja spuchnieta stope. Nie miala zaufania do proszkow nasennych, totez szpilkowala siebie i slabo

Вы читаете Wedrowiec
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×