– Wlasciwie ile masz lat? – nagle zapytala Jennifer Rikarda.

– Dwadziescia cztery, ale…

– Az tyle? – zdziwila sie, a on poczul sie tak, jakby jego mundur byl ze starosci pokryty pajeczyna. – Jestem glodna – dodala.

– Dzieciak! – prychnal Kristian. – Ale mozemy, oczywiscie, zejsc na dol.

Zadne z nich nie probowalo pomagac Kristianowi. Opracowal wlasna technike schodzenia po schodach, z ktorej byl dumny.

– Ale tu wieje – stwierdzila Jennifer.

– Poczekajcie, zadzwonie na komisariat – odezwal sie Rikard.

Slyszeli, jak mowil, zeby sami sie zajeli pijaczkami, bo on odpowiada za dwoje dzieci… nie, dwoje mlodych ludzi, poprawil sie i odlozyl sluchawke.

– Rano przyjedzie tu dwoch policjantow, zeby zabezpieczyc slady wlamania. Kristian, kiedy wroca twoi rodzice? A twoi, Jennifer?

– Moi przyjada chyba wczesnym rankiem – odpowiedzial chlopak.

Jennifer z rezygnacja wzruszyla ramionami.

– Nie wiem. Moze jutro, ale potem znowu maja wyjechac.

Rikard popatrzyl na nia przez chwile, ale sie nie odezwal.

– Masz naprawde bardzo ladne oczy – stwierdzila ze zdumieniem w glosie. – Kon mojego dziadka tez ma takie melancholijne spojrzenie.

– Dziekuje za komplement – odezwal sie oschlym tonem urazony Rikard.

W drodze do kuchni musieli przejsc przez salon.

– Ach! – westchnela Jennifer ze lzami w oczach. – Jestem taka szczesliwa! Wszystko jest tutaj takie nieskonczenie piekne, ze az robi mi sie jakos dziwnie w glebi serca.

Rikard popatrzyl na nia w zamysleniu, kiedy zacisnietymi dlonmi wycierala oczy. Ta dziewczyna jest taka wrazliwa i bezposrednia, pomyslal.

Podczas jedzenia w kuchni jakichs napredce przygotowanych kanapek Rikard zapytal:

– A teraz powiedz mi, Kristianie, co miales na mysli, mowiac, ze wiedzieli, czego szukaja? Jennifer, co robisz pod stolem?

– Kolo nogi stolu widzialam ladna butelke. Taka sama tata ukrywa przed mama.

Rikard pociagnal dziewczynke delikatnie za wlosy, zeby wyszla spod stolu.

– Tylko bez wscibstwa! Dlaczego sie usmiechasz?

– Bo wydlubujesz z bulek rodzynki, zeby zjesc je najpierw. Teraz juz wiem na pewno, ze jestes zwyklym czlowiekiem.

– No, coz – zaczal swa opowiesc Kristian. – Cala ta historia z ukrytym dokumentem jest powszechnie znana i, niestety, stanowi swietna przynete dla zlodziei.

– Moze stryj twojego ojca mial zamiar ukryc dokument w salonie – spekulowala zamyslona Jennifer. – Ale nie mogl, bo bylo tam za duzo ludzi.

– Ach, tak – wtracil Rikard. – Dlaczego nie mialby im go po prostu dac?

– Nie, Kristian powiedzial, ze byl z niego niegodziwy starzec, chcial chyba zachowac nad nimi wladze. Tymczasem w domu zebralo sie duzo krewnych, bo przeciez nieczesto skladal wizyty rodzinie.

Kristian patrzyl na kolezanke zaskoczony.

– Mama musiala pojsc do kuchni, zeby przygotowac kawe – kontynuowala Jennifer. – Dzieci podazyly za nia, ale je odeslala, zeby zabawialy stryja. A on siedzial tak ze swoim skarbem w wewnetrznej kieszeni marynarki i coraz bardziej irytowalo go gapienie sie i milczenie dzieciakow i mamy, ktora niespokojnie wybiegala i wbiegala do pokoju, nieustannie trajkoczac. Pozniej powrocil ojciec rodziny, zona wyszla mu na spotkanie do przedpokoju i z wypiekami na twarzy oznajmila, ze przyszedl do nich stryj, malzonkowie wymienili pytajace spojrzenia, po czym maz poszedl sie przywitac, mowiac: „Ach, dzien dobry, stryju, jak nam milo!”, zaczely mu sie pocic dlonie i nie wiedzial, co jeszcze powinien powiedziec. Zona, chcac rozladowac sytuacje, zawolala: „Napijmy sie kawy”, a staruszek pochrzakiwal coraz czesciej. Nagle nie wytrzymal i zerwal sie na rowne nogi, myslac „Obrzydliwe lizusy, wychodze stad!”. Zmienil jednak decyzje, bo przeciez ktos musial odziedziczyc po nim pieniadze, wiec poszedl do toalety i schowal dokument.

– Skad to wszystko wiesz? – zapytal Rikard. – Bylas tu wtedy?

– Nie, ale to oczywiste, ze tak to musialo wygladac. Chodzcie, poszukamy tego spadku!

Oniemiali ze zdumienia, podazyli za nia do lazienki.

– To jedyne miejsce, gdzie mozna byc sam na sam ze soba w domu, w ktorym jest sie otoczonym tak meczaca opieka. Kiedy boje sie ciemnosci, siedze godzinami w toalecie, rozmyslajac nad tym, ze to, co wpada za wanne, ginie na dobre.

Rikard odzyskal w koncu zdolnosc mowienia.

– Czy wlasnie taki jest tok twojego rozumowania?

– A czy to nie jest dosc logiczne?

– Pomozcie mi odsunac wanne – poprosil cicho Kristian.

Pol godziny pozniej trzymal w rece gruba koperte.

– O to chodzilo. Odezwiemy sie do ciebie, Jennifer!

– Powiedz mi jeszcze – wtracil Rikard – czy w rozmowie ze zlodziejem wymienilas swoje imie?

Zastanowila sie.

– Tak, rzeczywiscie!

Na twarzy Rikarda pojawil sie grymas niezadowolenia.

– To niedobrze. A moze znasz jakiegos Kickana?

– Tylko kota pana Svenssena, ale on jest chyba poza wszelkim podejrzeniem?

– Na pewno. Odwioze cie do domu, o ile odwazysz sie siedziec z tylu na motocyklu. Nie mam na to zezwolenia, ale jest piata rano, a o tej porze jeszcze nic nie jezdzi.

– Na tym motocyklu? Och, co za szczescie!

– Kristian, nie moge cie prosic, zebys zamknal dom – usmiechnal sie Rikard, spogladajac na unoszone wiatrem firanki. – Ale przynajmniej zamknij na klucz drzwi swojego pokoju!

Dziewczyna z wielkim szacunkiem ulokowala sie na szerokim, trzesacym sie siedzeniu motocykla i chwycila sie uchwytu.

– Musisz sie mnie trzymac – zawolal Rikard, przekrzykujac halas. – Jesli nie, polecisz w powietrze jak lisc uniesiony wiatrem.

Z ramionami mocno oplatajacymi policjanta Jennifer mknela przez miasteczko. Jazda trwala stanowczo za krotko.

– Wiesz co, bracie Johnny’ego? – zagadnela wesolo.

– Nazywam sie Rikard.

– Aha. Wiesz, Rikard… lubie cie.

– Uchowaj Boze! – zazartowal z usmiechem. – Z wzajemnoscia – dodal powaznym tonem.

Warkot silnika zanikal w oddali, kiedy Jennifer lekkim krokiem wbiegla do domu.

– Johnny – zwrocil sie Rikard do swojego brata nastepnego ranka. – Opowiedz mi troche o Jennifer! Jaka ona jest i cos w tym stylu.

– Jest zwariowana – zaczal Johnny, biorac nastepna kanapke. – Na przyklad wczoraj wyleciala na korytarz, bo za duzo gadala. A kiedy nauczycielka chciala ja zawolac, juz jej tam nie bylo. Przeszla na druga strone ulicy, kupila cebulki kwiatowe i zaczela je sadzic na dziedzincu szkolnym wokol masztu flagowego. Uznala, ze to cos wazniejszego od sluchania o dawnej wojnie o wplywy prowadzonej miedzy dwoma cesarzami.

– Niezwykle imie: Jennifer!

– Rodzice nazwali ja tak po bogatej ciotce, ale to nie pomoglo, twierdzi Jennifer, bo i tak nic nie odziedziczyli. Doskonale sobie radzi z przedmiotami, ktore ja interesuja, ale, jak mowi dyrektor, sredniaki latwo sie przeslizguja przez szkole, a indywidualisci maja powazne klopoty. Tak jest z Jennifer.

– Ma jakichs przyjaciol albo przyjaciolki?

– Nie sadze, zeby jej na nich zalezalo.

Rikard nie mogl sie zgodzic z ta teoria.

Вы читаете W Snieznej Pulapce
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×